Forum Robin of Sherwood Strona Główna


FAQ Szukaj Użytkownicy Profil

 RejestracjaRejestracja   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 
"Robin Hood" - R.Scott (2010)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Robin of Sherwood Strona Główna -> Film
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Kacha739

Dołączył: 17 Lut 2010
Posty: 200
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Sherwood
Płeć: Kobieta


PostWysłany: Nie 20:03, 21 Mar 2010    Temat postu:

widziałam migawki z tego filmu i już teraz wiem, że mi się nie podoba jednak co klasyka to klasyka
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Ailleann

Gość


PostWysłany: Wto 9:21, 06 Kwi 2010    Temat postu:

[link widoczny dla zalogowanych]

Nie jestem tak do końca przekonana, czy faktycznie należy gatunek filmowy, jak i legendę tak maksymalnie eksploatować... Rolling Eyes
Powrót do góry

Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Hound of Lucifer

Administrator
Dołączył: 30 Maj 2008
Posty: 1549
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Ravenscar / Warszawa Bemowo
Płeć: Mężczyzna


PostWysłany: Wto 9:53, 06 Kwi 2010    Temat postu:

Ailleann napisał:
http://film.onet.pl/0,0,2150957,wiadomosci.html

Nie jestem tak do końca przekonana, czy faktycznie należy gatunek filmowy, jak i legendę tak maksymalnie eksploatować... Rolling Eyes


Jeśli ten pierwszy film będzie dobry, to w sumie czemu nie Smile
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Trufla

Dołączył: 09 Gru 2006
Posty: 1377
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta


PostWysłany: Śro 7:00, 07 Kwi 2010    Temat postu:

Śmierdzi mi to tymi kolejnymi produkcjami, kiedy mamy już szczerze dość po "dwójce" a wciskają nam jeszcze "trójkę"...no ale zbijamy kasę, nie?
Robin byłby dumny Smile
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Hound of Lucifer

Administrator
Dołączył: 30 Maj 2008
Posty: 1549
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Ravenscar / Warszawa Bemowo
Płeć: Mężczyzna


PostWysłany: Śro 8:11, 07 Kwi 2010    Temat postu:

Trufla napisał:
Śmierdzi mi to tymi kolejnymi produkcjami, kiedy mamy już szczerze dość po "dwójce" a wciskają nam jeszcze "trójkę"...no ale zbijamy kasę, nie?
Robin byłby dumny Smile


W sumie nikt nie stoi z batem i nie każe oglądać kolejnych części, jeśli tego nie chcemy Smile Za nieco ponad 5 tygodni przekonamy się, czy warto czekać na "dwójkę". Ja jestem generalnie dość pozytywnie nastawiony, choć zdaję sobie sprawę, że będzie to typowa amerykańska produkcja z wszelkimi zaletami (np. efektowne walki) i wadami (np. patos) tego typu filmów. Zapowiada się coś w stylu Braveheart czy Gladiatora - ci, którym te filmy się podobały raczej nie będą zawiedzeni.


Ostatnio zmieniony przez Hound of Lucifer dnia Śro 8:12, 07 Kwi 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Trufla

Dołączył: 09 Gru 2006
Posty: 1377
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta


PostWysłany: Śro 11:06, 07 Kwi 2010    Temat postu:

No oczywiście poczekamy, oglądniemy i się dowiemy czy nam sie podoba czy nie...ja tam lubię Bravehearta, Gladiatora mniej, ale daje radę...mam zboczenie robinowe i moze dlatego się czepiam...czasem wolę jednak, żeby ktos nie sięgał po dane tematy. zamiast je profanował, czy "eksploatował" ponad miarę...no ale - zobaczymy Smile
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Airami

Dołączył: 27 Mar 2010
Posty: 38
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta


PostWysłany: Śro 20:56, 07 Kwi 2010    Temat postu:

Ja osobiście jestem pozytywnie nastawiona. Gladiator bardzo mi się podobał, pomimo, jak zauważył Hound, amerykańskiego patosu. Wydaje mi się, że odbiór filmu będzie w dużym stopniu zależał od nastawienia, z jakim się go obejrzy.
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Hound of Lucifer

