Forum Robin of Sherwood Strona Główna


FAQ Szukaj Użytkownicy Profil

 RejestracjaRejestracja   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 
Herne the Hunter (John Abineri)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Robin of Sherwood Strona Główna -> Główne postacie
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Mara

Dołączył: 22 Gru 2011
Posty: 51
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gdynia
Płeć: Kobieta


PostWysłany: Czw 23:41, 26 Sty 2012    Temat postu:

Trufla napisał:
Ja chcę tylko dodać, że chrześcijański bóg też nie jest tylko dobrem - skoro w jego imię wyrzynano ludzi Twisted Evil
Cokolwiek mówią w tym momencie księża - to w Starym Testamencie był mściwy i okrutny - bo tacy byli bogowie.
Nie mam nic do chrześcijan ale denerwuje mnie zakłamanie.
Nie wierzę w to, ze są jacyś bogowie, którzy są tylko dobrzy lub tylko źli. W każdym razie religie, mity temu przeczą.

Temat-rzeka. Chyba na razie zrezygnuję z polemiki, bo do rana nie odejdę od kompa. Smile

Trufla napisał:

A co do zrównania sił światła i ciemności - najlepszym stanem jest jednak harmonia.
Posługiwanie się pojęciami "dobra" i " zła" zawsze prowadzi do niczego bo zdefiniowanie tych pojęć jest mega trudne.

Jeśli przyjmiemy, że światło=dobro,a ciemność=zło, to wolę jednak, żeby panowała swiatłość/dobro, a nie harmonia między nimi.
Jeśli światło i ciemność mają oznaczać co innego (co?) to jestem otwarta na dyskusję.

Trufla napisał:

Mara:
Cytat:
Owszem, jeśli przyjmiesz za punkt wyjścia determinizm (zdaje się, że coś podobnego sugerowała też bodajże Trufla (chyba, że się mylę), uznając Herne'a jako kogoś w rodzaju wyraziciela woli losu, głosu przeznaczenia, który jednak sam nie może na to przeznaczenie wpływać).
Można i tak na to spojrzeć.
Ja np. determinizmu na lubię. Nie wierzę w przeznaczenie, ślepy los itp., więc opcja, że Herne nie może sprzeciwić się (czy choćby spróbować się sprzeciwić- bo w "Największym Wrogu" nawet się nie stara!) jakiemuś bliżej nieokreślonemu "przeznaczeniu" do mnie akurat nie przemawia.


Jako chrześcijanka nie rozumiesz też sensu śmierci Jezusa?


Rozumiem, ale nie widzę związku. Śmierć Chrystusa nie była wynikiem przeznaczenia rozumianego jako jakaś ślepa, bezosobowa siła, tylko wynikiem wolnego wyboru Boga, który po to zdecydował stać się człowiekiem + wyborów ludzi, którzy bezpośrednio tę śmierć spowodowali. (Mówi się w tym kontekście o "odwiecznym zamyśle" Boga, jednak jest to zamysł Osoby, a więc mamy tu do czynienia z czyjąś wola i decyzją, a nie z bezosobowym przeznaczeniem, a ten zamysł nie ograniczał suwerennych decyzji ludzi, którzy w określonym czasie i miejscu doprowadzili do Jego ukrzyżowania).

W przypadku Herne'a mogę ewentualnie uznać go za bóstwo (chociaż wolę opcję, że to szaman), które realizuje jakieś swoje "zamysły", ale już nie jako biernego herolda bezosobowego przeznaczenia.

No ale to ja. Ty możesz i widzisz to inaczej. Chociaż skoro narzucają Ci się skojarzenia między ofiarą Chrystusa na krzyżu, a śmiercią Robina Czarnego (pisałaś o tym, że Herne niejako składa syna w ofierze), to w zasadzie uznajesz go tym samym za bóstwo realizujące swoje plany, a nie jedynie wyraziciela przeznaczenia.
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
desertrat

Dołączył: 11 Sty 2007
Posty: 158
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Milanów

PostWysłany: Pią 7:02, 27 Sty 2012    Temat postu:

No cóż nie będę polemizował co do Kościoła(choć się nie zgadzam z twoją jego wizją) bo tu po prostu różnimy się u źródeł światopoglądu. A co do Jezusa to skoro mógł się wycofać to nie ma determinizmu właśnie. Wartość jego ofiary polega na jej pełnej dobrowolności inaczej nie miała by ona sensu.

Ale optymistyczne jest to że Robin jednoczy różne strony światopoglądowej barykady.
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
nothing's forgotten

Dołączył: 06 Mar 2010
Posty: 125
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta


PostWysłany: Sob 5:15, 28 Sty 2012    Temat postu:

Mara napisał:
nothing's forgotten napisał:


Mara napisał:
I jak to zły duch, lubi stwarzać pozory, "jawić się jako anioł światłości", czyli w tym wypadku ktoś, kto stoi po dobrej stronie i zwalcza zło.

To historia opowiedziana w RoS traktuje o walce dobra ze złem? Hmm, znaczyłoby to tyle, że tam wszyscy jak jeden mąż walczą po obydwu stronach jednocześnie... (i to nie z innego, niż chrześcijański, punktu widzenia).


A tego nie powiedziałam.
Chodziło mi o to, że w zestawieniu Herne i jego syn (plus reszta ekipy syna) versus de Belleme/Morgwyn z Ravenscar/Gulnar/Szeryf (postacie dość jednoznacznie identyfikowane jako "ci źli"), Herne'a niejako odruchowo przypisuje się do sił dobra, zwalczających zło.


Chciałabym być jak najdalej od przypisywania komukolwiek tego, czego nie powiedział, więc Cię przepraszam. Z drugiej strony wydaje mi się, że powyżej widzę sformułowanie "Herne'a niejako odruchowo przypisuje się do sił dobra, zwalczających zło". Jeśli są jakieś siły dobra, które zwalczają jakieś siły zła, to chyba chodzi o walkę dobra ze złem. Wiem, że język nie jest wymarzonym pod względem precyzji narzędziem, więc dopytam: co błędnie pojmuję?

Mara napisał:
Dopiero po przyjrzeniu się na spokojnie, widać, że Herne nie jest jednoznaczny, a Robin i jego banda poza wszystkim są faktycznie zabójcami i rabusiami (...).


Są zabójcami i rabusiami, ale o gołębim sercu Smile. Po prostu czysta harmonia w RoS-owym tego słowa znaczeniu.

Mara napisał:
nothing's forgotten napisał:


Mara napisał:
pakt ze złem może dawać korzyści, ale w ostateczności trzeba za to zapłacić dużo więcej, niż się otrzymało.

Pomijając moje prywatne wątpliwości dot. istnienia i istoty tzw. zła, jakież to korzyści się otrzymywało w RoS za ten "pakt ze złem"?


Opiekę Herne'a (dość wątpliwej jakości, śmiem twierdzić, choć czasem faktycznie udzielał pomocy w nagłych wypadkach - akcja w zamku de Belleme, wyleczenie Roberta po trafieniu zatrutą strzałą itp. ), dar częściowego zaglądania w przyszłość (wizje Robina), w przypadku Ailrica pewnie również poparcie dla walki narodowowyzwoleńczej przeciw Normanom - przynajmniej poparcie w sferze symbolicznej (strzała).
Do tego szpanerski miecz o wielkiej mocy Smile


Hmm, prawdę powiedziawszy, w większości przypadków gdyby Herne sam wcześniej nie namieszał, jego opieka byłaby wszystkim potrzebna w równym stopniu, co zeszłoroczny śnieg. Innymi słowy, czy korzyścią z "paktu ze złem" był... "pakt ze złem" Wink?

Mara napisał:
Oczywiście, że ostateczna decyzja należała do Marion i można albo tę jej decyzję zrozumieć, albo zgrzytać zębami, jak mogła zostawić Roberta na lodzie. Ale chodzi o to, że gdyby nie inkryminowana wizja, Marion nigdy nie pojechałaby do Kręgu Dziewięciu Dziewic, nie "oględzałaby" Razz domniemanych zwłok Boba i nie zastanawiałaby się w ogóle nad opcją pójścia do klasztoru! Ba, gdyby nie wizja, Marion nawet gdyby niepokój zwykłęj natury wygnał ją z Halstead w poszukiwaniu Robina, nie wiedziałaby, gdzie jechać, ewentualnie próbowałaby podążyć do wcześniej ustalonego miejsca zbiórki drużyny, tak jak Mały John.


Przyjmijmy zatem, że ostateczna decyzja należała do Marion. To oznacza, że równie dobrze Marion
- mogła nie jechać do Kręgu Dziewięciu Dziewic mimo wizji, którą zesłał jej Herne;
- mogła także podjąć inną decyzję mimo, że pojechała do Kręgu Dziewięciu Dziewic i zobaczyła domniemane zwłoki Boba;
- wreszcie mimo rozpaczy i rezygnacji mogła zamiast zostać w klasztorze podążyć do ustalonego miejsca zbiórki albo jeszcze gdzieś indziej na poszukiwanie, na ratunek czy co tam jeszcze by jej do głowy przyszło w ramach jej własnej niezależności intelektualnej i emocjonalnej.

Mara napisał:
O czymś takim jak Krąg Dziewięciu Dziewic i tym, że tam ma rozegrać się ostateczne starcie wiedział tylko Herne i osoby, które o tym raczył poinformować (...) (nota bene: podając tę informację, Herne właściwie wybrał to miejsce i wskazał pozostałym aktorom dramatu, gdzie mają się stawić. Ja przynajmniej tak to widzę - jako celowe kształtowanie przez Herne'a biegu wydarzeń, a nie jedynie wyrażanie woli losu, woli Mocy, czy jak tam to nazwać Very Happy )


Mara napisał:
Śmierć Chrystusa nie była wynikiem przeznaczenia rozumianego jako jakaś ślepa, bezosobowa siła, tylko wynikiem wolnego wyboru Boga, który po to zdecydował stać się człowiekiem + wyborów ludzi, którzy bezpośrednio tę śmierć spowodowali. (Mówi się w tym kontekście o "odwiecznym zamyśle" Boga, jednak jest to zamysł Osoby, a więc mamy tu do czynienia z czyjąś wola i decyzją, a nie z bezosobowym przeznaczeniem, a ten zamysł nie ograniczał suwerennych decyzji ludzi, którzy w określonym czasie i miejscu doprowadzili do Jego ukrzyżowania).


