Forum Robin of Sherwood Strona Główna


FAQ Szukaj Użytkownicy Profil

 RejestracjaRejestracja   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 
Sir Guy of Gisburne (Robert Addie)
Idź do strony 1, 2, 3  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Robin of Sherwood Strona Główna -> Główne postacie
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Hound of Lucifer

Administrator
Dołączył: 30 Maj 2008
Posty: 1549
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Ravenscar / Warszawa Bemowo
Płeć: Mężczyzna


PostWysłany: Pon 9:36, 23 Cze 2008    Temat postu: Sir Guy of Gisburne (Robert Addie)

Zapraszam do dyskusji na temat postaci Guya z Gisburne granej przez Roberta Addie.
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Lady Wolfshead

Dołączył: 15 Cze 2008
Posty: 74
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Sherwood

PostWysłany: Śro 14:18, 25 Cze 2008    Temat postu:

niedoceniony , nierozumiały i niekochany z tragicznym dzieciństwem za plecami ....mnie zawsze go żal .Mogł byc hrabią a był tylko bękartem .
On jest taki jakby nie miał gruntu pod nogami ani oparcia w nikim i wciąż szuka akceptacji....niezaleznie jaka podłościa by sie wykazał i tak zewsze wzbudza tylko żal...nie złośc.Lubie Go ot i tyle...
a sama gra aktorska - świetna , całym ciałem Smile
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
brunhilda1984

Dołączył: 15 Cze 2008
Posty: 108
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Trójmiasto
Płeć: Kobieta


PostWysłany: Śro 22:52, 23 Lip 2008    Temat postu:

Bez Gisbourne'a serial nie miałby sensu. Zastanawiam się dlaczego tak mało osób wypowiada się na jego temat... osobiście mi przypadł do gustu TAKŻE Gisbourne w wydaniu stacji BBC (przystojniejszy i przez to bardziej uroczy Smile )
Niemniej Robert tę rolę zagrał świetnie...
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Szymon

Dołączył: 27 Lip 2008
Posty: 220
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Mężczyzna


PostWysłany: Pią 0:09, 26 Wrz 2008    Temat postu:

Nie ulega wątpliwości, że Gisburne jest nikczemnikiem, jakich mało. Zamordowanie młynarza i pozbycie się nieszczęsnego Ralpha to ciosy poniżej pasa. I nic go tutaj nie usprawiedliwia.

Jest jednak moment, w którym Sir Guy mi zaimponował.

Szeryf: Kim był ten człowiek z Tuckiem, Gisburne? (jadący na siwym koniu)
Gisburne: Może mi nie uwierzysz, panie…|
Szeryf: Zapewne nie!
Gisburne: Wczoraj widziałem siwego konia w Wickham. Konia przedniej krwi. Wieśniacy szukali jego właściciela w Sherwood, myśląc że ów został zrzucony. Przynajmniej, tak mi powiedzieli. Tego ranka przypomniałem sobie, gdzie już widziałem to zwierzę. Nigdy nie zapominam konia.
Szeryf: Jestem tego pewien, Gisburne.
Gisburne: Było to w czasie naszej wizyty w Huntingdon. Koń należy do syna Hrabiego.
Szeryf: Ale powiedz mi no...Czemu Roberta z Huntingdon, spadkobiercę rozległych posiadłości i paru zamków, miałby obchodzić los zgrai banitów, co?
Gisburne: Marion z Leaford.
Szeryf: Marion z Leaford?!

Szeryf z wrażenia wypluł wino. Czy dlatego, że teoria Gisburna wydała mu się tak nieprawdopodobna, czy dlatego, że Gisburne wpadł na ten trop, a on nie? Smile
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
vesilene

Dołączył: 26 Paź 2008
Posty: 414
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Nottingham
Płeć: Kobieta


PostWysłany: Pią 20:52, 07 Lis 2008    Temat postu:

Szymon, zdecydowanie wypluł wino, ponieważ wszelakie twory myślowe Gisburna są dla niego śmiechu warte. Natomiast niemal prawie że go docenił w innej scenie, w której chodziło o podłożenie "kreta" (czyli pięknej niedoszłej wiedźmy) wśród banitów: "It's brilliant, Gisburne! Brilliant! Almost inspired!..." Z lekką ironią, ale jednak pochwalił Smile

A ja pozwolę zająć profilem psychologicznym Gisburna. Wiem, że posiada tłumy wzdychających wielbicielek przesładzających jego obraz, a jego głupota wzbudza troskę i matczyne uczucia. Hmm... przyjrzyjmy się mu nieco bliżej...

