Forum Robin of Sherwood Strona Główna


FAQ Szukaj Użytkownicy Profil

 RejestracjaRejestracja   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 
3. seria RoS
Idź do strony Poprzedni  1, 2
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Robin of Sherwood Strona Główna -> Ogólnie

3. seria RoS w porównaniu do serii 1. i 2.:
oglądam tylko ją, nie uznaję serii 1. i 2.
12%
 12%  [ 4 ]
jest znacznie lepsza
6%
 6%  [ 2 ]
jest nieco lepsza
6%
 6%  [ 2 ]
jest na tym samym poziomie
18%
 18%  [ 6 ]
jest nieco słabsza
18%
 18%  [ 6 ]
jest znacznie słabsza
37%
 37%  [ 12 ]
nie uznaję jej, oglądam tylko serie 1. i 2.
0%
 0%  [ 0 ]
Wszystkich Głosów : 32

Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
przykuta

Dołączył: 14 Mar 2007
Posty: 183
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Wikipedia
Płeć: Mężczyzna


PostWysłany: Czw 10:55, 05 Maj 2011    Temat postu:

nothing's forgotten napisał:


Jednak I i II seria epatuje zbyt ugrzecznionym i zbyt dosłownym mistycyzmem na każdym kroku - nie tylko w zakresie rekwizytów, ale również w zakresie treści (czy to przypadek, czy znamię pierwszej połowy lat 80-tych?). Niewiele razy w życiu byłam tak obolała ze śmiechu, jak w trakcie oglądania The Swords of Wayland. Nie twierdzę, że to były kiepskie odcinki, ale dla mnie były przede wszystkim fenomenalnie komiczne.


No, one, jak się już jest bardziej dorosłym i ma się podejście merytoryczne mogą śmieszyć. Ale jak się je ogląda w wieku 11 lat Smile Ja nie mam problemu patrzeć na własne dzieciństwo i z przymrużeniem oka i wartościując ówczesne przeżycia.

A wyraźnie podkreślony przy muzyce Strange Land przyjazd biskupa na spotkanie z Lucyferem już dla mnie pozostanie metaforą dwulicowości.

Nie oglądam filmów, by czegoś dowiadywać się o świecie, tylko, żeby przyjmować pewne wrażenia i dzielić się tymi, jakie na mnie film wywołał. Jeżeli chcę się czegoś dowiedzieć o mistycyzmie, jednak wybiorę bibliotekę. W literaturze faktu sobie cenię zapiski na marginesie, ale w filmie fabularnym - same zapiski na marginesie to jednak za mało.
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
nothing's forgotten

Dołączył: 06 Mar 2010
Posty: 125
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta


PostWysłany: Czw 20:30, 05 Maj 2011    Temat postu:

przykuta napisał:
No, one, jak się już jest bardziej dorosłym i ma się podejście merytoryczne mogą śmieszyć. Ale jak się je ogląda w wieku 11 lat Smile


Proszę Cię, Dobry Człowieku, nie posądzaj mnie, żem aż tak stara... Ja na tych "Mieczach Waylanda" zarykiwałam się ze śmiechu, będąc tylko ciut od Ciebie starszą dziewczynką. Do dorosłości to mi było wtedy jeszcze całkiem daleko (choć lekturę "Sezonu w piekle" już wtedy dobrowolnie zaliczyłam, bez głębszego zastanowienia zresztą).

przykuta napisał:
Ja nie mam problemu patrzeć na własne dzieciństwo i z przymrużeniem oka i wartościując ówczesne przeżycia.


Ja też nie Smile

przykuta napisał:
A wyraźnie podkreślony przy muzyce Strange Land przyjazd biskupa na spotkanie z Lucyferem już dla mnie pozostanie metaforą dwulicowości.


O szczegółach tych dwóch odcinków nie pogadamy. Jedyne, co dość dobrze zapamiętałam, to jak bardzo bolały mnie potem mięśnie brzucha od śmiechu. Na wszelki wypadek więc, od tamtego czasu wolałam już więcej tego eksperymentu nie powtarzać. Tylko III serię obejrzałam wyposażona w "dorosły intelekt". Wtedy zresztą także nie używałam go z rozmysłem, "używał się sam", nasuwając różnorakie wnioski i skojarzenia.

przykuta napisał:
Nie oglądam filmów, by czegoś dowiadywać się o świecie, tylko, żeby przyjmować pewne wrażenia i dzielić się tymi, jakie na mnie film wywołał. Jeżeli chcę się czegoś dowiedzieć o mistycyzmie, jednak wybiorę bibliotekę. W literaturze faktu sobie cenię zapiski na marginesie, ale w filmie fabularnym - same zapiski na marginesie to jednak za mało.


