Forum Robin of Sherwood Strona Główna


FAQ Szukaj Użytkownicy Profil

 RejestracjaRejestracja   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 
Herne the Hunter (John Abineri)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Robin of Sherwood Strona Główna -> Główne postacie
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Trufla

Dołączył: 09 Gru 2006
Posty: 1377
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta


PostWysłany: Wto 10:10, 05 Paź 2010    Temat postu:

No to macie pojęcie o magii jak z podreczników RPG Very Happy
Teleportacja w sensie opuszczamy ciało jest jak najbardziej możliwa i praktykowana - w sensie teleportacji ciała - niestety tylko w filmach fantasy Cool
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Szymon

Dołączył: 27 Lip 2008
Posty: 220
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Mężczyzna


PostWysłany: Wto 10:51, 05 Paź 2010    Temat postu:

Trufla napisał:
No to macie pojęcie o magii jak z podreczników RPG Very Happy
Teleportacja w sensie opuszczamy ciało jest jak najbardziej możliwa i praktykowana - w sensie teleportacji ciała - niestety tylko w filmach fantasy Cool


To chyba, Trufla, mówimy o dwóch różnych rzeczach. Pierwsze słyszę, by pojęcie "teleportacja" stosowano w odniesieniu do "opuszczania ciała" i żeby było to w ogóle możliwe Rolling Eyes Chyba, że masz na myśli zupełnie coś innego niż teleportacja, ale nie o to mi w wypadku Herne'a chodziło.

Teleportacja polega na przemieszczaniu się obiektu (ciała) z jednego miejsca w inne. Koniec, kropka.

[link widoczny dla zalogowanych]

Zdaje się, że nasz Herne to jednak potrafi Smile
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Trufla

Dołączył: 09 Gru 2006
Posty: 1377
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta


PostWysłany: Śro 17:17, 06 Paź 2010    Temat postu:

Ta mówimy o różnych rzeczach bo ja mówię o magii. Opuszczanie ciała jest możliwe - i to jest magia właśnie.
Może słowo teleportacja nie jest najwłaściwsze.

[link widoczny dla zalogowanych] Ja mówie o tym.
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Silverhands

Dołączył: 27 Maj 2011
Posty: 40
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa
Płeć: Kobieta


PostWysłany: Pią 11:51, 27 Maj 2011    Temat postu:

Nie brakuje Wam go trochę w trzeciej serii? Pojawia się niej bardzo rzadko i wg mnie jest to drugi powód, nie wiem, czy nie ważniejszy - poza pojawianeim się Roberta, że cała seria bardziej przypomina klasyczne i nie tak przejmujące (co nie znaczy, że nieciekawe) przygody wesołej kompanii wszystkich poprzednich Robin Hoodów, niż dotknięcie nieznanego, starej celtyckiej magii, klimatu Tír na nOg.
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Ailleann

Gość


PostWysłany: Pią 20:18, 27 Maj 2011    Temat postu:

Silverhands napisał:
klimatu Tír na nOg.

Być może brakowałoby klimatu Tír na nÓg, gdyby rzecz działa się w Irlandii Razz Śmiem wątpić, czy Herne zaliczał się do Tuatha Dé Danann.
Powrót do góry

Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Silverhands

Dołączył: 27 Maj 2011
Posty: 40
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa
Płeć: Kobieta


PostWysłany: Sob 0:22, 28 Maj 2011    Temat postu:

Herne nie był celtycki? No dobrze, może celtycko-saksoński, to już ten okres, kiedy to było wymieszane.

Wg mnie podejrzanie blisko mu do Cernunnosa Razz

Jeśli nie Tír na nOg, to z pewnością jeden z wielu Otherworldów, w jakie obfituje mitologia wyspiarzy Razz Podróż przez wodę we mgle do groty Herne'a pojawia się kilkakrotnie. Skąd wiesz, że Herne nie jest z zaświatów? W czwartej, niepowstałej serii to pierwszy Robin miał wrócić jako Herne. Czy to nie wskazówka?
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Ailleann

Gość


PostWysłany: Sob 8:18, 28 Maj 2011    Temat postu:

Czy "celtycki" jest dla Ciebie tożsamy wyłącznie z "irlandzkim"? A co z polskimi Celtami? Co z Celtami na terenie Niemiec? Może Herne był Teutonem? Wink
Tír na nÓg występuje wyłącznie w mitologii irlandzkiej. Herne the Hunter z kolei - w folklorze angielskim. Na tej samej zasadzie, możesz powiedzieć na dobrą sprawę, że Cernunnos, który BYĆ MOŻE jest jakimś pierwowzorem Herne'a, był przedstawicielem chrześcijaństwa, bo niektórzy łączyli tę postać ze świętym Ciaránem.
Powrót do góry

Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Silverhands

Dołączył: 27 Maj 2011
Posty: 40
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa
Płeć: Kobieta


PostWysłany: Sob 13:05, 28 Maj 2011    Temat postu:

Ailleann napisał:
Czy "celtycki" jest dla Ciebie tożsamy wyłącznie z "irlandzkim"? A co z polskimi Celtami? Co z Celtami na terenie Niemiec? Może Herne był Teutonem? Wink



Celtowie byli na ziemiach polskich, z tego co wiem - i popraw mnie, jeśli się mylę - przed kulturą przeworską, a więc po III wieku n.e. wpływów celtyckich u nas u nas nie uświadczysz.

Patrząc na zachowane zabytki epoki romańskiej - filmowy Robin Hood żyje wałśnie w tym okresie - nie mam wątpliwości, ze masa elementów celtyckich do niej przeniknęła, podobnie jak wcześniej Celtowie czerpali od Scytów. Nie widzę tego rodzaju ciągłości u nas. W ogóle skąd nagle Polska w tym temacie? Na zasadzie słonia a sprawy polskiej? Wink

Ailleann napisał:
Tír na nÓg występuje wyłącznie w mitologii irlandzkiej. Herne the Hunter z kolei - w folklorze angielskim. Na tej samej zasadzie, możesz powiedzieć na dobrą sprawę, że Cernunnos, który BYĆ MOŻE jest jakimś pierwowzorem Herne'a, był przedstawicielem chrześcijaństwa, bo niektórzy łączyli tę postać ze świętym Ciaránem.


Zapomniałąś tylko o tym, że Ciaran był później, niż Cernunnos, więc strzałka jest skierowana w odwrotną stronę, niż sugerujesz. Chrześcijaństwo przejmowało stare kulty - Brigit stała się św. Brygidą i to samo mogło przydarzyć się Ciaranowi.

Co do angielskości czy irlandzkości, czy polskości czy whatever sobie życzysz, to te same kulty i bóstwa pojawiają się pod różnymi nazwami, nie tylko u samych Celtów, ale i na styku z germanami. Dobrym przykładem jest tutaj Mannan macLir i nordycki Hler, zanay także jako Aegir.


Rozbawiłaś mnie tym Ciaranem - w Wikipedii stoi, że nazywano go "synem cieśli", a scenariusze pisał wszak Richard Carpenter...

Człowiek w kapturze jest syneme Herne'a, a Herne jest synem cieśli. Wszystko się zgadza Wink
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Ailleann

Gość


PostWysłany: Sob 13:32, 28 Maj 2011    Temat postu:

Silverhands napisał:

Zapomniałąś tylko o tym, że Ciaran był później, niż Cernunnos, więc strzałka jest skierowana w odwrotną stronę, niż sugerujesz. Chrześcijaństwo przejmowało stare kulty - Brigit stała się św. Brygidą i to samo mogło przydarzyć się Ciaranowi.

Nie, nie zapomniałam, bynajmniej. Chciałam Ci tylko uświadomić bezsens wrzucania wszystkiego z kręgów wpływów celtyckich do jednego wora, na zasadzie, że podobne.

