Forum Robin of Sherwood Strona Główna


FAQ Szukaj Użytkownicy Profil

 RejestracjaRejestracja   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 
Earl Godwin's Captain (Nick Brimble) [The Swords of Wayland]
Idź do strony 1, 2  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Robin of Sherwood Strona Główna -> Postacie pojawiające się w jednym odcinku / Seria II
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Hound of Lucifer

Administrator
Dołączył: 30 Maj 2008
Posty: 1549
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Ravenscar / Warszawa Bemowo
Płeć: Mężczyzna


PostWysłany: Wto 12:00, 12 Sty 2010    Temat postu: Earl Godwin's Captain (Nick Brimble) [The Swords of Wayland]

Zapraszam do dyskusji na temat postaci kapitana earla Godwina granej przez Nicka Brimble w odcinku The Swords of Wayland (Miecze Waylanda).

Ostatnio zmieniony przez Hound of Lucifer dnia Pią 10:43, 15 Sty 2010, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Hound of Lucifer

Administrator
Dołączył: 30 Maj 2008
Posty: 1549
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Ravenscar / Warszawa Bemowo
Płeć: Mężczyzna


PostWysłany: Czw 11:44, 02 Wrz 2010    Temat postu:

Mała, ale bardzo fajna rola. Dobra mimika, niezłe teksty:

- You filthy villain! (do Robina, zdzielając go w twarz, po tym jak powiedział prawdę o Morgwyn);
- They shoot very well! (z fajnym naciskiem na "very", w momencie gdy banici mieli go i jego ludzi na celu, tuż po tym jak Will sprzątnął wioskowego kapusia).

Taki miejscowy Gisburne, służbista, ale sprawiający wrażenie mniej ograniczonego od Gisburne'a (chodzi mi tu nie tyle o inteligencję, co o typowe wojskowe ograniczenie myślowe, które dopada praktycznie każdego wojaka) Wink

Ciekawostka, która już padała na naszym forum - Nick Brimble zagrał Małego Johna w "Robin Hood: Książę Złodziei" (z Costnerem jako Robinem, z 1991 r.).


Ostatnio zmieniony przez Hound of Lucifer dnia Czw 11:46, 02 Wrz 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Szymon

Dołączył: 27 Lip 2008
Posty: 220
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Mężczyzna


PostWysłany: Czw 12:17, 02 Wrz 2010    Temat postu:

Cóż, dwie krótkie, ale jakże dobitne wypowiedzi, zwłaszcza ta pierwsza - "They shoot very well", świetnie zaakcentowana wejściem "Royal". Typowy służbista, przestrzegający reguł, co widać w scenie, gdy Verdelet podjarany widokiem Albion, chce wziąć go do Ravenscar. Kapitan w tym momencie miecz mu zabiera, pokazując tym samym, kto tu tak naprawdę rządzi. Dobra nasza, chciało by się krzyknąć Smile Kto wie, jak potoczyłyby się losy tego odcinka, gdyby kapitan w porę nie zareagował.
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
vesilene

Dołączył: 26 Paź 2008
Posty: 414
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Nottingham
Płeć: Kobieta


PostWysłany: Sob 12:58, 18 Wrz 2010    Temat postu:

Hound of Lucifer napisał:
Taki miejscowy Gisburne, służbista, ale sprawiający wrażenie mniej ograniczonego od Gisburne'a (chodzi mi tu nie tyle o inteligencję, co o typowe wojskowe ograniczenie myślowe, które dopada praktycznie każdego wojaka) Wink


Też tak mnie się zdaje. Z tym, że akurat jego poczciwy Earl tresował troszeczkę mniej brutalnie, niźli nasz szeryf Gisburna. Ale to interesująca i wyrazista postać, choć nie zdążyliśmy poznać całego wachlarza jej zalet. Wiemy, że miał refleks, że myślał szybko i że w ogóle MYŚLAŁ. Good for him :]
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Hound of Lucifer

Administrator
Dołączył: 30 Maj 2008
Posty: 1549
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Ravenscar / Warszawa Bemowo
Płeć: Mężczyzna


PostWysłany: Pon 13:40, 22 Lis 2010    Temat postu:

Szymon napisał:
Typowy służbista, przestrzegający reguł, co widać w scenie, gdy Verdelet podjarany widokiem Albion, chce wziąć go do Ravenscar. Kapitan w tym momencie miecz mu zabiera, pokazując tym samym, kto tu tak naprawdę rządzi. Dobra nasza, chciało by się krzyknąć Smile Kto wie, jak potoczyłyby się losy tego odcinka, gdyby kapitan w porę nie zareagował.