Sir Guy of "Chłopiec do bicia" Gisburne to skrzyżowanie typowej blondynki, będącej obiektem licznych żartów, oraz śmiertelnie poważnie honorowego rycerza. Czasem ręce mi opadały, kiedy słyszałam jego teksty. Nic dziwnego, że bezustannie prowokuje szeryfa, który bawi się jego kosztem z wyraźną przyjemnością. Ponadto Gisburne jest strasznie wysoki i dobrze zbudowany, więc szeryf przy okazji być może podbudowuje swoje ego znęcając się nad nim. Szeryf w życiu nie przyzna się do własnych kompleksów, ale przypuszczalnie (gdyby ktoś dał mu taki wybór) zamieniłby się z Gisburnem na ciała. Z pewnością nie na zawartość czaszki.

Emocje. Gisburne jest niesamowicie spontaniczny i porywczy - przez co najczęściej totalnie nierozgarnięty. Będąc non-stop w porywach emocji nie jest w stanie używać swoich szarych komórek. Generalnie mógłby to być stereotypowy obraz średniowiecznego rycerza pędzącego do walki na złamanie karku i ku chwale ojczyzny. Gisburnem najczęściej sterują jednak silne i proste emocje rodem z telenoweli, np. porywa piękne kobiety w celu natychmiastowego ożenku. Dialog z Sarą we wspomnianym odcinku wyraźnie pokazuje problemy Gisburna ze zrozumieniem prostego tekstu mówionego.

Wykształcenie. Gisburne urodził się rycerzem. Żyjąc w naszych czasach zapewne grałby w piłkę, tudzież koszykówkę ze względu na swój wzrost. Tak czy inaczej wykształcenie nie jest mu absolutnie do niczego potrzebne. Braki w wykształceniu stanowią jego poważnie słaby punkt. Gisburne wówczas śmiesznie marszczy czoło i przybiera minę zdumionego niemowlaka. Stąd szeryf mówi doń po francusku "Bon sens, Gisburne. Bon sens.", żeby miał się z czego pośmiać.

Wierność. Gisburne z zasady wierny jest mieczowi oraz swemu panu. Wierny panu niczym pies. Pies nie zniesie obcego psa na podwórku swojego pana. Stąd Gisburne zabił Ralpha. Z szeryfem łączy go silne emocjonalne przywiązanie (swoją drogą musi też nieźle zarabiać). Imponuje mu inteligencja swojego pana, ale z ciężkim sercem daje sobą pomiatać. Jest wszak z natury bardzo impulsywny, a przy szeryfie musi trzymać język na wodzy. Szczególnie, że nigdy nie jest w stanie wymyślić odpowiednio bystrej riposty. W ostatnim odcinku, gdy wilki kazały mu poderżnąć sztyletem gardło szeryfowi, był cokolwiek śmiertelnie przerażony. "Nie jestem rzeźnikiem". Wolał użyć swego miecza - to było nawet miłe, a ponadto udowadnia jego desperacką troskę o własny honor rycerski. I tak obstawiam, że nie dokonał by tego czynu nawet własnym mieczem. Daję sobie głowę uciąć (tępym nożem do masła). W końcu na końcu żyli krótko (prawdopodobnie do momentu odwiedzin u króla z glinianym Robinem) i szczęśliwie Smile

Wyjątkowe umiejętności. Nigdy nie zapomina konia. Szczerze powiedziawszy przy pierwszych odcinkach (z Robertem z Huntingdon) byłam pod wrażeniem jego przebłysków inteligencji. Przy próbach schwytania Robin Hooda daje z siebie wszystko (aż się czerwony robi z wysiłku). To ważna w życiu rzecz. Radiohead śpiewa: "You can try the best you can. If you try the best you can, the best you can is good enough".

Morał. Bez blondynki w serialu nie było by tak wesoło, a szeryf nie miałby się z kogo śmiać.


Ostatnio zmieniony przez vesilene dnia Pią 20:56, 07 Lis 2008, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Hound of Lucifer

Administrator
Dołączył: 30 Maj 2008
Posty: 1549
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Ravenscar / Warszawa Bemowo
Płeć: Mężczyzna


PostWysłany: Pią 22:41, 07 Lis 2008    Temat postu:

Genialnie rozłożyłas Gisburna na czynniki pierwsze Smile Czyżbyś studiowała psychologię albo choćby mocno się nią interesowała?
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
vesilene

Dołączył: 26 Paź 2008
Posty: 414
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Nottingham
Płeć: Kobieta


PostWysłany: Sob 2:00, 08 Lis 2008    Temat postu:

Nie studiowałam, ale to interesujący kierunek. Chociaż jeśli chodzi o prawdziwych ludzi, to najczęściej po prostu rozkładam ręce - nie wiem, nie znam, nie rozumiem. Za to z mocniej zarysowanymi osobowościami fikcyjnymi nie mam z reguły problemu. Prześwietlam na wylot i nic mnie nie zaskoczy Smile Oczywiście mogę się mylić (bo to cecha człowiecza), więc gorąco zapraszam do polemiki.
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
vesilene

Dołączył: 26 Paź 2008
Posty: 414
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Nottingham
Płeć: Kobieta


PostWysłany: Śro 18:35, 12 Lis 2008    Temat postu:

Jeszcze pomęczę trochę Sir Gisburna bo dzisiaj w drodze z pracy do domu wpadłam w czarną filozoficzną dziurę, związaną z czymś, co pominęłam w mojej wcześniejszej dziesięciokrotnie rozwiniętej wypowiedzi. Pomyślałam, że jak się tym nie podzielę to wybuchnę Smile

Przede wszystkim pominęłam pewien pamiętny dialog pomiędzy Gisburnem a szeryfem (o którym wspomniał już jeden z moich przedmówców) - dialog, w którym Gisburne dzieli się z szeryfem i widzami dwoma błyskotliwymi ideami: A. Szeryf stworzył Robin Hooda B. Szeryf i Robin Hood są przeciwnymi stronami tej samej monety. Jeśli znajdziecie chwilkę pomiędzy jednym kielichem a drugim (hehe), to przeanalizujcie krok po kroku wspomniane słowa. Zacznijcie od źródła - myśli, będących analizą pewnych faktów, których efektem końcowym powinny być słowa Gisburna. Nie wiem, jak dla was, ale dla mnie te słowa są mocno filozoficzne. Aż dziw bierze, że tak skomplikowany proces myślowy miał w ogóle miejsce w mózgu Gisburna! Rozwiązania są trzy:
1) Gisburne po prostu jest skrytym filozofem i we wspomnianej scenie po prostu ujawnił prawdziwe możliwości swojego mózgu.
2) Scenarzyści zaszaleli i zamiast przydzielić kwestię chociażby opatowi Hugo (który wydaje się być rozumniejszą postacią mimo, że nie miał w serialu szansy na specjalnie pamiętne wypowiedzi), przydzielili ją Gisburnowi - dla jaj.
3) Gisburne nie wiedział, co mówi.

Ja naprawdę nie wiem, które z tych rozwiązań tego dylematu jest najbardziej prawdopodobne - delikatnie obstaję jednak przy opcji trzeciej. Pierwszy punkt moim zdaniem można by obalić tezą o zamierzonej prostocie i przejrzystości serialu familijnego, co dotyczy też postaci w nim występujących (tu znowu pomijam z kolei jednodniowego szeryfa geja). Jakim cudem Gisburne w jednej tylko scenie mógł wyrazić głęboko filozoficzne myśli podczas, gdy przez cały serial odgrywał emocjonalnie niezrównoważonego błazna (za przeproszeniem). Taka niespodziewana głębia w stosunkowo prostej konstrukcji seriali popołudniowych daje do myślenia. Aż za bardzo. To tak, jakby Robin Hood zaczął w końcu zastanawiać się nad tym, że niektórzy biedni też mogą być źli (bić swoje dzieci, żony itp.), a niektórzy bogaci mogą być dobrzy (co ma sens oczywiście). Tylko, że gdyby za bardzo zaczął się nad tym zastanawiać, to nie mielibyśmy tak wybitnie wciągającego serialu. W tym przykładzie chodzi mi tylko o próbę znalezienia pewnej granicy prostoty i przejrzystości w serialu dla widzów w wieku b.o.

Zapraszam was do wyrażenia własnych opinii. A może ja po prostu za dużo myślę i szukam dziury w całym Smile

Na koniec rozwinę mój ostatni wniosek (z poprzedniego posta), że bez Gisburna szeryf nie miałby się z kogo śmiać. Tak na prawdę szeryf z Gisburnem stanowią świetnie uzupełniający się i zgrany (w sensie dobrej rozrywki dla widza) duet. Są jak Flip i Flap albo jak Bolek i Lolek Smile Richard Carpenter w jednym z wywiadów zapytany o to, co według niego wyszło na planie lepiej, niż myślał, odpowiedział - szeryf i Gisburne, jako dwie świetnie dopasowane współpracujące ze sobą postacie (nie cytuję słowo w słowo, ale sens jest ten sam).
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Saburzanka

Dołączył: 09 Lip 2010
Posty: 586
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Zamora
Płeć: Kobieta


PostWysłany: Pon 22:19, 19 Lip 2010    Temat postu:

Trochę o phýsis Gajowego Gwidona

Pamiętam z okresu, gdy byłam dziewczynką i po raz pierwszy oglądałam serial, że denerwowały mnie gisbournowe:
- długa szyja,
- latająca grdyka - to najbardziej,
- zbyt wysokie czoło
- i nos w kształcie kaczego dzioba (zupełnie jak brzydkie duńskie królewny z XVII-XVIII-wiecznych portretów i syn jednej z nich August II Mocny).



