Forum Robin of Sherwood Strona Główna


FAQ Szukaj Użytkownicy Profil

 RejestracjaRejestracja   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 
The Children of Israel (Dzieci Izraela)
Idź do strony 1, 2  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Robin of Sherwood Strona Główna -> Odcinki - seria II
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Hound of Lucifer

Administrator
Dołączył: 30 Maj 2008
Posty: 1549
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Ravenscar / Warszawa Bemowo
Płeć: Mężczyzna


PostWysłany: Pon 8:44, 23 Cze 2008    Temat postu: The Children of Israel (Dzieci Izraela)

Zapraszam do dyskusji na temat odcinka The Children of Israel (Dzieci Izraela).

Ostatnio zmieniony przez Hound of Lucifer dnia Pią 9:19, 15 Sty 2010, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Hound of Lucifer

Administrator
Dołączył: 30 Maj 2008
Posty: 1549
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Ravenscar / Warszawa Bemowo
Płeć: Mężczyzna


PostWysłany: Wto 11:05, 01 Lip 2008    Temat postu:

Niezły odcinek. Ciekawy spór o przywództwo między Willem i Robinem. Podoba mi się atak zaledwie 4 banitów na szeryfa wracającego z (fajnie zrobionym) wozem i kupą woja. No i wreszcie jakiś banita ucierpiał - Tuck dostał w łeb. Odcinek porusza ważny problem antysemityzmu i uczy tych, którzy o tym nie wiedzą, że pogromy Żydów zdarzały się już w średniowieczu (a nawet wcześniej).
To, co mniej mi się podobało to pościg organizowany przez szeryfa, w którym piechota biegła za jeźdźcami (tak naprawdę zdarza się tak również w innych odcinkach). Ale wiem, że to lekkie czepialstwo z mojej strony Smile Nie podoba mi się natomiast zakończenie i porażenie szeryfa przez księgę - trochę takie bez pomysłu, zbyt łatwo odwraca się karta i źli chłopcy w sekundę tracą przewagę, dostają baty i uciekają.

Moja ocena (w skali 1-6): 4
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Ralph

Dołączył: 18 Mar 2008
Posty: 53
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Milton Keynes

PostWysłany: Wto 19:24, 01 Lip 2008    Temat postu:

Scena z porażeniem szeryfa przez magiczną księgę jest dla mnie jedną z najciekawszych w tym filmie, akurat mi się ten pomysł podoba.
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Trufla

Dołączył: 09 Gru 2006
Posty: 1377
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta


PostWysłany: Śro 9:51, 02 Lip 2008    Temat postu:

Mi też się scena podoba...moze mamy okazję zaobserwowac bogata mimikę szeryfa ale co tam....dla mnie scena pomyslowa Very Happy
No i biedny Gisbourne, któego kolejna nie chciała...ten to miał pecha.
Choc nie zwracał uwagi na różnice wzrostu Twisted Evil
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
przykuta

Dołączył: 14 Mar 2007
Posty: 183
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Wikipedia
Płeć: Mężczyzna


PostWysłany: Sob 12:44, 27 Cze 2009    Temat postu:

Hound of Lucifer napisał:
Nie podoba mi się natomiast zakończenie i porażenie szeryfa przez księgę - trochę takie bez pomysłu, zbyt łatwo odwraca się karta i źli chłopcy w sekundę tracą przewagę, dostają baty i uciekają.


A pamiętasz taki odcinek kabaretu DNO - mięśnie vs książki? ;P

Nie jestem pewien, ale ten kapitan, który Gisburna zakapował pojawia sie później jeszcze w jakiejś ważnej funkcji. O problemie dwuwładzy w ekipie chyba już też wątek gdzieś szedł.


