Forum Robin of Sherwood Strona Główna


FAQ Szukaj Użytkownicy Profil

 RejestracjaRejestracja   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 
The Greatest Enemy (Największy wróg)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Robin of Sherwood Strona Główna -> Odcinki - seria II
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Hound of Lucifer

Administrator
Dołączył: 30 Maj 2008
Posty: 1549
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Ravenscar / Warszawa Bemowo
Płeć: Mężczyzna


PostWysłany: Nie 12:40, 27 Gru 2009    Temat postu:

ulth napisał:
http://www.trailofrobinofsherwood.co.uk/images/general/large/draycottview2.jpg

A tak dziś wygląda miejsce ostatecznego starcia Robina z Szeryfem Wink.


Bardzo fajną wybrali miejscówkę, klimatycznie wygląda.
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Trufla

Dołączył: 09 Gru 2006
Posty: 1377
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta


PostWysłany: Nie 22:22, 27 Gru 2009    Temat postu:

Dyrr:
Cytat:
przepraszam, ja nie płakałem


Ta ten to się zawsze wyłamie...ściemniaj nam dalej, wiemy, ze płakałeś Twisted Evil
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Dyrr

Dołączył: 02 Paź 2006
Posty: 221
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Piąty Dom
Płeć: Mężczyzna


PostWysłany: Nie 23:08, 27 Gru 2009    Temat postu:

Trufla, my chyba naprawdę musimy się jakoś bliżej poznaćSmile czułem trochę żalu, to prawda, ale twardym trzeba być, nie miętkim:)
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Trufla

Dołączył: 09 Gru 2006
Posty: 1377
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta


PostWysłany: Nie 23:46, 27 Gru 2009    Temat postu:

Dyrr:
Cytat:
Trufla, my chyba naprawdę musimy się jakoś bliżej poznać


Brzmi to dwuznacznie conajmniej no ale ok...żartuję oczywiscie, ale mieliśmy wtedy po 8 - 10 lat i chyba nawet chlopakom zdarzyło się wzruszyć...
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Dyrr

Dołączył: 02 Paź 2006
Posty: 221
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Piąty Dom
Płeć: Mężczyzna


PostWysłany: Czw 12:07, 27 Maj 2010    Temat postu:

W zasadzie wszystkie moje uwagi zostały już powiedziane na początku wątku - to genialny odcinek, bez dwóch zdań.
Oczywiście odrobinę wyżej cenię :Miecze", ale to tak btw.

Ciekawe jest zaobserwowanie, jak zmieniali się bohaterowie podczas kręcenia serialu - zwłaszcza Nazir i Robin - w scenie wspominkowej ze strzałami.

Co mnie też bardzo urzekło, to taka nieuchronność tego, co ma się wydarzyć, swoiste "show must go on" - kiedy Huntington rozmawia z Hernem - stary Robin umarł, niech zatem żyje nowy. I swiadomośc tego, że być może Herne takich rozmów odbył już wiele i jeszcze odbędzie - w końcu walka sił światła z siłami ciemności trwać będzie wiecznie.....


Ostatnio zmieniony przez Dyrr dnia Czw 12:08, 27 Maj 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Black

Dołączył: 06 Mar 2010
Posty: 26
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Mężczyzna


PostWysłany: Śro 19:12, 12 Sty 2011    Temat postu:

Witam

Ten fenomenalny odcinek niestety ze względu na śmierć Robina oglądam rzadko,akurat dzisiaj leciał na pulsie i "przypadkowo" obejrzałem więc naskrobię kilka zdań.

Pamiętam do dzisiaj,będąc dzieckiem sądziłem że będzie to kolejny odcinek w którym szeryf i spółka dostaną łupnia, początkowo walka w wiosce zdaje sie to potwierdzać.Ale z upływem czasu John dostaje wycisk Will również, a potem wpada Tuck.

Kibicowałem Nasirowi w scenie w której wkracza do wioski i przy dzwiękach "The Battles" wycina prawie 10 ludzi,ta scena jest znakomita,po tylu latach nie straciła niczego ze swojej dynamiki,tak ładnie mu szło,gdyby nie ta sytuacja z nożami pod gardłami uwolniłby kompanów z niewoli.

Potem scena na wzgórzu,pożegnanie Marion i Robina wciąż wzbudza emocje.Bedąc dzieckiem nie docierało do mnie piękno tej sceny,chyba nawet nie załapałem że oni naprawdę się żegnali (czyli że Marion wiedziała że on umrze)

następnie Marion i Much odchodzą a Robin zostaje sam na tle czerwonego nieba,co za symbolika,czerwone niebo zapowiada to co za chwile ma sie wydarzyć.