Jeśli masz skojarzenia, że Herne'owi po drodze z Cernunnosem - to chyba nie tędy droga mimo wszystko. Cernunnosa nie czczono w Brytanii w ogóle. Herne Myśliwy ściśle związany jest z regionem Berkshire i Windsor Forest i - żeby było zabawniej - Anglowie z tamtych terenów w okresie wczesnego średniowiecza, oddawali cześć Wodenowi - a Woden ponoć posiadał rogi i polował. Więc jeśli mamy wysnuwać bardzo daleko idące wnioski, to Herne'owi bliżej do Odyna, niż Cernunnosa, a więc może jednak nie Tír na nÓg, a Valhalla? Wink
Powrót do góry

Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Mara

Dołączył: 22 Gru 2011
Posty: 51
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gdynia
Płeć: Kobieta


PostWysłany: Czw 22:30, 19 Sty 2012    Temat postu:

Zbierałam się już od jakiegoś czasu, żeby napisać o Hernie, a dokładniej: należycie go obsmarować. Smile

Żeby nie było wątpliwości: uważam, że postać Herne'a jest niezmiernie istotna dla klimatu serialu, a także, że John Abineri świetnie go zagrał (nie mówiąc o tym, że w swojej kategorii wiekowej mógłby zostać misterem serialu - bez idiotycznego poroża, of course).

Natomiast kiedy patrzę na samą postać, jej rolę w serialu, mówię Herne'owi stanowcze nie.

Po pierwsze nie mogę (jako wierząca i praktykująca chrześcijanka) nie patrzeć na Herne'a poprzez pryzmat słów biblijnych: "Wszyscy bogowie pogan to demony" (PS 95,5). Nawet jeśli przyjąć, że Herne nie jest bogiem tylko szamanem (i tak go właśnie postrzegam), daje się on opętać demonowi (kiedy wchodzi w rolę Herne'a i zakłada rogi, czyli, jak mawia mój brat "robi się na bóstwo" Smile )

Herne nie jest zatem postacią stojącą po stronie światła, do czego się zresztą nie poczuwa - cały czas odwołuje się do sił światła i ciemności, do równowagi. Tymczasem, jeśli światło zostaje zmieszane z ciemnością, przestaje być światłem, dobro wymieszane ze złem nie jest już dobrem, a prawda wymieszana z kłamstwem staje się po prostu kłamstwem.
Jeśli zatem Herne nie reprezentuje czystego światła, to znaczy, że reprezentuje ciemność.
(Por. procesy badania objawień/rozeznawania duchów przez Kościół: przekaz musi być całkowicie i jednoznacznie dobry/ortodoksyjny. Najmniejsza niezgodność, choćby pozór zła, dyskwalifikuje objawienie jako pochodzące od Boga, zgodnie z prawdą, że "Bóg jest światłością i nie ma w nim żadnej ciemności).
Nawet jeśli Herne jest (a bywa w niektórych przypadkach) mniejszym złem, pozostaje złem.

Tak więc, patrząc z chrześcijańskiego punktu widzenia, mamy Herne'a na widelcu: szaman opętany przez złego ducha/fałszywy (zły) bóg.
I jak to zły duch, lubi stwarzać pozory, "jawić się jako anioł światłości", czyli w tym wypadku ktoś, kto stoi po dobrej stronie i zwalcza zło.

Czy aby jest tak na pewno?
Niby walczy z baronem de Belleme, sługą demona Azaela, czy Gulnarem, czczącym po kolei Arianrhod, Crom Cruacha, czy Fenrisa (swoją drogą, szybko zmieniał Gulnar obiekty kultu, ale to nie ten wątek Smile ), ale można to równie dobrze zwalić na wewnętrzną rywalizację między złymi duchami. (Tu kojarzą mi się "Listy starego diabła do młodego" C.S. Lewisa, który opisuje stosunki panujące w piekle jako wieczną nienawiść, kopanie pod sobą dołków i czyhanie na to, by pożreć "kolegę", któremu powinie się noga).

Niby wzywa do ochrony biednych, słabych, uciśnionych itp., ale pamiętajmy, że - jak widać w serialu - są to głównie saksońscy wieśniacy z miejscowości takich jak Wickham, którzy Herne'a czczą. Może zatem nie tyle dba o biednych i uciśnionych, co nie chce stracić reszty wyznawców (a niejako przy okazji ci biedacy otrzymują pomoc).

Zostawiając jednak na boku takie domniemywania, zastanówmy się, co Herne ma na myśli mówiąc o równowadze światła i ciemności.
W takim układzie sił, jaki widzimy w serialu: wredni normańscy panowie, wyzyskujący anglosaskie pospólstwo, a także czciciele demonów żądających ofiar z ludzi (Belleme, Gulnar), Herne faktycznie może uchodzić za przedstawiciela światła, a jego „syn” faktycznie zwalcza zło.
Co jednak się stanie, gdy wszyscy szaleni czarownicy zginą, na tronie zasiądzie sprawiedliwszy król, a możni zaczną bardziej dbać o swoich poddanych? Czy nadmiar dobra na świecie nie sprawi, że Herne wyśle swego syna, by ten zaczął np. mordować, by przywrócić równowagę światła i ciemności. Czy stanie na czele Dzikiego Gonu upiorów, ukazując swoją drugą (mroczną) naturę?

(Równowaga to w ogóle bardzo śliskie pojęcie. Anakin Skywalker też miał przywrócić równowagę Mocy - i zrobił to: wyrzynając stojących po jasnej stronie Jedi, tak że zostało po 2 Jedi i Sithów. Równowaga jak się patrzy. - sorki za offtop.)

Teraz dalej: pakt ze złem może dawać korzyści, ale w ostateczności trzeba za to zapłacić dużo więcej, niż się otrzymało. Nawet nie mówię tu o klasycznym zatraceniu swojej duszy; w przypadku Robina z Sherwood wystarczy popatrzyć na to, jaką cenę zapłacili poszczególni "wybrańcy" Herne'a:

- Ailric z Loxley - W ostateczności zapłacił za przychylność leśnego "boga" (zapewne pożądaną przez saskich powstańców przeciwko panowaniu Normanów) nie tylko własnym życiem, ale życiem całego Loxley.

- Łucznik spod Ravenscar - zakładam, że również był swojego czasu "synem" Herne'a, a "ojciec" odrzucił go, kiedy ten stracił dłoń i nie mógł już strzelać z łuku. Od tej pory żył w brudzie, uważany za szaleńca, a mimo to wciąż czcił Herne'a, który go w to wpędził (w sumie on jednak zapłacił najniższą cenę).

- Robin z Loxley - Zginął naszpikowany bełtami przez ludzi szeryfa, kiedy Herne doszedł do wniosku, że Robin na nic więcej mu się nie przyda, a on wkrótce będzie mieć "nowego ucznia, młodszego i potężniejszego" (tj. nowego syna, młodszego i bardziej wpływowego Wink ). Herne udowodnił wcześniej, że potrafi niejedno - np. teleportować się do zamku de Belleme i złapać wymierzoną w Robina strzałę (swoją drogą to było przegięcie z tą teleportacją - wszystkie inne pojawienia się Herne'a w odległych miejscach można było wyjaśnić jako wizualizowanie się szamana poza własnym ciałem, ale ten jeden przypadek nie pasuje, bo strzała była materialna...) , ale tu najwyraźniej mu się nie chciało - chociaż świetnie wiedział, że Robina czeka śmierć - o czym mu osobiście powiedział, oczywiście na swój zawile-zagadkowy sposób.

- Robert z Huntingdon - nie wiadomo, jak skończyłby Robert, gdyby doszło do IV serii (aczkolwiek mam cichą nadzieję, że zakatrupiłby Herne'a i żył długo i szczęśliwie Razz), ale już za końcówkę serii III mam ochotę Herne'a udusić: To on rozdzielił Roberta i Marion! I zrobił to z premedytacją.