Wobec tego, porzucenie Boba przez Marion też nie było wynikiem przeznaczenia rozumianego jako ślepa, bezosobowa siła. Również śmierć Robina nr 1 nie była wynikiem przeznaczenia rozumianego jako ślepa, bezosobowa siła. Było wynikiem wolnych wyborów Herne'a, który zdecydował, że takie ofiary są potrzebne plus wolnych wyborów ludzi, którzy w określonym miejscu i czasie bezpośrednio doprowadzili do wszystkich tych zdarzeń. Zatem zamysł Herne'a nie ograniczał suwerennych decyzji ludzi jeśli zamysł Boga nie ograniczał suwerennych decyzji jego oprawców.

Skoro piszesz, że Marion zrobiła to, co zrobiła z powodu wizji, którą poszczuł ją Herne, to jest to argument na rzecz deterministycznej siły Herne'a. W przeciwnym razie należałoby konsekwentnie uznać, że Bóg dokonując wolnego wyboru, by stać się człowiekiem ograniczył tym wyborem suwerenność decyzji ludzi, którzy doprowadzili do jego ukrzyżowania.

Słabością tego wnioskowania jest oczywiście to, że choć nie całkiem wiadomo, kim jest Herne, to niewątpliwie Herne nie jest chrześcijańskim Bogiem, a stawianie między nimi znaku równości jest nadużyciem w sensie etycznym. Nie jest jednak nadużyciem w sensie logicznym, z całym szacunkiem zarówno dla tych, co nie wierzą, jak i dla tych, którzy wierzą, (i niezależnie od tego, w co wierzą).

Można byłoby dodatkowo przyjąć, że Herne (reprezentujący siły ciemności) i Bóg (reprezentujący siły światła) to dwa zupełnie inne światy, rządzone przez inne prawa, które z analogicznych faktów pozwalają wysnuć odmienne wnioski. Problem w tym, że twierdzenie, iż postępowanie Marion zostało wywołane wizją zesłaną przez Herne'a nie jest argumentem na rzecz tego, że Herne był wysłannikiem sił nieczystych. Fakt, że Bob został opuszczony przez Marion wyszedł być może Bobowi całkiem na zdrowie - tak, jak śmierć Robina nr 1 mogła go uchronić przed straszniejszą przyszłością. Skąd właściwie można mieć pewność, że gdyby było inaczej niż ostatecznie było, to byłoby definitywnie lepiej? Być może działania Herne'a były aktem miłosierdzia...


Mara napisał:
Interpretacja interpretacją, ale sam fakt wysłuchania przepowiedni/zagadki lub zobaczenie fragmentu wizji powoduje zmianę postępowania (skrajnym przypadkiem jest Edyp: gdyby nie usłyszał wróżby, że zabije ojca i ożeni się z matką, nie ruszyłby się od przybranych rodziców i wróżba raczej by się nie spełniła). Skoro Herne przepowiednie lub zagadki wygłasza, robi to w jakimś celu - chce sprowokować Robina do działanie w określonym kierunku.


Owszem, sam fakt wejścia w posiadanie jakiejś informacji (przepowiedni czy nawet danych faktograficznych) na pewno coś zmienia, ale sam ten fakt nie determinuje jeszcze tego, co człowiek z tą informacją dalej zrobi. Innymi słowy: pod wpływem nowej informacji zmienić się może (i tylko może) stan umysłu, ale działanie pod wpływem tego zmienionego stanu umysłu pozostaje kwestią autonomicznych wyborów. Każdą informację można wykorzystać na milion sposobów, a na co najmniej tysiąc sposobów można ją zignorować Wink.

A tak BTW, to bronię tu poglądu, który w świetle tego, co dziś wiadomo coraz trudniej obronić, ponieważ empirycznych dowodów na istnienie czegoś takiego jak autonomiczna wola jest jak na lekarstwo. Jest ich za to całe mnóstwo na rzecz tezy, że sposób w jaki zadziała określona informacja może być w dużej mierze dziełem przypadkowego zbiegu okoliczności, który prowadzi do związanych z tą informacją decyzji i zachowania. Z tego punktu widzenia twierdzenie, że jakaś senna wizja wywoluje szereg "efektów następczych" jest w ogromnej mierze uprawnione Smile. Tyle tylko, że inny niż chrześcijański system zalożeń za tym stoi.

Trufla napisał:
A co do zrównania sił światła i ciemności - najlepszym stanem jest jednak harmonia.

Mara napisał:
Jeśli przyjmiemy, że światło=dobro,a ciemność=zło, to wolę jednak, żeby panowała swiatłość/dobro, a nie harmonia między nimi.


Celem zachowania równowagi, ja się opowiem za ciemnością Wink: tzw. dobro jest nudne, a jego nadmiar bywa po prostu nie do zniesienia.

Przepraszam, a o czym tu właściwie rozmawiamy Wink? Co to jest światło, to mniej więcej pamiętam z fizyki. W nadmiarze go nie toleruję, bo oczka bolą...

desertrat napisał:
Ale optymistyczne jest to że Robin jednoczy różne strony światopoglądowej barykady.

Święte słowa Smile.

---

Mara napisał:
nothing's forgotten napisał:

Co do przeznaczenia, bo to ja ośmieliłam się zasugerować, że Herne - będąc jego posłańcem - nie mógł działać przeciwko samemu sobie

Wybacz, że przypisałam to twierdzenie komuś innemu.


Nie przesadzajmy, nic nie szkodzi Smile. Napisałam, że to "moje" nie celem ochrony praw autorskich Wink, ale dlatego, że się chciałam dalej z tego wytłumaczyć (tzn. trochę głupio byłoby mi tłumaczyć, co miał na myśli ktoś inny).

Mara napisał:
bilokacją, czyli jednoczesnym przebywaniem w dwóch miejscach. Zjawisko to jest opisywane głownie w kontekście niektórych świętych, jak Antoni z Padwy, czy Pius z Pietrelciny (ojciec Pio) (nothing's forgotten - czyżby jednak komitywa Herne'a z Najwyższym Wink ) oraz mistrzom hinduizmu, joginom itp.


Eeee tam, od razu jogini albo święci. Ja średnio pięć razy dziennie muszę być w dwóch (albo i więcej) miejscach jednocześnie i jakoś daję radę, szumu wokół tego nie robiąc Wink. Może powinnam zadać sobie pytanie, czy nie jestem jakąś, za przeproszeniem, inkarnacją Herne'a (o ile on był śmiertelny, oczywiście) albo kogo świętego...?

Mara napisał:
nothing's forgotten napisał:

I pod tym przede wszystkim względem Robert jest outsiderem, bo on odrzucił ofertę Herne'a, a jej sens odnalazł samodzielnie i gdzieś indziej, niż Herne sobie tego wstępnie życzył.

A po zakończeniu trzeciej serii musi ten swój cel/sens na nowo zdefiniować? Very Happy


Nie chce być inaczej Smile. W każdym razie będzie musiał go przedefiniować, a to już wymaga czasu, i może się różnie skończyć.
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Mara

Dołączył: 22 Gru 2011
Posty: 51
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gdynia
Płeć: Kobieta


PostWysłany: Pon 15:10, 06 Lut 2012    Temat postu:

Tak się nam wątek rozrósł, a zwłaszcza wzajemne cytaty, że aż strach jeszcze coś dopisywać Very Happy, więc tym razem będzie krótko, żeby nie zostawiać pewnych spraw niedomówionych:
nothing's forgotten napisał:

Z drugiej strony wydaje mi się, że powyżej widzę sformułowanie "Herne'a niejako odruchowo przypisuje się do sił dobra, zwalczających zło". Jeśli są jakieś siły dobra, które zwalczają jakieś siły zła, to chyba chodzi o walkę dobra ze złem. Wiem, że język nie jest wymarzonym pod względem precyzji narzędziem, więc dopytam: co błędnie pojmuję?


- Ech i mam ćwiczenie w precyzyjnym wyrażaniu myśli Very Happy
No dobra: chodziło mi o to, że mamy w RoS trochę różnych konfliktów. Mamy bandę Robin Hooda (bohaterowie) versus... tu należy wstawić nazwę aktualnego oponenta (szeryf/ de Belleme/ Morgwyn/ Gulnar/ Raven itp.). Oponentów możemy zbiorczo nazwać "dranie".
A w dziełach typu powieść, film itp, gdzie mamy bohaterów i drani, widz/czytelnik z reguły przyjmuje/ma w zamierzeniu twórców przyjąć jako swoje stanowisko bohaterów, czyli uznać, że oni to są "tymi dobrymi", a ich przeciwnicy to "ci źli". I przy oglądaniu Robina też się tak przyjmuje (chyba, że trafi się jakiś wyjątek, bo konsumenci dóbr kultury nie zawsze chcą postępować tak, jakby to widzieli twórcy danego "dobra" Razz), bez wgłębiania się w filozoficzne dywagacje nad naturą dobra i zła. I o takie właśnie odruchowe przypisywanie Herne'a do "sił dobra" postrzeganych w ten sposób dlatego, że to strona bohaterów mi chodziło.

A wszystkie rozstrząsania, że białe jest jednak niezupełnie śnieżnobiałe, tylko trochę brudne (bo np. szlachetni bohaterowie strzelają ludziom z łuku w plecy, a ich mentor/guru coś tam sobie knuje, nie przejmując się zbytnio życiem "syna"), przychodzą dopiero później, jak się człowiek zacznie zastanawiać i rozbierać rozrywkowy serial familijny na czynniki pierwsze Razz



nothing's forgotten napisał:


Hmm, prawdę powiedziawszy, w większości przypadków gdyby Herne sam wcześniej nie namieszał, jego opieka byłaby wszystkim potrzebna w równym stopniu, co zeszłoroczny śnieg. Innymi słowy, czy korzyścią z "paktu ze złem" był... "pakt ze złem" Wink?