Robin wystrzeliwuje ostatnią strzałę,po czym spoglada sie na szeryfa i delikatnie się usmiecha,pewnie myśli "teraz mnie masz,wreszcie wygraleś".Łamie łuk i pada komenda "strzelać"

Dla mnie jako 10-11 letniego dziecka był to nie lada szok,po raz kolejny do końca tego nie zrozumiałem,przecież Robin w moich oczach był nieśmiertelny,w dodatku obiecał Muchowi że wróci.Więc czekałem cierpliwie aż pojawi sie na koncu i uwolni przyjaciół.

I pojawił się,jednak cos tu było nie tak,inny strój,no i jak on wyszedł spod gradu strzał?.Kombinowałem dziecięcym rozumem że może to Hern go ożywił,albo to jego duch ale w życiu nie dotarło do mnie lub nie chciało dotrzeć że to ktoś zupełnie inny,że on odszedł.

Scena w której człowiek w kapturze strzela w rękę Gisbernowi jest fantastyczna,wszyscy są zaszokowani a ja ucieszony że jednak Robin jest górą.

scena pożegnania nad jeziorem,wspaniała,wzruszająca i ze względu na człowieka w kapturze wystrzeliwującego ostatnią strzałę dająca mi nadzieje że Robin jednak nie zginał.T

Do póki nie zobaczyłem serii z Connerym bylem przekonany że na wzgórzu mój ukochany bohater nie zginął.
Po obejrzeniu trzeciej serii,a raczej jej pierwszego odcinka zrozumiałem wreszcie o co chodzi, pozostało rozczarowanie,smutek i niechęc do blondyna.I w sumie jeżeli chodzi o serię z Jasonem to zostało tak do dzisiaj ( w sensie niechęci,nie że płaczęSmile)

Teraz kilka pytań odnośnie odcinka.

na początku co by było gdyby...

-gdyby Robin zabił szeryfa podczas szturmu na wzgórze (kiedy został już sam),czy żołnierze wycofaliby się i miałby szansę na ucieczkę?.Ogólnie to przedostatnia strzała ewidentnie trafiłaby szeryfa gdyby nie zasłonił się żołnierzem.

dalej

-czemu szeryf twierdzi że ciało zabrano do Sherwood?,zabrali je ze wzgórza ale w jakim celu?,nie lepiej żeby tam zostało co za różnica?.

-czy w tym odcinku w roli następcy Robina to był juz Jason?,czy po prostu przypadkowy aktor?.

-dlaczego banici nie rozpoznali że to nie Robin ich uwalnia tylko ktoś zupełnie inny?

-dlaczego tej zasadzki szeryf nie przygotował wcześniej? kiedy tylko banici zaczęli zachodzić mu za skórę?.

Pozdrawiam.
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Szymon

Dołączył: 27 Lip 2008
Posty: 220
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Mężczyzna


PostWysłany: Pią 13:22, 14 Sty 2011    Temat postu:

Black napisał:

-gdyby Robin zabił szeryfa podczas szturmu na wzgórze (kiedy został już sam),czy żołnierze wycofaliby się i miałby szansę na ucieczkę?.Ogólnie to przedostatnia strzała ewidentnie trafiłaby szeryfa gdyby nie zasłonił się żołnierzem.


Ewidentnie Robin celował w szeryfa, o czym świadczy przedostatnia strzała. Gdy byłem młodszy, to zawsze narzekałem, że Robin zrezygnował z próby zabicia szeryfa i posłania ostatniej strzały w jego kierunku. Robin nie zamierzał jednak tak łatwo się poddawać, tylko że w momencie, gdy miał do dyspozycji ostatnią strzałę, szeryf był skutecznie schowany za plecami swoich żołnierzy. Co by było, gdyby udało mu się jednak trafić de Rainault? Być może widząc do czego zdolny jest Robin Hood (skoro porwał się na zabicie takiej persony jak szeryf), żołnierze zlękliby się i dali sobie spokój. Albo po prostu olaliby sprawę, widząc że skoro nie ma dowódcy, to i obowiązki zniknęły. Widząc jednak zawziętość na twarzach żołnierzy i ich furię, z jaką ruszyli na ciało martwego Robina, obstawiałbym raczej, że walczyliby dalej, chcąc wyrównać rachunki z łotrem, który tak bezlitośnie się z nimi obszedł.

Black napisał:

-czemu szeryf twierdzi że ciało zabrano do Sherwood?,zabrali je ze wzgórza ale w jakim celu?,nie lepiej żeby tam zostało co za różnica?.