Ostatnio zmieniony przez przykuta dnia Sob 12:49, 27 Cze 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Hound of Lucifer

Administrator
Dołączył: 30 Maj 2008
Posty: 1549
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Ravenscar / Warszawa Bemowo
Płeć: Mężczyzna


PostWysłany: Pon 7:48, 29 Cze 2009    Temat postu:

przykuta napisał:
Hound of Lucifer napisał:
Nie podoba mi się natomiast zakończenie i porażenie szeryfa przez księgę - trochę takie bez pomysłu, zbyt łatwo odwraca się karta i źli chłopcy w sekundę tracą przewagę, dostają baty i uciekają.


A pamiętasz taki odcinek kabaretu DNO - mięśnie vs książki? ;P


Niestety nie widziałem.
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
BAJODEK11

Dołączył: 28 Gru 2009
Posty: 13
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Mężczyzna


PostWysłany: Wto 19:09, 12 Sty 2010    Temat postu:

Czy odcinek dzieci Izraela nie powinien by po odcinku władca drzew bo tym odcinku szeryf wraca zaś w następnym odcinku giusbern jest nadal szeryfem
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Dyrr

Dołączył: 02 Paź 2006
Posty: 221
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Piąty Dom
Płeć: Mężczyzna


PostWysłany: Wto 19:38, 12 Sty 2010    Temat postu:

a Ty, Bajodek11, zacznij dbać o stylistykę i pisownię swoich postów, bo generalnie, nie wdając się w szczegóły, marnie to świadczy o jakości Twojej edukacji......
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
świruska

Dołączył: 29 Paź 2009
Posty: 56
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: ściana wschodnia
Płeć: Kobieta


PostWysłany: Sob 2:42, 16 Sty 2010    Temat postu:

Z tego co pamiętam "Giusbern" nie był szeryfem tylko zastępował go podczas jego dwóch wyjazdów
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Dyrr

Dołączył: 02 Paź 2006
Posty: 221
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Piąty Dom
Płeć: Mężczyzna


PostWysłany: Pon 13:06, 17 Maj 2010    Temat postu:

Generalnie, odcinek przeciętny.
Fajne momenty to księga i mistyczna kabała.
Przeprosiny Willa - rewelacja.
Słabe - napad na Szeryfa na początku - czysty absurd.
Sara - mogła być trochę ładniejsza.

Ta przeciętność odcinka powoduje właśnie, że nie wiem, co tu jeszcze o nim napisać....Smile
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Hound of Lucifer

Administrator
Dołączył: 30 Maj 2008
Posty: 1549
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Ravenscar / Warszawa Bemowo
Płeć: Mężczyzna


PostWysłany: Pon 13:19, 17 Maj 2010    Temat postu:

Dyrr napisał:
Słabe - napad na Szeryfa na początku - czysty absurd.


A mnie się podobał. To, że atak 4 ludzi na tak wielu żołnierzy jest mocno naciągany to fakt, ale tak to już w tym serialu bywa Smile Natomiast walka ciekawa, fajnie pomyślana, mnie się podobała Smile

Dyrr napisał:
Ta przeciętność odcinka powoduje właśnie, że nie wiem, co tu jeszcze o nim napisać....Smile


Nie jesteś sam, też tak mam z niektórymi odcinkami - w wypadku kilku nadal nie wypowiedziałem się w odpowiednich tematach, muszę je sobie odświeżyć, żeby coś skrobnąć. Po prostu czasem nie ma ani szczególnych wpadek, ani jakichś fajerwerków i ciężko coś sensownego napisać Wink Ja mam tak m.in. z "The Power of Albion" - napiszę coś dopiero po kolejnym, uważnym obejrzeniu Smile
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Alith

Dołączył: 30 Kwi 2010
Posty: 26
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków
Płeć: Mężczyzna


PostWysłany: Pon 19:06, 17 Maj 2010    Temat postu:

Dyrr napisał:

Sara - mogła być trochę ładniejsza.