Świetnie zagrana scenka, obaj aktorzy kapitalnie się spisali. Cud, miód i orzeszki, jak zresztą cała pierwsza część "Mieczy Waylanda" Smile
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Szymon

Dołączył: 27 Lip 2008
Posty: 220
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Mężczyzna


PostWysłany: Pon 19:21, 22 Lis 2010    Temat postu:

Hound of Lucifer napisał:
Cud, miód i orzeszki, jak zresztą cała pierwsza część "Mieczy Waylanda" Smile


A druga to nie? Smile
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Hound of Lucifer

Administrator
Dołączył: 30 Maj 2008
Posty: 1549
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Ravenscar / Warszawa Bemowo
Płeć: Mężczyzna


PostWysłany: Pon 23:04, 22 Lis 2010    Temat postu:

Szymon napisał:
Hound of Lucifer napisał:
Cud, miód i orzeszki, jak zresztą cała pierwsza część "Mieczy Waylanda" Smile


A druga to nie? Smile


Druga jest trochę słabsza, ale pierwsza jest tak genialna, że całokształt i tak zasługuje na 6 w skali szkolnej Smile
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Szymon

Dołączył: 27 Lip 2008
Posty: 220
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Mężczyzna


PostWysłany: Wto 9:50, 23 Lis 2010    Temat postu:

Hound of Lucifer napisał:
Druga jest trochę słabsza, ale pierwsza jest tak genialna, że całokształt i tak zasługuje na 6 w skali szkolnej Smile


Istotnie, jest taka tendencja w tych dwu-częściowych odcinkach, że te drugie połówki są słabsze od tych pierwszych. Tak samo w "Czarnoksiężniku", "Mieczach", "Synu Herne'a" i "Czasie wilka". Pierwsze części wyróżnia świetne zawiązanie intrygi, drugie to już takie domykanie wątków, niekiedy bez pomysłu, i z niepotrzebnymi dłużyznami, jak w "Synu Herne'a" (przeciągająca się bójka w knajpie), czy w "Czasie wilka" (niekończąca się, zajmująca pół odcinka sekwencja w opactwie Grimstone).
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Hound of Lucifer

Administrator
Dołączył: 30 Maj 2008
Posty: 1549
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Ravenscar / Warszawa Bemowo
Płeć: Mężczyzna


PostWysłany: Wto 9:55, 23 Lis 2010    Temat postu:

Szymon napisał:
Hound of Lucifer napisał:
Druga jest trochę słabsza, ale pierwsza jest tak genialna, że całokształt i tak zasługuje na 6 w skali szkolnej Smile


Istotnie, jest taka tendencja w tych dwu-częściowych odcinkach, że te drugie połówki są słabsze od tych pierwszych. Tak samo w "Czarnoksiężniku", "Mieczach", "Synu Herne'a" i "Czasie wilka". Pierwsze części wyróżnia świetne zawiązanie intrygi, drugie to już takie domykanie wątków, niekiedy bez pomysłu, i z niepotrzebnymi dłużyznami, jak w "Synu Herne'a" (przeciągająca się bójka w knajpie), czy w "Czasie wilka" (niekończąca się, zajmująca pół odcinka sekwencja w opactwie Grimstone).


A ja to widzę tak:

Druga część słabsza: "Miecze Waylanda" i Czas wilka"
Równy poziom obu części: "Czarownik" i "Syn Herne'a"
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
desertrat

Dołączył: 11 Sty 2007
Posty: 158
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Milanów

PostWysłany: Śro 15:21, 23 Lut 2011    Temat postu:

Nick Brimble nadawał się do tego typu ról. Ja dobrze go zapamiętałem jako Commandora Cordera, demonicznego szefa ochrony równie demonicznego premiera Anglii w trylogii seriali House of Cards, To play a King i Final Cut. Tam też grał on rolę takiego gościa od czarnej roboty tyle, że charakterologicznie bardziej przypominał Szeryfa z RoS niż Gisbourna czy Kapitana.

