Forum Robin of Sherwood Strona Główna


FAQ Szukaj Użytkownicy Profil

 RejestracjaRejestracja   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 
Mad Mab (Annabelle Lee) [Rutterkin]

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Robin of Sherwood Strona Główna -> Postacie pojawiające się w jednym odcinku / Seria III
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Hound of Lucifer

Administrator
Dołączył: 30 Maj 2008
Posty: 1549
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Ravenscar / Warszawa Bemowo
Płeć: Mężczyzna


PostWysłany: Pon 21:10, 14 Lip 2008    Temat postu: Mad Mab (Annabelle Lee) [Rutterkin]

Zapraszam do dyskusji na temat postaci Szalonej Mab granej przez Annabelle Lee w odcinku Rutterkin.

Ostatnio zmieniony przez Hound of Lucifer dnia Pią 11:05, 15 Sty 2010, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Hound of Lucifer

Administrator
Dołączył: 30 Maj 2008
Posty: 1549
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Ravenscar / Warszawa Bemowo
Płeć: Mężczyzna


PostWysłany: Śro 14:22, 16 Lip 2008    Temat postu:

Postać ta pojawia się w odcinku "Rutterkin". Przez prawie cały odcinek wydaje nam się, że posądzenie jej o bycie wiedźmą jest kłamstwem, tymczasem na końcu okazuje się, że jednak coś w tym było Smile Lubię ten moment, gdy Mad Mab wychodzi sobie z więzienia przy pomocy czarów Smile Ogólnie bardzo dobra rola, fajnie pokazane obłąkanie Wink Ciekawostka dla tych, którzy nie widzą - Annabelle Lee jest prywatnie żoną Richarda Carpentera, głównego twórcy serialu i autora scenariuszy do większości jego odcinków!

Ostatnio zmieniony przez Hound of Lucifer dnia Śro 14:23, 16 Lip 2008, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Dyrr

Dołączył: 02 Paź 2006
Posty: 221
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Piąty Dom
Płeć: Mężczyzna


PostWysłany: Sob 21:43, 24 Lip 2010    Temat postu:

proszę, proszę, ciekawostka, rzeczywiście
zawsze mnie jakoś tak wzruszał ten fakt, że Mab była wcześniej szlachetnie urodzoną, i potem oszalawszy, zmieniła swój żywot i status na chatę pełną prosiaków - choć była z nimi szczęśliwa, współczułem jej

no i ta magia rosowska - dawniej szlachetna pani, teraz wiedźma, posiadająca wielka moc, zdolna zabić na nawet odległość - klimat, który uwielbiam
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Saburzanka

Dołączył: 09 Lip 2010
Posty: 586
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Zamora
Płeć: Kobieta


PostWysłany: Nie 6:15, 25 Lip 2010    Temat postu:

Hound of Lucifer napisał:
Ogólnie bardzo dobra rola, fajnie pokazane obłąkanie Wink!


Z wszystkim się zgadzam poza tym: obłąkanie. A jaka to jednostka chorobowa? Jakoś nie potrafię sklasyfikować... Ale dopytam rodzinnego psychiatry Razz

Wybór świnek na towarzyszy życia świadczy o ogromnej inteligencji tej pani. Cała australijska stronka [link widoczny dla zalogowanych] mnie oczarowała!


Ostatnio zmieniony przez Saburzanka dnia Sob 2:04, 12 Lut 2011, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Dyrr

Dołączył: 02 Paź 2006
Posty: 221
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Piąty Dom
Płeć: Mężczyzna


PostWysłany: Nie 8:36, 25 Lip 2010    Temat postu:

rzeczywiście, "obłąkanie" jakoś też mi nie pasuje, choć nie ma sensu sprzeczać się o słowa - gdybym był psychiatrą, a nie jestem nim, zdiagnozowałbym starą Mab w trymiga:)

jako laik, uważam, że straszliwy szok, który spowodowany został zamordowaniem jej męża na jej własnych oczach, spowodował wycofanie się jej umysłu do świata bardziej bezpiecznego - ale to tak sobie tylko mędrkujęSmile
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Saburzanka

Dołączył: 09 Lip 2010
Posty: 586
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Zamora
Płeć: Kobieta


PostWysłany: Sob 2:13, 12 Lut 2011    Temat postu:

Wycinam z tematu Edgara i wklejam tu. Pytanie za 100 marek: Jak Mab podpisała się na zeznaniu?

Szymon napisał:
Warto zwrócić uwagę na jedną scenę, w której Lord Edgar wymusza od Mad Mab złożenie podpisu, dlatego że jest tam pewien fajny smaczek Wink (...) Lord Edgar nie uśmiecha się tylko dlatego, że uzyskał od Mab korzystne dla niego zeznanie. Wszak rozpoznał kim jest Mad Mab, gdy ta parafowała się swoim dawnym nazwiskiem - nazwiskiem męża, którego on z premedytacją zamordował.

Zrobiła to na szybko, więc podpisała się imieniem, ewentualnie jeszcze swoim nazwiskiem rodowym czy jak to inaczej określić. Tak obstawiam.

Na pewno jednak Mab nie podpisała się nazwiskiem męża! Nawet wtedy, gdy już takie istniały (np. przezwiskowe wśród mieszczan), kobiety zamężne ich nie używały. Kobiety podpisywały się w ten sposób:
- Formoza de Wanszwoja (przykład polski - nazwisko rodowe dziś brzmiałoby Wanszwojska)
- Fenenna Sceper filia Gerardi Sceper (przykład niderlandzki)
- Blancha de civitate Vicensi uxor Petri de Cirerio (Blanka z Vic)
- Rosa filia olim Petri de Wiszowate, consors Bartholomaei de Magnusze (znów przykład rodzimy)

Dłuższe formuły to tylko dla pań popisujących się swoją uczonością - raczej niespotykane w XII-XIII w. Zamężna Formoza mogłaby pojawiać się w dokumentach jako - powiedzmy - "Formoza Wanszwojska, żona Mikołaja Błociszewskiego", ale nie ma mowy, żeby nazwano ją "Formozą Błociszewską". Gdyby owdowiała po raz drugi, to mogłaby się pojawić w żródłach jako "Formoza z Wanszwoi, żona nieżyjącego Dominika Chwałkowskiego z Jeżewa" (dosłownie: niegdyś Very Happy Dominika).*

Jak w ogóle wygladałay takie podpisy? Przykłady obrazkowe sygnatur**:



Inna przykładowa ilustracja sposobu określania kobiet w tamtych czasach: [link widoczny dla zalogowanych] (ups, lupy trzeba użyć). "Ego Berengaria Canuda uxor quondam Petri de Narbona" - czyli Berengaria Canuda, która czyni niniejszym dokumentem zapisy testamentowe, jest wdową - tak samo jak Mab.

Mab mogła się więc podpisać tak (oczywiście, zmyślam otczestwo, pomężostwo i miejsce pochodzenia, choć nie wypadły one sroce spod ogona, bo wszystkie je wybrałam kierując się dobrem śledztwa Very Happy):
- Mab (po prostu) albo Mab z Moffat (to obstawiam)
- Mab, córka Áedána (żeby obydwa imiona były celtyckie)
- Mab z Moffat, żona niegdyś Roberta z Blacon (no, powiedzmy, że wyszła za mąż za Anglonormana; hiperceltycko powinna się zresztą podpisać "Mab z Am Magh Fada")
Jak widać, wybór takiej wersji podpisu, gdzie pojawiałoby się nazwisko męża, jest wyborem najgorszym, bo najdłuższym. Jako szlachcianka musiałaby podać własne nazwisko (względnie imię ojca i nazwisko), a dopiero potem imię nieżyjącego męża. Nie mogłaby się podpisać jako Mab z Blacon.

Edgar główkował, ale domyślił się, kogo mu się uda sprzątnąć. Przyglądał się bacznie dziwadłu, ale uznał, że to jednak ona. Wystarczyło bardzo charakterystyczne imię Mab - zapewniam w imieniu lotnego pana Edgara.

Sądząc po specyficznym imieniu, ojczystym językiem Mab był któryś z dialektów celtyckich.



Cytat:
MAB
Usage: Ancient Celtic
Pronounced: MAAB
Other Forms: Mabb
Folklore of King Arthur's Court, Queen of the Fae. In the Celtic tradition, Queen Mab was also known as Queen Maeve. "Maeve" means mead and it was said that Mab gave this blood red wine to all of her consorts. Mead wine represented menstrual blood which was considered "the wine of women's wisdom". In Warwickshire, the word "Mabled" came to mean "led astray by the faeries or elves". In Cymric (the Welsh language) Mab was defined as meaning "small child". Additionally, Mab meant "Drunk Woman" and "Queen Wolf".