Miała wszystkie zęby i jako Żydówka myła się często i nie miała wesz - w tamtych czasach to cholera coś znaczy Exclamation Wink
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Trufla

Dołączył: 09 Gru 2006
Posty: 1377
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta


PostWysłany: Pon 22:59, 17 Maj 2010    Temat postu:

Sara całkiem spoko wyglądała, na pewno lepiej niż pozostała żenska obsada (nie licząc Marion i Mildred, które ładne były) Smile
Dyrr - aleś Ty wybredny Smile


Gisbourne się zakochał Smile
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Dyrr

Dołączył: 02 Paź 2006
Posty: 221
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Piąty Dom
Płeć: Mężczyzna


PostWysłany: Wto 8:54, 18 Maj 2010    Temat postu:

a tak, Trufla, potrafię docenić kobiece piękno, jak je widzęSmileSmile
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Saburzanka

Dołączył: 09 Lip 2010
Posty: 586
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Zamora
Płeć: Kobieta


PostWysłany: Nie 16:51, 08 Sie 2010    Temat postu:

Wyżyny uczuć miłosnopodobnych

Żyłeś na świecie wolno iako cię myśl wiodła. A miłość namiey cię nie bodła.



Na pierwszy ogień idzie sprawa sercowej wybranki. Jak widać poniżej, są niejakie zawirowania w tej kwestii.
Dyrr napisał:
Sara - mogła być trochę ładniejsza. ...
Alith napisał:
Miała wszystkie zęby i jako Żydówka myła się często i nie miała wesz - w tamtych czasach to cholera coś znaczy
Trufla napisał:
Sara całkiem spoko wyglądała, na pewno lepiej niż pozostała żenska obsada (nie licząc Marion i Mildred, które ładne były). Dyrr - aleś Ty wybredny. Gisbourne się zakochał.

Cóż, przypomina się stara, ale jara maksyma: De gustibus non est disputandum. Tym bardziej o gustach Gisbourne'a, skoro startował do kobiety, która mogłaby być jego matką (Jennet z Elsdon)!

Co do wszy, to się zgadzam, ale akurat to fryzura szpeciła Sarę. Wyglądała, jakby miała kołtun na głowie. Aktorka po prostu miała trwałą i za krótkie włosy jak na średniowiecze, ale nie założono jej odpowiedniej peruki, tylko doczepiono afrokręciołę i te fatalne warkocze. Strasznie to razi, zwłaszcza przy gwałtownych ruchach głowy (wyraźnie widać, w którym miejscu zaczyna się doczepka). Gdyby nie ta koafiura, to Sara byłaby prawie pięknością. Ma śliczną buzię w dziecięcym typie i duże czarne oczy. Wrażenie robi też jej figura - bardzo dobry biust (to wyjątek w tym serialu!), w miarę wcięta talia, wąskie biodra i kapitalne nogi (w całej okazałości można je podziwiać w scenie przejścia przez strumyk).

Sara o wiele lepiej pasuje do Gisbourne'a fizycznie niż Jennet. Do tego jest młoda. Oczywiście, nie ma ochoty na żadne kontakty z Guyem, ale razem wyglądają uroczo - prawem kontrastu. Wielki, dobrze zbudowany, ciemnolicy i jasnowłosy facet oraz delikatna, choć charakterna kruszynka o śnieżnej cerze i ciemnych włosach. Scena w lesie, gdy Sara po zejściu z konia dumnie omija Guya, wręcz ocierając się o niego, jest aż lekko erotyczna. Wcale się nie dziwię, że Guy zagustował w urokach cielesnych Sary.

Oczywiście, fakt, że był tak głupi, że startował matrymonialnie do Żydówki i to przemądrzałej oraz pobożnej Żydówki, fatalnie świadczy o jego znajomości świata. Jak można nie wiedzieć, że wyznawczyni judaizmu nie mogłaby wyjść za chrześcijanina? Musiałaby się ochrzcić, a tego Sara z pewnością by nie zrobiła.* Guy powinien ją zgwałcić czy zmusić do siłoromansu i tyle, a nie smalić matrymonialne cholewki.

Teraz spora garść cytatów z mojego ulubionego tematu - przewałkowanego merytorycznie, że hej!