Tu macie próbkę : http://www.youtube.com/watch?v=ZH1ci176zzs
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Hound of Lucifer

Administrator
Dołączył: 30 Maj 2008
Posty: 1549
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Ravenscar / Warszawa Bemowo
Płeć: Mężczyzna


PostWysłany: Śro 15:50, 23 Lut 2011    Temat postu:

Kapitan w wykonaniu Brimble'a to służbista, ale na pewno nie jest postacią negatywną. Święcie wierzy w to co robi, jest takim "policjantem" i wierzy, że Robin jest bandytą - mordercą i łgarzem. Ale czyż można mu się dziwić? Historia opowiedziana przez Robina brzmiała naprawdę nieprawdopodobnie. Na pewno Kapitan nie zrobił też nic niegodziwego (nie widzimy niczego takiego na ekranie). Ten fakt oraz lepsze myślenie odróżnia go od Gisburne'a.

Ostatnio zmieniony przez Hound of Lucifer dnia Śro 15:50, 23 Lut 2011, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Saburzanka

Dołączył: 09 Lip 2010
Posty: 586
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Zamora
Płeć: Kobieta


PostWysłany: Śro 16:47, 23 Lut 2011    Temat postu:

Destertracie, dziękuję za linka. I za ogromną przyjemność zerknięcia na podobną, aczkolwiek nieco inną rolę pana N. Brimble'a, brata mojego ulubionego leśnika. Nawet głos ma inny w tej roli. Nadal mam za mało danych, ale mimo wszystko obstawiam, że NB to świetny aktor drugiego planu.

Hound of Lucifer napisał:
Taki miejscowy Gisburne, służbista, ale sprawiający wrażenie mniej ograniczonego od Gisburne'a (chodzi mi tu nie tyle o inteligencję, co o typowe wojskowe ograniczenie myślowe, które dopada praktycznie każdego wojaka)

To, co Hound napisał w nawiasie, to idealne podsumowanie. Właśnie, wojacy są specyficzną kastą w bardzo charakterystyczny sposób ograniczonych ludzi. W wypadku Gisburne'a i naszego bohatera nie chodzi o ograniczenie generałów czy oficerów (to są inne spojrzenia na rzeczywistość), tylko o ćwieki w głowach podoficerów. Widzę więcej podobieństw między Grizzlym a Godwiniątkiem. Obydwaj nie biorą udziału w wojnie, do której się przecież idealnie nadają, bo widać, że w prawdziwej walce byliby nadzwyczaj skuteczni. Żaden z nich nie służy dowódcy wojskowemu pełną gębą. Obydwaj podlegają komuś, kto jest 'osobą zewnętrzną' i zupełnie nie zna się na wojaczce. To jest ich prawdziwe ograniczenie i jednocześnie pole do popisu. Addie bardzo sugestywnie gra uzbrojonego, sfrustrowanego mężczyznę, który służy typowemu cywilowi. Brimble nie jest sfrustrowany, ale też podlega pieskowi kanapowemu, jeśli można porównać hrabiego Godwina do zwierzęcia. Różnica jest w czym innym. Addie jest w cudowny sposób średniowieczny w swoich reakcjach, a Brimble nie. Obydwu aktorów widziałabym w jakiejś XIX-wiecznej opowieści o żołnierzach. Pasowaliby idealnie.
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
desertrat

Dołączył: 11 Sty 2007
Posty: 158
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Milanów

PostWysłany: Śro 20:39, 23 Lut 2011    Temat postu:

Hound masz oczwiście rację. Kapitan różni się od Gisbourna tak samo jak Earl Goodwin od De Reinalut (którego zresztą określa jako "małego człowieczka"), a po prostu te postacie pełnią analogiczne funkcje. Tak jak Hugo i opat z Thornton - pozycja ta sama a przecież postawy tak różne. Przecież szeryfowie jednak mieli w założeniu stać na straż prawa i porządku i przynajmniej niektórzy na pewno starali się to czynić. A i oczywiste jest, że i nie wszyscy banici słabszych jeno bronili (co widać w King's Fool choćby).