Chociaż Mab nie posługiwała się banknotami z wizerunkiem swojej słynnej imienniczki ani nie była potężną władczynią, to też miała czary w zanadrzu i potrafiła postawić na swoim. Wink

Coś dla przypomnienia o Mab/Medb/Maeve. Przyjęło się uważać, że Mab(b) to wersja walijska, Me(a)db - iryjska, a Maev(e) - zangielszczona, lecz należy pamiętać o ówczesnym zróżnicowaniu dialektycznym i nieustalonej ortografii. No to jadziem, wiśta wio!
[link widoczny dla zalogowanych]
[link widoczny dla zalogowanych]
[link widoczny dla zalogowanych]



* Pewna Katalonka czyni darowiznę w ten sposób: "Ego Berengaria filia Berengarij condam de Albareda et Marie Erumjte uxoris eius et Petrus de Fagedes maritus meus", etc. Mamy też tutaj nazwisko matki Berengarii - Maria Erumita.

Przykłady węgierskiego nazewnictwa ze świecznika:
- Elisabetha Cumana (jej nazwisko brzmiało więc Kumanka od koczowniczego plemienia, z którego pochodziła)
- Catharina Thomasina Maurocena, Veneta, vxore Stephani (ładnie jest wynazywana, a do tego mamy jej przydomek od miejsca pochodzenia - Wenecjanka)
- Adelhaida, Henrici Stelfensis Landgrauii ac Ratisbonensis Burggrauii filia, Leopoldi Austriae Ducis nepte (podano jej filiację i dalsze pokrewieństwo z ważnym księciem Austrii)
- Fenenna Zemomisli Cuiauiae Ducis filia (Polka, żona ostatniego Arpada)
Zostawiłam "nepte" i "uxore", bo tak jest to w tej średniowiecznej łacinie zapisane. Nie poradzisz. Oczywiście, królowa - jeśli już zapisywała coś manu sua - to raczej imię i ewentualnie dane o ojcu, a informacje o mężu czy pochodzeniu etnicznym skrobał ktoś inny (takie rzeczy dopisywano od razu, a czasem po dłuższym czasie, co nie podważało autentyczności dokumentu, tylko niby go objaśniało).

** Niestety, same hrabiny i królowe, chociaż nieźle się naszukałam w sieci sygnatur kobiecych z wieku XII i początków XIII.
- hrabina Toskanii i księżna Spoleto Matylda - to nie jest zwykły podpis, tylko signum comitissae (ten tytuł - nie tytuł mnie rozwala: "Matilda, Dei gratia si quid est"; zapis roztrzęsioną ręką, bo Matylda cierpiała od pewnego czasu na podagrę)
- królowa Kastylii i Leonu Urraka - signum reginae
- "aragonensis regina et barchinonensis comitissa" Petronela (na samym końcu po tytułach mamy własnoręczny podpis )
- hrabina Vermandois, francuska królowa matka Anna z Kijowa (po imieniu specjalnie dopisała - na złość innym świadkom wymienionym na dokumencie? - cyrylicą, że jednak jest królową)


Ostatnio zmieniony przez Saburzanka dnia Sob 4:41, 12 Lut 2011, w całości zmieniany 4 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Szymon

Dołączył: 27 Lip 2008
Posty: 220
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Mężczyzna


PostWysłany: Sob 10:58, 12 Lut 2011    Temat postu:

Wiedziałem, że jak napiszę, że Mab podpisała się nazwiskiem męża, to zamieścisz tutaj swój wywód dotyczący sposobów podpisywania się w średniowieczu Wink Tak, czy inaczej Edgar połapał się na podstawie podpisu z kim ma do czynienia i Ogilvy świetnie to zagrał.
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Saburzanka

Dołączył: 09 Lip 2010
Posty: 586
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Zamora
Płeć: Kobieta


PostWysłany: Sob 14:05, 12 Lut 2011    Temat postu:

Szymon napisał:
Wiedziałem, że jak napiszę, że Mab podpisała się nazwiskiem męża, to zamieścisz tutaj swój wywód dotyczący sposobów podpisywania się w średniowieczu Wink

Wiedziałeś, że wiem, że wiesz Wink, a jednak zamieściłeś. Znasz moją słabość do średniowiecznych smaczków, więc spodziewasz się, że teraz też nie oprę się pokusie. I masz rację.

Znalazłam kolejną sygnaturę kobiecą. To moja ulubienica. Ta pani przedstawiłaby się tak: "Ego domna Urraca regina de Zamora filia regis"*. Niestety, jakość signum reginae kiepściuchna, ale można sobie porównać z sygnaturą innej Urraki z poprzedniego posta:



Mab nie była królową czy wielką hrabiną, więc nie wrzuciłaby na pergamin tych wszystkich esów floresów. No dobra, niechby sobie wstawiła jeden wyzawijany świński ogonek na końcu Wink. Sam podpis Mab wyglądałby jak te porozrzucane literki, tylko w poziomie i zapewne dodałaby "de ...", bo nie była szychą i samo jej imię nic nikomu nie mówiło. Oczywiście, poza naszym lotnym Edgarem.

Szymon napisał:
Tak, czy inaczej Edgar połapał się na podstawie podpisu z kim ma do czynienia i Ogilvy świetnie to zagrał.

Bardzo wyraźnie to pokazał Very Happy

Tylko nie za bardzo wiem, co jej mąż miał wspólnego z Edgarem, bo w odcinku zaserwowano nam scenę zabójstwa jakiś tak cicho. Sądząc ze stroju Mab, była ona w miarę wysoko urodzona. Zabicie jej męża tak łatwo dałoby się ukryć? Mogli go załatwić gdzieś w lesie, na skrzyżowaniu dróg. Powiedzmy, że jechał sobie z żoną, Mab poszła za potrzebą i wtedy dokonano - z polecenia Edgara, który za nimi jechał - rachu ciachu i do piachu. Mab to zobaczyła, zwiała, a że była w leśnej głuszy, to już w niej została. To by było dla mnie sensowniejsze, bo w zamku ona też powinna dostać sztylecikiem po żebrach (nie udałoby jej się szybko zwiać z twierdzy przecież, chyba że przez okno). No ale śmierć i tak dopadła męża Mab.

Swoją drogą, jakoś nie myślałam o Mab w sposób celtycki. Myślałam, że Mab to może być zdrobnienie. Raczej typowałam Mabel, chociaż w głowie mi świtało, że to był skrót jakiegoś innego imienia.

Cytat:
MABEL
Gender: Feminine
Usage: English
Medieval feminine form of AMABILIS. This spelling and Amabel were common during the Middle Ages, though they became rare after the 15th century.


Czyli pudło. Słynna Mabel to była ... Mabel de Belleme Wink
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
nothing's forgotten

Dołączył: 06 Mar 2010
Posty: 125
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta


PostWysłany: Pią 0:19, 18 Lut 2011    Temat postu:

Pozwolę sobie odnieść się do najbardziej chyba charakterystycznej cechy Mab, bo ten porzucony wątek mnie zainspirowal do zastanowienia się nad tym, jak łatwo podążamy za podsuniętymi nam skojarzeniami. Czy pomysł, że postać Mab to materiał dla psychiatry nie jest przypadkiem zbyt prostym wnioskiem wyciągniętym z sugestii scenarzystów? Współcześni mawiali w końcu o niej Mad Mab. Sama tak jeszcze przed chwilą o niej myślałam, ale właśnie zdałam sobie sprawę z tego, że myślałam tak bezpodstawnie.

Przypadek Mab nie bardzo się łapie do jakichkolwiek klasyfikacji zaburzeń psychicznych. A właściwie nie tyle nie bardzo się łapie, co nie bardzo wiadomo, czy się łapie. Objawy Mab nie pasują w sposób jednoznaczny do kryteriów żadnego zaburzenia. To może nie jest jeszcze szczególny kłopot, bo nie tak znowu rzadko zdarza się, że rzeczywistość nie przystaje idealnie do modelu, ale o Mab mamy za mało informacji. Bycie świadkiem tragicznej i nagłej śmierci bliskiej osoby mogło potencjalnie prowadzić do wystąpienia niektórych symptomów jakiegoś zaburzenia (niekoniecznie do jego pełnego obrazu klinicznego), ale tego typu związek wcale nie jest oczywisty. Szybciej już dałoby się obronić hipotezę, że to poczucie zagrożenia jej własnego bezpieczeństwa mogło ją doprowadzić do tego niby obłąkania. Problem z Mab polega jednak na tym, że nie tylko jej umysł pracuje sprawnie i racjonalnie (co jeszcze może się zdarzyć przy niektórych zaburzeniach psychicznych), ale również i emocje nie pozostawiają wiele do życzenia (co już zazwyczaj przy zaburzeniach nie występuje). Można byłoby ostatecznie końcowy epizod death finds you now potraktować jako objaw utraty kontaktu z rzeczywistością, ale przypadkiem autor scenariusza przypisał tym słowom istotną siłę sprawczą. Ostatecznie potwierdza to więc raczej hipotezę, że Mab posiada trafną wiedzę na temat swoich możliwości, co akurat należałoby uznać za argument na rzecz jej zdrowia psychicznego.