Być może początkowo chcieli je przytachać do Wickham, ale w międzyczasie szeryf zmienił zdanie i kazał zostawić je w Sherwood Wink Albo rozkazał im schować je gdzieś głęboko w lesie, nie chcąc by zostało odnalezione, a tym samym uciąć kłopotliwy temat raz na zawsze.

Black napisał:

-czy w tym odcinku w roli następcy Robina to był juz Jason?,czy po prostu przypadkowy aktor?.


Ha! Też się zastanawiałem, co to za aktor. Na pewno nie jest to Jason Connery, w napisach końcowych też nie podano, kto to taki. Po pierwsze, pewnie nie mieli jeszcze pomysłu, kto mógłby zagrać następcę. Po drugie, jeśli nawet z Connerym podpisaliby kontrakt, to i tak nie było sensu wołać go na plan, skoro tożsamość, twarz Człowieka w Kapturze miała pozostać na tym etapie fabuły tajemnicą, więc mogli zatrudnić innego aktora, czy nawet kaskadera Wink Connery miał uderzyć z grubej rury dopiero w trzeciej serii odkrywając kaptur na początku "Herne's Son". Poza tym ostatnie ujęcie "Największego wroga", tuż po wystrzeleniu ostatniej, pożegnalnej strzały, jest inne niż analogiczne ujęcie, które widzimy na początku następnego odcinka, w którym już jakiś zarys twarzy Connery'ego widać.

Black napisał:

-dlaczego banici nie rozpoznali że to nie Robin ich uwalnia tylko ktoś zupełnie inny?


A widziałeś jak mu kostiumograf związał kaptur? Tak, że twarzy w ogóle nie było widać i chłop musiał się chyba w tym stroju nieźle dusić i ledwo co przez tą szparę widział. Choć mam wątpliwości, czy w ogóle coś widział Wink

Black napisał:

-dlaczego tej zasadzki szeryf nie przygotował wcześniej? kiedy tylko banici zaczęli zachodzić mu za skórę?.


Tu pojawia się odwieczne pytanie, które można równie dobrze zadać przy okazji "Szeryfa z Nottingham". Po prostu szeryfowi aż tak bardzo na ujarzmieniu Robin Hooda nie zależało, co więcej, jak mawiał kiedyś Nick_T, obecność w hrabstwie Robin Hooda mogła mu się nawet opłacać. Dopiero, kiedy król wysyła Giscairda, który grozi szeryfowi utratą stanowiska, ten zbiera się w kupę i wyrusza na polowanie. I, jak widzimy, nie jest mu z tym specjalnie do śmiechu.


Ostatnio zmieniony przez Szymon dnia Pią 16:53, 14 Sty 2011, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Hound of Lucifer

Administrator
Dołączył: 30 Maj 2008
Posty: 1549
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Ravenscar / Warszawa Bemowo
Płeć: Mężczyzna


PostWysłany: Pią 15:41, 14 Sty 2011    Temat postu:

Szymon napisał:
Black napisał:

-czy w tym odcinku w roli następcy Robina to był juz Jason?,czy po prostu przypadkowy aktor?.


Ha! Też się zastanawiałem, co to za aktor. Na pewno nie jest to Jason Connery, w napisach końcowych też nie podano, kto to taki. Po pierwsze, pewnie nie mieli jeszcze pomysłu, kto mógłby zagrać następcę. Po drugie, jeśli nawet z Connerym podpisaliby kontrakt, to i tak nie było sensu wołać go na plan, skoro tożsamość, twarz Człowieka w Kapturze miała pozostać na tym etapie fabuły tajemnicą, więc mogli zatrudnić innego aktora, czy nawet kaskadera Wink Connery miał uderzyć z grubej rury dopiero w trzeciej serii odkrywając kaptur na początku "Herne's Son". Poza tym ostatnie ujęcie "Największego wroga", tuż po wystrzeleniu ostatniej, pożegnalnej strzały, jest inne niż analogiczne ujęcie, które widzimy na początku następnego odcinka, w którym już jakiś zarys twarzy Connery'ego widać.


Cytuję [link widoczny dla zalogowanych] Smile

The Hooded Man who rescues the Merries at the end of The Greatest Enemy is neither Michael Praed nor Jason Connery, but a stuntman. It certainly wasn't Michael because he had already left nor Jason because he had not yet been cast when they shot the The Greatest Enemy. They had no idea yet who was going to play the Hooded Man for the Third Season, so they tossed a stuntman under the Hood. According to the DVD commentaries to RoS Series 3 Part 2 by Jason Connery and Mark Ryan it was Graeme Crowther (Jason's stunt double in Series 3). And the voice was not MP's or JC's either, it belonged to an actor called Simon Shepherd (of "Peak Practice" fame).