Administrator
Dołączył: 30 Maj 2008
Posty: 1549
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Ravenscar / Warszawa Bemowo
Płeć: Mężczyzna


PostWysłany: Pią 14:05, 09 Kwi 2010    Temat postu:

Właśnie odkryłem, że temat tego filmu pojawił się na naszym forum już wcześniej: http://www.robinofsherwood.fora.pl/rozmowy-w-kapturze,3/nowy-film-o-robin-hoodzie,179.html Jakoś tego tematu wcześniej nie czytałem, zresztą nie było mnie jeszcze na forum, gdy powstał. To skandal, że nikt nie skojarzył i nie zwrócił na to uwagi, przez co mamy dwa tematy o tym samym filmie Wink

Ostatnio zmieniony przez Hound of Lucifer dnia Pią 14:05, 09 Kwi 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Hound of Lucifer

Administrator
Dołączył: 30 Maj 2008
Posty: 1549
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Ravenscar / Warszawa Bemowo
Płeć: Mężczyzna


PostWysłany: Pią 12:41, 07 Maj 2010    Temat postu:

Polska premiera już za tydzień, tymczasem polecam ciekawostki z Filmwebu: [link widoczny dla zalogowanych] - szczególnie interesujące są te mówiące o innych aktorach rozważanych do głównych ról.
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Hound of Lucifer

Administrator
Dołączył: 30 Maj 2008
Posty: 1549
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Ravenscar / Warszawa Bemowo
Płeć: Mężczyzna


PostWysłany: Śro 10:06, 12 Maj 2010    Temat postu:

Dziś premiera światowa, za 2 dni premiera w naszym kraju.

Oficjalna polska strona internetowa: [link widoczny dla zalogowanych]

Pierwsze recenzje i opinie:

[link widoczny dla zalogowanych]
[link widoczny dla zalogowanych]
[link widoczny dla zalogowanych]
[link widoczny dla zalogowanych]


Ostatnio zmieniony przez Hound of Lucifer dnia Śro 10:07, 12 Maj 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Hound of Lucifer

Administrator
Dołączył: 30 Maj 2008
Posty: 1549
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Ravenscar / Warszawa Bemowo
Płeć: Mężczyzna


PostWysłany: Pią 8:51, 14 Maj 2010    Temat postu:

Dziś polska premiera, a we wczorajszym głównym wydaniu Wiadomości mówiono o filmie oraz o poprzednich ekranizacjach, wspomniano także o RoS Smile [link widoczny dla zalogowanych] - interesujący nas materiał zaczyna się w 23 minucie i 43 sekundzie.

Już dziś idę na Robin Hooda, więc jeszcze dziś podzielę się wrażeniami Smile
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
The Silver Arrow

Dołączył: 04 Sty 2010
Posty: 10
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa
Płeć: Kobieta


PostWysłany: Pią 21:17, 14 Maj 2010    Temat postu:

Film na miarę XXI wieku , w tym wypadku nie jest to ani wadą, ani zaletą.
Tak skonstruowany jest dzisiejszy świat. Duże nakłady finansowe, wielcy aktorzy, imponujące sceny walki, generalnie dobra ścieżka dźwiękowa, choć wg mnie momentami nie do końca spójna z tym co widzą nasze oczy. W zasadzie to dobry film, ale byłby jeszcze lepszy gdyby jego tytuł nie brzmiał „Robin Hood”. Osobiście pozostanę przy tym, że RoS to dla mnie jedyna i prawdziwa legenda Robina w kapturze Smile Może po prostu niektórych historii nie trzeba opowiadać ciągle na nowo...
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Hound of Lucifer

Administrator
Dołączył: 30 Maj 2008
Posty: 1549
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Ravenscar / Warszawa Bemowo
Płeć: Mężczyzna


PostWysłany: Pią 21:49, 14 Maj 2010    Temat postu:

Uwaga, możliwe drobne spoilery!