Coś w tym jest...
Stąd nauka jest dla kruka: nie należy zadawać się z leśnymi dziadkami z porożem na czerepie Wink

A tak poważniej: jakoś zawsze zakładałam (cokolwiek nadinterpretując być może), że Herne w jakiś sposób obiecał Ailricowi z Loxley pomoc/opiekę w związku z buntem tego ostatniego przeciw Normanom, a znakiem tego "paktu" była srebrna strzała Herne'a, czyli symbol, wokół którego gromadzili się saksońscy buntownicy. A mimo magicznej strzały Ailric zginął, jak zginął...
Kolejni synowie Herne'a też otrzymywali wraz z misją magiczny artefakt, wiążący ich z Hernem i jakoś tam ich chroniący. Robin: strzałę (kiedy już ją odzyskał na turnieju), która np. w "Czarowniku" osłoniła jego słabą psyche przed hipnozą barona i Albion, Robert tylko Albion (czyżby strzałę zbytnio "skaził" de Belleme, hmm?), czyli miecz, który nie mógł zranić "syna Herne'a".

nothing's forgotten napisał:

Mara napisał:
Oczywiście, że ostateczna decyzja należała do Marion i można albo tę jej decyzję zrozumieć, albo zgrzytać zębami, jak mogła zostawić Roberta na lodzie. Ale chodzi o to, że gdyby nie inkryminowana wizja, Marion nigdy nie pojechałaby do Kręgu Dziewięciu Dziewic, nie "oględzałaby" Razz domniemanych zwłok Boba i nie zastanawiałaby się w ogóle nad opcją pójścia do klasztoru! Ba, gdyby nie wizja, Marion nawet gdyby niepokój zwykłęj natury wygnał ją z Halstead w poszukiwaniu Robina, nie wiedziałaby, gdzie jechać, ewentualnie próbowałaby podążyć do wcześniej ustalonego miejsca zbiórki drużyny, tak jak Mały John.


Przyjmijmy zatem, że ostateczna decyzja należała do Marion. To oznacza, że równie dobrze Marion
- mogła nie jechać do Kręgu Dziewięciu Dziewic mimo wizji, którą zesłał jej Herne;
- mogła także podjąć inną decyzję mimo, że pojechała do Kręgu Dziewięciu Dziewic i zobaczyła domniemane zwłoki Boba;
- wreszcie mimo rozpaczy i rezygnacji mogła zamiast zostać w klasztorze podążyć do ustalonego miejsca zbiórki albo jeszcze gdzieś indziej na poszukiwanie, na ratunek czy co tam jeszcze by jej do głowy przyszło w ramach jej własnej niezależności intelektualnej i emocjonalnej.


Pewnie, że mogła podjąć inną decyzję, niż zamknięcie się w klasztorze. Nie twierdzę, że intryga Herne'a pozbawiła Marion wolnej woli.
Niemniej jednak twierdzę, że jego działania były obliczone na to, żeby rozdzielić ją i Boba, co mu się, niestety, udało. Z radości mógł potem w swojej jaskini wznieść toast naparem z ziółłek...

nothing's forgotten napisał:

Mara napisał:
O czymś takim jak Krąg Dziewięciu Dziewic i tym, że tam ma rozegrać się ostateczne starcie wiedział tylko Herne i osoby, które o tym raczył poinformować (...) (nota bene: podając tę informację, Herne właściwie wybrał to miejsce i wskazał pozostałym aktorom dramatu, gdzie mają się stawić. Ja przynajmniej tak to widzę - jako celowe kształtowanie przez Herne'a biegu wydarzeń, a nie jedynie wyrażanie woli losu, woli Mocy, czy jak tam to nazwać Very Happy )


Mara napisał:
Śmierć Chrystusa nie była wynikiem przeznaczenia rozumianego jako jakaś ślepa, bezosobowa siła, tylko wynikiem wolnego wyboru Boga, który po to zdecydował stać się człowiekiem + wyborów ludzi, którzy bezpośrednio tę śmierć spowodowali. (Mówi się w tym kontekście o "odwiecznym zamyśle" Boga, jednak jest to zamysł Osoby, a więc mamy tu do czynienia z czyjąś wola i decyzją, a nie z bezosobowym przeznaczeniem, a ten zamysł nie ograniczał suwerennych decyzji ludzi, którzy w określonym czasie i miejscu doprowadzili do Jego ukrzyżowania).


Wobec tego, porzucenie Boba przez Marion też nie było wynikiem przeznaczenia rozumianego jako ślepa, bezosobowa siła. Również śmierć Robina nr 1 nie była wynikiem przeznaczenia rozumianego jako ślepa, bezosobowa siła. Było wynikiem wolnych wyborów Herne'a, który zdecydował, że takie ofiary są potrzebne plus wolnych wyborów ludzi, którzy w określonym miejscu i czasie bezpośrednio doprowadzili do wszystkich tych zdarzeń. Zatem zamysł Herne'a nie ograniczał suwerennych decyzji ludzi jeśli zamysł Boga nie ograniczał suwerennych decyzji jego oprawców.


Nie inaczej.

nothing's forgotten napisał:

Skoro piszesz, że Marion zrobiła to, co zrobiła z powodu wizji, którą poszczuł ją Herne, to jest to argument na rzecz deterministycznej siły Herne'a. W przeciwnym razie należałoby konsekwentnie uznać, że Bóg dokonując wolnego wyboru, by stać się człowiekiem ograniczył tym wyborem suwerenność decyzji ludzi, którzy doprowadzili do jego ukrzyżowania.


Odpowiedź wyżej. Wizja popchnęła Marion do działania, na jakie Herne liczył (bo inaczej po co by ją zsyłał, no po co? Innych powodów nie widzę. Chyba, że chciał poddać jej psychikę próbie - tylko po kiego grzyba?). Decyzję podjęła samodzielnie, ale bez wizji nie ruszyłaby tyłka z Halsetad, bo nawet nie wiedziałaby dokąd jechać. Co do tego chyba możemy się zgodzić. Smile

nothing's forgotten napisał:

Słabością tego wnioskowania jest oczywiście to, że choć nie całkiem wiadomo, kim jest Herne, to niewątpliwie Herne nie jest chrześcijańskim Bogiem, a stawianie między nimi znaku równości jest nadużyciem w sensie etycznym. Nie jest jednak nadużyciem w sensie logicznym, z całym szacunkiem zarówno dla tych, co nie wierzą, jak i dla tych, którzy wierzą, (i niezależnie od tego, w co wierzą).

Można byłoby dodatkowo przyjąć, że Herne (reprezentujący siły ciemności) i Bóg (reprezentujący siły światła) to dwa zupełnie inne światy, rządzone przez inne prawa, które z analogicznych faktów pozwalają wysnuć odmienne wnioski. Problem w tym, że twierdzenie, iż postępowanie Marion zostało wywołane wizją zesłaną przez Herne'a nie jest argumentem na rzecz tego, że Herne był wysłannikiem sił nieczystych. Fakt, że Bob został opuszczony przez Marion wyszedł być może Bobowi całkiem na zdrowie - tak, jak śmierć Robina nr 1 mogła go uchronić przed straszniejszą przyszłością. Skąd właściwie można mieć pewność, że gdyby było inaczej niż ostatecznie było, to byłoby definitywnie lepiej? Być może działania Herne'a były aktem miłosierdzia...


Może...
Właśnie ta możliwość różnych interpretacji jest ciekawa.


nothing's forgotten napisał:

Mara napisał:
Interpretacja interpretacją, ale sam fakt wysłuchania przepowiedni/zagadki lub zobaczenie fragmentu wizji powoduje zmianę postępowania (skrajnym przypadkiem jest Edyp: gdyby nie usłyszał wróżby, że zabije ojca i ożeni się z matką, nie ruszyłby się od przybranych rodziców i wróżba raczej by się nie spełniła). Skoro Herne przepowiednie lub zagadki wygłasza, robi to w jakimś celu - chce sprowokować Robina do działanie w określonym kierunku.


Owszem, sam fakt wejścia w posiadanie jakiejś informacji (przepowiedni czy nawet danych faktograficznych) na pewno coś zmienia, ale sam ten fakt nie determinuje jeszcze tego, co człowiek z tą informacją dalej zrobi. Innymi słowy: pod wpływem nowej informacji zmienić się może (i tylko może) stan umysłu, ale działanie pod wpływem tego zmienionego stanu umysłu pozostaje kwestią autonomicznych wyborów. Każdą informację można wykorzystać na milion sposobów, a na co najmniej tysiąc sposobów można ją zignorować Wink.


I tu też się zgadzamy.

nothing's forgotten napisał:

A tak BTW, to bronię tu poglądu, który w świetle tego, co dziś wiadomo coraz trudniej obronić, ponieważ empirycznych dowodów na istnienie czegoś takiego jak autonomiczna wola jest jak na lekarstwo. Jest ich za to całe mnóstwo na rzecz tezy, że sposób w jaki zadziała określona informacja może być w dużej mierze dziełem przypadkowego zbiegu okoliczności, który prowadzi do związanych z tą informacją decyzji i zachowania. Z tego punktu widzenia twierdzenie, że jakaś senna wizja wywoluje szereg "efektów następczych" jest w ogromnej mierze uprawnione Smile. Tyle tylko, że inny niż chrześcijański system zalożeń za tym stoi.


Nie to, że lobbuję na rzecz dalszego rozrostu offtopa na temat wolnej woli, ale z ciekawością przeczytałabym coś więcej na ten temat. Wink

nothing's forgotten napisał:

Trufla napisał:
A co do zrównania sił światła i ciemności - najlepszym stanem jest jednak harmonia.

Mara napisał:
Jeśli przyjmiemy, że światło=dobro,a ciemność=zło, to wolę jednak, żeby panowała swiatłość/dobro, a nie harmonia między nimi.


Celem zachowania równowagi, ja się opowiem za ciemnością Wink: tzw. dobro jest nudne, a jego nadmiar bywa po prostu nie do zniesienia.

Przepraszam, a o czym tu właściwie rozmawiamy Wink? Co to jest światło, to mniej więcej pamiętam z fizyki. W nadmiarze go nie toleruję, bo oczka bolą...


Tu chodziło mi o światło = dobro. Smile
A co do fizyki: to jak to w końcu jest: światło ma naturę fali, czy cząstki? Twisted Evil
(Pytanie retoryczne, nie musisz odpowiadać Very Happy )

nothing's forgotten napisał:

desertrat napisał:
Ale optymistyczne jest to że Robin jednoczy różne strony światopoglądowej barykady.

Święte słowa Smile.