Zanim nie obejrzałam ponownie (po latach) „Czasu Wilka” wydawało mi się, że smutne zakończenie to po prostu wynik tragicznego zbiegu okoliczności: to, że Robin/Robert odszedł z kręgu dziewięciu dziewic, zanim pojawiła się tam Marion, że Marion zobaczyła martwego golema zanim zmienił się w glinę itd. (po prostu bad timing), ale po ostatnim oglądaniu widzę, że nic takiego by się nie stało, gdyby Marion nie miała snu/wizji, w której zobaczyła martwego Robina (tj. bestię Gulnara, ale myślała, że to Robin) w kręgu. Gdyby nie ta wizja (piszę wizja, gdyż nie był to zwykły, wywołany niepokojem sen – Marion zbyt precyzyjnie zobaczyła przyszłą scenę), mimo niepokoju zaczekałaby w Halstead, Robin by po nią przyjechał i normalnie wróciłaby z nim do Sherwood i pobraliby się. Ale nie.
A kto w serialu odpowiada za wizje? Herne. Tutaj wprawdzie nie jest to powiedziane wprost, że to on tę wizję na Marion zesłał, ale to logiczne założenie. Oprócz tej wizji, Marion ma w serialu jeszcze dwie: najpierw widzi efekty wypicia przez banitów ziółek Jennet (tutaj następuje to bezpośrednio na skutek działania Herne'a, który bezpośrednio pokazuje się Marion), potem, patrząc na Albion (miecz związany z Hernem), widzi jak Robin/Robert zostaje ranny w zasadzce. Według mnie również ta trzecie wizja pochodzi od Herne'a, który chce, żeby Marion pojechała do kręgu i zobaczyła „trupa Robna”, podczas gdy on, ewidentnie wiedząc co nastąpi, szybko każe Robertowi zabrać się do Sherwood, gdzie zagaduje go na tyle długo, że ten jedzie się do Halstaed dopiero następnego dnia.
Dlaczego piszę, że Herne wiedział co nastąpi? Po pierwsze: jakiekolwiek nie byłoby źródło jego wiedzy, Herne wiedział całkiem sporo o tym, co nastąpi. Gadał o tym w pompatycznych zagadkach (por. „Przybędzie dziecko” - o przyjściu Matthew z Wickham – ale wiedział, że mały przyjdzie! ), ale wiedział. Przepowiedział, że on i Robin spotkają się w kręgu, wiedział, że Gulnar zginął, a także (bo to była jego robota), że Marion przybędzie do kręgu – i szybko zadbał o to, by Robina wtedy tam nie było.
Nienawidzę go za to, grrr.

Pytanie, czemu chciał ich rozdzielić? Mam dwa podejrzenia.
Pierwsze - „mistyczne” - Herne mówi Robertowi, że moce światła i ciemności są w nim w równowadze. Jak rozumiem – w samym Robercie. A gdyby związał się z Marion, która wyraźnie stoi po jasnej stronie, równowaga zostałaby zakłócona. Tak więc Herne, w dbałości o ukochaną równowagę, rozdziela Marion i Roberta i to tak, żeby żadne z nich nie zorientowało się, że to jego wina i żeby Robert dalej był jego synem i pełnił jego wolę.
(Dlaczego zatem Herne zezwolił na związek pierwszego Robina i Marion? - może dlatego, że w „Ciemnym” Robinie faktycznie było więcej mroku, zwłaszcza po śmierci towarzyszy (por. „Czarownik”) i dopiero będąc razem z Marion „był w równowadze”?)

Drugie - „prozaiczne” - Herne obraził się na Roberta, bo (w przeciwieństwie do Loxleya) ten wolał, żeby ślubu jemu i Marion udzielił Tuck, a nie Herne (a Herne'a poprosił tylko o błogosławieństwo). Herne oficjalnie nie dał nic po sobie poznać, ale za plecami Roberta pokazał mu gest Kozakiewicza Razz i uknuł intrygę, żeby rozdzielić go z ukochaną.


PS. Z innej beczki: oglądając po raz kolejny odcinki „Czarownik”, zwróciłam uwagę na nakrycie głowy Herne'a po zdjęciu rogów (w tych odcinkach stary piernik jeszcze nie chodzi z rozpuszczonymi włosami). Ta jego skórzana „kominiarka”/kapturek ma z grubsza ten sam kształt co czarny kapturek de Belleme'a. Tak się zastanawiam, czy to był celowy zabieg, by pokazać, że Herne i de Belleme są rywalami?


Ostatnio zmieniony przez Mara dnia Pią 8:29, 20 Sty 2012, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Dyrr

Dołączył: 02 Paź 2006
Posty: 221
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Piąty Dom
Płeć: Mężczyzna


PostWysłany: Sob 11:51, 21 Sty 2012    Temat postu:

Mara napisał:
Po pierwsze nie mogę (jako wierząca i praktykująca chrześcijanka) nie patrzeć na Herne'a poprzez pryzmat słów biblijnych: "Wszyscy bogowie pogan to demony" (PS 95,5). Nawet jeśli przyjąć, że Herne nie jest bogiem tylko szamanem (i tak go właśnie postrzegam), daje się on opętać demonowi


Jakby to napisać, aby nie urazić....
Swoją wiarę i praktykę zachowaj dla siebie, gdybyś miała poznać moje zdanie w tej kwestii, pewnie przez minimum tydzień musiałabyś leżeć krzyżem w najbliższej kruchcie, modląc się żarliwie o zbawienie mojej czarnej duszy. Czy wszystko trzeba rozpatrywać zawsze przez pryzmat swojej wiary?
Tyle na razie, bo muszę lecieć, ale jak słyszę, że Herne to demon, to mnie coś trafia.


Ostatnio zmieniony przez Dyrr dnia Sob 11:52, 21 Sty 2012, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
desertrat

Dołączył: 11 Sty 2007
Posty: 158
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Milanów

PostWysłany: Nie 10:28, 22 Sty 2012    Temat postu:

Dyrr, a dlaczego niby Mara swoją wiarę i praktykę ma zachowywać dla siebie ? Jest chyba wolny kraj i każdy ma prawo interpretować jak chce. Czy tak wychwalana tolerancja chrześcijaństwa już nie obejmuje ?

Ja tam dawno nie czytałem tak wnikliwej analizy którejś z postaci. Można się z nią oczywiście nie zgadzać, ale na tym też polega wartość poglądów przez nas nieakceptowanych, że zmuszają nas do refleksji.

Skoro poddajemy krytyce różne postacie, także pozytywne to czemu nie Herna. ?

Odnosząc się już do samego postu Mary

Jako przedstawiciel innego kultu z chrześcijańskiego punktu widzenia Herne zawsze zasługiwałby na krytykę, - dlatego może nie należałoby do niego przykładać tej miary.

Co do braku starań o ratowanie Czarnego to faktycznie pomiędzy działaniami Herna w "Enchatment" a "Greatest Enemy" występuje znacząca dysproporcja ale :
- po pierwsze Herne nie jest bogiem więc ma nad sobą siły nad którymi nie może panować np. przeznaczenie. Mógł ocalić Robina przed Bellemem bo jeszcze nie nadszedł czas na zgon jego adepta, ale jak już godzina wybiła wiedział, że nic nie może zrobić
- po drugie musimy pamiętać, że śmierć Robina była "wynikiem" odejścia Praeda i twórcy na szybko musieli wprowadzić taki motyw. Dlatego pewnie wkradły się pewne nielogiczności.


Natomiast zarzut nie do końca jasnego określenia się po stronie "światłości" należy poważniej rozważyć, bo rzeczywiście wydaje się, że nie uważa on sił ciemności za coś z gruntu złego - mówi wszak do Czarnego Robina - "siły światła i ciemności zawsze będą z tobą".

Również argumentacja dotycząca rozdzielania Roberta i Marion w "Czasie Wilka' daje dużo do myślenia i trudno przejść nad nią od tak do porządku dziennego.

Ten post nawet jeśli się z nim w całości czy w części nie zgadzać pokazuje, że serial nie poddaje się jednoznacznej interpretacji i jest jeszcze wiele jego aspektów które można przedyskutować. Właśnie takie twierdzenia idące na przekór interpretacjom oczywistym są najciekawsze, bo jak już nadmieniłem zmuszają do refleksji i myślenia.