Oto niektóre różnice w stosunku do RoS:

- Robin Longstride (Loxley to inny człowiek - patrz dalej) to łucznik walczący we Francji w armii Ryszarda Lwie Serce, po jego śmierci wraca do Anglii. Od początku filmu zna się z (również żołnierzami): Małym Johnem, Willem i (uwaga) Alanem a Dale (tak tak, nie jest zakochanym trubadurem, tylko zwykłym żołdakiem, dość bezbarwna postać zresztą);
- całkowity brak magii - "czyste", realistycznie przedstawione średniowiecze;
- nie ma Nasira, Mucha, Gisburna i oczywiście Herna;
- Marion to żona rycerza (o przydomku Loxley!), który ginie w zasadzce przygotowanej przez głównego przeciwnika Robina - Gotfryda. Jest dość wysoko urodzona, ale nie ma oporów przed pracą na polu, ubrudzeniem się itd.;
- Will nie jest "szkarłatny" (nie pada to słowo) i jest mało istotną postacią;
- Mały John również mało istotny, ale wzbudził we mnie wiekszą sympatię niż Will, jakoś polubiłem tę postać; zamiast kija walczy dwuręcznym młotem bojowym;
- Tuck hoduje pszczoły i lubi wypić, również walczy, ta postać oczywiście przegrywa z Tuckiem z RoS, ale stosunkowo najmniej się od niego różni (to znaczy sporo, ale zdecydowanie mniej niż np. Will z filmu z Willem z RoS);
- szeryf kompletnie bez ikry, bardzo mało znacząca postać, pojawia się chyba w 3 krótkich scenach, nie ma walki z nim, nie on jest tu głównym przeciwnikiem;
- król Jan to młodzieniaszek w porównaniu z tym z RoS. Istotna postać w filmie;
- Robin współpracuje z królem Janem w walce z Francuzami (których agentem jest główny czarny charakter - Gotfryd);
- Nottingham to wioska bez zamku;
- banda (o ile można ich tak nazwać w tym filmie) dokonuje tylko jednego napadu w stylu RoS (odzyskanie zabranego z Nottingham ziarna) - uważam, że to akurat słaba scena, kiepsko pomyślana i naiwna;
- tak tak, w tym filmie to Robin i Marion siedzą w Nottingham!
- koło Nottingham działa grupa kłusowników - młodych chłopaków, którzy zresztą niekiedy okradają tę wioskę! To jest jedyna banda w filmie!

No cóż, jak widać różnice w porównaniu z RoS są ogromne. Jak się oglądało? Całkiem fajnie jako następcę Gladiatora, Bravehearta i innych filmów w tym stylu, ale z RoS nie ma porównania, brak tego kilmatu, tej duszy w każdej postaci - nie ma do kogo się przywiązać, nie "pokochałem" nawet Robina i Marion (reszty kompletnie nie ma szans - za mało widoczni, ja wiem, że to nie serial gdzie postacie mogły zostać fajnie nakreślone i zdecydowanie dały się lubić, ale mimo wszystko...). Tak naprawdę banda formuje się na końcu (przystępują do tych młodocianych kłusowników!) i to zakończenie w sposób oczywisty sugeruje, że pewnie będzie druga część. Może ona będzie bardziej w stylu RoS (napady, walka z ludźmi szeryfa lub króla itd.). Tymczasem w tym filmie mamy duże, dość efektowne sceny batalistyczne w stylu Bravehearta, brak im humoru niektorych starć z RoS (to akurat nie musi być wada), ale niestety także "duszy" najlepszych walk RoS. Co do humoru w filmie to jest go akurat - ani za mało, ani za dużo, można się kilka razy fajnie uśmiechnąć, ogólnie spory plus za ten element. Jeśli chodzi o patos to jest on, jak na amerykański film bardzo wyważony - ogólnie ok, czyli mało, choć w co najmniej jednym momencie jest trochę śmiechu (gdy Robin, podczas głównej walki w filmie, odbywającej się na plaży, wynurza się z wody z zaciętym wyrazem twarzy - ale mi się zrymowałoWink).

Ciekawostka - jak ktoś oglądał Szeregowca Ryana i kultową scenę desantu to zauważy podobieństwo. Francuzi w jednej ze scen desantują się z łodzi w stylu barek desantowych, są mocno ostrzeliwani z góry i, tak jak Amerykanów w Szeregowcu zabijały pociski w wodzie, tak Francuzów znajdujących się w wodzie zabijają strzały.

Muzyka jakoś mało zauważalna, nie może się równać z dziełami Clannadu.