Podpisuję się obiema ręcami.
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
nothing's forgotten

Dołączył: 06 Mar 2010
Posty: 125
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta


PostWysłany: Pią 22:17, 17 Lut 2012    Temat postu:

Mara napisał:
A w dziełach typu powieść, film itp, gdzie mamy bohaterów i drani, widz/czytelnik z reguły przyjmuje/ma w zamierzeniu twórców przyjąć jako swoje stanowisko bohaterów, czyli uznać, że oni to są "tymi dobrymi", a ich przeciwnicy to "ci źli". I przy oglądaniu Robina też się tak przyjmuje (...). I o takie właśnie odruchowe przypisywanie Herne'a do "sił dobra" postrzeganych w ten sposób dlatego, że to strona bohaterów mi chodziło.


A, jeśli chodziło Ci o to, że postaci są mimowolnie klasyfikowane przez umysł widza do dwóch kategorii: "tych dobrych" i "tych złych" za pośrednictwem procesów identyfikacji z przedstawicielami jednej (najczęściej pierwszej) z tych kategorii, to zgadzam się całkowicie, a nawet jeszcze bardziej Smile.

Mara napisał:
nothing's forgotten napisał:
Przyjmijmy zatem, że ostateczna decyzja należała do Marion. To oznacza, że równie dobrze Marion
- mogła nie jechać do Kręgu Dziewięciu Dziewic mimo wizji, którą zesłał jej Herne;
- mogła także podjąć inną decyzję mimo, że pojechała do Kręgu Dziewięciu Dziewic i zobaczyła domniemane zwłoki Boba;
- wreszcie mimo rozpaczy i rezygnacji mogła zamiast zostać w klasztorze podążyć do ustalonego miejsca zbiórki albo jeszcze gdzieś indziej na poszukiwanie, na ratunek czy co tam jeszcze by jej do głowy przyszło w ramach jej własnej niezależności intelektualnej i emocjonalnej.


Pewnie, że mogła podjąć inną decyzję, niż zamknięcie się w klasztorze. Nie twierdzę, że intryga Herne'a pozbawiła Marion wolnej woli.
Niemniej jednak twierdzę, że jego działania były obliczone na to, żeby rozdzielić ją i Boba, co mu się, niestety, udało. Z radości mógł potem w swojej jaskini wznieść toast naparem z ziółłek...


Czyli miałaś na myśli to, że za aktywnością Herne’a stały podłe motywy? Chodziło mi o coś innego: osławiona wizja zesłana Marion przez Herne'a, gdy jest rozpatrywana jako to, co ograniczyło Marion swobodę wyboru dalszego działania, jest raczej argumentem na rzecz deterministycznej natury Herne'a, nie zaś na rzecz jego nikczemnej motywacji jako wysłannika sił ciemności, ponieważ zesłanie wizji ostatecznie spowodowało to, na co było obliczone. Co do odpowiedzi na pytanie, na co to było obliczone, możemy jedynie zgadywać.

Mara napisał:
Wizja popchnęła Marion do działania, na jakie Herne liczył (bo inaczej po co by ją zsyłał, no po co? Innych powodów nie widzę. Chyba, że chciał poddać jej psychikę próbie - tylko po kiego grzyba?). Decyzję podjęła samodzielnie, ale bez wizji nie ruszyłaby tyłka z Halsetad, bo nawet nie wiedziałaby dokąd jechać. Co do tego chyba możemy się zgodzić. Smile


O tyle, o ile Smile. Możliwa jest jeszcze inna, mroczno-deterministyczna interpretacja. Nie kto inny, jak sam Herne, nie będąc w stanie skłonić Roberta do współpracy na poziomie ideologicznym, mógł mu podesłać Marion na przynętę. Herne powiedział przecież Robertowi, że wróci, gdy Robert na początku emancypował się spod jego wpływu. Gdzie diabeł nie może, tam babę pośle Wink). W efekcie Marion, dawszy pstryczka w nos nie tylko Robertowi, ale również Herne'owi i... przeznaczeniu, okazała się jedyną w pełni autonomiczną osobą w tym całym zamieszaniu. Na wszelki wypadek zaznaczę, że jestem w pełni świadoma, iż taka reinterpretacja podłoża wszelkich dalszych wydarzeń przeczy lansowanemu przeze mnie wizerunkowi "Boba pragmatycznego". Przeczy jednak tylko pozornie, bo pragmatyczny charakter Boba jest (moim, oczywiście, zdaniem) jedynie jego fasadowym i ogromnie iluzorycznym obliczem. Nie da się tego wizerunku utrzymać bez pominięcia kilku kluczowych dla jego życiorysu faktów. Wizerunek jego głębszej, ale przez to trudniej dostrzegalnej (i w jakimś sensie bliższej temu, jak osobiście odbieram tę postać) natury dałoby się określić mianem "Bob demoniczny" Wink. Prawdę mówiąc, nawet się czasem za bardzo nie dziwię tej całej Marion, że w końcu zwiała przed nim pod boską opiekę...


Mara napisał:
nothing's forgotten napisał:

A tak BTW, to bronię tu poglądu, który w świetle tego, co dziś wiadomo coraz trudniej obronić, ponieważ empirycznych dowodów na istnienie czegoś takiego jak autonomiczna wola jest jak na lekarstwo. Jest ich za to całe mnóstwo na rzecz tezy, że sposób w jaki zadziała określona informacja może być w dużej mierze dziełem przypadkowego zbiegu okoliczności, który prowadzi do związanych z tą informacją decyzji i zachowania. Z tego punktu widzenia twierdzenie, że jakaś senna wizja wywoluje szereg "efektów następczych" jest w ogromnej mierze uprawnione Smile. Tyle tylko, że inny niż chrześcijański system zalożeń za tym stoi.


Nie to, że lobbuję na rzecz dalszego rozrostu offtopa na temat wolnej woli, ale z ciekawością przeczytałabym coś więcej na ten temat. Wink


Z grubsza da się to sprowadzić do tego, że tylko przypadek (zbieżność w czasie i przestrzeni) decyduje o tym, jakie informacje i w jakim kontekście docierają do naszego umysłu (kątem oka, ucha, nosa, kubków smakowych, i czego kto tylko chce). Za to informacja, którą raz odbierzemy robi z nami, co jej się podoba, za pośrednictwem automatycznego, nieuświadomionego i pozbawionego jakiejkolwiek naszej intencji procesu, którego podstawą jest rozprzestrzenianie się pobudzenia w ośrodkowym układzie nerwowym. Właściwie dziś nie kwestionuje się już w psychologii twierdzenia, że jeśli autonomia w ogóle istnieje, to w bardzo wąskim zakresie. Są tacy, którzy twierdzą, że jest ona wyłącznie złudzeniem świadomości i/lub, że pojawia się tylko w sytuacjach, w których nasz umysł nie dysponuje żadnym gotowym algorytmem czucia, myślenia, postępowania, najczęściej wszystkiego po trochu. A że umysł ma całe mnóstwo gotowych algorytmów zbudowanych na podstawie osobistego doświadczenia jego właściciela lub na poziomie ewolucyjnego przystosowania gatunku (właściwie: gatunków), to i z rzadka zostawia autonomii pole do popisu. Materiału empirycznego zgromadzonego na dowód jest od groma, i jeszcze ciut ciut. Koniec offtopa. Mam Ci podrzucić coś do czytania? Mogę podesłać, ale powinnam lojalnie uprzedzić, że nie jest to literatura, którą czyta się z zapartym tchem. To znaczy, właściwie, czyta się ją z zapartym tchem ze względu na konkluzje, które z niej wynikają, ale nie ze względu na jej aspekt "beletrystyczny". Krótko mówiąc, w tej sprawie nie spotkalam jeszcze takiego, co by miał lekkie pióro.


Ostatnio zmieniony przez nothing's forgotten dnia Pią 23:03, 17 Lut 2012, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
robin1160

Dołączył: 03 Paź 2008
Posty: 62
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Sherwood
Płeć: Kobieta


PostWysłany: Sob 20:10, 27 Kwi 2013    Temat postu:

z góry bardzo przepraszam że napiszę coś w nie temacie ale pośrednio dotyczy to naszego Hearna Myśliwego.
Mianowicie, niewiem czy oglądał ktoś z was taki film "POWRÓT DO EDENU"???
chodzi mi głónie o postać Grega Sandersa. (tak na marginesie leci na cbc drama) ponieważ ostatnio postanowiłam sobie nagrać film więc zobaczyłam jak nazywają się poszczególni aktorzy.
Już przechodzę do sedna sprawy.
Kiedy pokazywany jest właśnie Greg Sanders to nazwisko aktora brzmi Daniel Abineri.
Cóż jak to ja lubię wiedzieć coś niecoś aktorach którzy mają nazwisko kojażące się z RoS; i co się okazuje?? Że jest on synem naszgo Hearna Myśliwego. szkoda tylko miał tak paskudną rolę, ale zagrał ją wyśmienicie widac, że talent odziedziczył po ojcu.
Sorki że nie pisałam na temat


Ostatnio zmieniony przez robin1160 dnia Sob 20:11, 27 Kwi 2013, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Hound of Lucifer

Administrator
Dołączył: 30 Maj 2008
Posty: 1549
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Ravenscar / Warszawa Bemowo
Płeć: Mężczyzna


PostWysłany: Nie 7:21, 28 Kwi 2013    Temat postu:

Spoko, takie wiadomości też są ciekawe Smile Ja na przykład nie miałem pojęcia o synu Abineriego i że na dodatek jest aktorem Smile
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
robin1160

Dołączył: 03 Paź 2008
Posty: 62
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Sherwood
Płeć: Kobieta


PostWysłany: Czw 9:03, 02 Maj 2013    Temat postu:

Z tego co wyczytałam na Wikipedii, jego drugi syn Sebastian też jest aktorem ale na jego temat nic niema napisane.Smile
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Długowłosy

Dołączył: 04 Mar 2013
Posty: 12
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5


PostWysłany: Śro 18:53, 15 Maj 2013    Temat postu:

Postać Herne'a dziwnie przypomina mi Merlina. Według pewnych legend po śmierci Artura Merlin "wycofawszy się do boru Calyddon żył w nim jak dziki zwierz". Czy tym borem nie było Sherwood? Następnie: "O srebrnej strzale pisał już 500 lat temu (czyli w roku 700) zakonnik Beda Venerabilis" - powiada Szeryf Robert de Rainault w święto Beltaine'a na początku przygód Robina. Srebrna Strzała zaś była w jakiś sposób powiązana z Herne'em - czy to on ją wykuł, czy też Wayland Kowal, to inna rzecz. W odcinku "Dzedzictwo" natomiast poznajemy iż Hern zna się z królem Arturem - jak gdyby z dawnych czasów. Daje mi to do myślenia...
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
vesilene

Dołączył: 26 Paź 2008
Posty: 414
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Nottingham
Płeć: Kobieta


PostWysłany: Pon 17:25, 29 Cze 2015    Temat postu:

Długowłosy napisał:
Postać Herne'a dziwnie przypomina mi Merlina.