Sarak napisał:
Toż to były ewidentnie wyżyny uczuć miłosnopodobnych. Uratowanie od rzezi rodziny de Talmont - dla Gisburne'a było to niecodzienne dokonanie.
eRemita napisał:
Każdy odruch "uczuciowy" naszego słodkiego Sir Guya byl podyktowany li tylko egoizmem. Uratowanie rodziny de Talmont? Chodziło tylko o zaliczenie Sary, o poślubienie jej - jak to deklarował juz po jej porwaniu, ale przede wszystkim kierowal się pożądaniem - czystym egoistycznym pożądaniem, bez zwracania uwagi na to co sobie "wybranka serca" bądź innego organu o tym mysli. Bardzo romantyczne, prawda?
Cukiernia ciast trujących napisał:
Wobec Sary miał przynajmniej względnie uczciwe zamiary. Historia ocalenia de Talmontów niesie w sobie pewien powiew romantyzmu. Ot, jakby sir Guy nasłuchał się pieśni bardów, ale przy wprowadzaniu tego w życie zapomniał, że sam musiałby być wpierw rycerzem bez skazy, żeby ocalona wybranka rzuciła mu się na szyję i omdlewająco skłoniła głowę, mówiąc "jam twoja, rycerzu"
Sarak napisał:
Dla człowieka, u którego litość była, mówiąc delikatnie, na odległym miejscu, było to wydarzenie dość niezwykłe. W innych okolicznościach przyniósłby głowę Talmonta na tacy. Sir Guy ożeniłby się z Żydówką z samego pożądania?
Cukiernia ciast trujących napisał:
Że w sprawie Sary w ogóle pomyślał o ślubie (a przecież gdyby chciał ją tylko posiąść, wystarczyłoby ją porwać, a jej ojca zabić w czasie wywołanego pogromu), jest jasnym odcieniem w tej ciemnej postaci.
Trufla napisał:
A może wolał uratować rodzinkę, żeby teść o nim dobrze pomyślał? To akurat szlachetne nie jest. Albo mu się nie chciało wykradać baby, skoro juz można było skorzystać z zamieszania przy pogromie Żydów. Nawet Gisbourne baby potrzebował.


Zaliczenie = poślubienie??? O rety, pierwsze słyszę. Baby mógł jednak potrzebować, a że się zakochał, to chciał własnie tej baby. W tym się zgadzam z Truflą całkowicie. Guy też potrzebował własnego gniazdka z uroczym ptaszkiem w środku, zwłaszcza po latach spędzonych u boku złośliwego i non stop poniżającego go szeryfa Roberta Wścieklicy.

Z pożądania nie poślubia się kobiety obcej religijnie czy kulturowo. Z pożądania nie zostawia się przy życiu ani jej, ani jej tatuśka, gdy nie ma takiej potrzeby. Co Guya obchodziło życie starego i chorego na serce Żyda? On miał gdzieś, co sobie o nim przyszły teść pomyśli, skoro zostawił go w lesie i pojechał dalej. Oczywiście, gdyby na oczach Sary zabił jej ojca czy rodzeństwo, to miałby przechlapane i nawet nie mógłby się łudzić co do zmiany uczuć wybranki. Gdyby tak zrobił, to zyskałby największego wroga u własnego boku - myślącego o zemście i w dzień, i w nocy. Aż tak głupi to nie był.

Co ma czyste pożądanie do myśli o założeniu tzw. podstawowej komórki społecznej? W każdym razie - na moje oko - kierując się li tylko pożądaniem Gisbourne po prostu powinien zgwałcić Sarę w czasie zamieszek i ją zamordować. Ponieważ uwielbiał zabijać, to byłaby dla niego podwójna przyjemność. I tyle!