Jakby ktoś miał problem ze zrozumieniem, to mogę przetłumaczyć Wink
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Mara

Dołączył: 22 Gru 2011
Posty: 51
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gdynia
Płeć: Kobieta


PostWysłany: Nie 22:46, 01 Sty 2012    Temat postu:

No to ja się wyłamię z chóru głosów zachwyconych "Największym wrogiem".
Nie pamiętam wprawdzie, czy płakałam przy pierwszym oglądaniu tego odcinka (miałam jakieś 6 lat - pierwsza emisja w PRL-owskiej TV, więc mam prawo nie pamiętać), przy kolejnych na pewno nie.

Po najnowszym odświeżeniu sobie 1 i 2 serii RoS moje odczucia na temat tego odcinka wyglądają następująco:

- beznadziejna, "od czapy" scenka początkowa z Nasirem i "kolegami po fachu". Może i fajna walka, ale do treściowo do reszty miało się to nijak. Rozumiem, że Nasir miał pojawić się w Wickham nieco później, żeby spróbować uratować kumpli, ale powód spóźnienia był przekombinowany.

- pomysł na urządzenie obławy na banitów - czemu do cholery, szeryf nie wpadł na to wcześniej, skoro sposób był tak prosty i skuteczny?! (Taaa, można tłumaczyć, że teraz miał nóż na gardle z powodu pogróżek króla, a wcześniej aż tak mu nie zależało/nie zdołał wpaść na tak genialny w swej prostocie pomysł, ale ja tego nie kupuję. Szeryf w dwóch pierwszych seriach jest naprawdę cięty na Robina i jego ekipę, dopiero z Robinem namber tu ma bardziej złożone relacje),

- sama obława - nuuuda. Jest wprawdzie zabawna scenka, gdy Tuckowi spada but i niezła (ale tylko niezła) walka w Wickham, ale poza tym spierniczanie przed ogarami szeryfa przez pół odcinka wieje nudą. Naprawdę bieganie po lesie z coraz większą zadyszką jest takie pasjonujące? Nawet ujęcia z tej ucieczki nie są jakieś specjalne...

- Herne i jego zagadka - nie lubię Herne'a, gościu jest niezłym manipulatorem, a tu daje wręcz popis swojej wredoty i cyniczności. On WIE, że Robin zginie i nie robi NIC, żeby mu pomóc, tylko bawi się w jakieś zagadki, podczas gdy Robinowi et consortes "palą się ogony". Mógł Herne złapać strzałę Barona (w dodatku, dodajmy, teleportując się cudownie do zamku Belleme) ledwie odcinek wcześniej, a tu co? Nagła niemoc go dopadła? Czy może raczej, jak to, parafrazując inne dzieło kultury masowej, podsumował mój brat, wiedział już, że wkrótce "będzie mieć nowego ucznia, młodszego i potężniejszego"? Wink


- Odcinek ratuje końcówka, bardzo mocna, przyznaję, chociaż przy najnowszym oglądaniu nie mogłam oprzeć się wrażeniu, że z Robina jest strateg jak z koziej d.... trąba, skoro dał się wypędzić z lasu na otwartą przestrzeń pieszo (podczas gdy obława była na koniach) i z ograniczoną ilością amunicji (tj. strzał). Też zauważyłam, że Marion miała jeszcze parę strzał odchodząc ze wzgórza, ale może faktycznie były jej potrzebne. Btw. skoro ona i Much dali radę uciec (co, szeryf nie zauważył, że ze wzgórza jakoś ubyły dwie osoby? Nie wysłał nikogo za nimi?), to czemu nie Robin, hę? (No wiem, wiem, musiał jechać do USA... Smile )

- Naprawdę mocne jest pojawienie się nowego Człowieka w Kapturze, uratowanie przez niego banitów (rewelacyjna ucieszona i rozchichotana morda Willa w chacie w Wickham) i wystrzelenie ostatniej strzały.
The story continues...

Gdyby nie ta końcówka, byłoby ogólnie rzecz ujmując, dość kiepsko.