Podsumowując - jest to dobry film, może niepospolity, ale jednak też niespecjalnie oryginalny, porównywalny (są podobieństwa) z lubianymi przeze mnie Braveheartem czy Królestwem Niebieskim (na pewno nie lepszy od nich, chyba nawet nieco gorszy), ale jednak kompletnie inny od RoS, który to serial jest jedyny w swoim rodzaju i nie ma konkurencyjnych, podobnych seriali, ktore mogą się z nim równać.

Od wersji z Costnerem, moim zdaniem, lepszy. Z innymi filmami o Robinie nie porównuję, bo ich nie oglądałem.

EDIT: Jeśli chodzi o stroje to nie jestem specjalistą, ale wygladądały na zgodne z epoką, starannie dobrane. Podobnie jak uzbrojenie - tu też nie zauważyłem jakichś przegięć. Wioski i zamki przynajmniej po części wygenerowane komputerowo (podobnie jak, bez wątpienia, niektóre ujęcia w scenach bitewnych), może dlatego nie posiadają "duszy" i klimatu zamków oraz starannie zbudowanych, specjalnie dla potrzeb RoS, i bardzo fajnie wyglądających wiosek (jak Wickham czy Uffcombe z "Mieczy Waylanda").
Aktorstwo - nikt się nie wyróżnia, nikt nie zaniża poziomu - jest ok, ale bez fajerwerków.


Ostatnio zmieniony przez Hound of Lucifer dnia Pią 22:28, 14 Maj 2010, w całości zmieniany 7 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
The Silver Arrow

Dołączył: 04 Sty 2010
Posty: 10
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa
Płeć: Kobieta


PostWysłany: Pią 22:30, 14 Maj 2010    Temat postu:

Hound of Lucifer napisał:
- Will nie jest "szkarłatny" (nie pada to słowo) i jest mało istotną postacią;

Co prawda nie dam sobie uciąć żadnej kończyny Wink, ale jestem przekonana, że raz padają słowa "Will Scarlet" - gdy Robin Hood przedstawia komuś swoich towarzyszy podróży.

Natomiast co do muzki:

Hound of Lucifer napisał:
Muzyka jakoś mało zauważalna, nie może się równać z dziełami Clannadu.

Część utworów na pewno nie może równać się z dziełami Clannadu, ale ich muzykę każdy z nas słyszał już wielokrotnie. Natomiast ścieżki dźwiękowej "Robin Hooda" nie przekreślałabym po jednym razie Wink kilka utworów jest doskonale zgranych z obrazem Smile, ale niestety są też takie, które chyba trochę przez przypadek zostały przyporządkowane do konkretnych scen.
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Trufla

Dołączył: 09 Gru 2006
Posty: 1377
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta


PostWysłany: Pią 22:44, 14 Maj 2010    Temat postu:

Po przeczytaniu tej recenzji czuję, ze to nie to...bez Gisbourne'a i Nasira?I Szeryf epizodyczna postac?! halo? No i co oni robią caly film jak nie ma bandy? Confused
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Hound of Lucifer

Administrator
Dołączył: 30 Maj 2008
Posty: 1549
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Ravenscar / Warszawa Bemowo
Płeć: Mężczyzna


PostWysłany: Pią 22:49, 14 Maj 2010    Temat postu:

Trufla napisał:
Po przeczytaniu tej recenzji czuję, ze to nie to...bez Gisbourne'a i Nasira?I Szeryf epizodyczna postac?! halo? No i co oni robią caly film jak nie ma bandy? Confused


Nasira wymyślili twórcy RoS, tu bym się nie czepiał, nie każdy musi go umieszczać w filmie jak w "Księciu złodziei" Wink Gisburne i więcej Szeryfa - może w drugiej części Wink

A co robią? Głównie walczą z Francuzami Smile


Ostatnio zmieniony przez Hound of Lucifer dnia Pią 22:50, 14 Maj 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Szymon

Dołączył: 27 Lip 2008
Posty: 220
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Mężczyzna


PostWysłany: Nie 15:23, 16 Maj 2010    Temat postu:

Witajcie po długiej przerwie Smile Czas podzielić się wrażeniami po lekturze nowego „Robin Hooda”.