W Nottingham spokojnie mógł zostawić motłochowi zabicie Jozuego de Talmonta, żeby szeryf dał mu spokój i z wielkiej radości przestał się interesować tym, co Guy knuje na boku. Uratowanie wówczas Sary byłoby czystym bohaterstwem, ale trudnym do ukrycia przed kapitanem czy resztą (Guy jeszcze wtedy nie wiedział, że szeryf wybaczy mu każdą zdradę i zawsze przyjmie z otwartymi ramionami). Takie rozwiązanie odpadało, chyba że Guy miałby przygotowanego gdzieś blisko konia i porwałby dziewczynę, żeby od razu umykać z nią do Chester albo w stronę granicy ze Szkocją. Wtedy by się z pewnością udało! Gdyby nieźle udawał przypadkowego świadka pogromu, to wybranka serca Guya poczułaby do niego chyba niezłą wdzięcznościową miętę. Może nawet od tej pory nie zauważałaby jego rzekomej tępoty i widziała tylko piękne, błękitne, nad wyraz nagle mądre oczy Laughing ?



Sam fakt, że w głowie Guya zaświtała myśl o stałym związku z Sarą (strasznie naiwna zresztą), świadczy o tym, że po prostu się zakochał. Aż tyle i tylko tyle - właśnie to tłumaczy wszystkie jego zachowania. Dziwne było np. to, że zupełnie nie myślał o posagu! A Jozue był bardzo bogaty. Do tego założę się, że nie miał tylko majątku ruchomego w Nottingham - musiał być zabezpieczony gdzie indziej (Jozue nie biedowałby nawet po ucieczce z pogromu). Gisbourne'a w ogóle to nie obchodziło, a przecież sam pozbawił się - właśnie ze względu na Sarę - swojej pozycji u boku szeryfa i dochodów z niej wynikających. Jechał szukać pracy i to w ciemno. Skoro Guy w takiej chwili nie myślał o zabezpieczeniu finansowym, to musiał być nieźle zaślepiony. Nie z pożądania, a z miłości (takiej miłości, na jaką było go stać).

Pierwsza rozmowa Guya z Sarą na osobności to majstersztyk aktorski duetu Levy-Addie. To miłosne świergotanie Gisbourne'a i cała sekwencja nieporozumień... Dla mnie ta scena jest jak wyjęta z jakiegoś XIX-wiecznego romansu w typie Jane Austen, czy wręcz klasycznego harlequina. Leci to tak, że na początku mamy silną niechęć jednego z protagonistów do drugiego, a na końcu para żyje sobie długo i szczęśliwie. W kontekście tego odcinka to bardzo śmieszne zresztą. Oczywiście, scena z deka harlequiowa jest nieźle doprawiona i o wiele mocniejsza w wyrazie niż romantyczny oryginał. W końcu to średniowiecze, czyli nie jakieś mdłe przelewki...
Do tego Guy jest potwornie zabawny, gdy dostaje wścieku na słowa o szeryfie albo gdy rzuca do Sary z luzackim uśmieszkiem i podnosząc zawadiacko brwi: "I found myself attracted to you". To co najmniej dwuznaczne, bo użycie przez Guya akurat tego wyrażenia i to z taką miną ( Exclamation ) sugerowałoby straszne zadufanie - jakby myślał, że spodobał się Sarze i jest w jej oczach niezłym ciachem. Gdyby Guy wyraźnie chciał dać do zrozumienia pannicy, że to ona mu wpadła w oko i nie jest pewien, czy w drugą stronę też to zadziałało, to powinien użyć innego wyrażenia.

Reakcje Sary na każdą z wypowiedzi Guya są bombowe! Klasyczna komedia pomyłek. Klasyczne zderzenie głupoty i ślepoty z ironią i dotknięciem do żywego Wink . Sara zachwyciła mnie, gdy ze stężałą ze złości twarzą i ze łzami w oczach (mistrzostwo gry aktorskiej Katharine Levy i znakomita praca kamerzysty!) cedziła słowa o tym, jak ocenia wielbiciela. No i cudowna reakcja Guya na końcu. Znając z wcześniejszych odcinków zachowania Guya i jego mimikę, miałoby się niemal pewność, że to już za wiele jak na jego wytrzymałość i że za sekundę wyciągnie miecz, kładąc Sarę na miejscu. A tu Guy po prostu uznaje dziewczynę za temperamentną, rzucając się na nią całuśnie! Rewelacja. Duet pierwsza klasa! Moja ulubiona scena z tego odcinka.