Ostatnio zmieniony przez desertrat dnia Nie 18:22, 22 Sty 2012, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Mara

Dołączył: 22 Gru 2011
Posty: 51
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gdynia
Płeć: Kobieta


PostWysłany: Nie 23:33, 22 Sty 2012    Temat postu:

Dyrr napisał:

Jakby to napisać, aby nie urazić....
Swoją wiarę i praktykę zachowaj dla siebie, gdybyś miała poznać moje zdanie w tej kwestii, pewnie przez minimum tydzień musiałabyś leżeć krzyżem w najbliższej kruchcie, modląc się żarliwie o zbawienie mojej czarnej duszy. Czy wszystko trzeba rozpatrywać zawsze przez pryzmat swojej wiary?
Tyle na razie, bo muszę lecieć, ale jak słyszę, że Herne to demon, to mnie coś trafia.


Spokojnie, ja się tak łatwo nie obrażam, a już zwłaszcza nie z tego powodu, że ktoś ma inne poglądy, w tym również religijne.
Ty masz inne niż ja - trudno, prywatnie może mi być przykro i pewnie powinnam poleżeć tym krzyżem Wink, ale w momencie, kiedy analizujemy jakieś dzieło, w tym przypadku filmowe - przyjmuję, że wszystkie klucze interpretacyjne są dopuszczalne i wszystkie mogą być bardzo ciekawe.
Właśnie - odnośnie pytania o to, czy wszystko trzeba rozpatrywać zawsze przez pryzmat swojej wiary? Niekoniecznie, ale MOŻNA to zrobić.
W swoim wcześniejszym poście zdecydowałam się na interpretację postaci Herne'a poprzez klucz chrześcijański, bo to moja wiara i w sposób naturalny taki klucz nasuwa mi się jako pierwszy.
W ramach rozrywki intelektualnej mogę zastosować jakiś inny.

Gdyby np. zastosować klucz feministyczny, wyjdzie, że Herne jest podłym męskim szowinistą, bo:
- wybiera sobie jedynie synów, a nie córki, co sugeruje, że kobiety nie nadają się do ważnych misji, a jedynie do garów. Nawet po śmieci pierwszego Robina Herne nie sugeruje w jakikolwiek sposób, że jego dzieło mogłaby dalej poprowadzić Marion, choć teoretycznie była osobą Robinowi najbliższą, a sam Robin w pewnym sensie ją o to poprosił. Nie, Marion ma tylko przechować miecz (o symbolice miecza napiszę dalej), ale Herne powoła nowego wybrańca - meżczyznę,
- kiedy błogosławi związek Robina Czarnego i Marion, potwierdza stereotypowy podział ról, utrwalony w społeczeństwie patriarchalnym: Robin jest stroną dynamiczną, nosi broń itp, natomiast Marion ucieleśnia ideał delikatnej, uległej panny-dziewicy (biała szata, wianek na głowie), bezbronnej i zależnej od mężczyzny,
- Herne wręcza Robinowi nagi miecz (Albion) - miecz jest tu symbolem fallicznym (por. częste opisywanie kwestii seksualnych przy użyciu słownictwa militarnego, np. miłosne zmagania, chowanie miecza do pochwy itp.), a zatem symbolem męskiej dominacji (PS. Aż strach pomyśleć, co miały symbolizować dwa nagie miecze pod Grunwaldem... Very Happy ),
- Podczas święta błogosławieństwa w Sherwood Herne uzurpuje sobie miejsce i rolę przynależną bogini-matce (to bogini-matka była tradycyjnie odpowiedzialna za urodzaje i płodność, przypisywanie jej roli bóstwu męskiemu jest oczywistą uzurpacją i nadużyciem) Very Happy

Ooo, albo spróbujmy przeanalizować Herne'a, biorąc jako punkt wyjścia racjonalizm i materializm dialektyczny Razz
Z tego punktu widzenia Herne jest w pewnym sensie postacią tragiczną, która działa wbrew sobie dla większego dobra, mianowicie:
- Herne jest orędownikiem poprawy bytu ludu pracującego miast i wsi (no dobra, raczej wsi), chce zwalczać podłych feudałów-wyzyskiwaczy i przebudzić lud, by stanął do walki o sprawiedliwość społeczną. Widzi jednak, że lud jest zastraszony, bierny, a do tego otumaniony przez religię - opium dla ludu - która każe im pokornie znosić swój los.
- Herne potrzebuje kogoś młodego, silnego, kto stanąłby na czele rewolucji. Znajduje Robina, ale on też jest przeżarty panującą ideologią i zaczadzony religijnym zabobonem i nie chce podjąć się walki o prawa ludu, kierując się przesłankami jedynie racjonalistycznymi i materialistycznymi.
- W związku z tym, dla większego dobra, Herne sięga po środki z repertuaru swoich ideologicznych wrogów: odwołuje się do sfery nadprzyrodzonej, cudów, magii. Używa rekwizytów takich jak jelenie poroże, pojawianie się wtedy gdy jest mgła, mówienie zagadkami itp., by przekonać zarówno zabobonnych wieśniaków, jak i swojego "wybrańca", że dysponuje siłą/reprezentuje siłę, która pozwoli im zawalczyć o swoje.
- Podobnie, by pozyskać Robina do walki o prawa ludu, przekonuje go, że nie chodzi jedynie o "biednych, głodnych uciśnionych" itp, lecz, że "Nie jest to zwyczajna walka, tylko walka między siłami światła i ciemności". Taką argumentację Robin łyka: staje się synem Herne'a i pełni jego wolę: Walczy o sprawiedliwość społeczną łupiąc bogatych i dając biednym, natomiast Herne, choć jest mu z tym zapewne bardzo źle, by zachować jego lojalność wciąż musi uciekać się do nędznych, pseudomagicznych sztuczek: udawać transy, wizje, mówić zagadkami.
- Wszystko to funkcjonuje do czasu, kiedy szeryf na serio postanawia pozbyć się Robina i urządza na niego obławę. Herne po prostu nie jest w stanie mu pomóc, bo niby jak? Nie posiada żadnych nadprzyrodzonych mocy, bo czegoś takiego po prostu nie ma, wszystko było udawane. Robin musi zatem umrzeć.
(Do tej interpretacji ciężko byłoby dopasować niektóre odcinki, np. "Zaklęcie", ale na upartego można wszystko: np. Lilith to nieoświecona tzw. "mądra kobieta", zielarka, która podała Robinowi np. wywar z muchomora, po którym ten ma zwidy wracającego do życia de Belleme'a i ratującego go Herne'a) Very Happy

Oczywiście obie powyższe interpretacje były mocno z przymrużeniem oka (zwłaszcza druga... bo co do pierwszej, obawiam się, że jakaś zajadła feministka mogłaby na serio podpisać się pod przytoczonymi argumentami Confused )

Nie wiem, jaki klucz interpretacyjny Ty zastosowałbyś najchętniej, Dyrrze. Może szamanizm? Albo może gnoza? (widzę kilka punktów wyjścia do analizy wg. klucza gnostyckiego w wypowiedziach Herne'a, ale wybaczcie, nie podejmę się, bo od czasów studiów mam na gnozę lekką alergię - po całym semestrze wykładów na ten temat w ramach metodologii badań literackich) Albo jeszcze coś innego?

Tak, czy inaczej, taka analiza mogłaby być bardzo ciekawa.
I nawet jeśli zdecydowałbyś się na to, by wyjść niejako z przeciwnego bieguna niż ja, nie będzie mi to w żaden sposób przeszkadzać.
Proszę tylko, byś w ten sam sposób potraktował moją analizę. Ja naprawdę nie każę nikomu rozdzierać szat, "bo Herne to demon" - po prostu przedstawiłam interpretację jego postaci z punktu widzenia chrześcijaństwa - i tyle.

