Forum Robin of Sherwood Strona Główna


FAQ Szukaj Użytkownicy Profil

 RejestracjaRejestracja   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 
Robin of Loxley (Michael Praed)
Idź do strony 1, 2, 3, 4  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Robin of Sherwood Strona Główna -> Główne postacie
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Hound of Lucifer

Administrator
Dołączył: 30 Maj 2008
Posty: 1549
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Ravenscar / Warszawa Bemowo
Płeć: Mężczyzna


PostWysłany: Pon 9:16, 23 Cze 2008    Temat postu: Robin of Loxley (Michael Praed)

Zapraszam do dyskusji na temat postaci Robina z Loxley granej przez Michaela Praeda.
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Meteora

Dołączył: 13 Cze 2008
Posty: 55
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Sherwood
Płeć: Kobieta


PostWysłany: Wto 19:30, 24 Cze 2008    Temat postu:

Genialna rola...stworzyl legende,ktora dzis kochamy.
W jego postaci jest cos pokornego i to jest plusem...
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
gregor.80

Dołączył: 24 Kwi 2008
Posty: 41
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5


PostWysłany: Wto 21:33, 24 Cze 2008    Temat postu:

Trudno to wytlumaczyc,zawsze zastanawiam sie dlaczego on?,czemu Michael tak fenomenalnie wypadl w tej roli?.Mimo ze bylo sporo dyskusji na ten temat,to wydaje mi sie ze jednoznacznej odpowiedzi brak-a moze to i lepiej..
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Trufla

Dołączył: 09 Gru 2006
Posty: 1377
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta


PostWysłany: Czw 17:28, 10 Lip 2008    Temat postu:

gregor.80:
Cytat:
czemu Michael tak fenomenalnie wypadl w tej roli?.


Też się zastanawiam jak widzę w Outtakesach jak się głupkowato śmieje i poślizguje na czymś co chwila Twisted Evil
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
brunhilda1984

Dołączył: 15 Cze 2008
Posty: 108
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Trójmiasto
Płeć: Kobieta


PostWysłany: Śro 23:01, 23 Lip 2008    Temat postu:

Dokładnie tak truflo Smile Ale dzięki Outtakes możemy poznać lepiej aktorów, zobaczyć, że są tylko ludźmi z wadami... Smile Michael trochę "gwiazdował" a szkoda...
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
wenecja75

Dołączył: 01 Sie 2008
Posty: 8
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta


PostWysłany: Śro 21:32, 13 Sie 2008    Temat postu:

Dla mnie Michael Praed w roli Robina był genialny urodził się do tej roli :banita ,rzezimieszek o dynamiczno -łobuzerskim spojrzeniu delikatnych rysach,charyzmatyczny bochater trochę romantyczny i nieziemsko przystojny. .Uważam , że był najlepszym i najbardziej charyzmatycznym Robinem w historii kina I Robin będzie miał zawsze jego twarz i właściwie dzięki niemu ten serial tak się długo pamięta.Gdy zapytać przeciętną osobę,która pamięta ten serial z dzieciństwa, młodości o pierwsze skojarzenie z tym serialem to wielu rzeczy się już nie pamięta, ale Robina/Michaela pamiętają wszyscy,a na drugim miejscu muzykę.Bardzo wiele osób ma sentyment do tego serialu poprzez właśnie Robina.Niezaprzeczalnie Praed stworzył legendę.

Ostatnio zmieniony przez wenecja75 dnia Śro 20:54, 20 Sie 2008, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Trufla

Dołączył: 09 Gru 2006
Posty: 1377
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta


PostWysłany: Czw 10:58, 14 Sie 2008    Temat postu:

wenecja75:
Cytat:
i nieziemsko przystojny


A to już kwesta gustu Razz
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Szymon

Dołączył: 27 Lip 2008
Posty: 220
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Mężczyzna


PostWysłany: Pon 23:05, 01 Gru 2008    Temat postu:

Dotychczas wzbraniałem się przed jakąkolwiek próbą charakterystyki Robina z Loxley. Żadne bowiem słowa nie są w stanie oddać mojej sympatii, respektu i podziwu dla tej postaci. Ale coś w końcu napisać trzeba. Przedstawiam zatem 10 najlepszych moim zdaniem scen z udziałem Michaela Praeda.