No, czekam na lincz. Razz


Ostatnio zmieniony przez Mara dnia Nie 22:52, 01 Sty 2012, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Trufla

Dołączył: 09 Gru 2006
Posty: 1377
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta


PostWysłany: Śro 18:54, 04 Sty 2012    Temat postu:

Linczu nie będzie ale ja ciągle będę widziała w Robinie ofiarę w stylu Chrystusa. Herne złożył go w pewien sposób w ofierze jak swojego syna.
I dlatego go nie ratował i nie wskrzeszał mimo mocy.
Robin MUSIAŁ umrzeć.
Dziękuję
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
BlackMoon

Dołączył: 26 Wrz 2010
Posty: 161
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna


PostWysłany: Czw 19:42, 05 Sty 2012    Temat postu:

Robin musiał umrzeć, bo Praed chciał odejść z serialu.
Inne wytłumaczenie byłoby dobre, gdyby faktycznie "zejście" Robina było lepiej rozwiązane przez scenarzystę. A tak jest to trochę naciągane i nie obrażając nikogo zwykłe "wciskanie kitu". Dlatego w tym wypadku przychylam się do opinii Mary. Wink
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
nothing's forgotten

Dołączył: 06 Mar 2010
Posty: 125
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta


PostWysłany: Pią 8:12, 06 Sty 2012    Temat postu:

Mara napisał:
No to ja się wyłamię z chóru głosów zachwyconych "Największym wrogiem".

Zgodziłabym się w całej rozciągłości Smile, ale...

Mara napisał:

- Herne i jego zagadka - nie lubię Herne'a, gościu jest niezłym manipulatorem, a tu daje wręcz popis swojej wredoty i cyniczności. On WIE, że Robin zginie i nie robi NIC, żeby mu pomóc, tylko bawi się w jakieś zagadki, podczas gdy Robinowi et consortes "palą się ogony". Mógł Herne złapać strzałę Barona (w dodatku, dodajmy, teleportując się cudownie do zamku Belleme) ledwie odcinek wcześniej, a tu co? Nagła niemoc go dopadła?


Choć zwykle trzymam się jak najdalej od stawania w obronie dwóch pierwszych serii Wink, to jednak zarzut wobec Herne'a (a pośrednio wobec scenariusza) wydaje mi się lekko bezpodstawny. Herne - bez różnicy czy się go lubi, czy nie - u podstaw swej istoty reprezentuje tzw. przeznaczenie (ewentualnie, jeśli kto woli, jest tego przeznaczenia nośnikiem, posłańcem). Jeśli przyjąć, że przeznaczenie ma charakter deterministyczny , to jest ono niezależne od czyjejkolwiek woli działania w zgodzie z nim lub przeciwko niemu. Nic więc dziwnego, że Herne nie widział sensu, aby sobie samemu w drogę wchodzić Wink. Moim skromnym zdaniem, z punktu widzenia "logiki formalnej" wszystko jest tu w jak najlepszym porządku. Uzasadnienie konieczności uśmiercenia Robina planami zawodowymi Pana Preada - jakkolwiek stanowiło rzeczywistą okoliczność - logice tej w żaden sposób nie uwłacza. Zatem, w moim przekonaniu, Robin "MUSIAŁ" umrzeć. I to (co najmniej) z DWÓCH powodów Wink.

Mara napisał:
Czy może raczej (...) wiedział już, że wkrótce "będzie mieć nowego ucznia, młodszego i potężniejszego"? Wink


Eee, to Bob miałby być potężniejszy od swojego Poprzednika...? Chyba, że chodzi o "masę biologicznie czynną" - to rzeczywiście, pewnie trochę był. A może mowa tu o jakimś innym "uczniu"?


Ostatnio zmieniony przez nothing's forgotten dnia Pią 8:13, 06 Sty 2012, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
desertrat

Dołączył: 11 Sty 2007
Posty: 158
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Milanów

PostWysłany: Pią 10:16, 06 Sty 2012    Temat postu:

Rzeczywiście z zarzutem, że Szeryf nie wpadł wcześniej na taki pomysł trudno się nie zgodzić.

Natomiast Szeryf nie ruszył w pogoń za Marion i Muchem bo Robin zatrzymał go swoimi strzałami.Na tym właśnie polegał plan Czarnego - wiedział, że jeśli będą uciekać wszyscy to szeryf ruszy za nimi i szybko dogoni.Natomiast jesli jedna osoba zostanie i zaszachuje Reinaluta i jego armadę pozostali uciekną zanim oddział kuszników odetnie drogę.
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Mara

Dołączył: 22 Gru 2011
Posty: 51
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gdynia
Płeć: Kobieta


PostWysłany: Sob 13:29, 07 Sty 2012    Temat postu:

nothing's forgotten napisał:


Eee, to Bob miałby być potężniejszy od swojego Poprzednika...? Chyba, że chodzi o "masę biologicznie czynną" - to rzeczywiście, pewnie trochę był. A może mowa tu o jakimś innym "uczniu"?