Nie przypominam sobie, abym kiedykolwiek próbowała celowo z jakiegoś fabularnego dzieła dowiedzieć się czegoś o świecie (ale przypadkiem potrafiło się zdarzyć - bardziej jako inspiracja do poszukania konkretnej informacji, niż wiedza per se). Z I i II serii RoS tym bardziej nie próbowałam się niczego nauczyć, bo w czasie, kiedy je oglądałam, jakakolwiek celowa nauka w ogóle nie była mi w głowie (a już na pewno nie bez środków przymusu ze strony otoczenia...). RoS to były przede wszystkim odczucia i wrażenia, jakie film wywierał. I tu się zgadzamy.

Najwyraźniej jednak ten rodzaj "mistycyzmu" rodem z I i II serii wywoływał u mnie inne wrażenia, niż u Ciebie. Przepraszam za porównanie, ale to trochę jak z religijnością (bądź co bądź, to też sfera "duchowych wrażeń"): jedni jej potrzebują, a inni nie. U jednych doktryny wywołują niechęć, u drugich obojętność, trzecich potrafią natchnąć, a i to przecież nie wszystko. Jednych cieszy bliskie pokrewieństwo z szympansem, a innym uwłacza samo porównanie do tego gatunku. Widzisz w tej różnorodności coś niewłaściwego? Bo ja nie. Gdyby u nas wszystkich wrażenia były takie same, to by znaczyło, że RoS było dziadostwem obliczonym na łatwy sukces. A szczególną wartością RoS jest - moim zdaniem - właśnie to, że film podoba się ludziom, którzy mają wobec niego różne odczucia. Podsumowując, będę się trzymać tego, że Ty i ja najzwyczajniej inaczej doświadczamy rzeczywistość - a przynajmniej tę rzeczywistość filmową Wink. A Ty z kolei możesz trzymać się tego, że poszukiwałeś w filmie duchowych dziecięcych wrażeń podczas, gdy ja zajmowałam się jego intelektualnym rozpracowywaniem i dogłębną analizą przekazywanych treści etycznych Wink. Niech tak będzie, bo tak jest właśnie najciekawiej Smile.

We wszystkich tych wrażeniach trudno jednak oddzielić fakty od ocen. Faktem jest, że mistycyzmu jest więcej w dwóch pierwszych seriach, niż w III. Faktem jest też i to, że jest on inaczej prezentowany (silniej zdemonizowany i z wyraźniejszym nawiązaniem do chrześcijaństwa w I i II serii, a w III bardziej przaśny i ludowo-pogański). Według moich upodobań, gdyby go trochę przytemperowano we wszystkich seriach (pomijając Herne'a i Gulnara oraz dwa magiczne kręgi, a włączając w to nie tylko patetyczno-zabawne elementy serii I i II, ale również jelenie rogi, sztuczną szczękę oraz to coś, co popiskuje w wodzie w Cromm Cruac) wyszłoby to tym seriom tylko na zdrowie. Nie widzę jednak nic złego w tym, że ktoś ma inne upodobania w tej sprawie. Dla mnie te pierwsze dwie serie na zawsze pozostaną komiczne - może przez to, że chyba jakoś równolegle z ich oglądaniem podczytywałam bodaj LaVeya. Niewiele zresztą wtedy z tego rozumiejąc, ale z grubsza już chyba przeczuwając czym się może okultystyczny entourage różnić od pewnych niezbyt popularnych przekonań o naturze rzeczy. Dziś myślę, że socjobiologia by się go nie powstydziła jako swojego guru zamiast Dawkinsa - pozornie nieco inna argumentacja, a ostateczne wnioski i tak takie same Wink. Ale to jest dziś, a RoS powstało niemal 30 lat temu...