*Nie słyszałam o żadnym takim przypadku w Anglii przed XIX w. Na Półwyspie Iberyjskim mogłoby dojść to mieszanego małżeństwa i wiadomo, że było ich sporo, ale akurat chrześcijańsko-muzułmańskich (mężczyzna muzułmanin, kobieta chrześcijanka), a nie chrześcijańsko-żydowskich. W drugim wypadku teretycznie mogłoby być odwrotnie (Żydówka i chrześcijanin), bo żydostwo dziedziczy się w linii żeńskiej. Jednak Żydzi wyjątkowo mocno dbali o to, żeby się nie mieszać z nie-Żydami (chyba, żeby druga strona przeszła na judaizm). O rety, Guy jako pobożny żydowski uczony, zięć kabalisty Talmonta... Spadłam z krzesła! Laughing
No, niestety, Guy akurat był przekonany, że Sara po ślubie już Żydówką nie będzie, co w tych czasach oznaczało, że nie będzie wyznawczynią judaizmu. Więc on zakładał ślub raczej kościelny i to po ochrzczeniu narzeczonej. A to dla pobożnej Sary było nie do przyjęcia - pewnie by się zabiła albo jego zaszlachtowała jak nic którejś nocy przedślubnej.
.


Ostatnio zmieniony przez Saburzanka dnia Pon 14:10, 07 Lut 2011, w całości zmieniany 7 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
vesilene

Dołączył: 26 Paź 2008
Posty: 414
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Nottingham
Płeć: Kobieta


PostWysłany: Nie 17:13, 26 Wrz 2010    Temat postu:

Oto, co pokręciło naszego biednego szeryfa:

Powrót do góry
Zobacz profil autora

Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
PP667

Dołączył: 03 Gru 2010
Posty: 108
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Iłża
Płeć: Mężczyzna


PostWysłany: Pią 20:42, 14 Sty 2011    Temat postu:

vesilene napisał:
Oto, co pokręciło naszego biednego szeryfa:



Shocked Very Happy Smile Surprised Laughing Razz Wink
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
igor

Dołączył: 15 Sty 2011
Posty: 13
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Mężczyzna


PostWysłany: Czw 9:47, 20 Sty 2011    Temat postu:

Mimika twarzy Szeryfa wprost genialna ,urodzony do tej roli.
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Saburzanka

Dołączył: 09 Lip 2010
Posty: 586
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Zamora
Płeć: Kobieta


PostWysłany: Nie 14:06, 13 Lut 2011    Temat postu:

Ups, właśnie się zorientowałam, że nie tylko "Krzyż św. Cyriaka" został źle przetłumaczony na polski. Inny tytuł też! Aż dziwne, że wcześniej to jakoś przyjmowałam bez zastanowienia.

Cytat:
The Children of Israel
Israel was the name God gave to Jacob in Genesis 32:28. He had twelve sons: Reuben, Simeon, Levi, Judah, Zebulun, Issachar, Dan, Gad, Asher, Naphtali, Joseph and Benjamin.
Eventually the families of these sons became the twelve tribes of Israel, each tribe being named after the respective son of Jacob (Israel).
The "children of Israel" who left Egypt were therefore the descendants of the twelve sons of Jacob, whose name God had changed to Israel.


Sprawdzam w polskich przekładach Biblii, szczególnie staropolskich. Nasz tytuł, zaczerpnięty przecież z Piśma Św., powinien więc brzmieć: "Potomstwo Izraela", ewentualnie "Potomkowie Izraela" (bo "Izraelowe potomstwo" brzmi zbyt anachronicznie).