Ostatnio zmieniony przez desertrat dnia Śro 20:40, 23 Lut 2011, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Hound of Lucifer

Administrator
Dołączył: 30 Maj 2008
Posty: 1549
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Ravenscar / Warszawa Bemowo
Płeć: Mężczyzna


PostWysłany: Śro 22:27, 23 Lut 2011    Temat postu:

Saburzanka napisał:
Żaden z nich nie służy dowódcy wojskowemu pełną gębą. Obydwaj podlegają komuś, kto jest 'osobą zewnętrzną' i zupełnie nie zna się na wojaczce. To jest ich prawdziwe ograniczenie i jednocześnie pole do popisu. Addie bardzo sugestywnie gra uzbrojonego, sfrustrowanego mężczyznę, który służy typowemu cywilowi. Brimble nie jest sfrustrowany, ale też podlega pieskowi kanapowemu, jeśli można porównać hrabiego Godwina do zwierzęcia. Różnica jest w czym innym. Addie jest w cudowny sposób średniowieczny w swoich reakcjach, a Brimble nie.


Nie do końca się zgodzę co do Godwina, który przecież wspomina o uczestnictwie w wyprawie krzyżowej śmiejąc się, że kiedyś nie miał takiej zbroi jak obecni rycerze, którzy są okuci w stal (mocno przesadził, bo o okuciu w stal, czyli potężnym opancerzeniu rycerstwa można mowić, według mnie, najwcześniej w XIV wieku, a szczególnie w wieku XV). W każdym razie, o ile z Roberta de Rainault faktycznie żaden żołnierz (ale zdecydowanie nadrabia innymi zaletami), to Godwin z Gwydion wymoczkiem raczej nie jest, mimo łagodnej natury.

A jakie masz zarzuty wobec braku "średniowieczności" w grze Brimble'a? Bo ja jego rolę całkowicie "kupiłem".

desertrat napisał:
Kapitan różni się od Gisbourna tak samo jak Earl Goodwin od De Reinalut (którego zresztą określa jako "małego człowieczka"), a po prostu te postacie pełnią analogiczne funkcje. Tak jak Hugo i opat z Thornton - pozycja ta sama a przecież postawy tak różne.


No tak, różnice między Kapitanem a Gisburnem są duże, ale i tak znacznie mniejsze, niż między Szeryfem a Godwinem czy Hugonem a opatem z Thornton, bo te pary postaci są praktycznie czarno-białe, są niemal idealnymi przeciwieństwami.


Ostatnio zmieniony przez Hound of Lucifer dnia Śro 22:31, 23 Lut 2011, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Saburzanka

Dołączył: 09 Lip 2010
Posty: 586
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Zamora
Płeć: Kobieta


PostWysłany: Czw 10:18, 24 Lut 2011    Temat postu:

Houndzie, to, że Godwin z Gwydion jest przyjacielem Ryszarda z Leaford i że mówi o udziale w wyprawie wojennej, nie znaczy dla mnie wcale, że jest dobry w boju. Sądzę właśnie, że nie, choćby dlatego, ze zachowuje się tak, a nie inaczej (i jest już mocno posunięty w latach). Nie wiemy, co na tej krucjacie robił - mógł nawet (anachronicznie rzecz ujmując) prochu nie powąchać. Wziął w niej udział zapewne pod wpływem otoczenia, parcia na misję Razz i samego faktu, że urodził się w takiej rodzinie, w jakiej się urodził.

desertrat napisał:
Kapitan różni się od Gisbourna tak samo jak Earl Goodwin od De Reinalut (którego zresztą określa jako "małego człowieczka")

Godwin pochodził raczej z rodziny rycerzy, dlatego tak nieładnie podsumował szeryfa, u którego obstawiam mieszczańskie pochodzenie (wedle mojego przekonania, tu nie chodziło wcale o wzrost, tak samo jak Gizbkowi nie chodziło o poziom moralny, gdy mówił, że jest lepszym człowiekiem niż szeryf).