Twórcy filmów Robin Hoodzie od lat opowiadają nam tą samą, dobrze znaną historię, ale za każdym razem próbują ją ubrać nieco inaczej. Nowatorskie podejście miał już ulubiony przez nas serial; pewne elementy można było dostrzec w „Księciu złodziei”, ale „Robin Hood” Ridleya Scott idzie w tym nowatorstwie jeszcze dalej. Mam tu na myśli nie tyle oryginalność scenariusza, który znacznie odbiega od innych robinhoodowych fabuł, ale sposób, w jaki pokazano charakter głównego bohatera i jego motywację.

Robin Longstride to zwykły, szary łucznik, najemnik w armii Ryszarda Lwie Serce. Tak naprawdę ma gdzieś patriotyzm i gdy tylko uświadamia sobie, że żadnego żołdu nie dostanie, dezerteruje z armii i wraca do Anglii. Tam odwiedza folwark w Nottingham i na prośbę Sir Waltera Loxley udaje jego zabitego syna i męża Lady Marion. I tak, po 10 latach wojen, Robin zaczyna nowe życie. Sielska atmosfera jaka panuje na wsi podoba mu się coraz bardziej. Jest spokój, słoneczko, praca na roli i konne przejażdżki. Jest pszczelarnia, w której brat Tuck wyrabia domowej roboty miód, którym John, Will i Alan upijają się na wiejskich imprezach. No i przede wszystkim jest kobieta, która wpadła Robinowi w oko i której stara się przypodobać.

I nagle, ktoś mu tą sielankę próbuje zburzyć. Więc Robin postanawia wziąć sprawy w swoje ręce. Przeciwstawia się porządkowi, jaki chce zaprowadzić król Jan, ale nie dlatego, że ma jakieś przekonania, czy szczególną społeczną wrażliwość, ale dlatego, że został naruszony jego własny interes. W filmie ani razu nie pada słowo, żeby rabować bogatych i rozdawać biednym. Nic z tych rzeczy. Wprawdzie Robin i jego kompani kradną ziarno, ale nie po to wcale, żeby je rozdać biednym. Robin chce jedynie odzyskać ziarno, które należało do Marion (czyli tak naprawdę swoje) i zasiać je na swoim de facto folwarku. Gdzieś po drodze odkrywa też swój szlachecki rodowód. Czuje się już w pełni szlachcicem i kiedy widzi, że król nastaje na jego wolność, staje się rzecznikiem interesów szlachty i żąda ograniczenia królewskiej władzy i przywrócenia swobód. To właśnie przez to naraża się Janowi i jako powiernik Wielkiej Karty Swobód staje się wrogiem numer jeden i wyjętym spod prawa banitą. Zmuszony sytuacją ukrywa się w Sherwood.

I taka jest właśnie postawa i motywacja Robina Longstride’a. Egoistyczna Smile W tym świetle cała idea, którą ma reprezentować Robin, a która wyrażona została w przewijającej się przez film sentencji o jagniętach i lwach, brzmi niewiarygodnie. Bo kim mają być te jagnięta? Zwykłym prostym ludem? Szlachtą? Całym ogółem społeczeństwa? Trudno uwierzyć, żeby ktoś taki jak Longstride, nagle przejął się losem ludu. Robin daje się nam poznać, jako człowiek, który dba o swój własny interes, ewentualnie o interes szlachty, którą reprezentuje. Trudno bowiem postawić znak równości między interesem baronów, a interesem plebsu. Robin jawi się nam raczej jako liberał niezadowolony z wysokich podatków, aniżeli zielony socjalista, który kradnie bogatym i rozdaje biednym Smile I to właśnie nowe podejście do legendy w tym filmie, to odmitologizowanie Robin Hooda podobało mi się najbardziej. Dlatego też cała ta idea, do której twórcy filmu starają się trochę na siłę podpiąć głównego bohatera (wychodząc pewnie z założenia, że jaki by nie był, ale Robin Hood zawsze musi głosić jakąś ideę) trochę tu nie pasuje. Podobnie zresztą jak ta bitwa z Francuzami na końcu. Mam wrażenie, że twórcy chcieli koniecznie zakończyć film jakąś wielką, spektakularną sceną batalistyczną, ale nie bardzo wiedzieli, jak w logiczny sposób akcję filmu do niej doprowadzić. W efekcie Robin, król i baronowie zawieszają swoje doraźne spory i pędzą wszyscy razem stawić czoła Francuzom i przynieść chwałę Anglii. Intryga polityczna rzeczywiście została ciekawie na potrzeby tego filmu sklejona, ale nie wywołała, przynajmniej u mnie, żadnego napięcia. Ta bitwa na końcu nie gra mi zupełnie i wolałbym jakąś bardziej kameralną potyczkę, np. banitów z wojskami króla Jana. Niemniej jednak widowisko jest pierwszej klasy, a obraz w wersji cyfrowej naprawdę robi wrażenie.