Za to ogromnie zyskiwał na koniu w hełmie na głowie, bo nosal niwelował jego kaczy mankament, a kaptur kolczy zasłaniał rozszalałą grdykę.



Wtedy to było dla mnie to i Guy stawał się - niekaczym - idolem. Do tego rycerz! A ja lubiłam się bić na kije, że to niby miecze i przywiązywać dziewice (koleżanki i kolegów z przedszkola) do krzewów w celu zastraszenia i obicia! No i lubiłam krzyczeć - miałam najdonośniejszy głos na podwórku, więc też najczęsciej wołano mnie z powrotem do domu za nieodpowiednie zachowanie (wrzaski i piski, a głównie zbyt głośne rozkazy). Cóż dziwnego, że to GG był moim wzorem? Wink Żaden z banitów nie miał takiej zbroi, broni i pięknego konia. Cóż... Siostra kochała się w Robinie z zaborczym uwielbieniem, więc musiałam wybrać sobie innego bohatera, choć do zauroczenia nim (poza jego uzbrojeniem i bitnością) było mi daleko - raczej się z niego śmiałam, ale podziwiałam jego umiejętności.

Dziś te umiejętności - jazda konna szczególnie - tak bardzo się wybijają w serialu, że po kilka razy oglądam, jak wspaniale GG hasa sobie np. po lesie.
Szczególnie błyszczy przy szeryfie, gdy ten kolebie się w siodle i szarpie konia jak dzikus, żeby go zatrzymać, a z zawróceniem wierzchowca ma niebywałe problemy. W tym samym kadrze szeryf mimo swojej błyskotliwej inteligencji i polotu werbalnego szarzeje i robi się śmieszny, a jego sługa błyszczy niczym słońce mimo głupawych min i tekstowych potknięć. Wystarczy, że ich się usadzi w siodłach i po prostu każe jechać. Zemsta GG - mimowolna - jest słodka i szkoda, że nieuświadomiona.

GG jeździ tak naturalnie i idealnie współpracuje ze zwierzęciem, że gra na koniu (przybiera pozy, charakterystycznym gestem zakłada ręce, może się garbić, ruszać, etc., czyli grac całym ciałem, na czym zbudowana jest ta rola w serialu). Sic! To bije po oczach, bo szeryf w scenach konnych nie może grać na koniu niczym poza twarzą - aż do trzeciego sezonu ma obie ręce zajęte i stara się utrzymać w miarę stabilnie w siodle, gdy tylko koń się zatrzyma - potem jeździ o wiele lepiej. Oczywiście, Nickolas Grace robi z błędów atuty, bo może się zdawać, że szeryf jak zwykle się pieni i pluje, czyli że szarpanie końskim łbem i tłuczenie nogami po końskim brzuchu to specjalne zagrania. Hm, wiadomo, że tak nie jest, bo wystarczy obejrzeć kilka takich scen z szeryfem na koniu pod rząd, żeby się uśmiechnąć pod nosem.
GG tylko nieznacznymi ruchami nóg kieruje koniem, a zatrzymuje go jak należy, ładnie wychylając się nieco do tyłu w siodle i odwracając, żeby coś zasygnalizować swoim ludziom Miód!!!! To rewelacyjny jeździec nie tylko, jak na aktora. Ale w necie można znaleźć informacje, że grał w polo i w ogóle wychowywał się w rodzinie koniarzy.

Skoro zagalopowałam się pisząc tylko o fizycznej stronie GG, to warto dodać, że aktor Robert Addie kilka lat wcześniej, czyli koło roku 1980, gdy miał ledwie 20 lat, wyglądał niezwykle kobieco i wręcz perwersyjnie. Miał gładziutką buzię, delikatny zarys brwi, nadęte usteczka.

Na tym zabawnym filmiku ma do tego chyba lekki makijaż, komiczny, niemal drag queenowy strój i wygląda momentami jak bardzo wysoka i bardzo ładna dziewczyna (co za scena od 1:33!):
http://www.youtube.com/watch?v=Nt4F7gGzNL4
A tu sobie walczy z ... Bertrandem de Nivellem ("Lord of the Trees") - dobra sylwetka i utrzymywanie równowagi, co widać w ujęciach z góry (a jakie zabawne dzióbki robi!)
http://www.youtube.com/watch?v=f7CQyTblq1s
W drugiej walce wygrywa de Nivelle Wink



Niestety, szybko zniszczał... Nawet z sezonu na sezon w RoS widać tę erozję, a był przecież młody. Zestarzał się brzydko, a w wieku ledwie 43 lat umarł.