Dzięki Panu całe potomstwo Izraela otrzyma sprawiedliwość i osiągnie chwałę
Całe potomstwo Izraela! Bo On nie wzgardził ani się nie brzydził nędzą biedaka, ani nie ukrył przed nim swego oblicza i wysłuchał go.
Wy, co się Go boicie, sławcie Go, całe potomstwo Jakuba; bójcie się Go, całe potomstwo Izraela!
Jak nie mogą być zmierzone niebiosa w górze i zbadane fundamenty
ziemi w dole, tak i Ja nie odrzucę całego potomstwa Izraela mimo wszystko.
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Saburzanka

Dołączył: 09 Lip 2010
Posty: 586
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Zamora
Płeć: Kobieta


PostWysłany: Czw 13:48, 24 Mar 2011    Temat postu:

Znów obejrzałam ten odcinek. Uwagi na świeżo.

Może zacznę od kilku wtopek:



1. Piękna scena początkowa, ale dziwna sprawa. Erew szabat. Pani domu zachowuje się poprawnie, ale pan domu nie bałdzo. Przed kiduszem Jozue czyta sobie a muzom księgę (nie zaś Księgę). Świetny przykład daje dzieciom, nie ma co, ale jeszcze mu mało. Czytając "Księgę Stworzenia" (Sefer Jecira), czyli traktat mistyczny, używa wskaźnika, a jad służy jedynie do odczytywania Tory! Profanacja. Azazel zaciera łapki, hehe.
Nota bene, ten traktat rzekomo "wykorzystywano również jako praktyczny przepis na tworzenie golema".
2. Obcasy. W średniowieczu??? Wink
Już pomijam to, jakie podeszwy mają buty banitów i wojaków szeryfa - zupełnie współczesne (oczywiście, mają płaskie obcasy). I bardzo wyraźnie je widać w wielu scenach. No i te kozaki... Ale to jeszcze nic przy Sarze, która ma białe pantofelki. Kiedyś myślałam, że to balerinki, co też jest zabawne, ale jednak nie aż tak, jak obcasy! Sara lata sobie na kilkucentymetrowych obcasikach. I w jednej scenie wyraźnie słychać ich stukot!!!
3. Chłopstwo we wiosce, które odmawia pomocy dobrym łotrom
W tle sobie stoi gość w ciuchach na oko zupełnie nie teges... Ma cudnie współczesne spodnie i bluzę, chociaż z materiału pachnącego podrabianym samodziałem (albo działkowym ubraniem roboczym) oraz czarne półbuty. Po prostu pycha Wink
4. W scenie złapania banitów i Żydów przez szeryfa i jego ludzi braciszek Sary nagle się odwraca i wyraźnie wgapia w kamerzystę albo kogoś z ekipy. W ogóle ta dwójka dzieci gra dziwnie - raz dobrze, a raz tak beznadziejnie się wtapia, że aż jest to przykre. Wiem, że świetne aktorsko dziecko to ogromna rzadkość, więc nie będę się za bardzo czepiać. Ale mogli im powiedzieć, do diaska, żeby chociaż udawały, że to wszystko się rozgrywa naprawdę.
5. Jakim cudem Sara w czasie rozmowy z Gwidonem ma wiedzę o tym, że pierwszy pachoł szeryfa kierował pogromem??? Przecież raczej z domu nosa nie wyściubiała, gdy zaczęło się kotłowanie, a z resztą rodziny wiała tyłami od razu do lasu. Co, po głosie go poznała? W takim hałasie i ogólnym szaleństwie przy pozamykanych oknach i drzwiach, biegając po domu i się pakując w popłochu?
Więcej, Sara wie, że to Gwidon ostrzegł jej rodzinę (zna jego pismo?). To jej pierwsza rozmowa z Gisburnem na ekranie i nie wygląda na to, żeby Jozuemu z mieczem na gardle nasz rycerz tłumaczył co i jak się stało.