Co do postaci, to uważam, że zostały obsadzone bardzo dobrze. Jakieś 10 lat temu zastanawiałem się, czy mógłby powstać film o Robin Hoodzie, który byłby bardziej naturalistyczny, brudny, krwawy, a jego bohaterowie nie byliby tak nieskazitelni jak w poprzednich wersjach. I wówczas jako Robin Hooda widziałem Russela Crowe. Bo do roli twardego, walecznego najemnika, Crowe pasuje idealnie. To tacy właśnie ludzie cechowali się w tamtych czasach charyzmą, pokroju Williama Wallace’a, czy Maximusa, a nie jacyś piękni, młodzi gołowąsi. Podobnie zresztą zostali pokazani jego towarzysze. Mały John, Will i Alan to zwykli, lubiący sobie wypić, pospolici twardziele. Pewną rewolucją w przedstawianiu kompanów Robin Hooda był oczywiście „RoS”. Mam na myśli oczywiście Szkarłatnego Willa (Ray Winstone), który został pokazany o wiele inaczej, niż do tej pory. „Robin Hood” Scotta idzie jednak jeszcze dalej i taki np. Alan A Dale wymyka się kanonowi zupełnie. Nadal gra wprawdzie na lutni, ale z pięknym, romantycznym bardem ma niewiele wspólnego. Nie ma też w tym filmie charakterystycznego pojedynku między Robinem, a Johnem na kije. Jest wprawdzie między nimi namiastka bójki, na pięści, w obozie wojennym, ale to nie to samo. Trudno też oprzeć się wrażeniu, że „wesoła kompania” to tylko dodatki do postaci Robin Hooda. Na ekranie są rzadko, ale kiedy już się pojawiają, sceny z ich udziałem (zarówno te komiczne, jak i te, w których walczą) ogląda się z wielką przyjemnością. Zmarginalizowana została także postać szeryfa. Szeryf został ośmieszony zupełnie, tak przez scenarzystę, widzów, jak i bohaterów filmu. Właściwie zostaje sprowadzony wyłącznie do roli poborcy podatkowego, co być może też jest wierniejsze historycznym realiom. Dziwi też Nottingham, pokazane tutaj jako duża wioska. Mój kolega twierdzi jednak, że właśnie tak w tamtych czasach mogły wyglądać miasta.

No i jeszcze jedna ważna postać. Lady Marion. Nie trzeba chyba nikomu udowadniać, że Cate Blanchett jest jedną z największych aktorek naszych czasów. Grywała już role królowej Elfów, królowej Elżbiety, Kathrine Hepburn, Boba Dylana, wystąpiła nawet jako dwie osoby w jednej scenie w „Kawie i papierosach” Jarmuscha. I jako Marion również spisała się świetnie. Można mieć zastrzeżenia co do jej urody, ale Cate niewątpliwie jest bardzo fotogeniczna, no i ma dużą klasę. Postać Marion to już taka trochę etatowa "średniowieczna feministka", co można było dostrzec już w kreacjach Judi Trott i Mary Elizabeth Mastrantonio. Nie inaczej jest tym razem. Marion w wykonaniu Blanchett to twarda, odważna kobieta Smile Być może ta relacja, jaką oglądamy między Robinem-Russellem, a nią nie przypomina nam tej gorącej, romantycznej namiętności, jaką widzieliśmy w innych filmach, ale sam flirt, jaki prowadzą ze sobą ogląda się z ogromną przyjemnością Smile