Więc teraz z trochę innej strony. Jako dorosła osoba, nie lubię tego RoS-owego mistycyzmu dlatego, że za bardzo dobrze był "wpasowany" w swoją dekadę. I w tym sensie był on tani. Oczywistą sprawą jest, że obłaskawianie świata przez człowieka wieków średnich (nawet tych późniejszych) musiało nieść ze sobą znaczny udział elementów magicznych w odbieraniu rzeczywistości. Do dziś przecież tak się dzieje, że niewyjaśnione potrzebuje choćby magicznego spisku Very Happy. I to było w RoS fajne - niby fantastyczne, a w gruncie rzeczy nie dosłownie prawdziwe. I całkiem zgrabnie (choć inaczej) te fantastyczne treści są wkomponowane w postać Herne’a i Gulnara. W porównaniu do nich Baron de Belleme i przyległości to jakaś marna bajka na dobranoc (bynajmniej nie autorstwa braci Grimm), która tylko przypadkiem nie skończyła się happy endem. Trochę mi tego żal. Myślę sobie, że na początku lat 80-tych trudno musiało być takie treści pokazać ze względu na ich społeczną cenzurę. Za to treści magiczne z III serii można było przemycić łatwiej, więc tu już nie ma żadnych podstaw do wybaczenia tych wszystkich kretyńskich pomysłów i rekwizytów.


Ostatnio zmieniony przez nothing's forgotten dnia Czw 21:03, 05 Maj 2011, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
przykuta

Dołączył: 14 Mar 2007
Posty: 183
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Wikipedia
Płeć: Mężczyzna


PostWysłany: Sob 13:08, 07 Maj 2011    Temat postu:

Bo tego typu filmy jednak najlepiej oglądać, jak się ma ok. 8 lat i się nie czyta w tym samym czasie poważnych książek Wink

Gadżetomania też mnie w przypadku RoS swego czasu mocno drażniła, ale potem mi przeszło. Traktuję je jako przerywniki w fabule.
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
nothing's forgotten

Dołączył: 06 Mar 2010
Posty: 125
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta


PostWysłany: Czw 23:26, 19 Maj 2011    Temat postu:

przykuta napisał:
Bo tego typu filmy jednak najlepiej oglądać, jak się ma ok. 8 lat i się nie czyta w tym samym czasie poważnych książek Wink


Poważne to te książki nie były, ale coś trzeba było robić między uciechami życia doczesnego Wink.

przykuta napisał:
Gadżetomania też mnie w przypadku RoS swego czasu mocno drażniła, ale potem mi przeszło. Traktuję je jako przerywniki w fabule.


Królestwo za Twój sposób na to, aby nie widzieć ani tych zębów, ani rogów... Niby takie nic, a ściąga mi uwagę, jak diabli.
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
przykuta

Dołączył: 14 Mar 2007
Posty: 183
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Wikipedia
Płeć: Mężczyzna


PostWysłany: Czw 16:56, 02 Cze 2011    Temat postu:

nothing's forgotten napisał:

Królestwo za Twój sposób na to, aby nie widzieć ani tych zębów, ani rogów... Niby takie nic, a ściąga mi uwagę, jak diabli.


Zaszczepiłem się. Kiedyś przez jedne wakacje zobaczyłem jakieś 30-50 horrorów i filmów sensacyjnych klasy C,D... i poza klasą Smile
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
nothing's forgotten

Dołączył: 06 Mar 2010
Posty: 125
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta


PostWysłany: Pią 14:06, 03 Cze 2011    Temat postu:

przykuta napisał:
Zaszczepiłem się. Kiedyś przez jedne wakacje zobaczyłem jakieś 30-50 horrorów i filmów sensacyjnych klasy C,D... i poza klasą Smile


Auć! Będzie bolało... Powinnam podziękować, ale wyjdę na masochistkę Wink.
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
vesilene

Dołączył: 26 Paź 2008
Posty: 414
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Nottingham
Płeć: Kobieta


PostWysłany: Pon 9:10, 06 Cze 2011    Temat postu:

Widzę, że jak na razie jako jedyna klikłam "nieco lepsza" Smile Nie obstawiłam, że "znacznie", bo moja ocena zależy od dużej ilości czynników. Jednak biorąc pod uwagę całokształt najprzyjemniej ogląda mi się ostatnią serię.
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Mara

Dołączył: 22 Gru 2011
Posty: 51
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gdynia
Płeć: Kobieta


PostWysłany: Wto 15:28, 28 Lut 2012    Temat postu:

Ja też zaznaczyłam opcję "nieco lepsza" od serii 1 i 2, mimo że "dużo bardziej ją lubię", niż serie 1 i 2.