Ostatnio zmieniony przez Saburzanka dnia Pią 14:03, 06 Sie 2010, w całości zmieniany 7 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
vesilene

Dołączył: 26 Paź 2008
Posty: 414
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Nottingham
Płeć: Kobieta


PostWysłany: Wto 18:14, 20 Lip 2010    Temat postu:

Ten post jest boski! Very Happy Very Happy Very Happy
Nie znam się wprawdzie na jeździe konnej, ale również uważam, że Guy i koń są sobie pisani Razz

Aleś szeryfa podsumowała... Ja się tak nie bawię. On nerwowy jest, denerwują go konie i latające grdyki. Gdyż miał ciężkie dzieciństwo, bo został pogryziony przez brata Very Happy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Saburzanka

Dołączył: 09 Lip 2010
Posty: 586
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Zamora
Płeć: Kobieta


PostWysłany: Wto 19:48, 20 Lip 2010    Temat postu:

vesilene napisał:
Nie znam się wprawdzie na jeździe konnej, ale również uważam, że Guy i koń są sobie pisani Razz

Ja też się wielce nie znam, bo tylko kilka razy w życiu harcowałam w siodle, przy tym raz z konia spadłam (prawidowo, bo miałam odruchy judoki). Jednak wiele rzeczy widać gołym okiem. Tak, Guy nie zapomniałby nigdy żadnego konia, a człowieka i owszem. Za to szeryf najgorszy błąd przekuje na atut i za to go kocham. Bez szeryfa ten serial straciłby połowę swojej wielkiej ceny, a bez Gizusia pewnie 1/4, przy czym bez duetu RR i GG 2/3. Dziwna arytmetyka, ale tak to u mnie jest.

vesilene napisał:
Aleś szeryfa podsumowała... Ja się tak nie bawię. On nerwowy jest, denerwują go konie i latające grdyki. Gdyż miał ciężkie dzieciństwo, bo został pogryziony przez brata Very Happy


Wiem, że jest nerwowy, dlatego doceniam jego popisy konne. Gdybym się nie przyjrzała zbyt dokładnie, to uważałabym, że to po prostu wyjątkowa, cyniczna i wielce opłacalna gra aktorska Cool . Fakt, że to gra, ale wynikająca z braku laku !



Co do dzieciństwa, scenarzyści po wypiciu zbyt wielu trunków jeszcze lepsze wymyślili Grizlusiowi. Żenada i marmolada!


Ostatnio zmieniony przez Saburzanka dnia Pią 13:59, 06 Sie 2010, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
vesilene

Dołączył: 26 Paź 2008
Posty: 414
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Nottingham
Płeć: Kobieta


PostWysłany: Wto 20:34, 20 Lip 2010    Temat postu:

Saburzanka napisał:
Ja też się wielce nie znam, bo tylko kilka razy w życiu harcowałam w siodle, przy tym raz z konia spadłam (prawidowo, bo miałam odruchy judoki)


Ale teorię masz obcykaną niemalże na doktorat. Proponuję popraktykować, ewentualnie wykładać teorię na wyższych szkołach rycerskich Smile Ja kiedyś przywitałam się z ziemią w wyniku upadku z kucyka. A taki malutki był, tyci tyci Rolling Eyes

Saburzanka napisał:
Grizlusiowi


O nieba! Chyba się w nim w końcu zakocham przez te Twoje pieszczotliwe określenia.

Z dzieciństwem Gisbourna kojarzy mi się scena, kiedy opowiada, jak z tatusiem kiedyś w jakiejś paradzie czy tam koronacji uczestniczył. I sobie wyobraziłam wtedy takiego mini Gisbourna Very Happy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Hound of Lucifer

Administrator
Dołączył: 30 Maj 2008
Posty: 1549
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Ravenscar / Warszawa Bemowo
Płeć: Mężczyzna


PostWysłany: Wto 20:40, 20 Lip 2010    Temat postu:

vesilene napisał:
Z dzieciństwem Gisbourna kojarzy mi się scena, kiedy opowiada, jak z tatusiem kiedyś w jakiejś paradzie czy tam koronacji uczestniczył. I sobie wyobraziłam wtedy takiego mini Gisbourna Very Happy


Chodziło o koronację Ryszarda Lwie Serce. Ta wypowiedź to zresztą jeden z dowodów na problemy z chronologią w serialu Wink
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
vesilene