Byłabym ostrożna z diagnozą Mab. Mab to kobieta o niegdyś wysokiej pozycji społecznej, którą w dość niejasnych okolicznościach utraciła, co zaowocowało jej zubożeniem i społeczną izolacją. Wszystko, co można jej przypisać, to pewne zdziwaczenie. Przy stanie naszej wiedzy opartej na jednym tylko odcinku należałoby stwierdzić, że Mab raczej nie jest zaburzona. Jedynie - jak to się dziś mówi - wykluczona. Brak informacji o szczegółach z jej przeszłości oraz bieżących przeżyciach powoduje, że trudno stwierdzić, czy to jej dziwaczność doprowadziła ją do izolacji, czy też izolacja do zdziwaczenia. Wiemy tylko tyle, ile wiemy i niczego więcej nie możemy się już dowiedzieć. W diagnozie zaburzeń należy przyjmować "domniemanie normalności" i z tego punktu widzenia diagnoza Mab jako osoby zaburzonej byłaby nieuprawniona i naciągana. Tym bardziej, że współczesne klasyfikacje zaburzeń psychicznych nie przystają do czasów, w których "żyła" Mab. Nie da się utrzymać tezy, że przez te prawie tysiąc lat nie uległy zmianie normy dotyczące zachowania. A to normy pozwalały przez wieki definiować patologię i izolować tych, którzy do norm nie przystawali, choć niekoniecznie byli zaburzeni z punktu widzenia dzisiejszych poglądów. Co najwyżej byli "nienormalni".

Jakby co, spieszę uspokoić: nie jestem psychiatrą Wink
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Hound of Lucifer

Administrator
Dołączył: 30 Maj 2008
Posty: 1549
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Ravenscar / Warszawa Bemowo
Płeć: Mężczyzna


PostWysłany: Pią 9:23, 18 Lut 2011    Temat postu:

Być może jednak uda się dowiedzieć czegoś więcej o Mab, bo posiadam nowelizację tego odcinka, może jest tam coś, czego nie pokazali na ekranie, w wolnej chwili przeczytam i dam znać, jeśli znajdę coś nowego Smile
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Saburzanka

Dołączył: 09 Lip 2010
Posty: 586
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Zamora
Płeć: Kobieta


PostWysłany: Pią 11:02, 18 Lut 2011    Temat postu:

Hound of Lucifer napisał:
posiadam nowelizację tego odcinka

Offtopicznie, ale aż mnie korci, żeby zadać to pytanie. Houndzie, masz nowelizacje odcinków trzeciej serii? Wszystkich czy kilku?

nothing's forgotten napisał:
Jakby co, spieszę uspokoić: nie jestem psychiatrą

Nie trzeba zaraz spieszyć, bo to od razu widać. Potraktowałaś temat jak humanistka. Wink

nothing's forgotten napisał:
W diagnozie zaburzeń należy przyjmować "domniemanie normalności"

No, tego to nie napisał psychiatra na pewno Razz

Psychiatrzy pewne rzeczy niby wiedzą, ale generalnie zawsze na kogoś coś znajdą i będą się upierać, że to obiektywnie, że fizjologicznie, bla bla bla. Są choroby tak oczywiste (przynajmniej dla mnie), jak dwubiegunówka, którą dość łatwo odkryć u osób historycznych (wiem, że nie można do końca udowodnić, bo pacjent nie żyje). Taką osobą była ewidentnie np. Emerencjanna Pociejowa, żyjąca w czasach saskich. Co ciekawe, w okresie, gdy zachowania kobiet oceniano o wiele restrykcyjniej niż zachowania mężczyzn, a - jak wiadomo - to babki stoją na straży patriarchatu Razz, niezbyt życzliwe jej kobiety bardzo jej współczuły i uważały, że jest właśnie chora, chociaż zachowywała się skandalicznie w okresie burzy i naporu. W okresie załamki .. no może oszczędzę sobie szczegółów. W każdym razie sądzę, że zorientowano się - mimo kiepściuchnej wiedzy o chorobach i zaburzeniach tzw. nerwowych - że coś jest z nią nie tak, bo te okresy były naprzemienne. Mimo to Emerencjanna nie była uważana za niepoczytalną i nei miała prooblemu z wyjściem za mąż po raz drugi. W jej rodzie występowały już poważne zaburzenia zresztą (chociaż inne) bo piękny portret je krewniaka, osoby niedorozwiniętej i psychicznie zwichrowanej, dała Anna Stanisławska w swoim wierszowanym pamiętniku bodajże pokolenie wcześniej. A znów ojciec tego nieszczęsnego kolesia był słynnym sadystą, którego - na tle okrucieństw epoki - uważano powszechnie za wręcz chorego. Więc nie zgadzam się z tym, że nie można mówić o niektórych osobach z przeszłości, że są 'psychicznie niewinne'. Można nawet w średniowiecznych zapiskach, jeśli są dokładne i prowadzone systematycznie, znaleźć modelowe wręcz przykłady tego, co dziś rozpoznaje się jako depresję. I ja akurat wierzę, że to właśnie depresja. Bo ma typowe objawy, a takoż trwa tyle, ile by trwała nieleczona depresja. Wydaje mi się, że w wypadku jednego z niderlandzkich malarzy, który był zakonnikiem, otoczenie się zorientowało, że choruje. Nie jestem też pewna, czy nie próbował się zabić, ale na 100% się nim opiekowano i otaczano troską oraz nadzorem. Oczywiście, ta depresja wreszcie przeszła i się już na szczęście nie powtórzyła. Uff, to tak w temacie szaleństw i chorób w europejskiej historii.

Dla mnie psychiatria jest obszarem pogranicznym, nie do końca medycznym. A czy Mab była chora psychicznie? Jeśli można się czegoś tutaj czepić, to według mnie przede wszystkim zaburzeń osobowości (odruchy Mab, będące integralną częścią jej samej, nie wychodzą kobiecinie na dobre, a jakoś wyraźnie ich nie kontroluje) oraz zachowań odbieranych jako nienormalne przez otoczenie w danych warunkach (wychowanie, wdrażanie społeczne, normy zachowania, skala ocen, etc.). Ale tak byłaby oceniana niemal każda osoba, która np. głośno podważa pewien porządek, grzebie się w jakichś dziwnych rzeczach zamiast robić to, co reszta, itd.



Jedno jest takie jakieś zastanawiające u Mab. Jej reakcja na widok Edgara. Jej bełkot i to całe zachowanie, takie zwierzęce (ale to mogło przejść ze świnek od długiego z nimi pożycia Wink). W tej scenie Mab nie zachowuje się jak osoba zupełnie zdrowa. Nie poznaje Edgara i głośno zadaje sobie pytania. Wiem, że to po to, żeby widzowie nie przeoczyli faktu, że wystrojony koleś prawdopodobnie jest kimś z jej tzw. poprzedniego życia. Jak się potem okazuje, musiała pewien szczegół, który okazuje się - zwodniczo? - kluczem, wyprzeć z pamięci. To, że wyparła tak ważną rzecz (rozgraniczającą jej żywot w społeczeństwie na dwa etapy), jest jakoś tam wytłumaczalne. Chodzi mi jednak o to, jakim głosem ona te pytania bełkocze, jakie miny robi i jak się zachowuje. Na moje oko te reakcje są pokazane w charakterystyczny sposób i coś o Mab mówią. Niekoniecznie to, że jest superinteligentna, pełna gracji i umie się zachować Razz Raczej to, że stała się zwierzęciem. A jeśli aż takim zwierzem nie była wtedy, kiedy znała Edgara, to zapewne nie tylko miejsce zamieszkania się u niej zmieniło. W główce też coś drgnęło i się nieco pokrzywiło.


Ostatnio zmieniony przez Saburzanka dnia Pią 20:20, 18 Lut 2011, w całości zmieniany 4 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Hound of Lucifer

Administrator
Dołączył: 30 Maj 2008
Posty: 1549
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Ravenscar / Warszawa Bemowo
Płeć: Mężczyzna


PostWysłany: Pią 12:09, 18 Lut 2011    Temat postu:

Saburzanka napisał:
Hound of Lucifer napisał:
posiadam nowelizację tego odcinka

Offtopicznie, ale aż mnie korci, żeby zadać to pytanie. Houndzie, masz nowelizacje odcinków trzeciej serii? Wszystkich czy kilku?