Natomiast jako że cały serial ma klimat i ogólnie trzyma poziom, nie jest - z mojego punktu widzenia przynajmniej - uprawnione ocenianie którejkolwiek z serii jako dużo lepszej bądź gorszej od pozostałych.

Ta różnica jakości nie jest aż tak kolosalna.

A dlaczego trójeczka (albo, jak mawia mój brat: "seria biała") wyżej niż jedynka i dwójka ("seria czarna")?

- przeważnie ciekawsze scenariusze (choć czasami niedopracowane, jak np. w "Pretendencie", nad czym boleję przy każdym oglądaniu tego odcinka) - jest oczywiście kilka słabszych (np. "Krzyż św. Cyryka"), podobnie jak w "czarnej serii" jest kilka bardzo dobrych, ale ogólnie "Trójka" ma tu przewagę
- więcej humoru
- więcej fajnych postaci drugoplanowych i epizodycznych
- więcej polityki, nawiązań do innych legend i wierzeń pogańskich geograficznie bliskich (celtyckich, skandynawskich), a mniej tandetnego okultyzmu
- fajniejsi "bedgaje" (sam Gulnar bije na głowę sztywnego de Bellema z czcicielką demonów Morgwyn razem wziętych), w tym o jeden odcinek więcej z królem Jasiem
- fajniejszy (i przystojniejszy) Robin Twisted Evil

To co - znów przeważnie, bo trafiają się wyjątki od reguły - jest lepsze w seriach 1 i 2 to zdjęcia. Ostatnio uderzyło mnie to przy oglądaniu "Wiedźmy z Elsdon" - scenariuszowo ten odcinek jest dość nudny, broni się kilkoma śmiesznymi scenkami (sąd w wiosce Elsdon, docinki szeryfa, podtapianie Gizzy'ego), ale jakie tam są piękne zdjęcia! Sherwood wygląda po prostu magicznie!
Albo takie "Zaklęcie" (IMHO najgorszy odcinek całego serialu) - bezsensowny scenariusz z wskrzeszaniem truposza, zaśliniony Robin itp, ale jest tam jedna z najładniejszych wizualnie scen serialu - Marion płynąca barką we mgle na spotkanie z Hernem...

(Ale i tak ujęcie, które najbardziej mi się podoba jest w 3. serii - ha!)


Ostatnio zmieniony przez Mara dnia Wto 19:17, 28 Lut 2012, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Hound of Lucifer

Administrator
Dołączył: 30 Maj 2008
Posty: 1549
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Ravenscar / Warszawa Bemowo
Płeć: Mężczyzna


PostWysłany: Wto 18:05, 28 Lut 2012    Temat postu:

Mara napisał:
- fajniejsi "bedgaje" (sam Gulnar bije na głowę sztywnego de Bellema z czcicielką demonów Morgwyn razem wziętych)

- fajniejszy (i przystojniejszy) Robin Twisted Evil


Dla mnie Morgwyn jest super postacią, na dodatek świetnie zagraną. Gulnara tez bardzo lubię, także rewelacyjna rola, ale Morgwyn jest dla mnie lepsza Smile Tak jak zresztą "Miecze Waylanda" zjadają na śniadanie każdy inny odcinek Wink Mimo iż kilka odcinków jest genialnych, a wiele bardzo dobrych nic się nie może równać z Mieczykami (a zwłaszcza pierwszą częścią - to najlepszy odcinek RoS, tuż za nim Największy Wróg. Druga część Mieczy jest dość wyraźnie słabsza, ale pierwsza jest tak genialna, że bardzo zawyża ogólny poziom) Smile

Co do Robinów to zawsze podkreślam, że ten serial ma moim zdaniem wiele znacznie ciekawszych i mocniejszych punktów od postaci tytułowej, ale nieco bardziej cenię Praeda. Connery'ego też lubię, ale miewał wpadki, momentami chyba za słabo wczuwał się w rolę. Praed był "równiejszy" i nie przypominam sobie, by jego gra mnie w jakimkolwiek momencie raziła (no, wkurza mnie trochę jego oszołomowaty wygląd w "Zaklęciu" Wink). Co do urody to się nie wypowiadam, bo to nie mój "target" Wink