Jak już pisałam, doceniam wkład tej postaci w klimat serialu (ba, przez długi czas nie akceptowałam żadnych innych wersji legendy Robina, bo nie było tam Herne'a i "to już nie było to"), a moja niechęć do niego wzięła się zupełnie z czego innego (tj. nie dlatego, że "to demon" Wink ) To jest niechęć na poziomie emocjonalnym: nie lubię Herne'a za to, jak potraktował swoich "synów". Zaczęło się od Robina Czarnego w "Największym Wrogu", a potem, kiedy zobaczyłam jego rolę w rozdzieleniu Roberta i Marion w "Czasie Wilka", zupełnie już straciłam do niego serce.
Analiza "z klucza chrześcijańskiego" była natomiast robiona na poziomie intelektualnym i do moich odczuć wnosi niewiele lub nic.


desertrat napisał:
- po pierwsze Herne nie jest bogiem więc ma nad sobą siły nad którymi nie może panować np. przeznaczenie. Mógł ocalić Robina przed Bellemem bo jeszcze nie nadszedł czas na zgon jego adepta, ale jak już godzina wybiła wiedział, że nic nie może zrobić


- Owszem, jeśli przyjmiesz za punkt wyjścia determinizm (zdaje się, że coś podobnego sugerowała też bodajże Trufla (chyba, że się mylę), uznając Herne'a jako kogoś w rodzaju wyraziciela woli losu, głosu przeznaczenia, który jednak sam nie może na to przeznaczenie wpływać).
Można i tak na to spojrzeć.
Ja np. determinizmu na lubię. Nie wierzę w przeznaczenie, ślepy los itp., więc opcja, że Herne nie może sprzeciwić się (czy choćby spróbować się sprzeciwić- bo w "Największym Wrogu" nawet się nie stara!) jakiemuś bliżej nieokreślonemu "przeznaczeniu" do mnie akurat nie przemawia. Smile

desertrat napisał:
- po drugie musimy pamiętać, że śmierć Robina była "wynikiem" odejścia Praeda i twórcy na szybko musieli wprowadzić taki motyw. Dlatego pewnie wkradły się pewne nielogiczności.

Bardzo możliwe. Z tym, że kiedy zabieram się za jakieś mniej lub bardziej udane próby analizy, staram się wyrzucić z pamięci takie "metadane", a skupić się na powodach danych wydarzeń, które można znaleźć w samym świecie przedstawionym. (Na marginesie: to by ci była dopiero wesoła analiza: Robin Czarny zginął po Pread wolał zagrać na Broadwayu, Marion poszła do klasztoru (na koniec 3. serii), bo znudziło się jej granie w serialu... Very Happy )


Ostatnio zmieniony przez Mara dnia Nie 23:56, 22 Sty 2012, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Hound of Lucifer

Administrator
Dołączył: 30 Maj 2008
Posty: 1549
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Ravenscar / Warszawa Bemowo
Płeć: Mężczyzna


PostWysłany: Nie 23:40, 22 Sty 2012    Temat postu:

Mara, bardzo ciekawe interpretacje Smile I dzięki za to, że nie obraziłaś się na Dyrra za jego post i nie rozpętał nam się tu konflikt Wink
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
desertrat

Dołączył: 11 Sty 2007
Posty: 158
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Milanów

PostWysłany: Pon 0:07, 23 Sty 2012    Temat postu:

Mara napisał:

- Owszem, jeśli przyjmiesz za punkt wyjścia determinizm (zdaje się, że coś podobnego sugerowała też bodajże Trufla (chyba, że się mylę), uznając Herne'a jako kogoś w rodzaju wyraziciela woli losu, głosu przeznaczenia, który jednak sam nie może na to przeznaczenie wpływać).
Można i tak na to spojrzeć.
Ja np. determinizmu na lubię. Nie wierzę w przeznaczenie, ślepy los itp., więc opcja, że Herne nie może sprzeciwić się (czy choćby spróbować się sprzeciwić- bo w "Największym Wrogu" nawet się nie stara!) jakiemuś bliżej nieokreślonemu "przeznaczeniu" do mnie akurat nie przemawia. Smile


Ja również nie wierzę w przeznaczenie, czy ślepy los. Jednak może po prostu w Universum serialu jest przyjęte założenie, że coś takiego jak fatum, czy przeznaczenie jednak istnieje. Tak jak w Universum braci Grimm istnieją wróżki, w Universum Tolkiena Elfowie, zaś w Universum Harrego Pottera świat czarodziejów. Możemy nie uznawać, że takie rzeczy ,czy istotny istnieją w świecie realnym, ale czytając czy oglądając daną opowieść trzeba brać poprawkę na przyjęte tam "reguły gry"


Ostatnio zmieniony przez desertrat dnia Pon 0:14, 23 Sty 2012, w całości zmieniany 4 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
nothing's forgotten

Dołączył: 06 Mar 2010
Posty: 125
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta


PostWysłany: Pon 5:59, 23 Sty 2012    Temat postu:

Mara napisał:
Zbierałam się już od jakiegoś czasu, żeby napisać o Hernie, a dokładniej: należycie go obsmarować. Smile

I słusznie Smile, niech się Herne w końcu dorobi jakiejś własnej, przyzwoitej, należycie wnikliwej analizy.

Mara napisał:
Nawet jeśli Herne jest (a bywa w niektórych przypadkach) mniejszym złem, pozostaje złem.

Ech, aż chciałoby się rzec: "Już Sokrates...".

Mara napisał:
I jak to zły duch, lubi stwarzać pozory, "jawić się jako anioł światłości", czyli w tym wypadku ktoś, kto stoi po dobrej stronie i zwalcza zło.

To historia opowiedziana w RoS traktuje o walce dobra ze złem? Hmm, znaczyłoby to tyle, że tam wszyscy jak jeden mąż walczą po obydwu stronach jednocześnie... (i to nie z innego, niż chrześcijański, punktu widzenia).

Mara napisał:
Niby wzywa do ochrony biednych, słabych, uciśnionych itp., ale pamiętajmy, że - jak widać w serialu - są to głównie saksońscy wieśniacy z miejscowości takich jak Wickham, którzy Herne'a czczą.

Wickham i szeroko rozumiane okolice. Zasięg ich wpływów byłby być może i większy, gdyby mieli dostęp do sieci Wink i paru innych zdobyczy cywilizacji, stanowiących udogodnienia komunikacyjne. Moim zdaniem, ten argiment ma niewiele wspolnego z samym Hernem.

Mara napisał:
Co jednak się stanie, gdy wszyscy szaleni czarownicy zginą, na tronie zasiądzie sprawiedliwszy król, a możni zaczną bardziej dbać o swoich poddanych?

To się akurat da względnie łatwo przewidzieć. Ponoć po osiągnięciu pewnego poziomu rozwoju demokracji i wartości PKB, kult sił zarówno światła, jak i ciemności nabiera znamion pewnej egzotyki jako interesującej odmiany od kultu zasobności kont bankowych. Niech będzie, że to moja interpretacja w duchu "materializmu dialektycznego" Wink.

Mara napisał:
pakt ze złem może dawać korzyści, ale w ostateczności trzeba za to zapłacić dużo więcej, niż się otrzymało.

Pomijając moje prywatne wątpliwości dot. istnienia i istoty tzw. zła, jakież to korzyści się otrzymywało w RoS za ten "pakt ze złem"?

Mara napisał:
Robert z Huntingdon - nie wiadomo, jak skończyłby Robert, gdyby doszło do IV serii (...)

Rzeczywiście, nie wiadomo. Jego (czyt. Roberta) królestwo nie było z tego (czyt. RoS-owego) świata Wink.

Mara napisał:
Zanim nie obejrzałam ponownie (po latach) „Czasu Wilka” wydawało mi się, że smutne zakończenie to po prostu wynik tragicznego zbiegu okoliczności (...), ale po ostatnim oglądaniu widzę, że nic takiego by się nie stało, gdyby Marion nie miała snu/wizji, w której zobaczyła martwego Robina (tj. bestię Gulnara, ale myślała, że to Robin) w kręgu. Gdyby nie ta wizja (piszę wizja, gdyż nie był to zwykły, wywołany niepokojem sen – Marion zbyt precyzyjnie zobaczyła przyszłą scenę), mimo niepokoju zaczekałaby w Halstead, Robin by po nią przyjechał i normalnie wróciłaby z nim do Sherwood i pobraliby się. Ale nie.
A kto w serialu odpowiada za wizje? Herne. Tutaj wprawdzie nie jest to powiedziane wprost, że to on tę wizję na Marion zesłał, ale to logiczne założenie.