Mam wszystkie istniejące nowelizacje odcinków RoS, bo kupiłem "The Complete Adventures of Robin of Sherwood". Znowelizowane zostały wszystkie odcinki 1. i 2. serii oraz część z 3. serii. Szczegóły tutaj: [link widoczny dla zalogowanych]
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Saburzanka

Dołączył: 09 Lip 2010
Posty: 586
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Zamora
Płeć: Kobieta


PostWysłany: Pią 14:26, 18 Lut 2011    Temat postu:

No proszę!!
A ja mam nawet zdjęcie Annabelle Lee w innej roli. W końcu kilkanaście ich zagrała: [link widoczny dla zalogowanych]
Niestety, pani Lee znów jest brudna, ale przynajmniej można podziwiać jej cielesne uroki Very Happy Annabelle Lee w serialu "Dick Turpin" (1979-1980). W odcinku "The Capture" Annabelle Lee występuje jako Jane Kelsey: http://www.youtube.com/watch?v=sH0U6uN6XEo



Annabelle Lee zagrała tu nie jedną, a dwie role - Poll Maggot (co za nazwisko! Wink) oraz Jane Kelsey, XVIII-wieczną aktorkę. Czy ten pan z tyłu ze świetlistymi rogami to czasem nie jest mąż aktrisy? Jakiś dramaturg albo dyrektor teatru... Nie wiem, nie oglądałam serialu, który może być całkiem smaczny.

Cytat:
Dick Turpin to typ rozbójnika przypominającego po trosze Robin Hooda, który zabierał bogatym a obdarowywał biednych. Jego przeciwnikiem jest Sir John Glutton, mężczyzna bez żadnych skrupułów. Glutton zatrudnia Kapitana Spikera, któremu powierza schwytanie Turpina.

[link widoczny dla zalogowanych] (postać) [link widoczny dla zalogowanych] (serial). Oczywiście, scenariusz pisał m.in. Richard Carpenter Very Happy * Co chyba słychać:

Captain Nathan Spiker: I've a part I want you to play. It's not Cleopatra, but you could find it rewarding.
Jane Kelsey: What part?
Captain Nathan Spiker: A lady. A lady in distress.
Jane Kelsey: What's the play?
Captain Nathan Spiker: The capture of Dick Turpin.


*Natknęłam się też na wyimki z wywiadów przeprowadzonych z Richardem Carpenterem, ale jeszcze nie czytałam. Widzę, że są zdjęcia z RoS oraz wytłuszczone tytuły "DICK TURPIN", "SMUGGLERS" (jeden odcinek oglądałam) i "ROBIN OF SHERWOOD" Wink
Proszę, oto strona: [link widoczny dla zalogowanych]


Ostatnio zmieniony przez Saburzanka dnia Pią 14:46, 18 Lut 2011, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
nothing's forgotten

Dołączył: 06 Mar 2010
Posty: 125
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta


PostWysłany: Sob 1:10, 19 Lut 2011    Temat postu:

Saburzanka napisał:
nothing's forgotten napisał:
Jakby co, spieszę uspokoić: nie jestem psychiatrą

Nie trzeba zaraz spieszyć, bo to od razu widać. Potraktowałaś temat jak humanistka. Wink

nothing's forgotten napisał:
W diagnozie zaburzeń należy przyjmować "domniemanie normalności"

No, tego to nie napisał psychiatra na pewno Razz


To ciekawe, bo tego właśnie sposobu myślenia nauczyłam się miedzy innymi od psychiatrów. Rozróżnienie na model biologiczny (lub medyczny) i humanistyczny jest już tak bardzo archaiczne, że dla mnie ma ono charakter wyłącznie historycznej zaszłości. Zresztą, istotne różnice miedzy modelami dotyczyły głównie zasadności podejmowania różnego rodzaju oddziaływań wobec osób zaburzonych. Dziś dotyczą w zasadzie już tylko zakresu prawnie zdefiniowanych kompetencji do ich podejmowania.

Saburzanka napisał:
Są choroby tak oczywiste (przynajmniej dla mnie), jak dwubiegunówka, którą dość łatwo odkryć u osób historycznych (wiem, że nie można do końca udowodnić, bo pacjent nie żyje).


Nie ma oczywistych chorób (na etapie diagnozy nawet w medycynie, przyjmowanie założenia o oczywistości czegokolwiek prowadzi często do oczywistych błędów diagnostycznych i terapeutycznych). Z punktu widzenia psychiki, w ogóle nie ma chorób. Są zaburzenia (i to zarówno w klasyfikacjach psychiatrycznych, jak i psychologicznych, bo … to te same klasyfikacje Wink). Nie ma też oczywistych zaburzeń. Zdarzają się dość „oczywiste” przypadki. A że byle konował potrafi zrobić z grypy przeziębienie to inna sprawa i często nie ma to szczególnych konsekwencji. Gorzej jednak, kiedy z raka mózgu zrobi anemię...

Saburzanka napisał:
Więc nie zgadzam się z tym, że nie można mówić o niektórych osobach z przeszłości, że są 'psychicznie niewinne'. Można nawet w średniowiecznych zapiskach, jeśli są dokładne i prowadzone systematycznie, znaleźć modelowe wręcz przykłady tego, co dziś rozpoznaje się jako depresję. I ja akurat wierzę, że to właśnie depresja. Bo ma typowe objawy, a takoż trwa tyle, ile by trwała nieleczona depresja.


A ile właściwie trwa nieleczona depresja? Jakie są jej typowe objawy? I o której depresji tu mowa?

Nie twierdzę, że nie można mówić o osobach z przeszłości w kategoriach diagnostycznych. Niemniej, takie diagnozowanie jest obciążone dużym ryzykiem błędu i wszyscy, którzy cokolwiek o diagnozie wiedzą, wiedzą także, że nie ma co do tego wątpliwości. Relacje osób trzecich to często jedyna kategoria danych, którymi w takiej sytuacji dysponujemy (a w diagnozie raczej w ogóle nie należy z niej korzystać, jeśli już, to w bardzo ograniczonym zakresie). Nawet wnioskowanie z pamiętników jest bardzo niemiarodajne (i twierdzą to sami historycy, o psychologach nie wspominając). To, co człowiek chce o sobie powiedzieć, to czasem coś zupełnie innego od tego, czego musimy się o nim dowiedzieć, aby móc cokolwiek orzekać. W odniesieniu do postaci historycznych można więc tylko domniemywać, ale nie można tego zweryfikować. Reszta jest kwestią wyłącznie osobistej wiary i przekonania, co do własnej nieomylności.

Saburzanka napisał:
Dla mnie psychiatria jest obszarem pogranicznym, nie do końca medycznym.


Rozumiem, że etiologia zaburzeń psychicznych jest „obszarem pogranicznym” w tym sensie, ze mamy w niej do czynienia zarówno z endo-, jak i egzogennymi czynnikami ryzyka. Ale to nie różni jakoś szczególnie zaburzeń psychicznych od pozostałych jednostek nozologicznych.

Saburzanka napisał:
A czy Mab była chora psychicznie? Jeśli można się czegoś tutaj czepić, to według mnie przede wszystkim zaburzeń osobowości (odruchy Mab, będące integralną częścią jej samej, nie wychodzą kobiecinie na dobre, a jakoś wyraźnie ich nie kontroluje) oraz zachowań odbieranych jako nienormalne przez otoczenie w danych warunkach (wychowanie, wdrażanie społeczne, normy zachowania, skala ocen, etc.). Ale tak byłaby oceniana niemal każda osoba, która np. głośno podważa pewien porządek, grzebie się w jakichś dziwnych rzeczach zamiast robić to, co reszta, itd.


Zaburzenia osobowości uchodzą za najbardziej obecnie nadużywaną kategorię diagnostyczną. Również, co ciekawe, coraz częściej nadużywaną w języku potocznym (takie czasy!). I co jeszcze ciekawsze, większość zaburzeń osobowości nie daje aż tak spektakularnych zmian w zachowaniu, jak się powszechnie uważa (może z wyjątkiem zaburzeń antyspołecznych, bo one bywają dość wyraziste, co nie znaczy, że nie da się ich z czymś pomylić przy deficytach informacji diagnostycznych). Osoba zaburzona wcale nie musi „głośno podważać pewnego porządku” ani „grzebać się w jakichś dziwnych rzeczach” (wręcz przeciwnie, niektóre zaburzenia są nadzwyczaj spokojne). Większość zaburzeń osobowości daje bardzo często obraz pozornego dobrego przystosowania, a problemy ukryte są znacznie głębiej. I często tylko ktoś o dużym doświadczeniu klinicznym (i to też nie zawsze) może na podstawie skąpych informacji powziąć podejrzenia, że coś jest nie tak. Ale podejrzenia nie wystarczą za podstawę diagnozy.