Ostatnio zmieniony przez Hound of Lucifer dnia Wto 18:11, 28 Lut 2012, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Mara

Dołączył: 22 Gru 2011
Posty: 51
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gdynia
Płeć: Kobieta


PostWysłany: Wto 19:36, 28 Lut 2012    Temat postu:

Hound of Lucifer napisał:


Dla mnie Morgwyn jest super postacią, na dodatek świetnie zagraną. Gulnara tez bardzo lubię, także rewelacyjna rola, ale Morgwyn jest dla mnie lepsza Smile

Nie no, zgadzam się, że to świetnie zagrana rola, ale jak dla mnie w porównaniu z "wykolejonym druidem" (gdzieś przeczytałam takie jego określenie Razz ) Gulnarem, wszyscy inni negatywni bohaterowie parający się czarną magią (w takiej, czy innej formie) mogą się schować. Wiadomo, że każdy ma inny gust.
PS. I tak, jak chodzi o odcinki z Praedem, preferuję Morgwyn, natomiast sztywniaka de Bellema nie trawię.

Hound of Lucifer napisał:
Tak jak zresztą "Miecze Waylanda" zjadają na śniadanie każdy inny odcinek Wink Mimo iż kilka odcinków jest genialnych, a wiele bardzo dobrych nic się nie może równać z Mieczykami

Ponownie napiszę, że każdy ma inny gust. Dla mnie numerem jeden jest "Syn Herne'a", ale nie napiszę, że "zjada wszystkie inne odcinki na śniadanie", bo kilka innych jest niemal równie dobrych Smile

Hound of Lucifer napisał:
Co do Robinów to zawsze podkreślam, że ten serial ma moim zdaniem wiele znacznie ciekawszych i mocniejszych punktów od postaci tytułowej,

O to to. Wczoraj w czasie robinowych pogawędek z bratem stworzyłam na poczekaniu trzy różne listy: postaci ulubione, postaci najlepiej zagrane i misterzy serialu. Każda lista wyglądała zupełnie inaczej. (Hmm, w sumie ranking na najlepiej zagraną postać by się przydał...)

Hound of Lucifer napisał:
ale nieco bardziej cenię Praeda. Connery'ego też lubię, ale miewał wpadki, momentami chyba za słabo wczuwał się w rolę. Praed był "równiejszy" i nie przypominam sobie, by jego gra mnie w jakimkolwiek momencie raziła (no, wkurza mnie trochę jego oszołomowaty wygląd w "Zaklęciu" Wink). Co do urody to się nie wypowiadam, bo to nie mój "target" Wink


Gra Preada razi mnie często-gęsto, ale prawie nigdy nie wiem, czy to naprawdę jego wina, czy po prostu takiego denerwującego, nawiedzonego i miejscami totalnie patetycznego Robina miał zagrać (w każdym razie kiedy oglądaliśmy z bratem "Czarownika" to przy gadkach Robina wyliśmy ze śmiechu, zwłaszcza przy "... no England!" mwahaha!) Akurat w przypadku "Zaklęcia" wiem, że tak to raczej miało wyglądać (tj. maślane oczka i cielęco-bezmyślny wyraz twarzy do Lilith i wścieklica ze ślinotokiem, gdy koledzy chcieli go powstrzymać) i zostało zrobione świetnie, bo efekt jest absolutnie obleśny. Natomiast jeśli - jak twierdzi chociażby p. Charkham - Marion i Robin z Loxley mieli być wielkimi kochankami, to tego Praedowi absolutnie nie udało się zagrać. Za grosz chemii z jego strony.

Connery'ego mam właściwie ochotę zamordować tylko za "Cromm Cruac", a konkretnie za scenkę, gdzie banici niosący rannego Mucha zatrzymują się, bo zgubili drogę. Z przodu Will dyskutuje z Tuckiem, a w tle stoi sobie Connery jak kołek, nie robiąc nic i wyglądając jak w czasie przerwy w zdjęciach (może myślał, że kamera go nie obejmuje?). A potem, kiedy niby wścieka się na Tucka, robi to tak, że pożal się Hernie...