Podsumowując, inny Robin, inny film. Ale wyszło to zdecydowanie na korzyść. Mimo tego nowatorskiego podejścia, Robin Hood nie został zupełnie odarty z legendy. Główny bohater nadal jest męski, odważny, czuły, dowcipny. Może rzeczywiście w tym filmie za mało leśnych zasadzek, ale jest wesoła kompania, jest miłość do Marion, jest szeryf z Nottingham, jest król Jan i jest strzelanie z łuku. A trzeba przyznać, że strzały padają tutaj naprawdę gęsto Smile

I tylko szkoda, że kiedy w pełni zaakceptowałem nowego Robina, nową Marion i całą resztę, film dobiegł końca. Czuję niedosyt, bo z chęcią zobaczyłbym Russella i jego banitów w akcji raz jeszcze Smile

P.S. Miło was czytać po półtorarocznej przerwie Smile Pozdrawiam!
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Hound of Lucifer

Administrator
Dołączył: 30 Maj 2008
Posty: 1549
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Ravenscar / Warszawa Bemowo
Płeć: Mężczyzna


PostWysłany: Nie 15:59, 16 Maj 2010    Temat postu:

Szymon napisał:
Może rzeczywiście w tym filmie za mało leśnych zasadzek, ale jest wesoła kompania, jest miłość do Marion, jest szeryf z Nottingham, jest król Jan i jest strzelanie z łuku.

I tylko szkoda, że kiedy w pełni zaakceptowałem nowego Robina, nową Marion i całą resztę, film dobiegł końca. Czuję niedosyt, bo z chęcią zobaczyłbym Russella i jego banitów w akcji raz jeszcze Smile

P.S. Miło was czytać po półtorarocznej przerwie Smile Pozdrawiam!


A Ciebie miło zobaczyć po tak długiej przerwie, mam nadzieję, że nie znikniesz znów na tak długi czas Wink Recenzja bardzo zacna Smile

Co do wesołej kompanii i szeryfa to za dużo ich niestety nie ma, kompania ledwie się formuje, a szeryf jest żałosny.

Co do niedosytu to jeszcze przed premierą były plotki o drugiej części, jej powstanie sugeruje także zakończenie filmu. Mimo wszystkich uwag chętnie zobaczę Robin Hooda II, tym bardziej, że banda będzie tam pewnie robiła wreszcie to, co powinna Wink

Również pozdrawiam serdecznie Smile
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Ailleann

Gość


PostWysłany: Pon 16:50, 17 Maj 2010    Temat postu:

Bezczelnie skopiuję własnego posta skądinąd, albowiem byłam dzisiaj na "RH".
Cytat:
Uwielbiam chodzić do kina rano. Jest pusto, cicho, spokojnie, bez drących się gimnazjalistów rzucających się popcornem, bez opalonych dziewcząt odzianych głównie w białe kozaczki, które to dziewczęta przez większą część seansu wysyłają smsy i, żując rozgłośnie gumę, informują wszystkich znajomych z listy kontaktów, że dzwonią tylko po to, żeby powiedzieć, że nie mogą z nimi rozmawiać, bo są w kinie. I inne tego typu wesołe przypadki, jak panowie szyici, rżący i komentujący każdą niemal scenę.
Dzisiaj w kinie były szczere pustki, co przyjęłam z ogromnym zadowoleniem, jako, że miałam zamiar dofinansować multiplex, wybierając się na "Robin Hooda". No nie mogłam na to nie iść, nie mogłam Very Happy

Nastawiona byłam niespecjalnie pozytywnie. Moje niespecjalnie pozytywne nastawienie zrobiło się jeszcze mniej pozytywne, po 30 minutach reklam, zapowiedzi, gaszenia światła, zapalania światła. Ale nic, wytrwałam, łapiąc się przy okazji na lep propagandy i postanawiając zobaczyć "Prince of Persia".