Dołączył: 26 Paź 2008
Posty: 414
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Nottingham
Płeć: Kobieta


PostWysłany: Wto 21:19, 20 Lip 2010    Temat postu:

Hound of Lucifer napisał:
Chodziło o koronację Ryszarda Lwie Serce. Ta wypowiedź to zresztą jeden z dowodów na problemy z chronologią w serialu Wink


Dokładnie. Na szczęście zawsze byłam kiepska z historii Smile
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Saburzanka

Dołączył: 09 Lip 2010
Posty: 586
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Zamora
Płeć: Kobieta


PostWysłany: Śro 0:33, 21 Lip 2010    Temat postu:

Hound of Lucifer napisał:
Chodziło o koronację Ryszarda Lwie Serce. Ta wypowiedź to zresztą jeden z dowodów na problemy z chronologią w serialu Wink

No, niestety. Myslę, że - jak zwykle - Grizluś chciał pokazać, że on nie szczyl i że pamięta koronację. Dlatego tak strzelił bez naciągnięcia!



To tak samo, jak z reakcją Grizlusia na tekst o zbożu, które musi być dostarczone natychmiast na wyprawę króla Jana na Walijczyków (pobratymców cudownego Owena z Clun). To mruganie oczami i zaperzona odzywka "wiem, co to znaczy"... Taaaa, z pewnością. Biedaczysko GG się domyślało, że zbyt trudne dla niego słówka z języka urzędowego ("with due expedition") to zwrot, którego znajomość jest obowiązkowa i nie chciało się skompromitować. Jak zwykle, nie wyszło.

Ailleann napisał:
Awww, przypomniało mi się, jak czytałam jakieś potworne fanfiki slashowe -----> Szeryf&Guyuś. Jakoś tak...thank you, but no thank you.

MAM!!! Właśnie dziś trafiłam na te klejnociki w typie przez damę A. tak słodko zachwalanym Wink Poczytasz sobie je przed snem, Ailleann? Po kawałeczku - maleńkim, tycim kawałeczku. Ale miałabyś piekne sny! Mniam.

Fanfiki dla przyszłych i obecnych fanek:
The Enchanted Circle. ,,Gisburne! I know, you‘re trying to sneak away, you bad excuse to a steward!“ The tall, blonde, norman knight ducked under the voice of his master and returned slowly into the cold hall, where de Rainault was systematically getting drunk.
[link widoczny dla zalogowanych]
The wine was very good. Deep red, nearly purple, with a velvety aftertaste. Heavens knew where Gisburne got it.
[link widoczny dla zalogowanych]
The Sheriff of Nottingham. Gisburne followed his master down the stairs, halfway anxious, halfway amused.
[link widoczny dla zalogowanych]
Scaredy-cat. „I have no intention of capering around in a wolfsskin with a bunch of demented savages!“
[link widoczny dla zalogowanych]

vesilene napisał:
Z dzieciństwem Gisbourna kojarzy mi się scena, kiedy opowiada, jak z tatusiem kiedyś w jakiejś paradzie czy tam koronacji uczestniczył. I sobie wyobraziłam wtedy takiego mini Gisbourna Very Happy

Ja mam już tylko skojarzenia z trudnym dzieciństwem Gajusia kłamczusia ("Krzyż św. Cyriaka"). Istna opera mydlana.

No proszę, to może "Lulajże, Gizberniątko"wymyślimy razem? Albo zaśpiewamy już istniejącą kołysaneczkę z głębokim przesłaniem:
The Sweetest Knight
(lyrics: Lydia Frewein, music: Britney Spear’s “Sometimes”)

When you were a little boy
In your life there was no love, there was no joy
Your father was so hard to you
Because he knew his flesh and blood, it wasn’t true
Your mother tried to give you everything that she could
Because you are her love’s son
But since you realized she had ever told you lies
There’s darkness in your blue eyes
But for so many girls all around the world
You are the sweetest thing
The sweetest thing that ever had appeared on screen
No sheriff, no king
Will ever shine so bright
Guy, you are the sweetest knight


Wiesz, że to ma dalszy ciąg?
[link widoczny dla zalogowanych]
[link widoczny dla zalogowanych]


I nie są to jedyne kwiatuszki w netowym ogrodzie nieplewionym. Laughing Przeurocze, prawda? Jak można nie kochać Gryźlątka? No, jak?!
I najlepiej przytulić się przed snem do takiego cieplutkiego pulowerka:



Ostatnio zmieniony przez Saburzanka dnia Wto 20:17, 10 Sie 2010, w całości zmieniany 6 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
vesilene

Dołączył: 26 Paź 2008
Posty: 414
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Nottingham
Płeć: Kobieta


PostWysłany: Nie 14:53, 26 Wrz 2010    Temat postu:

Gisburne zarzuca głową w swoim starym dobrym gisburnowym stylu ^^ Nie mogłam się oprzeć zrobieniu tego gifa. Źródło: "The Sheriff of Nottingham" - scena uciskania mieszkańców Wickham przez Gisburna uzbrojonego w Saraka.