Nasz szeryf zawsze wydawał mi się tchórzem, ale przy którymś oglądaniu serialu zaczęłam się łapać na tym, że on nigdy przerażenia i strachu nie pokazuje, więc w scenie siekierowej zachował się - paradoksalnie - jak należy. Zawsze zachowuje zimną krew. No, nie ma zupełnie umiejętności bojowych, ale dowódcą na polu bitwy mógłby być dobrym. Skoro nawet kobiety - bardzo rzadko - mogły dowodzić (oczywiście, nie walcząc w pierwszym szeregu), to nasz szeryf też mógłby Wink Zwracam nieco honoru naszemu kochanemu szeryfowi.

Hound of Lucifer napisał:
No tak, różnice między Kapitanem a Gisburnem są duże, ale i tak znacznie mniejsze, niż między Szeryfem a Godwinem czy Hugonem a opatem z Thornton, bo te pary postaci są praktycznie czarno-białe, są niemal idealnymi przeciwieństwami.

Ciekawa jestem, czy szeryf chciałby zostać kreowany hrabią Wink
Stosunek wojaków do ich przełożonych jest podobny w obu naszych przypadkach, ale Godwina jako takiego należy chyba porównać raczej do hrabiego Huntingdon. No i właśnie obydwaj to dla mnie maksymalne ciapy, chociaż uczono ich jazdy konnej i szermierki od dzieciństwa. W "Mieczach Waylanda" pojawia się zresztą szeryf tego całego szatańskiego burdelu. Ten to jest dopiero przeciwieństwem naszego szeryfa Very Happy

Hound of Lucifer napisał:
A jakie masz zarzuty wobec braku "średniowieczności" w grze Brimble'a? Bo ja jego rolę całkowicie "kupiłem".

E tam, jakie zarzuty? Aktorzy generalnie grają bez oglądania się za siebie (biorąc ewentualnie przykłady z postaci bardziej nam współczesnych). Addie jest dla mnie wyjątkiem potwierdzającym regułę, ale też miał o wiele więcej pola do popisu - wejście miał hitlerjugnedowskie wręcz, ale potem mógł rozwinąć skrzydła. Rola Brimble'a jako myślącego żołdaka jest bardzo ciekawa. Niby nazywają go kapitanem, ale - jak widać w serialu - taki kapitan wygląda jak podoficer raczej i taką ma 'władzę', chociaż jestem przekonana, że góruje nad Godwinem poziomem umiejętności.


Ostatnio zmieniony przez Saburzanka dnia Czw 18:37, 24 Lut 2011, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Hound of Lucifer

Administrator
Dołączył: 30 Maj 2008
Posty: 1549
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Ravenscar / Warszawa Bemowo
Płeć: Mężczyzna


PostWysłany: Czw 10:41, 24 Lut 2011    Temat postu:

Saburzanka napisał:
Nasz szeryf zawsze wydawał mi się tchórzem, ale przy którymś oglądaniu serialu zaczęłam się łapać na tym, że on nigdy przerażenia i strachu nie pokazuje, więc w scenie siekierowej zachował się - paradoksalnie - jak należy. Zawsze zachowuje zimną krew. No, nie ma zupełnie umiejętności bojowych, ale dowódcą na polu bitwy mógłby być dobrym.


W scenie siekierkowej był aż przesadnie, nierealistycznie spokojny, nie podoba mi się ten motyw.

Natomiast czy nigdy nie był przerażony? Przy porażeniu księgą w "The Children of Israel" czy w lesie w "The Sheriff of Nottingham" miał strach w oczach Wink

Umiejętności dowódcze? Trudno powiedzieć, chyba za dużo danych do oceny nie dostaliśmy. Aczkolwiek zupełnie podstawową sprawę, czyli zajście Robina od tyłu w "The Greatest Enemy" to on wymyślił, więc coś tam na pewno kumał, nie kazał iść wszystkim wojakom wyłącznie "na pałę" do przodu. Inna sprawa, że Robin był tego manewru świadom, ale z drugiej strony nie ma się co dziwić, bo ze wzgórza miał świetny punkt do obserwacji ruchów wroga.