To też Very Happy ..., chociaż może trafniej byłoby powiedzieć (tyle, że nie byłby to już dokładny cytat z "Gwiezdnych Wojen"): "młodszego i bardziej wpływowego"? (W końcu syn hrabiego miał - przynajmniej póki nie wyjęto go spod prawa - większe możliwości niż przybrany syn młynarza, Robin z Locksley, co zresztą potwierdził sam Robert, mówiąc w "Potędze Albionu", że Robert z Huntingdon nieźle się im przysłużył).

Herne oczywiście nie mówi nic wprost o "uczniu", ale widać, że synów miał kilku i generalnie kończyli oni niezbyt wesoło.

- Ailric z Locksley (skoro był strażnikiem srebrnej strzały, zakładam, że również był "synem" Herne'a) - dopadnięty przez ludzi szeryfa i zabity, w dodatku przy okazji puszczono z dymem jego rodzinną wioskę.

- Łucznik bez dłoni z okolicy Ravenscar - wciąż kłaniał się Herne'owi, chociaż nie był już jego synem (został nim Robin z Locksley). Zapewne Herne "wydziedziczył" go, kiedy biedak stracił dłoń (pewnie w służbie "ojca") i nie mógł już strzelać z łuku...

- Robin z Locksley - naszpikowany bełtami przez ludzi szeryfa, bo Herne tym razem nie chciał/nie mógł mu pomóc.

- Robert z Huntingdon - hmmm... przeżył, bo nie było IV serii? Wink


Ostatnio zmieniony przez Mara dnia Sob 13:30, 07 Sty 2012, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
nothing's forgotten

Dołączył: 06 Mar 2010
Posty: 125
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta


PostWysłany: Nie 9:47, 08 Sty 2012    Temat postu:

Mara napisał:
nothing's forgotten napisał:


Eee, to Bob miałby być potężniejszy od swojego Poprzednika...? Chyba, że chodzi o "masę biologicznie czynną" - to rzeczywiście, pewnie trochę był. A może mowa tu o jakimś innym "uczniu"?


To też Very Happy ..., chociaż może trafniej byłoby powiedzieć (tyle, że nie byłby to już dokładny cytat z "Gwiezdnych Wojen"): "młodszego i bardziej wpływowego"?


Acha, jeśli "potężniejszy" znaczy "bardziej wpływowy", to wszystko jasne. Fakt, w ogóle o tym nawet nie pomyślałam. Widocznie w mojej umysłowej sieci skojarzeń potęga z wpływowością oraz RoS z "Gwiezdnymi Wojnami" nie chadzają w parach Smile.

Mara napisał:

- Robert z Huntingdon - hmmm... przeżył, bo nie było IV serii? Wink


Gdzie tam… Substancja biologicznie czynna, owszem, przeżyła, ale idea czynna duchowo już raczej nie za bardzo. Poza tym, Bob to był ślicznie pragmatyczny chłopak, uprawianie sztuki dla sztuki nie leżało w kręgu jego zainteresowań, więc IV serią też by mu nie dali rady Wink.


Ostatnio zmieniony przez nothing's forgotten dnia Nie 10:03, 08 Sty 2012, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Mara

Dołączył: 22 Gru 2011
Posty: 51
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gdynia
Płeć: Kobieta


PostWysłany: Pon 20:45, 06 Lut 2012    Temat postu:

Chciałabym jeszcze raz wrócić do scenek otwierających "Największego Wroga", czyli spotkania i walki Nasira z dwoma innymi asasynami (scenki jeszcze przed czołówką).
Napisałam wcześniej, że scena jest "od czapy", czyli treściowo nijak ma się do reszty odcinka, a zazwyczaj to, co pokazywano przed czołówką było bardzo istotne dla fabuły.

Przy kolejnym oglądaniu uderzyło mnie to jeszcze mocniej i doszłam do wniosku, że może pierwotnie ten odcinek miał być o czymś zupełnie innym (tj. o jakichś sprawach Nasira), ale już po tym, jak zaczęto go kręcić, na ekipę spadła jak grom z jasnego nieba wiadomość, że Praed odchodzi i trzeba było na chybcika zmienić koncepcję i nakręcić całą resztę tak, żeby w finale móc Robina Czarnego uśmiercić (a że odcinek jest klecony dość na chybcika, raczej widać...)

Jak już przyjąć takie założenie, to wszystko zaczyna pasować.

A już jak spojrzy się na to, że w tym odcinku pojawia się mój ulubiony Hubert de Giscard z nieprzyjemnymi nowinami dla szeryfa, oraz na to, że rzeczony Hubert pojawia się znów w innym odcinku z wątkami saraceńskimi, czyli w "Szeryfie z Nottingham" z bardzo podobną misją - tym razem wręcza szeryfowi wypowiedzenie Razz, widać, że coś jest na rzeczy.