Powrót do góry
Zobacz profil autora

Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Saburzanka

Dołączył: 09 Lip 2010
Posty: 586
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Zamora
Płeć: Kobieta


PostWysłany: Czw 3:30, 03 Lut 2011    Temat postu:

Robert Addie sprzedaje spojrzenie niewiniątka "w starym dobrym gisburnowym stylu", aczkolwiek wcisnął się w nieśredniowieczne odzienie: [link widoczny dla zalogowanych]

Nie mogłam się oprzeć zamieszczeniu linka do tego gifa. Weszłam, zobaczyłam, oczy spuściłam - ku chwale Gisburne'a.



"Absolution" ("Murder by Confession"). Rok: 1978 (ale pokazano ten film na ekranie dopiero kilka lat później). Rola: Cowley. Fragmenty "Absolution" są w sieci: http://www.youtube.com/watch?v=FOP1jTIdxio

I na dokładkę dwa malutkie gify.

Rżnięcie aniołka w "Czarownicy z Elsdon". Tak namiętne, że niemal szyjkę wykręcało: [link widoczny dla zalogowanych]

Zestaw rozkosznych minek - skrzywienie ust jak z "Czasu Wilka", zarzucanie głową znane z wielu odcinków RoS plus wewnętrzny rechotek i dołeczkowanie jak z "Adama Bella": [link widoczny dla zalogowanych]



Serial "Return of Sherlock Holmes". Odcinek: "The Empty House". Rok: 1986. Rola: Murray.
Maleńka, ale znacząca rola (czyżby maczał palce w sprzątnięciu kogoś z tego świata?): http://www.youtube.com/watch?v=ugpKaPT-jNQ


Ostatnio zmieniony przez Saburzanka dnia Nie 13:12, 06 Lut 2011, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Saburzanka

Dołączył: 09 Lip 2010
Posty: 586
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Zamora
Płeć: Kobieta


PostWysłany: Pon 19:11, 07 Lut 2011    Temat postu:

Kontynuując luźną pogawędkę sama ze sobą...

Ciekawe spostrzeżenia dwóch panów skłoniły mnie do zabrania głosu w pewnej poważnej sprawie związanej z Gisbournem.

Jak widać i słychać w wielu momentach, Gisbourne uważa się za pana Normana - i pana, i Normana Wink Jest przedstawicielem lepszej rasy niż serfy i cały ten scum. Prawdę powiedziawszy, dumnie wyprostowany w siodle wygląda zresztą jak młody bóg.

Zauważmy, z jaką pogardą i obrzydzeniem wymawia słowo "Saxon". Wiemy, że nie znosi "kłamców, a szczególnie saksońskich kłamców". Nie znosi też "saksońskiej dziewicy" Marion. Brzydzi się nią aż tak, że w sytuacji, gdy musi ją trzymać przy sobie (złapana Marion ma nóż na gardle), to stara się odruchowo jak najdalej od niej odsunąć, żeby zwiększyć cielesny dystans.





Słodko-gorzka jest więc zemsta Saksonów, bo gdy Guy śledzi banitów aż do Lichfield, to musi się przebrać w saksoński strój. Nie może się przecież zbytnio odróżniać od otoczenia. Prezentuje się w nim zresztą znakomicie! Ale z pewnością strasznie go to przebranie uwiera.

Kontynuując oglądanie "Przepowiedni"...

PP667 napisał:
Co to gry aktorskiej Davisa...jego ruchy, zachowanie i głos, troszkę mi przypominają Hitlera.
Dryden napisał:

A tak w ogóle to Gisburne przypominał trochę takiego chłopaczka z Hitlerjugend.

Jeśli tak, to zamieszczam antysaksoński tryptyk z brukowca:





Rozmiar oryginalny tego pseudodzieła znalezionego w paskudnym szmatławcu: [link widoczny dla zalogowanych]
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
desertrat

Dołączył: 11 Sty 2007
Posty: 158
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Milanów

PostWysłany: Czw 23:13, 17 Lut 2011    Temat postu:

Czy nie macie wrażenia, że bez szeryfa Gisbourne znacznie lepiej pracuje głową ? Kiedy pryncypał wyjeżdża to od razu wpada on na dwa, w założeniu całkiem inteligentne, pomysły na zlikwidowanie bandy. Raz zatrudnia zawodowców (Władca drzew), a drugim razem (Przepowiednia) taką tajną operację przygotował, że CBA by się jej nie powstydziło i tylko głupota Jana spowodowała, że się nie udało.