Offtop się zrobił, ale nie szkodzi Wink


Ostatnio zmieniony przez Hound of Lucifer dnia Czw 10:41, 24 Lut 2011, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Saburzanka

Dołączył: 09 Lip 2010
Posty: 586
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Zamora
Płeć: Kobieta


PostWysłany: Czw 11:00, 24 Lut 2011    Temat postu:

Hound of Lucifer napisał:
Natomiast czy nigdy nie był przerażony? Przy porażeniu księgą w "The Children of Israel" czy w lesie w "The Sheriff of Nottingham" miał strach w oczach Wink

No i bał się zmartwychwstałego barona w "Zaklęciu". To są fakty, ale strach zupełnie inny, dlatego ja biorę na to poprawkę. Szeryf się nie bał nigdy w starciu z człowiekiem. Wtedy miał zimnej krwi aż za dużo. Gdyby umiał walczyć, to pewnie by więc sobie poradził. Zresztą stawał do boju z Robinem Czarnym, gdy musiał, choć wiemy, jak to się skończyło.

Hound of Lucifer napisał:
Umiejętności dowódcze? Trudno powiedzieć, chyba za dużo danych do oceny nie dostaliśmy.

Jako laikowi wystarczą mi nawet nie sceny z "Największego wroga" czy "Potomków izraela", gdzie szeryf dowodzi na serio, ale cechy, jakimi ów pan się charakteryzuje. Zimna krew, umiejętność szybkiej oceny sytuacji, elastyczność, ogromna inteligencja, etc. Niestety, ma ogromną wadę. Kompletnie nie szanuje swoich ludzi i zamiast ich umiejętnie mobilizować, podkopuje ich wiarę we własne możliwości. Fakt, że ma słabych wojaków, ale nie jestem pewna, czy aby on ich sam takimi nie czyni przez swoje fatalne metody wychowawcze. Pytanie więc pozostaje otwarte.

Hound of Lucifer napisał:
Offtop się zrobił, ale nie szkodzi Wink

No niby tak, ale w temacie wojaków to podstawowe sprawy. Brimble nie miał okazji do pokazania strachu. Addie jako Giburne walczyć się nigdy nie bał, wręcz palił się do bójki, może dlatego, że być wyćwiczony i czuł się silny, a zapewne przede wszystkim dlatego, że był w pewnych sprawach głupi i po prostu nie myślał o konsekwencjach (a - w przeciwieństwie do szeryfa - bał się lepszych od siebie i trząsł ze strachu, gdy taki choćby król Jan na niego krzyczał). Żal, że tak krótko pokazano w serialu inną parę dowódca-podwładny, bo mielibyśmy fajne porównanie z parą szeryf-Gizbek albo król Jan-Carnac. Bo kapitan i Godwin bardzo mnie zaciekawiają jako postaci. Zwłaszcza kapitan.


Ostatnio zmieniony przez Saburzanka dnia Pią 0:23, 25 Lut 2011, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Hound of Lucifer

Administrator
Dołączył: 30 Maj 2008
Posty: 1549
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Ravenscar / Warszawa Bemowo
Płeć: Mężczyzna


PostWysłany: Czw 12:07, 24 Lut 2011    Temat postu:

Saburzanka napisał:
Hound of Lucifer napisał:
Natomiast czy nigdy nie był przerażony? Przy porażeniu księgą w "The Children of Israel" czy w lesie w "The Sheriff of Nottingham" miał strach w oczach Wink

No i bał się zmartwychwstałego barona w "Zaklęciu".


Właśnie mi się przypomniało i miałem dopisać, ale mnie ubiegłaś Wink Jest to trzeci i chyba ostatni przykład sytuacji, w której Szeryf był przestraszony.

Saburzanka napisał:
Brimble nie miał okazji do pokazania strachu.


Teoretycznie Kapitan mógł się przestraszyć, gdy banici mieli go oraz jego ludzi "na muszkach", szczególnie tuż po odstrzeleniu wioskowej "konfitury". A jednak jego reakcja była bardzo spokojna i pokazał nie strach (nie trząsł się i mówił spokojnie), lecz wyłącznie rozsądek wycofując się.


Ostatnio zmieniony przez Hound of Lucifer dnia Czw 12:10, 24 Lut 2011, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Saburzanka

Dołączył: 09 Lip 2010
Posty: 586
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Zamora
Płeć: Kobieta


PostWysłany: Czw 15:44, 24 Lut 2011    Temat postu:

Hound of Lucifer napisał:
Jest to trzeci i chyba ostatni przykład sytuacji, w której Szeryf był przestraszony.