Saburzanka napisał:
Chodzi mi jednak o to, jakim głosem ona te pytania bełkocze, jakie miny robi i jak się zachowuje. Na moje oko te reakcje są pokazane w charakterystyczny sposób i coś o Mab mówią. Niekoniecznie to, że jest superinteligentna, pełna gracji i umie się zachować Razz Raczej to, że stała się zwierzęciem. A jeśli aż takim zwierzem nie była wtedy, kiedy znała Edgara, to zapewne nie tylko miejsce zamieszkania się u niej zmieniło. W główce też coś drgnęło i się nieco pokrzywiło.


Co takiego te reakcje o niej mówią? W jakim sensie stała się zwierzęciem? Czy w takim, że potrafi odróżnić uczciwość i prawdę od nieuczciwości i kłamstwa? Czy w takim, że potrafi się pokierować motywem zemsty? Czy może jeszcze w jakimś innym… Ludzi i zwierzęta łączy znaczne podobieństwo genetyczne (różne oczywiście w zależności od gatunków), ale czy jest w czymś coś nieludzkiego? Raczej niektóre „byty mentalne” są obce światu zwierzęcemu. Przy całej mojej sympatii dla zwierzaków, mają przed sobą jeszcze znaczną „ewolucyjną psychologiczną przyszłość” Smile.

Saburzanka napisał:
Psychiatrzy pewne rzeczy niby wiedzą, ale generalnie zawsze na kogoś coś znajdą i będą się upierać, że to obiektywnie, że fizjologicznie, bla bla bla.


Jasne, żadna trudność. Każdy, kto miał cokolwiek wspólnego z diagnozą jest w stanie coś znaleźć i u Mab, i u każdego innego człowieka. Bez najmniejszego problemu mogę Mab przypisać zaburzenia artykulacji dźwięków mowy, wzmożoną reakcję zaskoczenia, flashbacki, fugę i inne mechanizmy dysocjacyjne (nie tylko amnestyczne) oraz wiele kolejnych symptomów... Wszystkie one wskażą szybciej na zaburzenia lękowe niż zaburzenia osobowości (choć, jak wiadomo, niektóre zaburzenia lubią ze sobą współwystępować i cholera wie właściwie, dlaczego Very Happy). W zasadzie, że to zaburzenie lękowe wiem intuicyjnie jeszcze przed zastanowieniem się nad tym, jakie to symptomy u Mab obserwuję i jakie procesy mogą się za nimi kryć. Ale pod czymś takim nikt przy zdrowych zmysłach się nie podpisze. I bynajmniej nie z powodu humanistycznego czy jakiegokolwiek innego podejścia, modelu, czy jak to tam zwal, ale przez szacunek dla własnego nazwiska i dbałość o przyszłość zawodową Wink...

A prywatnie mogę zaświadczyć, że temat tych tzw. zaburzeń nie jest wart nawet ćwierci tej uwagi, którą mu tu poświęciłyśmy. Jeśli nie nakazują tego jakieś nadrzędne względy (np. prawne), lepiej doszukiwanie się zaburzeń zostawić w spokoju. Ludzie są sami w sobie bardziej interesujący i bezpowrotnie tracą ten walor kiedy się na nich zaczyna patrzeć przez pryzmat ogólnikowych klasyfikacji, które w gruncie rzeczy niczego nie wyjaśniają i są niczym więcej, jak tylko pewną (niedoskonałą, więc nieustannie zmienianą) próbą uporządkowania aktualnego stanu wiedzy. Mab też pozostanie dla nas znacznie ciekawszą postacią, póki jej nie zaetykietujemy i nie wpakujemy do stosownej przegródki. I to podejście również nie wynika z modelu humanistycznego. Wiąże się z bardzo starym pytaniem, czy na człowieka należy patrzeć jak na zespół względnie stabilnych cech, czy też raczej jak na dynamiczny proces. Pierwsze bywa bardziej użyteczne (ze względu na cele, do których psychiatria i psychologia są „używane” przez społeczeństwo). To drugie jednak jest znacznie bardziej i po ludzku ekscytujące.

A Mab była fajna, sympatyczna i fenomenalnie skuteczna. No i nie da się zaprzeczyć temu, że dobrze zagrana, skoro dało się zadać pytanie, na jaką to przypadłość właściwie cierpiała. Była wiarygodna. Gdyby grało tę postać wielu innych z naszego RoSowego gwiazdozbioru (przykładów oszczędzę), w ogóle byśmy się nad tym nie zastanowili, bo od początku do końca wyglądałoby to na farsę. Niech Mab taka pozostanie. I niech tam sobie nawet będzie Mad Mab, ale bez zbędnych epitetów zaczerpniętych z DSM, ICD i im podobnych.
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Saburzanka

Dołączył: 09 Lip 2010
Posty: 586
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Zamora
Płeć: Kobieta


PostWysłany: Sob 1:42, 19 Lut 2011    Temat postu:

Kobieto! Przez Ciebie tchu nie złapię! Very Happy Pięknie mnie wbiłaś w ziemię swoim diagnostycznym pantofelkiem z baaaardzo wysoką szpilką. Nie będę robić tutaj jednak piętrowych cytatów i się bronić jakimiś zardzewiałymi ze starości sztyletami. Swoim małym chłopskim rozumkiem i chorymi zmysłami oraz zwichrowanym językiem próbowałam cokolwiek tutaj uporządkować, ale moje psychotyczne zameczki z piasku zostały roztarte w proch!

Moja cudowna czarownico forumowa, otóż widzę, że mam do czynienia z wybitną specjalistką, która ma tak poważne podejście do pacjenta - zbyt skomplikowane dla wielu konowałów i zbyt niebezpieczne dla wielu lekarzy - że głowa mi zaraz pęknie od nadmiaru wrażeń. Jednak nie miałam przyjemności spotykać często ani takich lekarzy, ani psychologów. Niniejszym więc jestem nawet nie zawstydzona, ale niesłychanie wręcz podniecona faktem, że takowy medyczny pogranicznik się objawił. Sam z siebie.

Co do historycznych źródeł, to nie mogę się zupełnie zgodzić co do potępienia w czambuł np. dzienników czy całych zbiorów obfitej korespondencji, chociażby z XVIII w. Poza tym od czegóż jest krytyka źródeł? Tak jak Ty od ciągłego obcowania z przypadkami masz intuicję (tak się mówi, nie poradzisz na dzisiejszy język, bo to nie do końca o mglistą intuicję tu chodzi), co jest A, co jest BE, a co FE, tak ja od napęczniałych karteluszek, fiszek, druczków, etc., czyli też swego rodzaju przypadków, mam takąż właśnie intuicję. O chorobach czy zaburzeniach mogę myśleć głupoty, ale od czegoś mam znajomych specjalistów, żeby mi uświadomili, co jest FE, a co ewentualnie może być A. Gdyby było tak, jak piszesz, to nie można byłoby niczego ustalić. "Ustalenie" to złe słowo, bo tyle twierdzeń jest dyskusyjnych, a co dopiero teorii! Chodzi jednak o pozbieranie się w całym tym ludzkim śmietniku faktów, mitów, wyobrażeń, źródeł, w jakim siedzimy i jaki ciągle się rozrasta. Ot, fakty! Jakie znów fakty? Są teraz nawet fakty medialne, prawda?

A co do sposobu myślenia, który - jak się łudzę - nieraz mi przypomina ... Twój (nie obrażaj mi się czasem za takie bluźnierstwo!), choć inaczej się objawia na tzw. wizji, to nauczyłam się go od historyków. Jak widać, są tacy fachowi historycy, jak i psychiatrzy. I to mnie cieszy. Nie chcę głośno tego powiedzieć, żeby niektórzy członkowie moich kręgów Very Happy tego nie usłyszeli, ale swoje zdanie o lekarzach mam. Jak sama widzisz, nie jestem ich wielbicielką. Gdybym tak często, jak Ty, widziała tych prawdziwych Wink, to pewnie miałabym inne zdanie.

Za dużo offtopa!!! O czym to pisano tutaj jeszcze na temat Mab? Aha, że kocha zwierzęta, jest generalnie cudowną i prawą istotą, etc. No dobrze, dobrze. Czy ja mówię, że nie? Akurat niektórzy banici mają u mnie krechę straszną właśnie po scenie z Mab. Śmiali się z niej w sposób obrzydliwy i głośny, traktując ją jak głuchą rzecz i to mnie tak wnerwiło, że teraz ciągle widzę tylko zaburzenia osobowości Very Happy, antyspołeczne zachowania i podłość bez granic mojego byłego ulubieńca, niejakiego Szkarłatnego. Obecnie jedyna dla mnie zaleta tego pana zasadza się na aktorstwie Raya W. I pan Ray W., i pani Annabelle L. stworzyli zresztą wspaniałe kreacje.