Ostatnio zmieniony przez desertrat dnia Czw 23:15, 17 Lut 2011, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Saburzanka

Dołączył: 09 Lip 2010
Posty: 586
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Zamora
Płeć: Kobieta


PostWysłany: Pon 10:42, 28 Lut 2011    Temat postu:

desertrat napisał:
Czy nie macie wrażenia, że bez szeryfa Gisbourne znacznie lepiej pracuje głową ? Kiedy pryncypał wyjeżdża to od razu wpada on na dwa, w założeniu całkiem inteligentne, pomysły na zlikwidowanie bandy.

No właśnie. Już jakiś czas temu wałkowałyśmy to w innym temacie z Vesilene. Wkleję więc garść cytatów, bo może ktoś wrzuci kolejne uwagi na temat wcale nie tak głupkowatego z natury Gwidona.

Vesilene napisał:
Szczerze powiedziawszy przy pierwszych odcinkach (z Robertem z Huntingdon) byłam pod wrażeniem jego przebłysków inteligencji.
Saburzanka napisał:
To się zaczęło wcześniej - kiedy tylko z zamku zniknął szef. Po uwolnieniu się od ciągłego poniżania i docinek Guy natychmiast nabiera rumieńców i się zmienia. Zaczyna myśleć (np. nie daje się wciągnąć w pułapkę banitom). Przejawia niejaki spryt, kręci intrygi i to wcale nie byle jakie (mało brakuje, żeby się udały, ale to już nie zależy od GG - jak z wprowadzaniem kreta do drużyny i to po raz drugi). Stać go nawet na dowcipy (np. wobec opata i w obecności Sary). (...) Wygląda na to, że GG poczuł, jak smakuje wolność i nabrał przesadnej wiary w swoje możliwości.

I nasze konkluzje.
Saburzanka napisał:
Ta podejrzliwość GG z pewnością jest oznaką narastającej do pewnego poziomu inteligencji i umiejętności oceny sytuacji czy ludzi. Ale to nie zasługa przebywania z takim diamentem błyskotliwości, jak szeryf, a dokładnie odwrotnie - braku tego diamentu w pewnym momencie. Bycie obok geniusza (bycie ofiarą geniusza) nie szlifuje wrodzonych umiejętności i nie rozwija intelektualnie, tylko albo zwalnia z myslenia, albo je wręcz uniemożliwia. Jak widać, (...) głupotę można leczyć, skoro odpowiada za jej nasilenie codzienny, długotrwały trening negatywny.
Vesilene napisał:
Więc Gajucjusz Gizbowski i tak nieźle sobie radził psychicznie. Osoby na tak niechlubnej pozycji zwykle tracą wiarę w siebie, i potem zostając same (bez pana) nie są już pewne zupełnie niczego.

A czemu ten negatywny trening Gajucjusza Gizbowskiego miał służyć czy mógł służyć?



Saburzanka napisał:
Podstawowy powód jest taki - frustrując ciągle Gajucjusza, szeryf właściwie i tak robił mu łaskę. Bo wtedy GG mógł przenosić swoją złość na słabszych, co było jego jedyną przyjemnością (poza końmi) i podstawą pozostawania u szeryfa (poza "odi et amo"). Pod płaszczem szeryfa Guy mógł sie wyżywać, ręce odrąbywać, rozbijać głowy i poniżać ten anglosaski motłoch. Sam jeden był szczęśliwszy, ale z drugiej strony to szeryf tak pięknie nauczył go walić po klacie i odpychać zawalidrogi Very Happy
Vesilene napisał:
No fakt Evil or Very Mad Nie można podchodzić sługi w stylu "do rany przyłóż", jeśli się pragnie, by ów sługa realizował krwawą politykę. A Giz się rzeczywiście wyżywał, to było po nim widać nawet.

Tyle, że szeryf nie chciał, by ta polityka była zbyt krwawa. Miała być krwawa w wyznaczonych granicach - szeryfowych granicach. Bo chyba wiadomo, co by się działo, gdyby niebezpieczny, nie liczący się z nikim i z niczym Gizbulek mógł częściej używać swoich szarych komórek i miał wolną rękę, prawda? A tak Gizbek był pod kontrolą, co osiągało się najczęściej przy pomocy kija, ale również i soczystej marchewki.
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Robin of Sherwood Strona Główna -> Główne postacie Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony 1, 2, 3  Następny
Strona 1 z 3

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
 
Regulamin