1. Numer jeden to oczywiście walka z Szeryfem na wzgórzu oraz pożegnanie z Muchem i Marion. Tutaj, można powiedzieć, mamy kwintesencję Robin Hooda. Robin jest waleczny – bezwzględnie wycina ludzi Szeryfa, nie patrząc, czy są to żołnierze, czy naganiacze z psami. Rzecz jasna daje przy tym znakomity popis swoich umiejętności strzeleckich. Jak na Bravehearta przystało Robin jest także bardzo romantyczny, co doskonale widać w chwili pożegnania z Marion. Jeśli chodzi o warunki fizyczne, to trzeba przyznać, że Michael Praed pasuje do tej roli idealnie. Sylwetka samotnego łucznika na tle czerwonego nieba prezentuje się naprawdę imponująco. Podobnie, jak Thorgal w odcinku „Wilczyca”, który też walił strzałami z dalekiej odległości! Świetne są również motywy z ostatnią strzałą i honorowym złamaniem łuku. No i to spojrzenie w kierunku Szeryfa, tak jakby chciał mu powiedzieć: „I co Szeryfie, cieszysz się? W końcu Ci się udało”. Wszystko to oczywiście z tym delikatnym, tajemniczym uśmiechem na twarzy. Tak, jakby Robin doskonale wiedział, że to jeszcze nie koniec.

2. Ucieczka z Nottingham i spotkanie z Marion. Pierwszy raz widzimy Robina w akcji, który jak na początek świetnie radzi sobie z Gisburnem i jego żołnierzami. Potem oczywiście wpada do sypialni Lady Marion robiąc na dziewczynie ogromne wrażenie. Lubię motyw, kiedy Gisburne zza drzwi nalega, by Marion zaryglowała drzwi, a następnie Robin, przy milczącej aprobacie Marion, przesuwa zamek Smile Robin w tej scenie zachowuje się jak prawdziwy uwodziciel. Najpierw ni stąd ni zowąd wpada do jej sypialni, zagaduje, rzuca komplementem, a potem… ewakuuje się, zostawiając dziewczynę sam na sam ze swoimi myślami Wink

3. Umiejętności strzeleckie filmowych Robin Hoodów zawsze były przesadzone. Nie inaczej jest w tym serialu. Robin Hood jest łucznikiem perfekcyjnym. Więcej – można rzec, że w tej dziedzinie jest jakimś nadczłowiekiem. Kimś pokroju Neo z Matrixa Smile Robin posyła strzały w takie miejsca, w jakie zwykły śmiertelnik nigdy nie trafi. Kto wie, czy nie został obdarzony przez Herna jakimiś nadprzyrodzonymi zdolnościami. Dlatego nie mogło w moim zestawieniu zabraknąć kultowej już sceny turnieju łuczniczego. Po świetnym trafieniu Nasira, zrezygnowany Walter Flambard stwierdza: „Chyba nas pokonał”. „Nie oddałem jeszcze swojego strzału, mistrzu Flambard” – rzekł przebrany za starca Robin, ale już swoim normalnym, młodzieńczym głosem, co lekko zdziwiło Flambarda. Robin podszedł, przystanął, przymierzył – i rozwalił strzałę na pół! Niemożliwe? Nie dla Syna Herne’a, jak słusznie zauważył Robert de Rainault Smile

4. Michael Praed sprawdził się w moim odczuciu jako aktor (mimo kilku wpadek rzecz jasna). Warta uwagi jest tutaj scena z „Zaklęcia”, w której związany przez troskliwych przyjaciół Robin, namawia Mucha, by go uwolnił. Najpierw spokojnym głosem próbuje go przekonać, że jeśli tego nie zrobi, umrze. Much próbuję mu wytłumaczyć, że nie może. W końcu twarz Robina zmienia się nie do poznania: „FREE ME !!”. Doprawdy, można się przestraszyć.