Przypuszczam, że odsunięcie (czasowe) szeryfa od władzy z powodu nieudolności w radzeniu sobie z banitami miało nastąpić już w tym odcinku, ale z powodu konieczności dopasowania scenariusza do planów zawodowych pana Praeda, skończyło się na groźbie, że jak szeryf tym razem banity nie załatwi, to pożegna się ze stołkiem.

I co? Obejrzałam wczoraj "Szeryfa z Nottingham" z komentarzami panów Ryana i Connery'ego i oni akuratnie taką wersję wydarzeń potwierdzili.
"Szeryf z Nottingham" był właśnie takim drugim podejściem do pokazania przeszłości Nasira, bo przy "Największym Wrogu" (który pierwotnie zapewne też miał nosić inny tytuł), Carpenter musiał na poczekaniu zmodyfikować scenariusz i cały główny wątek diabli wzięli, została tylko ta nieszczęsna "od czapy" przed-czołówka...

W sumie trochę dziwne, że ją zostawili. (Szkoda im było ładnie nakręconej sceny? Smile ) Aż tak się im (albo Praedowi do wyjazdu) spieszyło, że nie mieli kiedy nakręcić czegoś bardziej związanego z "wielką ucieczką przed psami", co można było dać zamiast Nasira i kumpli?
(odp: widać nie, skoro tego nie zrobili...)


Trufla napisał:
Linczu nie będzie ale ja ciągle będę widziała w Robinie ofiarę w stylu Chrystusa. Herne złożył go w pewien sposób w ofierze jak swojego syna.


Zostawiając na boku to, że nie widzę CELU składania Robina w ofierze, przyznaję, że czysto wizualnie, patrząc na scenę na wzgórzu, też mam skojarzenia z Ukrzyżowaniem.

Skała na szczycie jak Golgota. Poniżej niej oprawcy - szczęśliwi, że osaczyli ofiarę, ale jednocześnie przerażeni (m.in. "okolicznościami przyrody", tj. krwawym niebem. Podczas Ukrzyżowania przyroda też wariowała - zapadły ciemności i zatrzęsła się ziemia i obserwatorom bylo bardzo nie halo).
Do tego Robinowi na wzgórzu towarzyszą dwie osoby: Much (którego Robin miłował (jak uważają niektórzy, i ja też, bardziej niż miłował Marion) czyli odpowiednik Jana, umiłowanego ucznia Chrystusa) i Marion (Marion - Maria). W dodatku Robin powierza Marion Muchowi (każe mu zabrać ją ze wzgórza), jak Jezus powierzył swoją Matkę Janowi. (Z tym, że na dłuższą metę, poza samą ucieczką ze wzgórza, należałoby powiedzieć, że to raczej Much został powierzony pieczy Marion...)

Ciekawi mnie, czy takie pokazanie tej sceny było celowym nawiązaniem, czy czymś, co wyszło twórcom podświadomie, ze względu na to, że chrześcijaństwo i jego symbolika mimo wszystko wciąż bardzo mocno przenika europejską kulturę.
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Hound of Lucifer

Administrator
Dołączył: 30 Maj 2008
Posty: 1549
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Ravenscar / Warszawa Bemowo
Płeć: Mężczyzna


PostWysłany: Pon 23:39, 06 Lut 2012    Temat postu:

Mara napisał:
I co? Obejrzałam wczoraj "Szeryfa z Nottingham" z komentarzami panów Ryana i Connery'ego i oni akuratnie taką wersję wydarzeń potwierdzili.
"Szeryf z Nottingham" był właśnie takim drugim podejściem do pokazania przeszłości Nasira, bo przy "Największym Wrogu" (który pierwotnie zapewne też miał nosić inny tytuł), Carpenter musiał na poczekaniu zmodyfikować scenariusz i cały główny wątek diabli wzięli, została tylko ta nieszczęsna "od czapy" przed-czołówka...


Bardzo ciekawa informacja, dla mnie nowość! Jakoś jej nie wychwyciłem. Ale bardziej prawdopodobne jest to, że po prostu nie obejrzałem tego odcinka w wersji z komentarzem, bo na taką rzecz na pewno bym zwrócił uwagę!