To nie jest całkiem logiczne założenie. Po pierwsze, za wszelkie wizje odpowiada w pierwszej kolejności umysł wizjonera (i to również z chrześcijańskiej perspektywy), choć ktoś lub coś może (co najwyżej!) stwarzać do wystąpienia tych wizji stosowne okoliczności. W RoS też tak jest. Zresztą, wizja wizją, ale wracając do logiki...

Czy to przypadkiem nie pewna mniszka z Halstead wzięła pod swą opiekę Marion, kiedy ta wróciła zzrozpaczona z Kręgu Dziewięciu Dziewic po "oględzinach zwłok" ukochanego? I czy to nie ta mniszka opowiedziała Marion historię, jak to ona sama - też - kiedyś - dawno temu - nie mając już na nic nadziei - odnalazła ukojenie w klasztorze?

1:1? Mniszka też była opętana przez demony? Herne zawarł pakt z Bogiem? A może od zawsze miał w Najjaśniejszym sprzymierzeńca?

A dlaczego nie przyjąć, że to jednak Marion sama odpowiada za swoją decyzję o pozostaniu w Halstead? Free will. Nawet, jeśli ktoś lub coś próbowało na Marion wywierać wpływ, mogła tym wpływom nie ulegać. I czyż takie właśnie rozumowanie nie byłoby bardziej zgodne z doktryną chrześcijańską? Oczywiście, zależy z którą jej "odsłoną", bo różnią się przecież stopniem determinizmu.

Mara napisał:
Herne mówi Robertowi, że moce światła i ciemności są w nim w równowadze. Jak rozumiem – w samym Robercie. A gdyby związał się z Marion, która wyraźnie stoi po jasnej stronie, równowaga zostałaby zakłócona. Tak więc Herne, w dbałości o ukochaną równowagę, rozdziela Marion i Roberta i to tak, żeby żadne z nich nie zorientowało się, że to jego wina i żeby Robert dalej był jego synem i pełnił jego wolę.

No to wygląda na to, że tym razem siłom ciemności pod postacią Herne'a nic nie wyszło z ich niecnych zamiarów. Robert przyszedł nie wtedy, kiedy go wezwano, ale kiedy sam uznał za stosowne. W identyczny sposób odszedł. I co? Szkoda trochę, że Robert miał aż tak silną własną wolną wolę, aby przeciwstawić się siłom ciemności, prawda Wink?

Mara napisał:
Herne obraził się na Roberta, bo (w przeciwieństwie do Loxleya) ten wolał, żeby ślubu jemu i Marion udzielił Tuck, a nie Herne (...) i uknuł intrygę, żeby rozdzielić go z ukochaną.

Biedny Robert... Odrzucony przez rodzonego ojca, własną klasę społeczną, ukochaną Marion, i jeszcze przez Herne'a. Największy outsider RoS Wink!
Tak zresztą szczerze myślę o tej postaci.

Co do przeznaczenia, bo to ja ośmieliłam się zasugerować, że Herne - będąc jego posłańcem - nie mógł działać przeciwko samemu sobie ratując Robina nr 1 z ostatnich opresji: taki wniosek nie jest w żadnej mierze kwestią wiary bądź niewiary w przeznaczenie. Jest wynikiem podstawowych założeń leżących u podstaw konstrukcji roli Herne'a, który zna przyszłość. Mowa o tym w poniższych cytatach:

Mara napisał:
Herne wiedział całkiem sporo o tym, co nastąpi. Gadał o tym w pompatycznych zagadkach


Mara napisał:
(...)świetnie wiedział, że Robina czeka śmierć - o czym mu osobiście powiedział, oczywiście na swój zawile-zagadkowy sposób.

Zaś cała reszta krytyki Mary odnośnie do postaci Herne'a opiera się na podstawowej przesłance, że Herne, znając przyszłość i przekazując ją w tej czy innej formie pozostałym, determinuje jej urzeczywistnienie.

Z mojej perspektywy przeznaczenie nie istnieje (los to coś innego, to prawdopodobieństwo). Skoro Herne przekazuje innym tajemnicze przesłania na temat tego, co ma nadejść, to po stronie tych, którzy go sluchają tkwi interpretacja jego przekazów. Skoro już popisujemy się tu erudycją:
"Those who go beneath the surface do so at their peril."
"Those who read the symbol do so at their peril."
/O.Wilde/
Dla mnie Herne był i jest w RoS materialnym bądź metafizycznym (lub jedno i drugie) bytem, który pozwala duchowo przegranym "odrodzić się w wierze". W wierze w jakikolwiek SENS. To jest jedna z kilku przepastnych i nieodgadnionych do końca głębi tego filmu. I pod tym przede wszystkim względem Robert jest outsiderem, bo on odrzucił ofertę Herne'a, a jej sens odnalazł samodzielnie i gdzieś indziej, niż Herne sobie tego wstępnie życzył.

"The highest, as the lowest, form of criticism is a mode of autobiography." /O.Wilde/
Przepraszam, ale ja dla odmiany w ogóle nie mam duszy. A na dodatek dziś szympansia część moich genów postanowiła wziąć górę nad resztą Wink.


Ostatnio zmieniony przez nothing's forgotten dnia Pon 6:27, 23 Sty 2012, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Mara

Dołączył: 22 Gru 2011
Posty: 51
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gdynia
Płeć: Kobieta


PostWysłany: Czw 22:07, 26 Sty 2012    Temat postu:

nothing's forgotten napisał:


Mara napisał:
I jak to zły duch, lubi stwarzać pozory, "jawić się jako anioł światłości", czyli w tym wypadku ktoś, kto stoi po dobrej stronie i zwalcza zło.

To historia opowiedziana w RoS traktuje o walce dobra ze złem? Hmm, znaczyłoby to tyle, że tam wszyscy jak jeden mąż walczą po obydwu stronach jednocześnie... (i to nie z innego, niż chrześcijański, punktu widzenia).


A tego nie powiedziałam.
Chodziło mi o to, że w zestawieniu Herne i jego syn (plus reszta ekipy syna) versus de Belleme/Morgwyn z Ravenscar/Gulnar/Szeryf (postacie dość jednoznacznie identyfikowane jako "ci źli"), Herne'a niejako odruchowo przypisuje się do sił dobra, zwalczających zło.
Dopiero po przyjrzeniu się na spokojnie, widać, że Herne nie jest jednoznaczny, a Robin i jego banda poza wszystkim są faktycznie zabójcami i rabusiami (co im zresztą trafnie wytyka szeryf w odcinku "Szeryf z Nottingham").

nothing's forgotten napisał:

Mara napisał:
Co jednak się stanie, gdy wszyscy szaleni czarownicy zginą, na tronie zasiądzie sprawiedliwszy król, a możni zaczną bardziej dbać o swoich poddanych?

To się akurat da względnie łatwo przewidzieć. Ponoć po osiągnięciu pewnego poziomu rozwoju demokracji i wartości PKB, kult sił zarówno światła, jak i ciemności nabiera znamion pewnej egzotyki jako interesującej odmiany od kultu zasobności kont bankowych. Niech będzie, że to moja interpretacja w duchu "materializmu dialektycznego" Wink.


Hehe Very Happy

nothing's forgotten napisał:


Mara napisał:
pakt ze złem może dawać korzyści, ale w ostateczności trzeba za to zapłacić dużo więcej, niż się otrzymało.

Pomijając moje prywatne wątpliwości dot. istnienia i istoty tzw. zła, jakież to korzyści się otrzymywało w RoS za ten "pakt ze złem"?