Wizualnie "Robin" jest obłędny. Miałam permanentny eyegasm, ciesząc oko przytłumioną kolorystyką, którą po prostu uwielbiam. Aktorsko, film też nie pozostawia wiele do życzenia. Sceny batalistyczne wydają się być w porządku. Nie przeszkadzało mi to okrzyczane rzekome "odbrązowienie" legendy Robina, bo widać, że to dopiero wstęp do właściwej historii, a podobno ma być druga część, wtedy zobaczymy.
Blanchett jest świetna - jak zawsze. Tradycyjnie już, spodobał mi się czarny charakter, sir Godfrey, bo i zagrany jest fajnie i wygląda nieźle.
Więc co jest nie tak? Ano film zieje "Gladiatorem" na kilometr. Russel Crowe jest świetnym aktorem, ale sprawia, że film odbierałam jako "Gladiatora 1000 lat później". Ta sama mimika, te same gesty, ten sam sposób tworzenia postaci. Jak mi Bór miły, czekałam kiedy podczas oblężenia zamku we Francji, przechodzącego Robina, żołnierze pozdrowią "Maximus".
Allan a'Dale, Will Scarlet i Little John, stanowią przedziwną zaiste kompanię, nie wiem skąd pochodzi Allan, ale Will jest Walijczykiem, a Little John Szkotem. Tegośmy jeszcze, prawda, nie widzieli.
Dlaczego sporo motywów muzycznych brzmi jakby zostały żywcem zerżnięte z irlandzkiego folku? Nie wspominając już o biesiadnej przyśpiewce, którą kumple Robina wyrykują w Nottingham, a która brzmi jak wykonywana przez Dropkick Murphys. :/
Największym zgrzytem, dorównującym wstawieniu poezji Johna Donne do "Tristana i Izoldy", jest melodia, do której Robin i Marion, tańcują sobie przy ognisku. To ""Mná na h-Éireann", czyli "Women of Ireland", skomponowana, bagatela, w XX wieku. A tu grupka wioskowych muzykantów rzępoli sobie tę oto piosenkę, w wieku którym? Dwunastym. Szkoda, że impreza nie odbywa się w jakimś Irish pubie, no luuuuudzie.

Postacie są zaledwie naszkicowane. Szkoda, przydałoby im się nieco głębi.Skrajnie naiwne i very amerykańskie jest rozwodzenie się nad Kartą Praw, którą wymyślił k a m i e n i a r z (wtf?!), podpisali to baronowie i wszyscy krzyczeli o swobodach, prawach, liberté, égalité, fraternité.
Marion na czele oddziału DZIECI! (wtf?!) Szarżująca z nieszczęsnymi nieletnimi (wiejskie dzieciaki, bawiące się w kłusowników, ledwie w nędzne koszuliny ubrane, skąd u tych dzieciaków konie? kolejne wtf?!) na rycerzy. W zbrojach. Nie muszę chyba mówić, że dzieciakom nic się nie dzieje? Oczywiście Lady M. musiała się wybrać na bitwę, nawet jeśli kompletnie bez sensu, ale film straciłby moment kulminacyjny, W TAK ZAJEBIŚCIE AMERYKAŃSKIM STYLU.

Jeśli spojrzy się na absurdy i holyłudzizmy z przymrużeniem oka, film, choć wyraźnie brak mu "tego czegoś", staje się kawałkiem niezłej rozrywki. Nie epokowym dziełem. Kawałkiem rozrywki. Li i jedynie.


Ostatnio zmieniony przez Ailleann dnia Pon 18:14, 17 Maj 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry

Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Trufla

Dołączył: 09 Gru 2006
Posty: 1377
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta


PostWysłany: Pon 23:10, 17 Maj 2010    Temat postu:

I dlaczego ja wierzę tej ostatniej recenzji?

Kurde - Robin ma być ma być legendą, ma byc uducchowiony i zapatrzony w ideały!!!!!!!!

Skąd ostatnia moda na obdzieranie legend z romantyzmu? (Janosik i Robin Hood).

Czyżby współczesnym ludziom przeszkadzały ideały i woleli wszystko spłycić?

W kino amerykanskie przestałam juz dawno wierzyć - jest dla tępoli i tych lasek w białych kozaczkach. Jak sięgnę po jakiekolwiek inne kino przeżywam wzruszenia, ba - mam nawet przemyslenia głebokie po filmie.

A tu - wyrzucic torebkę po popcornie i isć dalej...

Jakos nie kupuję tego gladiatoro - egoistycznego Robina Confused
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Robin of Sherwood Strona Główna -> Film Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5  Następny
Strona 3 z 5

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
 
Regulamin