(A tak w ogóle to dyskusja o talentach aktorskich obu panów to chyba nie ten wątek, heh Very Happy )
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
nothing's forgotten

Dołączył: 06 Mar 2010
Posty: 125
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta


PostWysłany: Czw 6:37, 08 Mar 2012    Temat postu:

Hound of Lucifer napisał:
Co do Robinów to zawsze podkreślam, że ten serial ma moim zdaniem wiele znacznie ciekawszych i mocniejszych punktów od postaci tytułowej,

Na przykład balet z mieczami Wink?

Mara napisał:
Gra Preada razi mnie często-gęsto, ale prawie nigdy nie wiem, czy to naprawdę jego wina, czy po prostu takiego denerwującego, nawiedzonego i miejscami totalnie patetycznego Robina miał zagrać

Connery'ego mam właściwie ochotę zamordować tylko za "Cromm Cruac" (...).


Dość byłoby to chyba karkołomne przedsięwzięcie, gdyby w takim serialu w zamyśle kogokolwiek aktor miał grać postać denerwującą widza (zresztą większości widzów Robin nr 1 nie denerwował, więc ten sposób obrony to ślepa linia obrony). Nawet nawiedzonego i pompatycznego Robina mógł Pan Pread zagrać bez tej swojej chorobliwie pasyjnej maniery. Dość sobie na przykład wyobrazić, że w tej roli zostałby obsadzony zimnokrwisty Pan Connery Wink, który też się zresztą wyłożył na swojej "niedopisanej" postaci Robina nr 2, zostawiającej mu znacznie większe pole manewru, niż lepka od przesłodkich uśmiechów układność. Zdaję się, że się powtarzam, ale obydwaj Panowie grali tak, że niech ich jasny gwint: pan Connery na 50 procent, a Pan Pread dla odmiany na procent 150. Po prostu kolejny cud RoS-owej równowagi Wink.
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
donia

Dołączył: 29 Maj 2007
Posty: 31
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków

PostWysłany: Pon 16:05, 12 Mar 2012    Temat postu:

Esta Charkham w dodatkach 3 serii Robina z Sherwood na dvd mówiła, że dzięki zmianie głównych bohaterów 3 seria miała cieplejszą i rodzinną atmosferę... hm czyli I i II miałaby być bardziej sztywna i chłodna? ja tego tak zupełnie nie odbieram;
nie do końca rozumiem co miała na myśli Esta, bo aktorzy wypowiadali się w I serii na DVD że I seria była fantastyczna jeśli chodzi o atmosferę, że 3 godziny taśmy były do wycięcia, bo tyle było śmiechu i żartów.

Gdzieś na forum czytałam, że Michael Praed "gwiazdorzył" na planie, może więc jej o to chodziło, ale nigdy nie doszukałam się na ten temat jakiś potwierdzonych faktów więc być może to tylko plotki.
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Hound of Lucifer

Administrator
Dołączył: 30 Maj 2008
Posty: 1549
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Ravenscar / Warszawa Bemowo
Płeć: Mężczyzna


PostWysłany: Wto 0:29, 13 Mar 2012    Temat postu:

donia napisał:
Esta Charkham w dodatkach 3 serii Robina z Sherwood na dvd mówiła, że dzięki zmianie głównych bohaterów 3 seria miała cieplejszą i rodzinną atmosferę... hm czyli I i II miałaby być bardziej sztywna i chłodna? ja tego tak zupełnie nie odbieram;
nie do końca rozumiem co miała na myśli Esta, bo aktorzy wypowiadali się w I serii na DVD że I seria była fantastyczna jeśli chodzi o atmosferę, że 3 godziny taśmy były do wycięcia, bo tyle było śmiechu i żartów.

Gdzieś na forum czytałam, że Michael Praed "gwiazdorzył" na planie, może więc jej o to chodziło, ale nigdy nie doszukałam się na ten temat jakiś potwierdzonych faktów więc być może to tylko plotki.