Tak, ale niemal każdy człowiek bałby się, widząc osobę, o której wie, że zmarła. Tak samo jak bałby się nieznanego mu wcześniej zjawiska, np. trzęsienia ziemi - bałby się tego o wiele bardziej, gdyby nie słyszał o czymś podobnym, a grunt zatrząsłby mu się pod stopami. A to, co się wyrabiało z kabalistyczną księgą, na pewno nie było zjawiskiem naturalnym i znanym szeryfowi. Ciekawe, dwa razy był świadkiem cudu i jednak nie uwierzył (choć odruchowo się przeżegnał). Z lasem to było trochę dziwne, ale w końcu zostawiono go samego w ciemnym borze, na dodatek w łachmanach (a przecież szeryf uwielbiał się stroić, więc to musiało być dla niego strasznie upokarzające), wydając na łup wrogom. Ale oko w oko z nimi szeryf jednak kozaczył.
To są sytuacje, w których normalny człowiek się boi i tego nie zdoła ukryć przed innymi, ale w innych może strach opanować, a właśnie w tych innych szeryf nie był tchórzem. Dlatego uważam, że jednak był odważny - w chwili zagrożenia nie trząsł się, tylko zachowywał z klasą i zawsze szukał wyjścia z sytuacji, a szczęścia to miał aż nadto.

Saburzanka napisał:
Teoretycznie Kapitan mógł się przestraszyć, gdy banici mieli go oraz jego ludzi "na muszkach", szczególnie tuż po odstrzeleniu wioskowej "konfitury". A jednak jego reakcja była bardzo spokojna i pokazał nie strach (nie trząsł się i mówił spokojnie), lecz wyłącznie rozsądek, wycofując się.

No tak, mógł, ale się nie przestraszył. To właśnie świadczy o bojowym obyciu. Jego decyzja o wycofaniu świadczy o tym, że zapewne był lepszym dowódcą niż Gizbek. Gwidon też by się raczej nie przestraszył, ale mógłby zrobić straszną głupotę - kazać wojakom walczyć do upadłego. Wycofywał się zupełnie wyjątkowo, chociaż potrafił to zrobić i tracił ludzi bez mrugnięcia okiem, czyli jak Stalin ("jest nas wielu, więc cała naprzód"). A może źle oceniam Grizlunia? Potrafił myśleć, co nieraz udowodnił, w walce też, więc może by w końcu zaczął mierzyć siły na zamiary i częściej kalkulować?


Ostatnio zmieniony przez Saburzanka dnia Czw 15:51, 24 Lut 2011, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
desertrat

Dołączył: 11 Sty 2007
Posty: 158
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Milanów

PostWysłany: Pią 10:36, 25 Lut 2011    Temat postu:

Moim zdaniem szeryf jest przerażony także w The greatest enemy, gdy omal nie obrywa strzałą.W tej scenie też pokazuje, że jest tchórzem bo wypycha żołnierzy przed siebie (inna rzecz czy rozsądne było, że jako dowódca poszedł bezpośrednio do ataku - ale historia pokazuje, że taki przykład czasem pomaga podkomendnym - np. Ks. Poniatowski idący do boju z fajką w zębach pod Raszynem).

Nie zgadzam się że można powiedzieć de Reinalut byłby dobrym dowódcą. Dowodzenie jakąś kompanią ludzi i powodzenie w walce przeciwko trojgu ściganych banitów(w dodatku z ogromnymi stratami) tego nie dowodzi. Fakt manewr okrążający pokazuje pewien spryt i umiejętność wykorzystania warunków terenowych, ale też można spytać dlaczego ten wariant został obrany dopiero jako trzeci i po poniesieniu poważnych strat. Ponadto wielu świetnych dowódców mniejszych jednostek kompletnie zawodziło gdy przyszło im komandirować większymi masami woja.


Ach nareszcie jakaś dyskusja o taktyce militarnej..Na to czekałem.Bo to mój konik.

Wybaczcie mi tę nieskromność, ale jak już o wojowaniu rozmawiamy chciałbym się w tym miejscu pochwalić swoim poniedziałkowym sukcesem

[link widoczny dla zalogowanych]
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Robin of Sherwood Strona Główna -> Postacie pojawiające się w jednym odcinku / Seria II Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony 1, 2  Następny
Strona 1 z 2

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
 
Regulamin