Z pełną świadomością odpowiadając po dwóch latach stwierdzam, że zbieżność raczej przypadkowa, choć nie dowiemy się już raczej, co Kip chciał przez to powiedzieć. Chyba, że już powiedział i zostało to uwiecznione. Ale trop ciekawy.

Drzewiej nie mało dziwolągów się po lasach włóczyło Very Happy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Nasir

Dołączył: 13 Lis 2016
Posty: 204
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna


PostWysłany: Pią 14:47, 15 Wrz 2017    Temat postu:

Trop jest błędny. Hern to nie Merlin. Osoba, która to napisała nie zna się kompletnie na mitologii saksońskiej i celtyckiej. Merlin to postać z legend arturiańskich. W słowach Herna Myśliwego chodziło o aluzję do walk w przeszłości, tzn. w VI w. n.e. między Romano-Brytami, którym przewodził król Artur a Saksonami (Sasami). Hern wówczas z racji przewagi Saksonów był bóstwem wspierającym agresorów, czyli Saksonów. W czasie trwania akcji serialu "Robin z Sherwood" jest w defensywie, bo to już czasy okupacji Anglii przez Normanów. Teraz, tzn. w czasie rozgrywania się akcji naszego serialu to niegdysiejsi najeźdźcy i zdobywcy Walii i w końcu większej części Brytanii byli ciemiężeni przez Normanów - najeźdźców, którzy najechali Anglię pod wodzą Wilhelma Zdobywcy w 1066 roku.

Poza tym jak można równać Merlina z Hernem Myśliwym? Merlin był największym czarodziejem, ale Hern był bogiem lasów, drzew i mądrości (dość specyficznej, bo saksońskiej). Merlin mimo całej wiedzy magicznej i potęgi swoich czarów był śmiertelny i swoją mocą nie mógł się równać z istotą nieśmiertelną jaką był Hern.

W serialu bardzo ciekawie jest pokazana na czym polegała moc Herna i jakie miała ograniczenia. Nie działała poza lasem. Znał teleportację. Był obdarzony nadludzką siłą, nadludzką zręcznością i nadludzką szybkością. Potrafił tworzyć projekcje astralne w nawet odległych miejscach, od tego w którym aktualnie przebywał. Jego atrybutami w serialu RoS jest jeden z magicznych mieczy Waylanda - "Albion" i Srebrna Strzała. Nie wiadomo czy te magiczne bronie należały do Niego od początku (? - wątpliwe) i czy je stworzył (bardzo wątpliwe!) albo czy aby nie wszedł w ich posiadanie w jakiś nieznany nam sposób (może otrzymał je od Waylanda albo odebrał mu je - to drugie wydaje się mniej prawdopodobne z uwagi na moc tych broni). Srebro podobnie jako złoto było związane w szczególności z Waylandem Kowalem, gdyż oprócz władzy nad kowalstwem zajmował się on jeszcze złotnictwem/zdobnictwem. Okoliczność ta i runy (pismo runiczne) na Srebrnej Strzale (pismo to było również na wszystkich mieczach Waylanda, w tym na Albionie) wskazują na jej nordycki rodowód, niechybnie wiążący ten artefakt i zarazem broń magiczną z mitologią nordycką i germańską, które w serialu RoS reprezentuje Wayland i Hern (zwłaszcza z tym pierwszym z uwagi na argument "srebra").

Magia Herna nie jest może zbyt efektowna, ale za to jakże efektywna(!). Co więcej mocy "Albionu" nie można było wykorzystać, aby uśmiercić "syna Herna", czyli Robina i tym samym logicznie rzecz biorąc również Herna. Hern potrafił ponadto wyleczyć nawet śmiertelne i ciężkie rany jak pokazał to w odcinku 6, uzdrawiając Marion. Potrafił odczarować urok (co zrobił przy pomocy magicznej mikstury wyzwalającej go spod kontroli umysłu Lilith, wylanej na twarz Robina z Loxley przez Marion - dla mnie ewidentny dowód na to że Hern był bardzo dobrym alchemikiem), a nawet zesłać opętanie czy szaleństwo na człowieka. Ponadto był obdarzony mocą telepatii, dzięki której mógł się porozumiewać na odległość, np. z Robinem lub ewentualnie wybrać kogoś na swojego "syna", czyli wybrańca. Kiedy kontaktował się z Robinem z Loxely i Robertem Huntingdon wzywał ich do siebie swoim donośnym hipnotycznym głosem będąc od nich oddalony w znacznej odległości (co najmniej kilku mil). Dowodzi to posiadania przez niego mocy hipnozy. Jednak jego największą mocą/darem było jasnowidzenie. Umożliwiało mu poznanie bliskiej i niedalekiej przyszłości. Dzięki temu on, Robin i jego ludzie mogli zmienić przyszłość (przynajmniej, gdy tragiczne wydarzenia rozgrywały się w lesie).

Hern w odcinku "Dziedzictwo" jasno mówi Robinowi "Białemu", że jego moc jest mniejsza niż króla Artura. Jest to dosyć logiczne i spójne z przekazem legend arturiańskich. Saksonowie za czasów Artura nie mogli pokonać Romano-Brytów i ich sobie podporządkować, co oznacza że Hern w przeszłości (w VI w.) doznał już porażek od króla Artura. Ten jak wiadomo dysponował potężnym mieczem zwanym "Excalibur" podarowanym mu przez Panią Jeziora. Ona z kolei była utożsamiana z Nimue (Nemain), jedną z bogiń celtyckich (nimfę morską - w mitologii greckiej takową nazywano najadą), uchodzącą za córkę rzymskiej bogini Diany. Wink

Moc Herna jest z pewnością dużo większa niż demona Azazela (w połączeniu jego własnej mocy z mocą Waylanda), księcia demonów/piekieł i jego sługi barona Simona de Belleme, nekromanty i ex krzyżowca. Są na to trzy koronne dowody.

Dowód nr 1: Zdjął urok z Robina z Loxley za pomocą magicznej mikstury wylanej mu na twarz przez Marion
Dowód nr 2: Złapał Srebrną Strzałę wirującą w pełnej prędkości pod wpływem telekinezy de Belleme
Dowód nr 3: Baron Simon de Belleme po złapaniu Srebrnej Strzały przez Herna natychmiast się wycofał, teleportując się w nieznane miejsce

Herna nie mogła pokonać czarna magia, jak np. nekromancja czy "czarne" voodoo. Odczyniając za pomocą specjalnie przygotowanej przez siebie mikstury magicznej, następnie użytej przez Marion na Robina z Loxley dowiódł wyższości swojej magii i alchemii nad "czarnym" voodoo stosowanym przez Lilith! Ta ostatnia - służka barona Simona de Belleme rzuciła wcześniej na Robina urok. Przejęła w ten sposób kontrolę nad jego umysłem. Uczyniła to przez użycie dwóch miniaturowych laleczek - swojej i Robina z Loxley, a następnie wypowiadaniu formuł zaklęć zapomnienia/amnezji i kontroli umysłu.

Moce Herna:

- nadludzka siła,
- nadludzka zręczność,
- nadludzka wytrzymałość,
- teleportacja,
- hipnoza,
- telepatia,
- jasnowidzenie,
- wszechwidzenie - magiczna obserwacja poczynań swojego "syna" i podglądanie przebiegu wydarzeń, w których bierze on udział; umożliwiało mu kontrolowanie i wpływanie na przebieg zdarzeń,
- uzdrawianie śmiertelnych i ciężkich ran,
- odczarowanie/zdjęcie uroku,
- zesłanie szaleństwa czy opętania na człowieka,
- bardzo dobry alchemik,
- władanie magią natury,
- wspiera mentalnie (maną?) swojego "syna" (dodaje mu odwagi i sił),
- zwiększa siłę, zręczność, celność w strzelaniu z długiego łuku i umiejętności szermiercze swojego "syna".

Mocne strony:

- bardzo skuteczny przeciwko nekromancji,
- bardzo skuteczny przeciwko "czarnemu" voodoo,
- wszechstronnie uzdolniony,
- wspiera w sposób magiczny (być może za pomocą mana? przesyłanej swojemu "synowi") swojego "syna"; jest rzeczą pewną że dzięki temu dodaje mu odwagi i sił oraz zwiększa jego siłę, zręczność, celność w strzelaniu z długiego łuku i umiejętności szermiercze,
- uzdolniony w alchemii,
- magia natury, którą włada i reprezentuje
- oferuje magiczne bronie wykonane przez boga Waylanda swojemu Wybrańcowi zwanemu "syn Herna", a mianowicie Srebrną Strzałę i Albion,
- niepokonany w lesie, może ze względu na fakt że był bóstwem leśnym?,
- kontrolowanie i wpływanie na przebieg zdarzeń, w których brał udział jego "syn" poprzez wszechwidzenia, czyli magiczną obserwację miejsc, w których znajduje się aktualnie Robin Hood ("syn Herna").

Słabe punkty:

- jego moc nie działa poza lasem Sherwood (w zamku barona działała bo znajdował się on na jego terenie),
- jego moc odnawia się co roku w "Święto Pana Drzew"; to taki magiczny rytuał pozwalający Hernowi nabrać boskich sił, bez których stawał się on zwykłym śmiertelnikiem podatnym na rany zadane ze strony ludzkiej broni jak w odcinku "Pan Drzew".

Tajemnicą pozostaje potęga jego magii natury. Hern wprawdzie zademonstrował swoją moc, ale robił to dość oszczędnie. Nigdy jednak nie pokazał żadnych zaklęć z zakresu magii natury w serialu, ale jako bóstwo lasów i drzew władał nią. Ponadto wśród Saksonów uchodził za bóstwo mądrości, co czyniło go dość przewrotną postacią realizującą własną "politykę" i plany w świecie ludzi. Do końca nawet nie wiadomo co nim kierowało. Pewne jest, że stał pomiędzy stroną "światłości" a stroną "ciemności". Reprezentował w serialu stan "równowagi" i podobnie jak swój "syn" posiadał w sobie moce "światła" i "ciemności".