5. Bardzo podoba mi się scena z „Czarnoksiężnika”, w której banici spotykają pobitego Tucka. Sam nie wiem, czemu. Robin ubrany w skórą wygląda jak jakiś indiański wódz Smile Istotnie, w tej scenie pokazuje, że jest niekwestionowanym przywódcą drużyny. To tutaj Robin wypowiada słynne słowa: „This isn't an ordinary fight. It's not arrows and swords. This is a fight between light and darkness” – i decyduje się na samodzielną konfrontację z Baronem. Ogólnie, oglądając tą scenę odnoszę wrażenie, że Michael Praed czuje się w roli Robina bardzo swobodnie. Stara się grać całym ciałem, dużo pewnie improwizuje, i może właśnie dzięki temu jego Robin jest tak bardzo naturalistyczny. Wszystkie te gesty, ruchy, np. kiedy wyciera miecz o rękaw – niby drobiazg, ale jakoś tak fajnie się to ogląda Smile

6. Końcówka „The Witch of Elsdon”. Lubię moment, kiedy Robin przebrany za Gisburna przyjeżdża do Nottingham pertraktować z Szeryfem. Trzeba przyznać, że Robin sprawdza się tutaj w roli „negocjatora”. Najpierw próbuje przekonać Szeryfa „po dobroci”, a kiedy ten odmawia, Robin składa mu… propozycję nie do odrzucenia Smile Scena ta jest warta uwagi także z tego względu, że chyba jedyny raz w całym serialu Robin Hood walczy z Szeryfem na miecze. Ogólnie niewiele jest scen, w których możemy oglądać bezpośrednią konfrontację Robin – Szeryf w cztery oczy.

7. Świetna jest scena w „Mieczach Waylanda”, w której Robin Hood zostaje oskarżony o zamordowanie młynarza i postawiony przed oblicze Godwina. Robin ze spokojem odpowiada na kolejne zadawane mu pytania, pomału odsłaniając prawdę o „Najszlachetniejszej Pani”. Nikt mu jednak nie wierzy, bo prawda najwyraźniej w oczy kole. Robin do tego dostaje jeszcze w twarz, ale i tak dzielnie to znosi. Nie prosi o łaskę dla siebie, ale o opiekę nad mieczem. I prawie udaje mu się przekonać Earla, zważywszy, że ten w rozmowie z Morgwyn jest nieco podejrzliwy. I gdyby nie bujda o św. Sir Geoffreyu, Albion byłby bezpieczny. Z niekorzyścią dla odcinka oczywiście Wink

8. Nie mogło oczywiście zabraknąć słynnego pojedynku z Heinrichem von Erlichshausenem (uwielbiam to nazwisko! Smile ). Zmęczenie „zawodników” rzeczywiście zostało pokazane bardzo realistycznie. Robin walczy tutaj w nietypowym dla siebie uzbrojeniu: tarcza + kiścień (tak to się chyba nazywa?) Pewnie nigdy wcześniej nie wymachiwał tą zabawką, ale i tak daje Niemcowi radę. Ogólnie scena ta przypomina mi pojedynek z „Ivanhoe” – zdaje się, że tam używali podobnego zestawu.