Istniał podobno jakiś konflikt między Praedem a Winstonem, podobnie jak momentami w serialu Robin i Will się kłócili, tak w rzeczywistości także panowie za sobą nie przepadali (w każdym razie chyba nie tak jak za pozostałymi). Ale na ile to było poważne (czy to coś dużego, czy tylko drobne nieporozumienia bez większego znaczenia) - tego nie wiem. Jest to chyba jedyny znany przykład problemów z atmosferą, o żadnym innym nie słyszałem. Natomiast z Connerym Winstone konfliktu nie miał. Może częściowo o to chodziło Eście, ale nie chciała wchodzić w szczegóły. W każdym razie podejrzewam, że dziś Winstone z Praedem bez problemu podaliby sobie ręce i pogadali wspominając stare dobre czasy Smile

P.S. Nie obraź się za zwrócenie uwagi, ale w ostanim zdaniu powinnaś napisać "jakichś", a nie "jakiś". Zauważyłem, że w internecie ogromna liczba ludzi przestaje rozróżniać te słowa i zawsze pisze "jakiś". To jedna z plag - nie jest to aż tak denerwujące jak pisanie choćby "z kąd?" zamiast "skąd?" czy "spowrotem" zamiast "z powrotem", ale problem jednak jest Wink
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
przykuta

Dołączył: 14 Mar 2007
Posty: 183
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Wikipedia
Płeć: Mężczyzna


PostWysłany: Wto 0:57, 13 Mar 2012    Temat postu:

donia napisał:
bo aktorzy wypowiadali się w I serii na DVD że I seria była fantastyczna jeśli chodzi o atmosferę, że 3 godziny taśmy były do wycięcia, bo tyle było śmiechu i żartów.


W kolejnych seriach już nie wycinali Wink
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
donia

Dołączył: 29 Maj 2007
Posty: 31
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków

PostWysłany: Wto 12:05, 13 Mar 2012    Temat postu:

Hound of Lucifer napisał:
donia napisał:
Esta Charkham w dodatkach 3 serii Robina z Sherwood na dvd mówiła, że dzięki zmianie głównych bohaterów 3 seria miała cieplejszą i rodzinną atmosferę... hm czyli I i II miałaby być bardziej sztywna i chłodna? ja tego tak zupełnie nie odbieram;
nie do końca rozumiem co miała na myśli Esta, bo aktorzy wypowiadali się w I serii na DVD że I seria była fantastyczna jeśli chodzi o atmosferę, że 3 godziny taśmy były do wycięcia, bo tyle było śmiechu i żartów.

Gdzieś na forum czytałam, że Michael Praed "gwiazdorzył" na planie, może więc jej o to chodziło, ale nigdy nie doszukałam się na ten temat jakiś potwierdzonych faktów więc być może to tylko plotki.


Istniał podobno jakiś konflikt między Praedem a Winstonem, podobnie jak momentami w serialu Robin i Will się kłócili, tak w rzeczywistości także panowie za sobą nie przepadali (w każdym razie chyba nie tak jak za pozostałymi). Ale na ile to było poważne (czy to coś dużego, czy tylko drobne nieporozumienia bez większego znaczenia) - tego nie wiem. Jest to chyba jedyny znany przykład problemów z atmosferą, o żadnym innym nie słyszałem. Natomiast z Connerym Winstone konfliktu nie miał. Może częściowo o to chodziło Eście, ale nie chciała wchodzić w szczegóły. W każdym razie podejrzewam, że dziś Winstone z Praedem bez problemu podaliby sobie ręce i pogadali wspominając stare dobre czasy Smile

P.S. Nie obraź się za zwrócenie uwagi, ale w ostanim zdaniu powinnaś napisać "jakichś", a nie "jakiś". Zauważyłem, że w internecie ogromna liczba ludzi przestaje rozróżniać te słowa i zawsze pisze "jakiś". To jedna z plag - nie jest to aż tak denerwujące jak pisanie choćby "z kąd?" zamiast "skąd?" czy "spowrotem" zamiast "z powrotem", ale problem jednak jest Wink




Co do P.Sa Wink to absolutnie się nie obrażam Smile ja też jestem wyczulona na stylistykę, z racji miejsca w jakim pracuję, a ludzie potrafią tak pisać że dopiero być padł Laughing Czasem nie można zrozumieć zdania po polsku nie mówiąc już o jakiś drobnych błędach literowych, także dzięki za spostrzegawczość Wink


O jakimś sporze między Rayem a Michaelem mówił w dodatkach 3 serii sam Ray, ale odniosłam wrażenie, że nie było to coś bardzo poważnego i po wypowiedziach jednego i drugiego widać, że się szanują i podziwiają.

