Robert of Huntingdon (Jason Connery)

Bartek96 · Wysłany: Nie 0:51, 15 Gru 2013 Temat postu:

A tak wgl, to dlaczego Praeda nie było w III seri?

Hound of Lucifer · Wysłany: Pon 8:32, 16 Gru 2013 Temat postu:

Bartek96 · Wysłany: Pon 10:23, 16 Gru 2013 Temat postu:

Dzięki wielkie, zawsze mnie to ciekawiło Smile

PP667 · Wysłany: Śro 15:02, 18 Gru 2013 Temat postu:

dał ciała, jestem ciekawy jakby się to dalej potoczyło, z reszta nie tylko ja

Hound of Lucifer · Wysłany: Czw 8:31, 19 Gru 2013 Temat postu:

Ja tam po Praedzie jakoś stasznie nie płaczę, postać Robina nie jest dla mnie najważniejszą zaletą tego serialu, a przynajmniej dzięki decyzji Praeda mamy jeden z najlepszych odcinków, czyli "Największego wroga" Smile

desertrat · Wysłany: Nie 14:09, 05 Sty 2014 Temat postu:

Ja również uważam, że odejście Praeda nie było aż taką tragedią. Poza doskonałym rozegraniem tej kwestii w "Największym wrogu" nie mniej udany był motyw zbierania bandy przez "Jasnego" w "Synie Herna".

Closterheim · Wysłany: Pią 10:18, 26 Cze 2015 Temat postu:

Niestety, ale JC jest aktorem cienkim jak żebro bakterii. Nie kupiłem jego interpretacji postaci w najmniejszym nawet stopniu. Gdyby nie scenariusze, muzyka i inne kreacje aktorskie, to gościu by utonął zupełnie. Wiem, narażam się wielu forumowiczom Very Happy

To tylko moja opinia, nikt nie musi jej podzielać Wink

Owain ap Cymru · Wysłany: Pią 11:48, 26 Cze 2015 Temat postu:

Bluźnisz.... Wink

Closterheim · Wysłany: Pią 17:56, 26 Cze 2015 Temat postu:

Hehehe, wiedziałem, że ktoś mi łeb urwie. Nie miałem zamiaru obrażać entuzjastów, to tylko moje zdanie, jako fana Czarnego Very Happy

Owain ap Cymru · Wysłany: Nie 3:48, 28 Cze 2015 Temat postu:

Nie no, nikt tu nikomu nic nie będzie urywał. Ja początkowo też miałem problem z JC. Po śmierci 1 Robina obraziłem się na serial, ale miałem wtedy kilka, kilkanaście lat. Potem pomyślałem, że w sumie to jest genialne posunięcie scenarzystów. Robin przestał być przez to człowiekiem. Stał się siłą, która broniła dobra przed złem. Legendą, a te nie umierają.

vesilene · Wysłany: Nie 12:34, 28 Cze 2015 Temat postu:

To fakt, ze może inna obsada aktorska mogłaby tutaj coś zmienić, może jakaś inna twarz, która dla odmiany coś wyraża Wink

Z drugiej strony jak tak sobie myślę o obu naszych bohaterach, zwłaszcza o białym, który miał naturalnie trudniejsze zadanie, to widzę że zrobiono coś, czego zazwyczaj się nie robi w opowieściach przeznaczonych dla mas. Nie przypisano Robinowi żadnej wyraźnej wady, co czyni jego postać nieco płaską i nierealną. Przy pierwszym Robinie można uznać, że był np. zbyt zapalczywy i nieco oszalały tworząc swój mały bunt, ale jest w tym wiarygodniejszy, ponieważ aktor świetnie odegrał tę rolę. Drugi Robin zbiera drużynę mechanicznie, jak sterowana lalka, i takie też wrażenie wywołuje. Jest okrutnie dobry i nieco częściej myje włosy w porównaniu do poprzednika... Myślę, że bardzo pomogłaby jakaś wada, która by go uczłowieczyła. Zwłaszcza, że z pochodzenia był szlachcicem.

Closterheim · Wysłany: Nie 19:13, 28 Cze 2015 Temat postu:

Nie mam zażaleń do Kipa i jego ekipy. Moim zdaniem posunięcie było świetne, jedynie aktor kiepski, w moim mniemaniu. Rzeczywiście, może to przez jego wypielęgnowane włosy i nienaganny charakter tak go widzę? Uderzyła mnie jedna rzecz, z żoną targaliśmy z tego długo: póki Robert był przy ojcu, był dobrze ubranym ciachem...po kiego grzyba stał się łachmaniarzem po ucieczce do lasu, skoro mógł mieć cacy wdzianka? Swoją drogą, to kolegów też mógł wyekwipować nieco lepiej, póki możliwości były Wink

Owain ap Cymru · Wysłany: Pon 12:20, 29 Cze 2015 Temat postu:

Bo w lesie łachmany sprawdzają się lepiej niż kapiące od złota cotte z workowatymi rękawami, które będą zaczepiać o każdą gałąź. Poza tym Robin hood miał być człowiekiem z gminu. Wieśniacy nie zaufali by normandzkiemu szlachcicowi, a tłumaczenie "bo hern mnie wybrał" działało tylko na drużynę. Normanowie kojarzyli się wtedy z obcinaniem rąk i uciskiem fiskalnym.
Pytanie o doposażenie drużyny jest w sumie zasadne. W końcu same ciuchy i miecz Roberta kosztowały więcej niż fanty reszty ekipy i pewnie połowy wieśniaków którym drużyna pomagała. O koniu nawet nie wspomnę. Z drugiej strony, co według Ciebie jeszcze powinni mieć? Zbroja ogranicza mobilność, a ta jest najważniejsza w wojnie partyzanckiej. Swoją drogą danie podwładnym kolczug mogłoby poważnie nadwyrężyć zasoby finansowe Huttingtona.

vesilene · Wysłany: Pon 17:13, 29 Cze 2015 Temat postu:

Owain trafnie to uzasadnił. Tak mogło być.

A co do uzbrojenia, to ja tam nie kojarzę, żeby drużyna na to narzekała. Zresztą kije i łuki robili pewnie sami, a miecze można było wozami zbierać po poległych niebieskich.

Choć mógłby blondi załatwić jakieś zapasy spożywcze. Albo kasę dla wieśniaków, żeby mieli na podatki dla szeryfa, a resztę na kieszonkowe Wink

Owain ap Cymru · Wysłany: Pon 19:14, 29 Cze 2015 Temat postu:

Co do zapasów, to las był niewyczerpanym (jak na potrzeby grupy) źródłem pożywienia. Gorzej z zimą, kiedy trudniej polować i zbierać. Ale wtedy i tak grupa powinna znajdować się w jakimś cieplejszym miejscu. Fajnie to było pokazane u Kraszewskiego. Drużyna miała w lesie stałą bazę. Ale kto czytał, ten wie jak się to skończyło.