Co do bycia zwierzęciem, to kompletnie się z tym nie zgadzam. Wiem, że nie jestem specjalistą z psychiatrii, psychologii, socjologii, etc., ale akurat historia i kulturoznawstwo są dobrym polem do poczynienia niejakich obserwacji. Dlatego też uważam, co jest mocno kontrowersyjne (wiem i nie zamierzam tutaj się podporządkowywać przyjętej ogólnie opinii), że ze zwierzętami mamy tyle wspólnego, co fizjologię. I tyle. To podobieństwo dotyczy każdego człowieka bez żadnego wyjątku. Reszta jest dyskusyjna. Co najmniej dyskusyjna, bo tutaj w grę wchodzą różne modele, czasy, miejsca, etc. Właśnie cała ta reszta to coś, co jest niesłychanie ciekawe. To ogromne pole do popisu dla dalszych, owocnych poszukiwań. Czego wszystkim życzę.

Uffff... Nie sprawdzam tego, tylko wysyłam i idę do kuchni posypać głowę popiołem. Spopielić kosmyk własnych włosów czy może kawałek paznokcia?

>>>

Głowa posypana - zgadnij czym - MUSZĘ JEDNAK EDYTOWAĆ, bo mnie strasznie nakręcasz. Tym bardziej, że to chodzi o coś bardzo związanego z serialem jako poniekąd parahistorycznym, i z samą panią Mab. Niestety, wkleję cytaty, bo chodzi mi o pewne piekne fachowe sformułowania, które rozumiem, ale których sama nie umiem zastosować tak, żeby to było poprawnie.

nothing's forgotten napisał:
Rozumiem, że etiologia zaburzeń psychicznych jest „obszarem pogranicznym” w tym sensie, ze mamy w niej do czynienia zarówno z endo-, jak i egzogennymi czynnikami ryzyka. Ale to nie różni jakoś szczególnie zaburzeń psychicznych od pozostałych jednostek nozologicznych.

Chodzi mi o coś innego. Nie wiem dlaczego tak jest, ale psychika i czynniki na nią wpływające wydają mi się - jak to ująć? - niematerialne, choć to nie od początku i nie do końca jest prawda. Oczywiście, jest to śmieszne myślenie i powinnam się wstydzić.
Weźmy przykład trutkowy, żeby było historycznie i oklepanie. Jak ktoś się czymś podtruwa (np. w lekach stosowanych na kiłę niegdyś) albo coś dziwnego spożywa (np. sporysz w chlebie), to jakoś wydaje mi się to OK i normalne. A jak pewien czynnik wpływa na coś innego niż jelita Wink, to jakoś wydaje mi się niemedyczny. Przecież takie myślenie jest bez sensu.
Do tego w pewnych kulturach czy wręcz warstwach społecznych w danym czasie mamy jakieś choroby fizyczne czy zaburzenia zachowania (czyli - jak to mówią na mieście - szajby), które już potem nie występują. Więc czy to jest omam zbiorowy, czy też coś jest na rzeczy? Może to coś znanego skądinąd, ale ci ludzie inaczej - z wielu powodów, niech będzie, że dietetycznych Wink - reagowali na dany czynnik chorobotwórczy?

nothing's forgotten napisał:
To, co człowiek chce o sobie powiedzieć, to czasem coś zupełnie innego od tego, czego musimy się o nim dowiedzieć, aby móc cokolwiek orzekać.

Każde źródło jest właśnie źródłem, które powstało z jakiegoś powodu i dla jakiegoś celu, stworzył je ktoś dla kogoś, etc. Nie są i nie moga być obiektywne Wink, chociaż nie ma co przesadzać. Czym jest obiektywizm i jakie sfery obejmuje? Przede wszystkim jednak ważne jest podejście do źródeł. Można z nich mnóstwo wyciągnąć, ale czy to są aby fakty? Bardzo mi się podobało to, czego uczył nas jeden z bardzo mądrych i niebanalnych profesorów (mediewista). Mówił z uśmiechem, że jeśli ktoś zajmuje się średniowieczem, to zajmuje się literaturą, a dobry historyk staje się świetnym literaturoznawcą. Z dokumentu, z którego nie wyrwiesz tzw. gołych faktów o jakimś wydarzeniu czy o czyimś zaburzeniu psychicznym Wink, można wyciągnąć tysiąc rzeczy, a nie akurat to, co laikowi wydaje się najważniejsze ("No, było tak, czy nie?"). To są rzeczy milion razy ważniejsze i od dość dawna wielu historyków właśnie na tym się skupia. Przecież najważniejsi są ludzie - to, jak odbierali świat, co (i dlaczego tak dziwnie) myśleli, w jaki sposób okazywali uczucia, co robili za zamkniętymi drzwiami i w miejscach publicznych... A ludzie średniowiecza byli inni niż my. Bardzo się od nas różnili! Ogromnie. Nie lubię więc gadania, że "oni byli tacy sami jak my, bo ludzie się nie zmieniają". Tak z reguły gadają średni aktorzy produkcji filmowych. No figa! To po prostu brednia, która się fajnie sprzedaje.

nothing's forgotten napisał:
Wiąże się z bardzo starym pytaniem, czy na człowieka należy patrzeć jak na zespół względnie stabilnych cech, czy też raczej jak na dynamiczny proces. Pierwsze bywa bardziej użyteczne (ze względu na cele, do których psychiatria i psychologia są „używane” przez społeczeństwo). To drugie jednak jest znacznie bardziej i po ludzku ekscytujące.

No właśnie. Dla uproszczenia mówimy o pierwszym, ale wiemy, że chodzi o to drugie. Nie tylko w historii czy medycynie, ale w ogóle tak urządzony jest nasz ludzki świat - ponoć najlepszy ze światów. Rozkładanie wszystkiego na czynniki pierwsze i ułamkowe jest bardzo ekscytujące, ale żeby się porozumieć z innymi i cokolwiek im przekazać z tego, co mamy w środku, musimy i tak wiele rzeczy uprościć, spłaszczyć i podać na tacy, chociaż wiemy, że w głowie zamiast zgniecionej skórki i pestki mamy ogród pełen pachnących brzoskwiń, a każda jest inna od drugiej. Musimy po prostu dostosować się do pewnych matryc, choćby komunikacyjnych.

notting's forgotten napisał:
Zaburzenia osobowości uchodzą za najbardziej obecnie nadużywaną kategorię diagnostyczną. Również, co ciekawe, coraz częściej nadużywaną w języku potocznym (takie czasy!).

Niestety, wielokrotnie słyszałam lekarskie prześmiewki, że jak psychiatrze trudno jest coś wciepnąć pacjentowi, to spokojnie może wwalić właśnie to. Myślę, że w skomplikowanych przypadkach dorzucenie magicznych literko-cyferek w tym stylu zdarza się wcale nie tak rzadko.

notting's forgotten napisał:
Osoba zaburzona wcale nie musi „głośno podważać pewnego porządku” ani „grzebać się w jakichś dziwnych rzeczach” (wręcz przeciwnie, niektóre zaburzenia są nadzwyczaj spokojne).

Chodzi mi o coś takiego, co jest właśnie związane z Mab. Osoby robiące to, co zacytowałaś i jakoś upierdliwe dla otoczenia są często odbierane jako:
1) dziwacy vel ekscentrycy,
2) szajbusy vel wariaci.
Myślę, że to niestety zależy np. od pozycji społecznej danej osoby. O ile król czy arystokrata z ewidentnym zaburzeniem będzie raczej traktowany jako ekscentryk tylko dlatego, że nie można mu podskoczyć, o tyle taka Mab jest niegroźna, więc można jej krzywdę zrobić, wykluczyć, opluć, a nawet zabić. Nazywanie jej wariatką i wyśmiewanie to naprawdę lajcik. I to jest najsmutniejsze w całej tej historii.

Od wklejania kolejnych porcyjek cytatów, które są niesłychanie inspirujące - ale poza wizją już teraz - zaraz rozbolą mnie paluszki. Lecę nastawić kawę.[


Ostatnio zmieniony przez Saburzanka dnia Sob 13:01, 19 Lut 2011, w całości zmieniany 9 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
nothing's forgotten

Dołączył: 06 Mar 2010
Posty: 125
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta


PostWysłany: Sob 13:04, 19 Lut 2011    Temat postu:

Oj, coś mi się zdaję, że się wcale a wcale nie rozumiemy.