9. Moją ulubioną zasadzką jest ta z „Alan a Dale”, w której Robin, dobrze asekurowany przez kompanów, staje naprzeciwko prowadzonej przez Gisburna eskorty. „Because you going to have to!” – rozkazuje Gisburnowi, po czym strzela w próbującego go zaskoczyć kusznika. Odpowiedź chłopaków jest natychmiastowa i żołnierze Gisburna padają wystrzelani jak kaczki. Wynik? 10 trafionych na 10 strzał Smile Nieźle wypada również scena pościgu. Widać w niej, że Robin tym razem nie zamierza oszczędzać Gisburna. W pewnym momencie Sir Guy puszcza konia Mildred i próbuje wiać sam. Robin mógłby się zatrzymać i zabrać Mildred, ale pędzi dalej. Obaj panowie lądują w końcu po efektownej wywrotce w błocie, gdzie walczą, a raczej próbują walczyć „na śmierć i życie” Smile

10. No i ostatnia scena, również kultowa – pojedynek z Małym Johnem na kije. Scena ta oczywiście należy do Małego Johna, ale Robin też tutaj jak najbardziej daje radę. W końcu to on przyczajony w krzakach sprzedaje Małemu fangę w nos. Jeśli chodzi o plener, to został do tej sceny dobrany idealnie. Widać to zwłaszcza w jednym, kapitalnym ujęciu – smukły Robin vs olbrzymi Mały John na tle pięknego wodospadu. Jak będziecie ponownie oglądać tą scenę, zróbcie sobie stopklatkę i podziwiajcie. Doprawdy – przepyszne! Smile

P.S. Na koniec jeszcze uwaga odnośnie ubioru Robin Hooda Smile W pierwszej serii Loxley nosi tą swoją, jakże klimatyczną, zieloną tunikę z kapturem, natomiast w dwójce ma ją niestety na sobie trochę rzadziej. Robin zamiast niej przywdziewa od czasu do czasu (mniej fajną) kamizelkę bez kaptura, a np. w „Dzieciach Izraela” biega już tylko w samej koszuli. Wiem, że latem jest gorąco, ale wypadałoby jednak założyć na to coś ciekawszego Smile


Ostatnio zmieniony przez Szymon dnia Pon 23:17, 01 Gru 2008, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Trufla

Dołączył: 09 Gru 2006
Posty: 1377
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta


PostWysłany: Wto 0:47, 02 Gru 2008    Temat postu:

I jak zwykle bardzo dopracowany post - szacunek Very Happy

Szymon:
Cytat:
Robin walczy tutaj w nietypowym dla siebie uzbrojeniu: tarcza + kiścień (tak to się chyba nazywa?)


A nie korbacz? Nie to żebym się wybitnie na tym znała ale....
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Szymon

Dołączył: 27 Lip 2008
Posty: 220
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Mężczyzna


PostWysłany: Wto 9:02, 02 Gru 2008    Temat postu:

Korbacz to chyba to samo co kiścień. Choć pewnie jakieś różnice między jednym i drugim występują. Też nie jestem tu żadnym specjalistą, dlatego pytam Smile
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
marrac

Dołączył: 01 Paź 2008
Posty: 22
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Mężczyzna


PostWysłany: Wto 9:07, 02 Gru 2008    Temat postu:

Post rzeczywiście dopracowany. Chyba będę sobie musiał przypomnieć serię, aby móc pisać takie posty Smile Nie znam jeszcze serialu na pamięć ( A Szymon chyba tak:)
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Trufla

Dołączył: 09 Gru 2006
Posty: 1377
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta


PostWysłany: Wto 16:43, 02 Gru 2008    Temat postu:

Wikipedia:
Cytat:
Kiścień - rodzaj broni obuchowej używanej w średniowieczu, składającej się z drewnianego trzonka, do którego łańcuchem, sznurem lub rzemieniem przymocowano bijak, służący do zadawania ciosów przeciwnikowi. Zwany także korbaczem lub morgensternem. Trzonki kiścieni mogły mieć różną długość, zwykle jednak wynosiła ona ok. 30–40 cm. Bywały też kiścienie ich pozbawione, w postaci kuli na rzemieniu, który owijano dookoła ręki. Bijak miał zazwyczaj postać stalowej kuli najeżonej kolcami, choć istniały też bijaki gładkie oraz wykonane z innych materiałów (szczególnie wczesne ich wersje): rogu, kości, brązu. Zdarzały się kiścienie o 2 lub nawet 3 bijakach, każdym zawieszonym na własnym łańcuchu.