Ostatnio zmieniony przez Nasir dnia Nie 16:42, 08 Paź 2017, w całości zmieniany 10 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Black

Dołączył: 06 Mar 2010
Posty: 26
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Mężczyzna


PostWysłany: Czw 16:23, 21 Wrz 2017    Temat postu:

"Był obdarzony nadludzką siłą"-w którym odcinku?
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Nasir

Dołączył: 13 Lis 2016
Posty: 204
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna


PostWysłany: Czw 17:38, 21 Wrz 2017    Temat postu:

Black napisał:
"Był obdarzony nadludzką siłą"-w którym odcinku?


Ja to wywnioskowałem na podstawie odcinka "Zaklęcie". Proszę spojrzeć na to od strony fizyki... Zwykły człowiek z odległości 15-20 metrów nie jest w stanie uniknąć strzały z łuku prostego a co dopiero długiego łuku! Ponadprzeciętnie sprawny myśliwy lub wojownik może uniknąć strzały z łuku prostego, ale już z długiego łuku z podanej odległości nie zdoła jej uniknąć a gdzie tu mówić o złapaniu?! Rzecz jasna dywagujemy nad strzałami z drewna z żelaznymi grotami a nie o Srebrnej Strzale. Wink

Co do Srebrnej Strzały to ważyła z pewnością przynajmniej kilka kilogramów srebra (poniżej przyjmuje w swoich obliczeniach, że ważyła jakieś 3 kg; Robin trzymał ją dwoma rękoma w odcinku "Zaklęcie") a w odcinku "Zaklęcie" za pomocą telekinezy wystrzelona została z ogromną prędkością przez de Belleme w kierunku Robina z Loxley. Hern natomiast zdołał ją łatwo i dość pewnie złapać, co oznacza że musiał być obdarzony nadludzką siłą. Dla porównania zwykła strzała drewniana z żelaznym grotem waży jakieś 10-40 g.

Hipotetyczne kalkulacje:

Hipotetyczna waga Srebrnej Strzały = 3 kg
Hipotetyczna odległość de Blelleme od Robin z Loxely = 50 m
Hipotetyczna prędkość Srebrnej Strzały = 50 m/s
Siła/Moc Srebrnej Strzały = 3 kg x 50 m/s2 = 7500 KgN
Siła/Moc Srebrnej Strzały wystrzelonej przez barona Belleme = 7500 KgN : 100 kgN = siła 75 rosłych i silnych mężczyzn
Siła ciosu 1 rosłego i silnego dorosłego mężczyzny = 100 KgN
Siła/Moc Herna > Siła/Moc 75 rosłych i silnych mężczyzn

Siła ciosu rosłego i silnego człowieka to około 100 kgN. Skoro Hern Myśliwy z wielką łatwością chwycił Srebrną Strzałę wirującą z taką prędkością i uderzającą w Robina z taką energią (hipotetycznie równą sile 75 rosłych i silnych mężczyzn) to musiał być o wiele silniejszy niż Belleme. Aby czegoś takiego dokonać musiał być przynajmniej dwukrotnie/trzykrotnie silniejszy niż energia Srebrnej Strzały wystrzelonej przez barona przy pomocy telekinezy.

Srebrna Strzała ze względu na swoją wagę i w połączeniu z mocą telekinezy była mu potrzebna, aby uśmiercić Robina z Loxely. Samą telekinezą nie wiele by wskórał.

Robin z Loxely pada w którymś z odcinków na twarz lub robi ukłon przed Hernem a to o czymś świadczy! Hern Myśliwy był bogiem.

Jak Ci się podobają moje posty? (zwłaszcza ten o Hernie)
Co sądzisz o mojej kalkulacji i spojrzeniu na siłę Herna od strony fizyki? Twisted Evil


Ostatnio zmieniony przez Nasir dnia Nie 2:35, 24 Wrz 2017, w całości zmieniany 7 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Black

Dołączył: 06 Mar 2010
Posty: 26
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Mężczyzna


PostWysłany: Sob 20:25, 23 Wrz 2017    Temat postu:

"Jak Ci się podobają moje posty? (zwłaszcza ten o Hernie)
Co sądzisz o mojej kalkulacji i spojrzeniu na siłę Herna od strony fizyki? Twisted Evil"

Powiem szczerze-rozwaliłeś mnie Very Happy ,co jak co ale takich wyliczeń się nie spodziewałem,nawet nie będę próbowal ich podważać bo liczenie nie jest moją mocna stroną,pewnie dlatego kredyt który kiedyś zaciągnąłem wyniósł mnie drożej niż zakładalem Smile Należy ci sie browar,albo nawet sześciopak lub porządne 3/4-szacun!.

"Robin z Loxely pada w którymś z odcinków na twarz lub robi ukłon przed Hernem a to o czymś świadczy! Hern Myśliwy był bogiem. "-hmm pada na twarz?,nie przypominam sobie natomiast ukłon to po prostu forma powitania kogoś,niekoniecznie boga-tylko błagam bez wyliczeń heheh
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Nasir

Dołączył: 13 Lis 2016
Posty: 204
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna


PostWysłany: Nie 1:43, 24 Wrz 2017    Temat postu:

Black napisał:
"Jak Ci się podobają moje posty? (zwłaszcza ten o Hernie)
Co sądzisz o mojej kalkulacji i spojrzeniu na siłę Herna od strony fizyki? Twisted Evil"

Powiem szczerze-rozwaliłeś mnie Very Happy ,co jak co ale takich wyliczeń się nie spodziewałem,nawet nie będę próbowal ich podważać bo liczenie nie jest moją mocna stroną,pewnie dlatego kredyt który kiedyś zaciągnąłem wyniósł mnie drożej niż zakładalem Smile Należy ci sie browar,albo nawet sześciopak lub porządne 3/4-szacun!.

"Robin z Loxely pada w którymś z odcinków na twarz lub robi ukłon przed Hernem a to o czymś świadczy! Hern Myśliwy był bogiem. "-hmm pada na twarz?,nie przypominam sobie natomiast ukłon to po prostu forma powitania kogoś,niekoniecznie boga-tylko błagam bez wyliczeń heheh



Dzięki! Trzymam Cię za słowo! Liczenie i wzory fizyczne to moja mocna strona. Cieszę się, że mogłem wnieść do dyskusji powiew świeżości.

Być może jak napisałeś był to tylko ukłon. Tylko czemu utrwaliłem sobie to w pamięci jako padanie na twarz? Obejrzę odcinek, w którym Robin z Loxely wykonuje tą formę powitania i napisze jeszcze swoje przemyślenia na ten temat. Nie, nie będę robić żadnych wyliczeń. Wykonałem je jedynie, aby zobrazować siłę Herna. Na jego boskość oprócz podań saksońskich użyje innego argumentu. Zarówno Czarny Robin jak i Robert Huntingdon (obu nazywano "Głowa Wilka") biesiadując ze swoimi kompanami lub mieszkańcami Wickham wznoszą toasty właśnie na cześć Herna. Z tego co pamiętam to wszyscy zgodnie powtarzają - "Chroń Nas Hern!". Jest tutaj wyraźnie wyartykułowana prośba o opiekę do Herna. Z reguły o opiekę czy ochronę zwracali się ludzie do bogów! Co więcej kolejnym argumentem na jego boskość oprócz obliczeń siły na podstawie odcinka "Zaklęcie" i powyższym są najbardziej znane słowa wypowiadane (hipnotyczne słowa dowodzące stosowania hipnozy przez Herna Myśliwego) przez niego w serialu, najpierw do Czarnego Robina a potem do Białego Robina brzmiące: "Ja jestem Hern Myśliwy, a ty jesteś liściem drżącym na wietrze". Ze słów tych jasno wynika, że "syn Herna" jest wobec niego niczym, jedynie "liściem drżącym na wietrze". Gdyby Hern był tylko szamanem/czarownikiem to różnica między nim a człowiekiem jakim był jego "syn" wciąż nie byłaby aż tak duża. Kontrast między Hernem a "liściem drżącym na wietrze" jest ogromny jak między bóstwem a człowiekiem. Twisted Evil

Fakt, że Hern w odcinku "Przepowiednia" sam wprowadza się w jakiś trans, po którym ma wizję przyszłości która nastąpi (nie myli się w niej), czyli pisząc wprost jasnowidzenie nie zaprzecza jego boskości. Bogowie w wielu mitach i legendach świata oprócz nadludzkiej siły też mieli magiczne moce jak np. jasnowidzenie.

Tak z innej beczki widziałeś może wyobrażenie odpowiednika Herna w mitologii celtyckiej, tzn. Cernunnosa na kotle z Gundestrup? Zwróć uwagę co zostało na nim przedstawione i jakie atrybuty ma tam Cernunnos/Hern? Smile


Ostatnio zmieniony przez Nasir dnia Nie 2:42, 24 Wrz 2017, w całości zmieniany 4 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Black

Dołączył: 06 Mar 2010
Posty: 26
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Mężczyzna


PostWysłany: Wto 7:00, 26 Wrz 2017    Temat postu:

Ok,ale zwróć uwagę że w odc "Największy wróg" Herne mówi do nowego syna "jestem człowiekiem" natomiast w odc "Wladca drzew" zostaje zraniony bełtem z kuszy w nogę,przez co nie może się poruszać i chyba krwawi (choc tu nie jestem pewien bo z tą krwią było w serialu raczej oszczędnie).Tak więc trochę to takie "nieboskie" Very Happy

Zalukałem do wiki (takm wiem żaden argument) i tam napisano że " W serialu nie jest jasno określone, czy Hern jest bogiem czy człowiekiem. Pojawia się wśród ludzi jako bóstwo z rogami jelenia, ale także jako zwykły człowiek."Jestem również tego samego zdania,Herne to takie pół na pół ma cechy i boskie i ludzkie i może lepiej że nie zostało to do końca powiedziane.
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Nasir

Dołączył: 13 Lis 2016
Posty: 204
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna


PostWysłany: Śro 12:30, 27 Wrz 2017    Temat postu:

Twoje "argumenty" są niskiej wartości. Twój podstawowy błąd polega na tym, że wyciągasz po jednej czy dwóch cegiełkach wnioski nie ujmując wszystkich dowodów i całości problemu jak się zdaje bardziej złożonego. Dlatego doszedłeś do błędnych wniosków. Idąc Twoim "tokiem rozumowania" należałoby Jana III Sobieskiego nazwać geniuszem wojskowym i wielkim patriotą chociaż wiadomo wielu historykom akademickim a niekoniecznie przeciętnym obywatelom RP, że był zdrajcą i zaprzedał się na rok królowi Szwecji, Karolowi X Gustawowi w czasie "potopu" szwedzkiego! Ba! Uczestniczył m. in. w spaleniu i zniszczeniu Warszawy, udzielił wsparcia wojskom szwedzkim w bitwie pod Gołębiem przeciwko oddziałom królewskim pod dowództwem Stefana Czarnieckiego... Mało tego większość jego zwycięstw nie była jego autorstwa. Chocim i Wiedeń wygrał, ale tam dysproporcje sił nie były aż tak duże. Zwycięstwo pod Krasnobrodem nad wielokrotnie liczniejszym wojskiem tatarskim przypisał sobie chociaż nie było go na miejscu starcia. Zamiast niego gł. rolę w tej wiktorii odegrał niemal nieznany i zapomniany porucznik Władysław Wilczkowski, który nie bez powodu aż 40 lat (bo do czasów wyprawy wiedeńskiej) nie mógł awansować na pułkownika mimo zasług militarnych, zwłaszcza odniesionych spektakularnych heroicznych zwycięstw przyćmiewających nawet najlepszych dowódców polskich! Nadmienię tylko, że w w takiej bitwie pod Kutyszczami (1660 r.) rozgromił ponad 40-krotnie liczniejsze siły moskiewsko-kozackie! To jest wyczyn przed, którym chowają się najwięksi hetmani! Mało tego w "Listach do królowej Marysieńki" Jan Sobieski napisał, że: "Tej nocy (18.09.1683 r.) umarł p. Wilczkowski, porucznik p. starosty sandomierskiego, który mię nabawił wielkiego kłopotu i zgryzoty dla konkurencji o te, które miał z dóbr królewskich drobiazgi. Nie chorował, jeno cztery dni na dyzenterię...". Zdanie, którego nie trzeba komentować. Wilczkowski był dla Sobieskiego wielką konkurencją, a zwycięstwa hetmana i potem późniejszego króla wypadały blado przy sukcesach porucznika. Co ciekawe Samuel Leszczyński napisał po kampanii pod Kutyszczami: "Zarobiłeś, Wilczkowski, nieśmiertelną sławę". Walczył w bitwach pod Lubarem, pod Cudnowem i pod Słobodyszczami.

W bitwie pod Podhajcami w 1667 roku, które "uznaje się" za największe zwycięstwo w karierze wojskowej Jana Sobieskiego ogromną rolę odegrał właśnie nie kto inny jak Władysław Wilczkowski... Wówczas będąc zaledwie rotmistrzem, Wilczkowski sprawował dowództwo na prawym skrzydle, mając pod swymi rozkazami chorągwie husarskie, kozackie i komp. dragońskie oraz kilka regimentów piechoty. Dzięki jego mądremu dowodzeniu udało się wygrać bitwę, za którą wszelkie laury przypisano Sobieskiemu... Spójrzmy na "popisy" Jana Sobieskiego w wyprawach mołdawskich. Wszystkie trzy zakończyły się fiaskiem. Chyba dłużej nie trzeba wyjaśniać, prawda?

Przytoczony przykład posłużył mi, żeby pokazać jak płytki i absurdalny jest Twój punkt widzenia. Jeśli oceniasz kogoś po pozorach (w RoS po pozornych treściach, które są jedynie pozornie nie pasującymi elementami układanki, mającymi pobudzić tylko widza do głębszej refleksji i w ten sposób zwiększyć oglądalność samego serialu) to dokonasz w ten sposób niewłaściwej analizy, a co za tym idzie i oceny.

Teraz wracam do RoS, bo nieco odbiegłem o serialu i tematu. Hern owszem obrywa bełtą z kuszy w nogę, ale nic mu się nie dzieje. Nie widać, aby jakoś odczuł specjalnie tą ranę. Nie jest tutaj argumentem, że odpoczywa przy drzewie. Trzeba pamiętać, że w czasie święta Pana Drzew zwanego również świętem błogosławieństwa odnawiała się moc Herna, co oznacza że na czas święta był trochę bezsilny... Musiał czekać aż jego moc powróci, czyli odnowi się. Mało tego Hern potem zastosował zaklęcie, zsyłając obłęd na Guya. Wink W czasie święta błogosławieństwa wyznawcy Herna musieli świętować i składać mu ofiary (co jest kolejnym dowodem na jego boskość, bo zasadniczo bogom składa się ofiary, prawda?). Co więcej mieli zakazane walczyć. Hern wtedy powiedział, że "zobaczyliście jak Wasz Bóg staje się człowiekiem". Hern nigdy nie mówił w sposób dosłowny/jednoznaczny, zawsze zagadkami więc rozumienie jego słów zbyt dosłownie jest błędem i prowadzi do błędnej interpretacji. On posługiwał się dziwnie brzmiącymi metaforami, często niezrozumiałymi w pierwszym momencie dla Robina z Loxley, a potem Roberta z Huntingdon. O co mogło chodzić Hernowi? Po prostu pokazał im, że wiele zależy od ich walki. Chociaż jest bogiem to zależy od swoich wyznawców. Od ich wiary zależy jego moc a ta zapewnia mu boskość. Okazuje się nawet, że w czasie tego corocznego święta błogosławieństwa jest bezsilny. W serialu jest to znakomicie pokazane. Całe szczęście, że wrogowie Robina o tym nie widzieli. Guy zbyt bystry to nie był. Nie przykuło to jego uwagi, a szeryfa niespecjalnie obchodziło. Do pewnego momentu nawet drwił sobie z boskości i mocy Herna, ale w końcu nawet on nazwał go leśnym bożkiem. Kolejny dowód na boskość Herna stanowi wypowiedź opata Hugona właśnie z tak omawianego przez Ciebie odcinka "Pan Drzew". On sam radził Guyowi, aby nie szedł po zmroku do lasu. Natomiast jego zdanie, że Hern to tylko gusła i zabobon zripostował aby uważał co mówi i na co się porywa, zapewniał o prawdziwości jego mocy, iż nie są to wymysły zabobonnego ludu. Guy naturalnie nie chciał go słuchać.

Wikipedia nie jest żadnym źródłem informacji. Hasło do niej może napisać byle laik czy dyletant z ulicy. Sam jestem historykiem i wiem co akurat pisze w tej kwestii. Poza tym między "źródłem informacji" a źródłem historycznym czy podaniami, legendami i mitami jest ogromna różnica. W przypadku udowodnienia boskości trzeba sięgnąć do podań i legend traktujących o Hernie, aby wiedzieć skąd zaczerpnięto tą postać. W jaki bowiem inny sposób znaleźć nawiązania do motywów z serialu RoS? Gdybyś się orientował wiedziałbyś, że Hern był bóstwem saksońskim. Tak nawiasem mówiąc nie odpowiedziałeś na moje pytania z poprzedniego postu. Nie, żebym się czepiał ale to niegrzeczne. No chyba, że nie wiesz albo nie masz argumentów dużej wagi aby zanegować moje zdanie to wtedy mogę to jeszcze zrozumieć. Wink

Akurat fakt, że osoba Herna nie została do końca określona a jest owiana aurą tajemnicy i niedopowiedzeń nie może być żadnym argumentem przeciwko jego boskości bo to typowy filmowy/serialowy/książkowy chwyt na wzbudzenie zainteresowania odbiorcy. Wg Ciebie jest kimś w rodzaju półboga, ale zobacz Ty tylko bezkrytycznie przytoczyłeś "to co zostało napisane jak z wikipedii". Potraktowałeś ją jak Biblię czy obraz Matki Boskiej Częstochowskiej, czyli dosłownie "całą prawdę" chociaż informacje tam są niepewne i ich ani nie zweryfikowałeś ani nie poddałeś krytyce. Tak z czystej ciekawości czy w ogóle orientujesz się, że bycie bogiem nie oznacza i nie oznaczało nigdy w żadnych mitach i legendach świata że jest się automatycznie odpornym na wszelkie ciosy? Wink

Zobacz... W takiej mitologii greckiej i rzymskiej bogowie wprawdzie byli nieśmiertelni, ale bogowie wyższej rangi (bogowie starszego pokolenia) mogli zabierać nieśmiertelność, a nawet wieczną młodość. W rezultacie podrzędne bóstwo traciło nadludzką siłę lub jakieś sobie właściwe moce magiczne. Ba! Powiem nawet więcej. Bogowie mogli zostać zranieni, czasem nawet bardzo mocno przez co nie byli kompletnie zdolni do walki. Niekiedy nawet zdarzały się przypadki, gdzie nieśmiertelny został zraniony a jego rana była nie do wyleczenia. Tak było w przypadku centaura Chejrona, słynącego z wielkiej mądrości. Została mu podarowana nieśmiertelność. Na cóż się mu ona jednak przydała? Jak tylko został zraniony strzałą z Jadem Hydry lernejskiej przez omyłkę Heraklesa to nie tylko nikt nie mógł wyleczyć jego rany (nawet boski medyk z Olimpu!). Ba! Nawet sam Asklepios był bezsilny, ale nawet w musiał on prosić Prometeusza o zabranie mu nieśmiertelności w akcie tzw. miłosierdzia. Sam wolał śmierć niż ranę zadaną przez strzałę z Jadem Hydry lernejskiej!