Nie kwestionuję wartości źródeł historycznych ani dla świata, ani dla historii. Nie znam się na tym zresztą, więc nie śmiałabym, tym bardziej, że logika nakazuje mi przyjąć, iż każda dziedzina musi mieć swoje sprawdzone metody badawcze. Inaczej groziłoby jej unicestwienie, a historia miewa się nie gorzej niż inne kierunki humanistyczne. Podkreślam natomiast nieszczególną psychologiczną wartość diagnostyczną tych źródeł. Prawdopodobnie dla potrzeb historycznych taka „diagnoza na oko” jest wystarczająca. Z psychologicznej perspektywy jej wartość jest ograniczona, co nie oznacza, że się z niej nie korzysta wcale, a jedynie tyle, że się jej nie ufa bezgranicznie. O tym właśnie napisałam. Problem w tym, że nie dyskutujemy tu o źródłach historycznych, a o fabularnej opowieści, na ktorej kształt złożyla się praca umysłów i osobiste motywy wielu różnych ludzi. Z tego właśnie powodu dla psychologii wartość diagnostyczna pisanych źródeł historycznych i filmu może być porównywalna. Obstawiałabym, że dla historii tak już być nie musi, ale jest wielce prawdopodobne, że się mylę z braku zrozumienia dla szczególnych uwarunkowań tej dziedziny wiedzy. Jasne, że są lepsi i gorsi psychiatrzy, lekarze, psychologowie, historycy i przedstawiciele wszelkich innych grup zawodowych. I że jest to między innymi wynikiem zawodowej rzetelności. Ale każdy odpowiada sam za siebie.

Podobieństwo ludzi do zwierząt można sprowadzić do fizjologii (choć podobieństwa anatomiczne też są niemałe…). To jest kwestia dowodów biologicznej natury zdobytych dzięki ogromnemu postępowi technologii. Można im nie wierzyć, ale to nie umniejsza ich wartości. I to właśnie fizjologia (w tym neurofizjologia) wyjaśnia ogromny repertuar takich ludzkich zjawisk psychicznych i zachowań, które przyjmują tylko nieco bardziej wysublimowaną formę, niż zwierzęce – głównie zresztą dlatego, że na przestrzeni dziejów jako gatunek dopracowaliśmy się symbolicznego języka i mowy (i rozwinęliśmy m. in. struktury neuroanatomiczne z nimi powiązane). Mab, kiedy ją spotykamy, nie ma zbyt wielu okazji do korzystania z dobrodziejstw tego osiągnięcia, więc i forma jej zachowania ma prawo ulec pewnej prymitywizacji. A że czasem mniej znaczy więcej, także napisałam: zwierzaki mają przed sobą szeroką perspektywę rozwoju Wink.

Pozycja społeczna może swoje zrobić (choć w zakresie, o którym tu mówimy, więcej mogła kiedyś), ale osoby zaburzone nierzadko nie są ani ekscentryczne, ani dziwaczne, ani nawet szajbnięte. Większość zaburzeń jest dotkliwa przede wszystkim dla „właściciela” i bywa trudna dla jego/jej najbliższych. Z zewnątrz natomiast często jest niedostrzegalna. I czasem, kiedy coś przypadkiem, nagle i ewidentnie się posypie, to właśnie otoczenie nadziwić się nie może, że niby jak to, że przecież taki zrównoważony człowiek… Zachowania towarzyszące zaburzeniu nie są często aż tak efektownie przerysowane, jak w przypadku Mab, która sprawia miejscami wrażenie, jakby była na granicy psychozy, a treści tych jej objawów starczyłoby może ledwie na podejrzenie znacznie mniejszego kalibru i to też nie całkiem. Takie są potrzeby sztuki filmowej, aby niektóre sprawy wyglądały „bardziej”, niż "rzeczywiście są”.

Niestety, nie odniosłam wrażenia (jeśli niesłusznie, to przepraszam), jakoby przypisywanie Mab zaburzeń różnej maści było li tylko próbą porządkowania filmowej rzeczywistości a porównanie Mab do gromadki jej podopiecznych zupełnie jej nie uwłaczało. Po pierwsze dlatego, że zaetykietowanie Mab w kategorii zaburzeń nie wprowadza żadnego dodatkowego ładu w sferze tak subtelnej i zindywidualizowanej, jak odbiór filmu. Po drugie, określenie Mab jako obłąkanej czy nawet wariatki byłoby jeszcze na miejscu, bo to wyrażenia potoczne a każdy ma prawo sądzić, co chce (choć nie wszystko i nie wszędzie ma prawo mówić). Natomiast szafowanie żargonem zawodowym to poważne nadużycie, które – skoro już napisałam, żem psycholog - wymaga ode mnie odpowiedzialnego przeciwstawienia się szerzeniu szkodliwych, krzywdzących stereotypów okraszonych mądrze brzmiącymi, choć niepoprawnie użytymi terminami. Bo jak łatwo o stosowanie podobnych zabiegów wobec realnie istniejących ludzi, wskazują codzienne obserwacje i wyniki badań społecznych. I to już miewa poważne życiowe konsekwencje.

Dość stwierdzić, że dziś w powszechnym użyciu cywilizowanego świata są dwie klasyfikacje zaburzeń psychicznych. I klasyfikacje te nie są tożsame. Fakt ten przemawia sam za siebie i zaprawdę powiadam: nie ma podstaw, by zaburzenie Mab sklasyfikować. To samo zachowanie i ta sama wypowiedź mogą być przejawem bardzo różnych mechanizmów. Żeby móc odpowiedzieć o jaki mechanizm chodzi, trzeba móc to sprawdzić w sposób systematyczny i ukierunkowany. Diagnoza nie obejmuje faktów, ale jak najbardziej dotyczy tego, jak fakty "obrabia" umysł. I gdyby chcieć podejść do sprawy Mab szalenie poważnie (nadmiernie poważnie Wink) i wziąć naprawdę pod uwagę jej zachowanie, należałoby przede wszystkim spróbować określić, na ile możemy przyjąć, że jej mąż został zamordowany i że Lord Edgar maczał w tym swoje palce. Innymi słowy, na ile to, co przypomniała sobie Mab odzwierciedla to, co rzeczywiście kiedyś tam widziała i na ile, to, co widziała, mogło być zbieżne z rzeczywistością? A raczej: co decyduje o tym, że Mab traktuje jako rzeczywistość to, co widziała i pamięta. A na jakiej podstawie Mab w ogóle sądzi, że kiedykolwiek była zamężna… Wobec tych pytań jesteśmy bezradni, a to, jaką uzyskalibyśmy na nie odpowiedź popchnęłoby naszą analizę w odmiennych kierunkach. Te pytania są zgoła idiotyczne, biorąc pod uwagę, że przedmiotem analizy jest film i absolutnie zasadne z punktu widzenia diagnozy osoby, która zachowuje się, jak Mab. Nieprzystawalność jest jednym z niewielu poprawnych wniosków, jakie można z tego wyciągnąć.
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Saburzanka

Dołączył: 09 Lip 2010
Posty: 586
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Zamora
Płeć: Kobieta


PostWysłany: Sob 13:35, 19 Lut 2011    Temat postu:

Ewidentnie się nie rozumiemy, ale staram się chłonąć...

nothing's forgotten napisał:
należałoby przede wszystkim spróbować określić, na ile możemy przyjąć, że jej mąż został zamordowany i że Lord Edgar maczał w tym swoje palce. Innymi słowy, na ile to, co przypomniała sobie Mab odzwierciedla to, co rzeczywiście kiedyś tam widziała i na ile, to, co widziała, mogło być zbieżne z rzeczywistością? A raczej: co decyduje o tym, że Mab traktuje jako rzeczywistość to, co widziała i pamięta. A na jakiej podstawie Mab w ogóle sądzi, że kiedykolwiek była zamężna… Wobec tych pytań jesteśmy bezradni, a to, jaką uzyskalibyśmy na nie odpowiedź popchnęłoby naszą analizę w odmiennych kierunkach. Te pytania są zgoła idiotyczne, biorąc pod uwagę, że przedmiotem analizy jest film i absolutnie zasadne z punktu widzenia diagnozy osoby, która zachowuje się, jak Mab.

Te pytania wcale nie wydają mi się idiotyczne! Tak w ogóle i w szczególe, a więc w kontekście owej reszty filmowej związanej z Mab.

Sama Mab jest uważana za wariatkę przez otoczenie. Tak naprawdę to jest dla mnie kluczowe. Mogę sobie gdybać i wymyślać niestworzone brednie psudodiagnostyczne, ale ... no nie wiem, jak to na szybko powiedzieć. Mam wrażenie, że niekiedy ludzie nazywali innych (niech będzie, że chłopów) wariatami czy (wielkich panów) ekscentrykami, uważając ich za szajbniętych właśnie dlatego, że są inni. Jednak takie powszechne opinie moga byc kompletnie nieprzystawalne do wiedzy o chorobach. I pewnie są.