Opiekę Herne'a (dość wątpliwej jakości, śmiem twierdzić, choć czasem faktycznie udzielał pomocy w nagłych wypadkach - akcja w zamku de Belleme, wyleczenie Roberta po trafieniu zatrutą strzałą itp. ), dar częściowego zaglądania w przyszłość (wizje Robina), w przypadku Ailrica pewnie również poparcie dla walki narodowowyzwoleńczej przeciw Normanom - przynajmniej poparcie w sferze symbolicznej (strzała).
Do tego szpanerski miecz o wielkiej mocy Smile

nothing's forgotten napisał:

Mara napisał:
Zanim nie obejrzałam ponownie (po latach) „Czasu Wilka” wydawało mi się, że smutne zakończenie to po prostu wynik tragicznego zbiegu okoliczności (...), ale po ostatnim oglądaniu widzę, że nic takiego by się nie stało, gdyby Marion nie miała snu/wizji, w której zobaczyła martwego Robina (tj. bestię Gulnara, ale myślała, że to Robin) w kręgu. Gdyby nie ta wizja (piszę wizja, gdyż nie był to zwykły, wywołany niepokojem sen – Marion zbyt precyzyjnie zobaczyła przyszłą scenę), mimo niepokoju zaczekałaby w Halstead, Robin by po nią przyjechał i normalnie wróciłaby z nim do Sherwood i pobraliby się. Ale nie.
A kto w serialu odpowiada za wizje? Herne. Tutaj wprawdzie nie jest to powiedziane wprost, że to on tę wizję na Marion zesłał, ale to logiczne założenie.

To nie jest całkiem logiczne założenie. Po pierwsze, za wszelkie wizje odpowiada w pierwszej kolejności umysł wizjonera (i to również z chrześcijańskiej perspektywy), choć ktoś lub coś może (co najwyżej!) stwarzać do wystąpienia tych wizji stosowne okoliczności. W RoS też tak jest. Zresztą, wizja wizją, ale wracając do logiki...


Aż sobie obejrzałam jeszcze raz 2. część "Czasu Wilka", zanim zabrałam się za odpisywanie na Twój post (i dlatego tyle to trwało).
Podtrzymuję swoją opinię na temat Herne'a będącego autorem wizji.
Sceny, które widzi Marion są, pomijając ostatnią, tj. Roberta leżącego bez życia w Kręgu, identyczne z tymi, które zobaczył Robert, będąc więźniem Fenrisowców, kiedy Gulnar próbował wyciągnąć z niego informacje o miejscu pobytu Herne'a.
Już prędzej zastanawiałabym się nad opcją, że to Gulnar wywołał te wizje (w przypadku Marion byłaby to zatem jego zemsta zza grobu), ale z ich treści wynika, że to Herne'a udostępnia Robertowi informacje (tj. to. że spotkają się w Kręgu Dziewięciu Dziewic, że golem musi zostać tam zniszczony, a Robert ma go do Herne'a przyprowadzić.), Gulnar dostaje tylko strzęp, tj. informację, że Herne będzie w kręgu.

Tak więc skoro w przypadku Marion mamy ten sam zestaw informacji w tej samej formie (identyczne sceny, poza ostatnią, której Herne z oczywistych względów Robertowi nie pokazał Razz), twierdzę, że za wizję odpowiedzialny jest Herne.

nothing's forgotten napisał:


Czy to przypadkiem nie pewna mniszka z Halstead wzięła pod swą opiekę Marion, kiedy ta wróciła zzrozpaczona z Kręgu Dziewięciu Dziewic po "oględzinach zwłok" ukochanego? I czy to nie ta mniszka opowiedziała Marion historię, jak to ona sama - też - kiedyś - dawno temu - nie mając już na nic nadziei - odnalazła ukojenie w klasztorze?

1:1? Mniszka też była opętana przez demony? Herne zawarł pakt z Bogiem? A może od zawsze miał w Najjaśniejszym sprzymierzeńca?

A dlaczego nie przyjąć, że to jednak Marion sama odpowiada za swoją decyzję o pozostaniu w Halstead? Free will. Nawet, jeśli ktoś lub coś próbowało na Marion wywierać wpływ, mogła tym wpływom nie ulegać. I czyż takie właśnie rozumowanie nie byłoby bardziej zgodne z doktryną chrześcijańską? Oczywiście, zależy z którą jej "odsłoną", bo różnią się przecież stopniem determinizmu.


Oczywiście, że ostateczna decyzja należała do Marion i można albo tę jej decyzję zrozumieć, albo zgrzytać zębami, jak mogła zostawić Roberta na lodzie. Ale chodzi o to, że gdyby nie inkryminowana wizja, Marion nigdy nie pojechałaby do Kręgu Dziewięciu Dziewic, nie "oględzałaby" Razz domniemanych zwłok Boba i nie zastanawiałaby się w ogóle nad opcją pójścia do klasztoru! Ba, gdyby nie wizja, Marion nawet gdyby niepokój zwykłęj natury wygnał ją z Halstead w poszukiwaniu Robina, nie wiedziałaby, gdzie jechać, ewentualnie próbowałaby podążyć do wcześniej ustalonego miejsca zbiórki drużyny, tak jak Mały John. O czymś takim jak Krąg Dziewięciu Dziewic i tym, że tam ma rozegrać się ostateczne starcie wiedział tylko Herne i osoby, które o tym raczył poinformować, czyli Robert, Gulnar (za pośrednictwem Roberta), bestia Gulnara (za pośrednictwem Gulnara) i... Marion (nota bene: podając tę informację, Herne właściwie wybrał to miejsce i wskazał pozostałym aktorom dramatu, gdzie mają się stawić. Ja przynajmniej tak to widzę - jako celowe kształtowanie przez Herne'a biegu wydarzeń, a nie jedynie wyrażanie woli losu, woli Mocy, czy jak tam to nazwać Very Happy )

Nota bene - trudno powiedzieć, na ile było to zamierzone, ale odcinek ten zbliżył się stosunkowo mocno do klasycznego zakończenia legendy o Robin Hoodzie.
Tam przeorysza z chciwości wmówiła Marion, że Robin nie żyje, aż ta z rozpaczy została mniszką, natomiast Robertowi tak skutecznie upuszczała krwi, aż zostało jej za mało, by przeżyć, a ledwie dość na wypuszczenie ostatniej strzały.

Tutaj Marion też myśli, że Robin nie żyje, a za namową przeoryszy przywdziewa habit. Tyle tylko, że zostaje w klasztorze, nawet kiedy okazuje się, że Robin bynajmniej nie jest umierający. A zamiast ostatniej strzały, oznaczającej miejsce żądanego pochówku, Robin wystrzeliwuje kilka strzał, "chowając" wspomnienia o Marion.

nothing's forgotten napisał:

Mara napisał:
Herne mówi Robertowi, że moce światła i ciemności są w nim w równowadze. Jak rozumiem – w samym Robercie. A gdyby związał się z Marion, która wyraźnie stoi po jasnej stronie, równowaga zostałaby zakłócona. Tak więc Herne, w dbałości o ukochaną równowagę, rozdziela Marion i Roberta i to tak, żeby żadne z nich nie zorientowało się, że to jego wina i żeby Robert dalej był jego synem i pełnił jego wolę.

No to wygląda na to, że tym razem siłom ciemności pod postacią Herne'a nic nie wyszło z ich niecnych zamiarów. Robert przyszedł nie wtedy, kiedy go wezwano, ale kiedy sam uznał za stosowne. W identyczny sposób odszedł. I co? Szkoda trochę, że Robert miał aż tak silną własną wolną wolę, aby przeciwstawić się siłom ciemności, prawda Wink?


Jeśli przyjąć Twoją interpretację zakończenia 3. serii to tak. (Na ten temat odpiszę w wątku o "Czasie Wilka")

nothing's forgotten napisał:


Biedny Robert... Odrzucony przez rodzonego ojca, własną klasę społeczną, ukochaną Marion, i jeszcze przez Herne'a. Największy outsider RoS Wink!
Tak zresztą szczerze myślę o tej postaci.


Very Happy Robert na widelcu, ha! Ale coś w tym jest.
Przynajmniej reszta banitów się go nie wyrzekła i widać było, że im dalej w las, tym w lepszej są komitywie, nawet Will przestał docinać Robertowi z powodu hrabiowskiego pochodzenia.

nothing's forgotten napisał:

Co do przeznaczenia, bo to ja ośmieliłam się zasugerować, że Herne - będąc jego posłańcem - nie mógł działać przeciwko samemu sobie

Wybacz, że przypisałam to twierdzenie komuś innemu.

nothing's forgotten napisał:

taki wniosek nie jest w żadnej mierze kwestią wiary bądź niewiary w przeznaczenie. Jest wynikiem podstawowych założeń leżących u podstaw konstrukcji roli Herne'a, który zna przyszłość. Mowa o tym w poniższych cytatach:

Mara napisał:
Herne wiedział całkiem sporo o tym, co nastąpi. Gadał o tym w pompatycznych zagadkach


Mara napisał:
(...)świetnie wiedział, że Robina czeka śmierć - o czym mu osobiście powiedział, oczywiście na swój zawile-zagadkowy sposób.