W mitologii greckiej i rzymskiej było też ogromne rozróżnienie między bóstwem a nieśmiertelnym. Ten drugi ma po prostu wieczne życie, nie można go zabić, ale można za to zranić w taki sposób nawet że rany się nie wyleczą jak od sławnego "Jadu Hydry lernejskiej". Ponadto nie posiada mocy magicznej. Natomiast ten pierwszy jest nieśmiertelny, często wiecznie młody i posiada moc magiczną, ale wciąż można go zranić jak zwykłego śmiertelnika. Rzecz jasna nie każdemu taka sztuka się uda i rany mogą być lekkie powierzchowne a nawet dosyć poważne. Weźmy na ten przykład Aresa. Był greckim bogiem wojny, ale czy to mu na coś się przydało? Miał nawet niezłe muskuły i nadludzką siłę tylko że ta u wielu bogów, olbrzymów, smoków czy półbogów była różna. Taki Herakles potrafił strącić góry na wszystkich Gigantów a przykładowo Posejdon rzucił w jednego z nich wyspą. Przykład Aresa pokazuje niezbicie jak kilka razy doznał upokarzających porażek od śmiertelników jak chociażby Diomedesa. Innym razem półbóg Herakles zranił go po zaledwie jednym, ale jakże solidnym ciosie (dodam, że nie odbyło się to przy pomocy strzały z Jadem Hydry lernejskiej). Ok wprawdzie Herakles był potężniejszy od niejednego boga, strącił nawet góry na Gigantów w czasie tzw. Gigantomachii, czyli wojny Bogów Olimpijskich z Gigantami, ale pomimo kolosalnej siły fizycznej był wciąż człowiekiem śmiertelnym... Ares niezdolny do walki został ewakuowany przez swoich synów, pomniejszych bóstw wojny, a mianowicie Fobosa i Deimosa na Olimp. Opis tego pojedynku został przedstawiony w "Tarczy Heraklesa" pióra Hezjoda, greckiego aojda z VII w. p.n.e. Cool I co można zranić boga? Jak widać można.

Dalej... W mitologii nordyckiej i germańskiej funkcjonuje przecież motyw Ragnaroku, w którym ojejku bogowie nordyccy wyżynają się co nie miara i giną jeden po drugim za sprawą Lokiego, pokrętnego i przebiegłego boga śmierci, syna Odyna. Większość z nich ginie w walce z innymi bogami, olbrzymami, smokami etc. Ostaje się tylko garstka nielicznych młodych bogów, z synem Odyna, tj. Widarem, którzy będą rządzić w nowym świecie Gimlei. W Ragnaroku ginie nawet sam Odyn i Thor. W mitologii nordyckiej i germańskiej mamy zatem nawet motyw uśmiercania się bogów pomiędzy sobą. Z tego co pamiętam to dzień ostatecznej bitwy poprzedzi nawet śmierć Baldura. Laughing

- Loki i Fenrir (straszliwy wilk związany przez bogów) uwolnią się z więzów i postanowią zemścić się na bogach. Wąż Midgardu wyjdzie z wody na ląd, a Loki, wraz z olbrzymami i innymi sprzymierzonymi mu potworami, na statkach, aby zemścić się na swych wrogach. Hajmdal (bóg-strażnik przejścia ze świata śmiertelników, Midgardu, do świata bogów, Asgardu), widząc zbliżających się wrogów, zagra po raz ostatni na rogu Gjallarhorn, tak głośno, że słychać go będzie we wszystkich dziewięciu światach. Pod ciężarem przechodzących po nim gigantów i potworów zawali się również sam Bifrost, Tęczowy Most – przeprawa między światami strzeżona przez Hajmdala, boga czujności,
- Odyn wyprowadzi swych wojowników z Walhalli, by wzięli udział w bitwie. Odyn zginie jednak pożarty przez Fenrira (Fenrisa). Pomści go Widar zabijając Fenrira. Miał tego dokonać, przydeptując jedną nogą dolną szczękę potwornego wilka, a rękami rozewrzeć jego paszczę i rozedrzeć ją na kawałki. Jego przyrodnim bratem był Wali, syn Odyna i Rind, który również miał ocaleć z Ragnaroku. Na widok śmierci Odyna Frigg zapłacze po raz drugi,
- Loki i Hajmdal pozabijają się nawzajem,
- Thor zgładzi straszliwego węża Jormunganda, lecz sam umrze od jego jadu.
- Tyr zginie w pojedynku z Garmem, jednocześnie go zabijając,
- Zginą wszyscy bogowie, a armia Lokiego będzie walczyć z wojownikami Walhalli (wojownikami zwanymi einherjerami) do samego końca,
- Na koniec ognisty olbrzym Surtr, władca Muspelheimu, używając płomiennego miecza zemsty, podpali Asgard i pozostałe światy. Wtedy wszystko zostanie zniszczone.

Ludy skandynawskie wierzyły, że po spaleniu Asgardu ocean podniesie się do takiego poziomu, że pod jego falami zginie drzewo świata, Yggdrasil, a z jego głębi wynurzy się nowy, zielony świat – Gimlea, nowy Asgard. Kobieta i mężczyzna, skryci w gałęziach drzewa Yggdrasil, dadzą początek nowej rasie ludzi, zwierząt i bogów. Nowy świat rządzony przez zmartwychwstałego boga Baldura ma być pełen radości i spokoju bez wojen, przemocy i sporów. Wszyscy mają żyć w harmonii, spokoju i w zgodzie.

Jak widać nie może być argumentem przeciwko boskości Herna fakt, że został trafiony bełtą z kuszy. Bogów można było zranić. Tym bardziej to logiczne skoro np. Saksonowie (Sasi) byli szczepem germańskim to mieli wierzenia germańskie, a zatem ich mitologia (w tym ich bogowie jak Hern) wchodzili do mitologii nordyckiej i germańskiej. W związku z tym ich bogowie podlegali regułom świata mitologii nordyckiej/germańskiej. Twisted Evil

Co innego Hern miał powiedzieć Robertowi z Huntingdon? Musiał go uspokoić, więc przedstawił się jako człowiek. W swoim stylu nie mówił tych słów, aby rozumiano je dosłownie. To kolejna metafora i po części trochę forma autoironii ze strony Herna. Nie chciał go wystraszyć, czyli inaczej "mówiąc" zniechęcić do podjęcia się misji "syna Herna". Robert opierał się hipnotycznemu głosowi Herna, był sporą indywidualnością. Nie był wychowany jak yeoman ale syn earla z Huntingdon, czyli szlachcic a tacy z reguły mają wątpliwości, za dużo analizują, wątpią a często i zdradzają... Cool

Bogowie w mitach i legendach mają z reguły postać cielesną, czyli słowem wyglądają jak ludzie. Różnią się od nich władaniem nadprzyrodzonymi mocami. No chyba, że są smokami albo jakimiś innymi niehumanoidalnymi istotami boskimi. Olbrzymi w mitach często wyglądali jak ludzie. Byli tylko ogromnej postury i posiadali wielką siłę.

W świecie RoS siły nadprzyrodzone jak np. bóstwa, demony, czarni magowie, nekromanci, wiedźmy, szamani etc. pojawiające się bezpośrednio lub o których się tylko wspomina w serialu, a mają swoich przedstawicieli nie ingerują bezpośrednio. Mogą w pewien sposób wpływać na świat ludzi, ale pośrednio przez swoich "wybrańców". Dlatego Hern m. in. wybiera najpierw "Czarnego" a potem "Białego" Robina na swojego "syna" będącego wykonawcą jego woli. Hern jedynie raz osobiście interweniuje w odcinku "Zaklęcie" (odc. 10), gdy Robinowi grozi wielkie niebezpieczeństwo ze strony barona Belleme (dochodzi do utraty i "skażenia" przez niego Srebrnej Strzały, a w pewnym momencie nawet pozbawienia go życia). Dlatego nie podstaw argument, że Hern jakoby mógł uratować Robin z Loxley w potyczce na wzgórzu w odcinku 13 pt. "Największy Wróg". On nie był w stanie tego zrobić, bo walka toczyła się poza lasem, Srebrna Strzała została w odc. 10 "skażona" ujemną energią przez Bellema, a Hern nie mógł bezpośrednio ingerować w los swojego wybrańca bo należał on do świata ludzi.

Innym bardzo mocnym argumentem przemawiającym za boskością Herna jest stwierdzenie szeryfa de Rainaulta o wieku Srebrnej Strzały. W odcinku 2, którego akcja rozgrywa się w 1192 roku wspomina że po raz pierwszy poświadcza ją mnich Gildus około 500 lat wcześniej, czyli niej więcej w 692 roku (w VII w.), Jednocześnie dodaje, iż jej wiek jest jeszcze starszy na co wskazują runy znajdujące się na niej. Owe pismo runiczne jest dla szeryfa zupełnie niezrozumiałe, ale uważa on że Hern i Robin Hood potrafią je odczytać. W związku z tym Srebrna Strzała niegdyś wykonana i należąca do Waylanda Kowala (na co oprócz wykonania ze srebra i wykucia Albionu wskazują również runy - znali je Nordowie i Germanowie w starożytności, a to nasua skojarzenia z nordyckim bogiem kowalstwa, Waylandem) mogła pochodzić z początków naszej ery lub może z czasów p.n.e. Bez względu jednak na jej rzeczywisty wiek od co najmniej kilku stuleci należała do Herna, co dowodzi z jednej strony jego długowieczności a z drugiej wyklucza aby jakoby był półbogiem. W takim razie musiał być bogiem.

Jeszcze inny dowód na boskość Herna w serialu RoS stanowi jego stwierdzenie dotyczące króla Artura. Wspomina o królu, który przeminął i nadejdzie... Co oznacza, że zna króla Artura od wieków. Pierwowzór historyczny króla Artura osadza się w VI wieku po Chrystusie, co oznacza że Hern zna od przynajmniej 700 lat! Żaden półbóg nie mógłby żyć tak długo...

Ostatni dowód na boskość Herna stanowią słowa z dialogu pomiędzy Lady Marion, królem Janem bez Ziemi i Robert de Rainault z odcinka "Zdrada" z sezonu 3 brzmiące następująco:

Lady Marion: Miałam go za dobrego człowieka, którego wybrał Hern Myśliwy. Teraz widzę, że byłam w błędzie.
Król Jan bez Ziemi: Hern Myśliwy?
Robert de Rainault: To bóstwo leśne. Lokalne wierzenia z dawnych czasów.

Szeryf de Rainault jasno określa Herna jako bóstwo leśne.

P.S. W serialu za wiele krwi nie pokazano. Najwyżej raz Ryszard Lwie Serce dał w twarz Robinowi. Widać było, że leciała mu krew z kącika ust. Wszystkie walki były pokazane bez krwi, nawet gdy np. Robin czy Will przecinali kogoś mieczem. Nie liczę tego na minus, bo rozumiem że była to produkcja niskobudżetowa i jednocześnie nie działa to destrukcyjnie na młodzież i dzieci (a widok krwi jak wiadomo różne może w nich rodzić reakcje, np. w szkole wśród rówieśników Wink ).


Ostatnio zmieniony przez Nasir dnia Pią 19:48, 13 Paź 2017, w całości zmieniany 4 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Robin of Sherwood Strona Główna -> Główne postacie Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3
Strona 3 z 3

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
 
Regulamin