No i zdecydowanie ten odcinek należy do Gwidona i Sary (Gwidon prezentuje się tu jak chłopczyk do kochania i przytulania; zdecydowanie pogłębiana z każdym odcinkiem, bardzo niejednoznaczna rola) oraz do Willa i Nazira (Nazir jest znakomity w tle, a czasem wychodzi tu wręcz na pierwszy plan; świetne momenty, w których widać, jaki z niego babiarz, oczywiście, pełen galanterii babiarz).

Praed nieźle się wyrobił w szermierce - wyrazy mojego wielkiego uznania! Bardzo dobrze zagrał w tym odcinku (choć kilka min i gestów przeszarżował, ale procentowo to pestka). Wspaniała scena rozmowy z żydowskimi dziećmi w lesie. Nie wiem, co Praed ma za uszami, ale zachowuje się niemal jak pedagog przedszkolny. W każdym razie ma świetne podejście do dzieci. Coraz bardziej zaciekawia mnie ten Czarnuch. Chyba nie jest aż tak zły, jak mi się zdawało. Czyżbym się przesadnie uprzedziła? Wink

Ciekawa postać przemądrzałego Żyda, któremu od nadmiaru wiedzy i wyobrażenia o własnej doskonałości tak przewróciło się w głowie, że zachowuje się jak zupełny idiota, przed całym 'dworem nottinghamskim' pyskując do lokalnego decydenta. Aż się prosił o baty! Tylko głupi motyw z tym chorym sercem - i źle zagrany, szczególnie w momencie, gdy stary zatacza się w lesie, patetycznie wyciągając łapę za Gwidonem.

Zaciekawił mnie ten podwójny horoskop, który sobie Jozue opracował. Sprawdziłam te gwiazdozbiory ze sfery greckiej, które głośno odczytał, bo nie pasował mi jeden. Jednak są OK, pasują jak najbardziej do średniowiecza, a ten dziwny Diabeł/Szatan to najprawdziwsza gwiazda (14. stopień Byka). Wow! Jozue to kabalista i astrolog, a szeryf wie, co piszczy w alchemicznej trawie (no i dowiedział się też, co się wije w kabalistycznych chaszczach).

Szeryf po raz kolejny zaliczył u mnie wtopę - dwa albo trzy fragmenty scen typu "drgawki twarzowe ze złości" są nieciekawie zagrane. Ponadto cudnie zaliczył glebę w campowej scenie porażenia przez księgę kwasu (nadal "Sefer Jecira"?). Widać, że bawił się setnie, ale przesadził - jedynie te majtające pod powiekami tęczówki zrobiły na mnie wielkie wrażenie.
igor napisał:
Mimika twarzy Szeryfa wprost genialna, urodzony do tej roli.

Urodzony do tej roli, ale mimika nie zawsze genialna. Oj, nie zawsze.

Dwie śmieszne odzywki (mundrości de Talmonta ominę szerokim łukiem).
1. Robin do porażonego księgą szeryfa: "Do you know who I am?" (czyli ulubiony tekst szeryfa w stosunkach zewnętrznych z motłochem, zresztą użyty już wobec Talmonta w tym odcinku)
2. Szeryf do pierzchających w popłochu wojaków: "You fools! You stupid fools!!!" (zamiast "You stupid woman!"; kolejna scena to Robin krzyczący na Willa: "You fool!")

Jeden śmieszny odruch - kontekst!
1. Gdy żydowskie dzieci mówią płaczliwie, że nie mają mamy, bo zmarła, stojący z tyłu Tuck zamaszyście się żegna. Krzyż? Trochę to nie pasuje, nie? Razz Wiem, że z dobroci serca, ale jakoś tak niefajnie mimo wszystko.


Ostatnio zmieniony przez Saburzanka dnia Pią 12:45, 25 Mar 2011, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Robin of Sherwood Strona Główna -> Odcinki - seria II Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony 1, 2  Następny
Strona 1 z 2

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
 
Regulamin