W średniowiecznej Europie kiścienie pojawiły się wpierw na Rusi (ok. X w.), przejęte od koczowniczych ludów ze wschodu. Od XI w. były używane w Europie Zachodniej, okres największej świetności tej broni przypada na wiek XV. Kiścienie używane były zarówno przez jazdę jak i piechotę, choć sposób walki tą bronią, wymagający szerokich zamachów, wykluczał użycie kiścienia przez piechotę walczącą w szyku zwartym.

W innych językach często nie ma rozróżnienia między kiścieniem a cepem bojowym.

Źródło: „http://pl.wikipedia.org/wiki/Ki%C5%9Bcie%C5%84”
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
vesilene

Dołączył: 26 Paź 2008
Posty: 414
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Nottingham
Płeć: Kobieta


PostWysłany: Wto 20:29, 02 Gru 2008    Temat postu:

No Szymon dałeś czadu Very Happy

Ogólnie popieram, choć przyznam, że mina szeryfa po zabiciu Robina.... bezcenna Very Happy

Porównania do Braveheart raczej bym nie użyła, bo wspomniany film kojarzy mi się z twarzą pewnego aktora amerykańskiego, na widok facjaty którego na swojej własnej telewizorni, krzyczę "O Jezu, zmień kanał". I Jezus wtedy zmienia :]

A porównanie do Thorgala - o matulo! Jak mi się podobajet Very Happy Buhuhu.... ja od lat płaczę nad brakiem ekranowej adaptacji (podkreślam dobrej) tego super wydziobanego w kosmos komiksu. Normalnie nadal kupuję kolejne części. Nawet się popłakałam przy jednej historii ostatnio Smile Ale ciiii, nikomu nie mówcie.

A wracając do tematu - ciekawy opis zmienności w odzieniu głównego bohatera. Ze skruchą przyznaję, o ja niegodna, że zwracałam uwagę jedynie na coraz to nowsze i kolorowsze kiecki szeryfa :]
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
marrac

Dołączył: 01 Paź 2008
Posty: 22
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Mężczyzna


PostWysłany: Śro 8:56, 03 Gru 2008    Temat postu:

vesilene napisał:


Porównania do Braveheart raczej bym nie użyła, bo wspomniany film kojarzy mi się z twarzą pewnego aktora amerykańskiego, na widok facjaty którego na swojej własnej telewizorni, krzyczę "O Jezu, zmień kanał". I Jezus wtedy zmienia :]



Mam to samo z tym aktorem. Kiedyś go lubiłem. Teraz już nie. Człowiek ten chyba uwielbia grać sceny, w których ktoś go torturuje. Przy czym ewidentnie widać, że to go bawi i że podczas tych tortur napawa się swoim wyimaginowanym bólem. ("A na jaaa!! JEszcze mnie bijcie.. Ach!! Smile))
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Trufla

Dołączył: 09 Gru 2006
Posty: 1377
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta


PostWysłany: Śro 11:45, 03 Gru 2008    Temat postu:

A ja LUBIĘ Gibsona - macie jakies obsesje, Braveheart jest niewatpliwie lepszym z filmow jakie widziałam a Gibson niezłym aktorem.

marrac:
Cytat:
Przy czym ewidentnie widać, że to go bawi i że podczas tych tortur napawa się swoim wyimaginowanym bólem. ("A na jaaa!! JEszcze mnie bijcie.. Ach!! ))


Sory ale śmieszne to trochę Rolling Eyes
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
vesilene

Dołączył: 26 Paź 2008
Posty: 414
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Nottingham
Płeć: Kobieta


PostWysłany: Śro 18:51, 03 Gru 2008    Temat postu:

Dlaczego nie lubię Mela Gibsona... Bo mi się nigdy nie podobał - to po pierwsze. A po drugie mi się raczej wydaje, że wprost rozkoszuje się graniem dobrych postaci (amerykańskich zbawicieli), szczególnie jeśli taki film ma okazję sam wyreżyserować. Już nie chodzi nawet o konflikt dobro/zło. Przypuszczam nawet, że nigdy nie zagrał dupka ani głupka (chyba, że o czymś nie wiem). Z taką twarzą nadaje się tylko na flagę Ameryki Smile