Ostatnio zmieniony przez Hound of Lucifer dnia Wto 0:06, 07 Lut 2012, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
przykuta

Dołączył: 14 Mar 2007
Posty: 183
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Wikipedia
Płeć: Mężczyzna


PostWysłany: Wto 2:14, 21 Lut 2012    Temat postu:

Mara napisał:


- pomysł na urządzenie obławy na banitów - czemu do cholery, szeryf nie wpadł na to wcześniej, skoro sposób był tak prosty i skuteczny?! (Taaa, można tłumaczyć, że teraz miał nóż na gardle z powodu pogróżek króla, a wcześniej aż tak mu nie zależało/nie zdołał wpaść na tak genialny w swej prostocie pomysł, ale ja tego nie kupuję. Szeryf w dwóch pierwszych seriach jest naprawdę cięty na Robina i jego ekipę, dopiero z Robinem namber tu ma bardziej złożone relacje),


Szeryf dobrze wiedział, że terroryzowanie wieśniaków może przynieść więcej szkód niż pożytku. Więc póki nie miał noża na gardle... Cięty to był raczej Guy.

Mara napisał:


- Herne i jego zagadka - nie lubię Herne'a, gościu jest niezłym manipulatorem, a tu daje wręcz popis swojej wredoty i cyniczności. On WIE, że Robin zginie i nie robi NIC, żeby mu pomóc, tylko bawi się w jakieś zagadki, podczas gdy Robinowi et consortes "palą się ogony". Mógł Herne złapać strzałę Barona (w dodatku, dodajmy, teleportując się cudownie do zamku Belleme) ledwie odcinek wcześniej, a tu co? Nagła niemoc go dopadła? Czy może raczej, jak to, parafrazując inne dzieło kultury masowej, podsumował mój brat, wiedział już, że wkrótce "będzie mieć nowego ucznia, młodszego i potężniejszego"? Wink



... a ty jesteś tylko liściem na wietrze.

A co do symboliki - święte góry, to istotny element w każdej tradycyjnej kulturze, podobnie jak powierzanie żon innym mężczyznom - zaślubianie wdów przez braci to w wielu norma.


Ostatnio zmieniony przez przykuta dnia Wto 2:20, 21 Lut 2012, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Jagaciarz

Dołączył: 20 Sty 2007
Posty: 61
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Zgierz

PostWysłany: Pią 22:44, 24 Lut 2012    Temat postu:

Mara napisał:
Chciałabym jeszcze raz wrócić do scenek otwierających "Największego Wroga", czyli spotkania i walki Nasira z dwoma innymi asasynami (scenki jeszcze przed czołówką).
Napisałam wcześniej, że scena jest "od czapy", czyli treściowo nijak ma się do reszty odcinka, a zazwyczaj to, co pokazywano przed czołówką było bardzo istotne dla fabuły.

Przy kolejnym oglądaniu uderzyło mnie to jeszcze mocniej i doszłam do wniosku, że może pierwotnie ten odcinek miał być o czymś zupełnie innym (tj. o jakichś sprawach Nasira), ale już po tym, jak zaczęto go kręcić, na ekipę spadła jak grom z jasnego nieba wiadomość, że Praed odchodzi i trzeba było na chybcika zmienić koncepcję i nakręcić całą resztę tak, żeby w finale móc Robina Czarnego uśmiercić (a że odcinek jest klecony dość na chybcika, raczej widać...)




Jak dla mnie nie ma się czego za bardzo czepiać. Przecież mógł Nas akurat wtedy spotkać się z Asasynami, i w życiu takie zbiegi okoliczności bywają. A scena jako pretekst dla "solówki" Nasira w Wickham całkiem ok, do tego ciekawie pokazana walka Nasira z ziomami.

I z deka nietrafiony dla mnie zarzut ucieczki "przez cały odcinek" Robina przed ogarami. Raptem ile tego jest?
Duża część odcinka to przecież świetne walki w Wickham tudzież sceny na wzgórzu.
Dla mnie odcinek co najmniej na 5 +.
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Smok Eustachy

Dołączył: 24 Maj 2013
Posty: 9
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5


PostWysłany: Sob 12:02, 25 Maj 2013    Temat postu:

Witam po raz pierwszy!
Wypada się zastanowić (malkontenctwo) czy prosta podmianka aktora nie okazałaby się lepszym rozwiązaniem. Owszem, domysły, że szeryf nie bardzo chciał złapać Robina jest niepoważne. Dzięki odejściu Czarnego zyskali wątek na pół trzeciej serii, czyli zbieranie ekipy do kupy. Cierpimy przez błędny wybór życiowy Praeda. Owszem, fakt, że ani szeryf ani król nie byli w stanie powtórzyć tej akcji jest niepoważny.
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Robin of Sherwood Strona Główna -> Odcinki - seria II Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4  Następny
Strona 3 z 4

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
 
Regulamin