Zaś cała reszta krytyki Mary odnośnie do postaci Herne'a opiera się na podstawowej przesłance, że Herne, znając przyszłość i przekazując ją w tej czy innej formie pozostałym, determinuje jej urzeczywistnienie.

Z mojej perspektywy przeznaczenie nie istnieje (los to coś innego, to prawdopodobieństwo). Skoro Herne przekazuje innym tajemnicze przesłania na temat tego, co ma nadejść, to po stronie tych, którzy go sluchają tkwi interpretacja jego przekazów.


Interpretacja interpretacją, ale sam fakt wysłuchania przepowiedni/zagadki lub zobaczenie fragmentu wizji powoduje zmianę postępowania (skrajnym przypadkiem jest Edyp: gdyby nie usłyszał wróżby, że zabije ojca i ożeni się z matką, nie ruszyłby się od przybranych rodziców i wróżba raczej by się nie spełniła). Skoro Herne przepowiednie lub zagadki wygłasza, robi to w jakimś celu - chce sprowokować Robina do działanie w określonym kierunku.

Przykłady:
- gadka o więźniu "bliskim Robinowi", którego trzeba uwolnić. Gdyby upalony Herne o nim nie wspomniał, Robin et consortes zapewne zostawiliby zamaskowanego więźnia jego losowi.
- wizja Roberta w "Rutterkinie" (po wypiciu jakiegoś podejrzanego naparu u Herne'a): zobaczone sceny pomagają Robertowi udowodnić winę Edgara. Czyli: ingerencja Herne'a w postaci wizji pomogła ukształtować rzeczywistość. Nie było mowy o jakimś przeznaczeniu. Jak sama napisałaś: to interpretacja wizji przez Roberta byłą rozstrzygająca dla wyjaśnienia intrygi wuja, ale najpierw musiała się ona [sama wizja] pojawić.
- wyreżyserowanie rozprawy z bestią Gulnara poprzez poinformowanie wszystkich zainteresowanych, że mają stawić się w Kręgu Dziewięciu Dziewic. Jeśli to nie było świadome kształtowanie rzeczywistości, to ja już nic nie wiem Wink ...

nothing's forgotten napisał:

Dla mnie Herne był i jest w RoS materialnym bądź metafizycznym (lub jedno i drugie) bytem, który pozwala duchowo przegranym "odrodzić się w wierze". W wierze w jakikolwiek SENS. To jest jedna z kilku przepastnych i nieodgadnionych do końca głębi tego filmu.

A to ładna interpretacja. Podoba mi się. ("Naciągnij łuk" - "Po co?" - "Żeby nadać mu cel. I ty również musisz mieć cel")

nothing's forgotten napisał:

I pod tym przede wszystkim względem Robert jest outsiderem, bo on odrzucił ofertę Herne'a, a jej sens odnalazł samodzielnie i gdzieś indziej, niż Herne sobie tego wstępnie życzył.

A po zakończeniu trzeciej serii musi ten swój cel/sens na nowo zdefiniować? Very Happy

---------------------------------------------------------------------------
Na koniec parę groszy do dyskusji o ewentualnych możliwościach teleportacyjnych Herne'a (a propos pojawienia się w zamku Belleme i paru innych odleglych od Sherwood lokacjach).
Przyjaciółka zwróciła dziś moją uwagę na to, że moglibyśmy tu mieć do czynienia z jednym z dwóch zjawisk:

- bilokacją, czyli jednoczesnym przebywaniem w dwóch miejscach. Zjawisko to jest opisywane głownie w kontekście niektórych świętych, jak Antoni z Padwy, czy Pius z Pietrelciny (ojciec Pio) (nothing's forgotten - czyżby jednak komitywa Herne'a z Najwyższym Wink ) oraz mistrzom hinduizmu, joginom itp.

lub
- tzw. śniącym ciałem - mi to akurat nic nie mówi, opieram się tylko na słowach przyjaciółki. Ona powiada, że dzięki tej technice szaman może we śnie/transie dokonać projekcji swojego ciała, a ciało pojawiające się w innym miejscu będzie miało właściwości materialne (tak więc np. złapanie strzały byłoby dla niego wykonalne), a jedynym, co będzie odróżniać je od ciała rzeczywistego to kolor oczu (ponoć pomarańczowy/złoty - u Herne'a pod jelenim łbem i tak nie do wyśledzenia).
Postaram się poszukać czegoś na ten temat, hmmm...
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Trufla

Dołączył: 09 Gru 2006
Posty: 1377
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta


PostWysłany: Czw 23:20, 26 Sty 2012    Temat postu:

Ja chcę tylko dodać, że chrześcijański bóg też nie jest tylko dobrem - skoro w jego imię wyrzynano ludzi Twisted Evil
Cokolwiek mówią w tym momencie księża - to w Starym Testamencie był mściwy i okrutny - bo tacy byli bogowie.
Nie mam nic do chrześcijan ale denerwuje mnie zakłamanie.
Nie wierzę w to, ze są jacyś bogowie, którzy są tylko dobrzy lub tylko źli. W każdym razie religie, mity temu przeczą.

A co do zrównania sił światła i ciemności - najlepszym stanem jest jednak harmonia.
Posługiwanie się pojęciami "dobra" i " zła" zawsze prowadzi do niczego bo zdefiniowanie tych pojęć jest mega trudne.

Mara:
Cytat:
Owszem, jeśli przyjmiesz za punkt wyjścia determinizm (zdaje się, że coś podobnego sugerowała też bodajże Trufla (chyba, że się mylę), uznając Herne'a jako kogoś w rodzaju wyraziciela woli losu, głosu przeznaczenia, który jednak sam nie może na to przeznaczenie wpływać).
Można i tak na to spojrzeć.
Ja np. determinizmu na lubię. Nie wierzę w przeznaczenie, ślepy los itp., więc opcja, że Herne nie może sprzeciwić się (czy choćby spróbować się sprzeciwić- bo w "Największym Wrogu" nawet się nie stara!) jakiemuś bliżej nieokreślonemu "przeznaczeniu" do mnie akurat nie przemawia.


Jako chrześcijanka nie rozumiesz też sensu śmierci Jezusa?
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
desertrat

Dołączył: 11 Sty 2007
Posty: 158
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Milanów

PostWysłany: Czw 23:23, 26 Sty 2012    Temat postu:

Truflo to, że w czyjeś imię coś się robi niekoniecznie jest winą tego imienia. Raczej złamaniem drugiego przykazania.

A smierć Jezusa tez nie ma nic wspólnego z determinizmem.Jest wyrazem jego wolnej woli.W każdej chwili mógł on zmienić swoją decyzję.


Ostatnio zmieniony przez desertrat dnia Czw 23:25, 26 Sty 2012, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Trufla

Dołączył: 09 Gru 2006
Posty: 1377
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta


PostWysłany: Czw 23:27, 26 Sty 2012    Temat postu:

Oj - prawda taka, ze chrześciajński bóg był taki jak akuratnie wymyślili sobie go rządzący kościołem Twisted Evil
I w zależności od czasów.
Odpowiadam na hasła, ze bóg chrześcijański to światłość tylko.
A inni bogowie to demony.

Z tego co wiem to Jezus wiedział, ze umrze. I, ze taka jego rola i przeznaczenie. Niby mógł pokazać bogu faka, ale jednak poddał się przeznaczeniu. Urodził się, zeby umrzec - dla mnie to determinizm.


Ostatnio zmieniony przez Trufla dnia Czw 23:31, 26 Sty 2012, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Robin of Sherwood Strona Główna -> Główne postacie Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3  Następny
Strona 2 z 3

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
 
Regulamin