Ale Ameryki jako takiej nie skreślam z jego powodu. Uwielbiam te wypalone słońcem pustynie Texasu. / koniec offtopa Smile ...zapewne...
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Hound of Lucifer

Administrator
Dołączył: 30 Maj 2008
Posty: 1549
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Ravenscar / Warszawa Bemowo
Płeć: Mężczyzna


PostWysłany: Śro 19:20, 03 Gru 2008    Temat postu:

Trochę się offtop zrobił, ale spoko - pociągnę go jeszcze przez chwilę Smile Otóz dla mnie Gibson jest ok, bardzo lubię jego filmy historyczne: "Braveheart" i "Patriotę", choć momentami przesadza z patosem, a w "Braveheart" są nieścisłości historyczne, np. prawdziwy William Wallace nie był aż tak kryształową postacią, no i nie miał romansu z książniczką Izabelą (cytat za Wikipedią):
"W rzeczywistości William Wallace i księżniczka Izabela nigdy się nie spotkali. Szkocki przywódca został stracony w 1305 roku, tymczasem Izabela została żoną Edwarda II, króla Anglii dopiero w 1308 roku. Wilczyca z Francji – jak ją później nazywano – urodziła się w 1292 roku, czyli – jak łatwo policzyć – w chwili śmierci Wallace'a miała zaledwie trzynaście lat."
I jeszcze jedna ciekawostka z Wikipedii:
"Prawdziwa żona Wallace'a miała na imię Marion, ale zostało ono zmienione na Murron, aby widzowie nie mylili jej z postacią z "Robin Hooda" o tym samym imieniu."
P.S. Słyszeliście o tym, że Gibson ma zagrać Sobieskiego w planowanym filmie "Victoria"? Ostatnio sprawa ucichła, zresztą nie wiem na ile to prawda, a na ile pobozne życzenia i plotka... Ktoś z Was coś o tym wie?
P.S. 2. Chyba trzeba będzie wydzielić temat o Gibsonie Smile
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
marrac

Dołączył: 01 Paź 2008
Posty: 22
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Mężczyzna


PostWysłany: Śro 19:41, 03 Gru 2008    Temat postu:

Ja kiedyś gościa lubiłem. Też wydawało mi się, że jest trochę za bardzo bohaterski i lubi grac zbawicieli, ale to bylo do przelkniecia. Troche patosu nikomu nie zaszkodzi.

Troche zmieniło mi się postrzeganie tego aktora po tym jak zaczal rezyserowac filmy epatujace (w moim przekonaniu, bez sensu) przemoca. "Pasje" i "Apocalypto"(czy jak to tam było) widzialem we fragmentach, wiec moze sie myle i bylo to wielkie artystyczne kino z przeslaniem. Ale raczej po tym co widzialem tak nie bylo (w moim przekonaniu - podkreslam).
Teraz inaczej postrzegam nawet stare role Gibsona - irytuje mnie to przeslodzone bohaterstwo i poswiecenie, ale takze sceny w ktorych Gibson jest torturowany (bardzo czesto). Patrze na nie przez pryzmat troche chyba chorej sklonnosci Gibsona do pokazywanie cierpienia - teraz nawet jak widze scene z ktorejs z "Zabojczych broni", w ktorej Gibson jest przypalany (przypiekany, razony pradem - juz nie pamietam) to wydaje mi sie, ze aktor ten bardzo lubil grac takie sceny. I byla to jakas kolejna forma ukazania swojego samouwielbienia.

i tyle

konie off topa.
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Szymon

Dołączył: 27 Lip 2008
Posty: 220
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Mężczyzna


PostWysłany: Śro 22:55, 03 Gru 2008    Temat postu:

Mam podobne odczucia, co marrac. Też doskonale pamiętam przypalanie prądem z "Zabójczej broni". A oglądając "Pasję" zastanawiałem się, czy to całe okrucieństwo rzeczywiście nie wynika z jakiejś podświadomej fascynacji przemocą i cierpieniem. Zresztą ortodoksyjni katolicy (do których Gibson sie zalicza) mają skłonność do posługiwania się bardzo drastycznymi przykładami (np. plakaty przedstawiające skutki aborcji). Jesli chodzi o "Pasję" to uważam, że ten temat został o wiele lepiej przedstawiony we wspomnianym już przeze mnie na tym forum filmie "Jezus z Nazaretu" - nie trzeba było aż takiej dawki krwi, a też Męka Pańska została pokazana bardzo realistycznie.

Co do samego Gibsona, to cenię go sobie bardzo jako aktora, zwłaszcza za role w "Hamlecie", "Million Dollar Hotel", "Buncie na Bounty", czy "Roku niebezpiecznego życia". A "Braveheart" jest moim ulubionym filmem Smile Sam William Wallace to podobnie, jak Robin Hood, taki romantyczny wojownik, stąd moje porównanie. Nie sądziłem jednak, że offtop się z tego zrobi Smile Zresztą:

May morning napisał:
A ja ostatnio zgłębiając znowu różne wieści na temat Williama Wallace'a wyczytałam, że autorka jednej ze stron ma ciekawą koncepcję. Otóż prawda jest taka, że ukochana Williama miała na imię Marion (w filmie 'Braveheart', z którego pewnie większość kojarzy Wallace'a zmienili to na Murron). Poza tym przez pewien czas William ukrywał się w lasach i wśród ludzi, którzy byli wtedy za nim był m.in. jakiś mnich jak również osobnik zwący się John Little - brzmi znajomo ? Smile Kto wie, może jest w tym trochę prawdy, że nawet jeśli prawdziwy Robin Hood z krwi i kości nie istniał, to jego postać została stworzona na podstawie życia W. Wallace'a - przynajmniej w jakiejś minimalnej części. Z drugiej strony wydaje mi się jednak dziwne, że Anglicy nienawidzący Szkotów zagranialiby sobie ich bohatera i ich legendy (a może to taki misterny plan? 'podbić' nawet szkockich bohaterów...). W każdym razie - nie ma co przesadzać, ale jakby nie było - ciekawostka chyba fajna Smile


Ja dodam jeszcze, że postać Hamisha (kompana Wallace'a) jest ewidentnie wzorowana na Małym Johnie Smile
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Trufla

Dołączył: 09 Gru 2006
Posty: 1377
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta


PostWysłany: Czw 12:21, 04 Gru 2008    Temat postu:

Cytat:
Przypuszczam nawet, że nigdy nie zagrał dupka ani głupka (chyba, że o czymś nie wiem).


Zagrał na pewno świrusa policjanta w "Zabójczej broni" - lał w piwem w drugiej łapie i fają w gębie - przy okazji mogliśmy zaobserwować niezły tyłek - ja tam nie zwracam uwagi tylko na twarz - i za tą rolę lubię go bardziej niz za rolę Wallace'a...przy okazji nizła scena ratowania niedoszłego samobójcy Twisted Evil

marrac:
Cytat:
teraz nawet jak widze scene z ktorejs z "Zabojczych broni", w ktorej Gibson jest przypalany (przypiekany, razony pradem - juz nie pamietam) to wydaje mi sie, ze aktor ten bardzo lubil grac takie sceny. I byla to jakas kolejna forma ukazania swojego samouwielbienia.


Co ma piernik do wiatraka?

Czyli samouwielbienie do grania bohaterow?Czy ktos jak gra dziwki to lubi sie ponizac?Czy po prostu dostaje rolę i chce ją zagrac?
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Robin of Sherwood Strona Główna -> Główne postacie Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony 1, 2, 3, 4  Następny
Strona 1 z 4

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
 
Regulamin