W sumie to jestem tylko ciekawa o co chodziło w tych kłótniach? czy tak jak w serialu o "liderowanie" w grupie?
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Hound of Lucifer

Administrator
Dołączył: 30 Maj 2008
Posty: 1549
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Ravenscar / Warszawa Bemowo
Płeć: Mężczyzna


PostWysłany: Śro 0:54, 14 Mar 2012    Temat postu:

donia napisał:
Co do P.Sa Wink to absolutnie się nie obrażam Smile ja też jestem wyczulona na stylistykę, z racji miejsca w jakim pracuję, a ludzie potrafią tak pisać że dopiero być padł Laughing Czasem nie można zrozumieć zdania po polsku nie mówiąc już o jakiś drobnych błędach literowych, także dzięki za spostrzegawczość Wink


Wiem jak koszmarnie pod względem stylu i ortografii potrafią pisać ludzie, wystarczy poczytać trochę komentarzy i innych tekstów w Internecie Wink Bełkot wylewa się hektolitrami.

Aha, znów napisałaś "jakiś", a powinno być "jakichś" Wink
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
donia

Dołączył: 29 Maj 2007
Posty: 31
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków

PostWysłany: Śro 10:01, 14 Mar 2012    Temat postu:

Aha, znów napisałaś "jakiś", a powinno być "jakichś" Wink[/quote]


wiem, hehe ale tym razem to było celowo Wink widzę, że nie uśpiłam Twojej czujności Wink
za 3 razem postaram się nie zapomnieć dodać "ch" Wink
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Hound of Lucifer

Administrator
Dołączył: 30 Maj 2008
Posty: 1549
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Ravenscar / Warszawa Bemowo
Płeć: Mężczyzna


PostWysłany: Czw 2:20, 22 Mar 2012    Temat postu:

Hound of Lucifer napisał:
donia napisał:
Esta Charkham w dodatkach 3 serii Robina z Sherwood na dvd mówiła, że dzięki zmianie głównych bohaterów 3 seria miała cieplejszą i rodzinną atmosferę... hm czyli I i II miałaby być bardziej sztywna i chłodna? ja tego tak zupełnie nie odbieram;
nie do końca rozumiem co miała na myśli Esta, bo aktorzy wypowiadali się w I serii na DVD że I seria była fantastyczna jeśli chodzi o atmosferę, że 3 godziny taśmy były do wycięcia, bo tyle było śmiechu i żartów.

Gdzieś na forum czytałam, że Michael Praed "gwiazdorzył" na planie, może więc jej o to chodziło, ale nigdy nie doszukałam się na ten temat jakiś potwierdzonych faktów więc być może to tylko plotki.


Istniał podobno jakiś konflikt między Praedem a Winstonem, podobnie jak momentami w serialu Robin i Will się kłócili, tak w rzeczywistości także panowie za sobą nie przepadali (w każdym razie chyba nie tak jak za pozostałymi). Ale na ile to było poważne (czy to coś dużego, czy tylko drobne nieporozumienia bez większego znaczenia) - tego nie wiem. Jest to chyba jedyny znany przykład problemów z atmosferą, o żadnym innym nie słyszałem. Natomiast z Connerym Winstone konfliktu nie miał. Może częściowo o to chodziło Eście, ale nie chciała wchodzić w szczegóły. W każdym razie podejrzewam, że dziś Winstone z Praedem bez problemu podaliby sobie ręce i pogadali wspominając stare dobre czasy Smile


A oto krótka informacja z [link widoczny dla zalogowanych] na temat konfliktu Winstone-Praed:

Michael Praed and Ray Wintone like and respect each other, but they did not always get on together on-set. There was a documented difference of opinion on set of The Prophecy when they were filming at Small's Quarry which almost led to Michael actually being chucked of the cliff!

Więc spoko, generalnie lubili się i szanowali, ale Michael mógł zlecieć z klifu Wink
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Robin of Sherwood Strona Główna -> Ogólnie Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2
Strona 2 z 2

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
 
Regulamin