Odbierając ów odcinek z Mab, Rutterkinem i resztą ślicznych stworzeń oraz całą galerią podłych ludzi, przede wszystkim można opatrzeć go mottem : "Nic nie jest takie, jak się wydaje". To nie komedia pomyłek, a tragedia pomyłek. To, co ma być niby śmieszne, jest raczej przerażające i druzgocące, jeśli zajrzy się głębiej. To wszystko mi pachnie - uczciwszy uszy - moją ulubioną sztuką Pana Szekspira. Jest takie niejednoznaczne, choć wydaje się schematyczne, brutalne, czarowne i bardzo gorzkie. Zresztą sama postać Edgara jest jak wyjęta z tej sztuki.

nothing's forgotten napisał:
Niestety, nie odniosłam wrażenia (jeśli niesłusznie, to przepraszam), jakoby przypisywanie Mab zaburzeń różnej maści było li tylko próbą porządkowania filmowej rzeczywistości a porównanie Mab do gromadki jej podopiecznych zupełnie jej nie uwłaczało.

Pewnie chodzi o sformułowania z przymrużeniem oka. Dobrze, uporządkuję sobie te filmową rzeczywistość w taki sposób, żeby spróbować wyjaśnić, dlaczego myślę o Mab jako w pewien sposób 'zaburzonej', a jednak 'normalniejszej' niż Edgar czy Will. Ta zwierzęcość, którą tak podkreślam w reakcjach Mab, jest z jednej strony bardzo in plus jako stanowiąca kontrast z tzw. ucywilizowaniem niektórych osób, a z drugiej jednak in minus, bo sugeruje właśnie niejakie zaburzenia czy zwichrowania, przynajmniej laikowi.

Czy obrażam Mab poprzez świnki? Ależ ja uwielbiam te zwierzątka, jak i wiele innych. Nie uważam pożycia z nimi, tj. wyboru ich na towarzyszy życia czy opiekowania się nimi za coś, co uwłacza Mab. Wprost przeciwnie! Może to jest spowodowane tym, że wybrała świnie a nie np. kury?

Mab jako zwierzę? Patrzę na jej reakcje i widzę, że czasem są dziwne. Właśnie niesłychanie fizjologiczne, bez kulturowego pokostu. A przecież ludzie tacy jak ona nie zachowują się tak 'normalnie'. Mab nie zawsze żyła w leśnej głuszy. Nie byłą córką smolarza. Umiała czytać i pisać nie dzięki czarom albo obcowaniu ze świnkami, tylko dzięki wykształceniu, które musiała jakoś wcześniej posiąść. Jeśli osoba z wyższej półki nagle znika w głuszy otaczając się świnkami, pewnie zawłaszczonymi, to od razu zapala się w głowie czerwona lampa. Ta osoba dziwnie się zachowuje. Można powiedzieć, że bezwstydnie, bez tarczy ochronnej w postaci manier czy krycia się z niektórzymi swoimi odruchami, bez oglądania na tzw. godność osobistą. Wrażenie jest takie, że zachowuje się podobnie do swoich podopiecznych. A zakładamy (błędnie?), że kiedyś zachowywała się jednak inaczej. Gdyby była aż tak zwierzęca tam, gdzie ją nauczono pisać, to chyba miałaby poważne problemy (ewentualnie długotrwałe sekowanie jej mogłoby doprowadzić w ostateczności - jak kiedyś barwnie mówiono - do pomieszania zmysłów Mab).

W wypadku Mab od Świnek działają również stereotypowe wyobrażenia sporej grupy osób o ludziach, którzy - jak to się mówi - roztkliwiają się nad zwierzakami. A co dopiero się dzieje, gdy - tak też się mówi - wolą zwierzęta niż osobników swojego gatunku!!! Ileż to razy słyszy się o tym, że ma to niby być spowodowane 1) niedojrzałością, 2) zdziwaczeniem, 3) zawiedzionymi nadziejami, 4) odbijaniem szajby. A wszystko to przy wtórze sakrastycznych uśmiechów i pukania się w czoło. Nawet ja tak czasem o kimś pomyślę, choć mnie samą można wrzucić do tejże beczki z powodu owej tkliwości.

Życie wśród zwierząt i zwierzęce reakcje Mab a odbiór społeczny? No właśnie dlatego taki jest, jaki jest. A norm nie ustala Mab. Ona sobie może ustalać jakieś reguły, które będą obowiązywać ją, ewentualnie osoby z nią związane (a takich nie ma). Według norm otoczenia Mab jest szalona w najprostszym, choć może nietrafnym znaczeniu tego słowa. To dziwne szaleństwo, które ma w sobie element innoświatowy. Diagnostyk ma podejście podbudowane teorią i praktyką, ma odpowiednie szkiełko i bystre oko.

Banici nie wierzą, że Mab jest czarownicą. Widz też nie. Do czasu. Ja mimo to nie wierzę w jej czary, chociaż je widzę na ekranie. Jednak pewna bystra osoba, patrząc na Mab, powiedziała mi dziś najprościej, jak się dało, że Mab nie cierpi na jakieś przypadłości, które można podciągnąć pod chorobę lub zaburzenia psychiczne. Że ona jest właśnie idealnie zdrowa i niesamowicie sprytna. To wiedźma, która prowadzi specyficzną grę z otoczeniem na własnych warunkach. Że to ona rozdaje karty, a brudny, świński sztafarz odealnie maskuje jej prawdziwe oblicze. I że nie jest to wcale sympatyczne oblicze.


Ostatnio zmieniony przez Saburzanka dnia Sob 20:11, 19 Lut 2011, w całości zmieniany 4 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
nothing's forgotten

Dołączył: 06 Mar 2010
Posty: 125
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta


PostWysłany: Nie 10:06, 20 Lut 2011    Temat postu:

Przepraszam za niestosowność, na ogół nie cytuję samej siebie... Wink

Saburzanka napisał:
Mab nie cierpi na jakieś przypadłości, które można podciągnąć pod chorobę lub zaburzenia psychiczne. Że ona jest właśnie idealnie zdrowa i niesamowicie sprytna. To wiedźma, która prowadzi specyficzną grę z otoczeniem na własnych warunkach. Że to ona rozdaje karty, a brudny, świński sztafarz odealnie maskuje jej prawdziwe oblicze. I że nie jest to wcale sympatyczne oblicze.


nothing's forgotten napisał:
Problem z Mab polega jednak na tym, że nie tylko jej umysł pracuje sprawnie i racjonalnie (…), ale również i emocje nie pozostawiają wiele do życzenia (...). Można byłoby ostatecznie końcowy epizod death finds you now potraktować jako objaw utraty kontaktu z rzeczywistością, ale przypadkiem autor scenariusza przypisał tym słowom istotną siłę sprawczą. Ostatecznie potwierdza to więc raczej hipotezę, że Mab posiada trafną wiedzę na temat swoich możliwości, co akurat należałoby uznać za argument na rzecz jej zdrowia psychicznego.


nothing's forgotten napisał:
A Mab była fajna, sympatyczna i fenomenalnie skuteczna.


Otóż właśnie i to. Pozostaje mi się tylko cieszyć, że nie jestem w swych sądach tak inna i odosobniona, aby zacząć się obawiać o moją kondycję psychiczną Wink. Kwestię tego, czy to jest oblicze sympatyczne, czy też nie, pozostawmy. Każdemu może się podobać inne oblicze. Mnie się Mab wydaje w swej skuteczności bardzo interesująca, a komuś niech się wydaje wstrętną „manipulantką”. Ale to już dyskusja na zupełnie inny temat: nie interpretacji zachowania Mab, a jego oceny.

Saburzanka napisał:
A ludzie średniowiecza byli inni niż my. Bardzo się od nas różnili! Ogromnie.


nothing's forgotten napisał:
Tym bardziej, że współczesne klasyfikacje zaburzeń psychicznych nie przystają do czasów, w których "żyła" Mab.


I to był właśnie jeden z moich dwóch kluczowych argumentów. No to wygląda na to, że się w końcu zrozumiałyśmy.

Saburzanka napisał:
Te pytania wcale nie wydają mi się idiotyczne! Tak w ogóle i w szczególe, a więc w kontekście owej reszty filmowej związanej z Mab.

Jakkolwiek niemiłosiernie to zabrzmi, nie znajdziesz na nie odpowiedzi. Mab jest tylko efektem aktu tworzenia i to nie jednej, ale kilku osób. Można próbować odgadnąć, co ci "autorzy koncepcji" Mab chcieli pokazać, na ile rozległa była ich wiedza i jak sobie wyobrażali obłąkanie w wiekach średnich. Można nawet próbować rozstrzygać, jak bardzo różniła się ta kreacja w zamyśle każdego z nich, na ile celowo pozostawili niedomówienia i niespójności w zachowaniu tej postaci, a na ile pojawiły się one przypadkowo w wyniku rozbieżności kilku wizji. Ale o Mab niczego więcej na tej podstawie się już nie dowiemy...
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Robin of Sherwood Strona Główna -> Postacie pojawiające się w jednym odcinku / Seria III Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
 
Regulamin